30 czerwca 2013

Andragogiczny awans naukowy

W tym tygodniu odbyły się kolejne kolokwia habilitacyjne z pedagogiki w akademickich uczelniach publicznych naszego kraju. Bohaterką jednego z nich była s. dr Anna Walulik, która wydała rozprawę habilitacyjną z andragogiki pt. Moderacyjne i synergiczne kształtowanie życia. Modele oddziaływań wiedzy religijnej na zadania dorosłości.

(fot. s. dr hab. Anna Walulik z Akademii Ignatianum w Krakowie, dawniej Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie)


Książka znakomicie łączy tę myśl i praktykę współczesnej humanistyki, która wyrasta na podłożu andragogiki, pedagogiki religii, jak i teologii. Odwołanie się przez Autorkę do fenomenu synergii jest tego najlepszym dowodem, gdyż stanowi ono jedno z podstawowych pojęć w pedagogice i psychologii humanistycznej. Kształcenie korespondencyjne uczestników Korespondencyjnego Kursu Biblijnego należy bowiem do tych form edukacji dorosłych, które mało sprzyjają formacji duchowej osób. Dzięki przeprowadzonym badaniom otrzymujemy wiarygodną odpowiedź, gdyż wynikającą z autentycznego zainteresowania tak uczestników KKB, jak i samej badaczki, nie tylko na tę wątpliwość, ale także na pytanie, czy i w jakim zakresie osobom zanurzonym w ponowoczesny świat potrzebna jest wiedza religijna i jak mogli ją już w nim spożytkować. Istotnie, wyjaławiana przez lata socjalistycznego okresu z dociekań egzystencjalnych i wartości religijności w życiu osób dorosłych andragogika polska może być wzbogacona o ten obszar nieobecnego czy niechcianego w niej dyskursu, który nie może być pomijany, kiedy traktujemy człowieka w sposób holistyczny.

Mamy tu do czynienia z rozprawą mądrze łączącą erudycję z niezwykle starannie opracowanym i przeprowadzonym zamysłem badań jakościowych, dzięki którym wyłaniają się w metaforycznych rekonstrukcjach prawdy o jakości edukacji na dystans. Autorka z pozyskanego materiału narracyjnego niczego nie skrywa przed jego czytelnikami, gdyż nie uległa pokusie potwierdzenia wcześniej przyjętej hipotezy. Pytania problemowe wyłaniają się w toku niezwykle interesująco odczytywanych fragmentów narracji jej respondentów, pozwalając zarazem na konstruowanie modeli rozumienia dzięki tej edukacji sensów i znaczeń tak ich własnej dorosłości, jak i uświadamianych sobie przemian lub ich braku czy nawet osłabienia w sferze własnej religijności. Struktura rozprawy jest logiczna i wyczerpująca, a przy tym konsekwentnie podporządkowana głównym zmiennym, jakie występują w jej tytule.

Mamy w tej pracy analizę dorosłości w ponowoczesnej społeczności, istotę oraz moderacyjny i synergetyczny sens edukacji religijnej dorosłych, które można opisać różnymi modelami wykształcenia. Autorka w niezwykle subtelny sposób wydobywa z narracji dostrzeżone skutki udziału w powyższym Kursie i zaistniałe m.in. w ich następstwie zmiany społeczne czy intrapersonalne w codziennym życiu ich uczestników. Miejscami pojawia się chęć usilnego wykazania racji zaistnienia zmiany, której egzemplifikacją stają się swobodne wypowiedzi narratorów, kiedy stwierdza na jednej ze stron: Niewątpliwy wpływ edukacji religijnej na formułowanie i realizację zadań dorosłości wydaje się bezsprzeczny przede wszystkim za przyczyną postulatywnych treści zawartych w religii i odnoszących się do społeczności wiernych jako całości i do każdej osoby wierzącej z osobna. Są jednak takie, a cytowane z wypowiedzi innych respondentów, które temu zaprzeczają. Niesłychanie cenne są w części badawczej tej pracy schematy interpretacyjne zaprezentowanych przez narratorów opisów ich dorosłości w kontekście nabytych w toku Kursu doświadczeń poznawczych, transcendentnych, emocjonalnych, wolicjonalnych czy społecznych. Pokazuje to głębię umiejętności interpretacyjnych

































Siostra A. Walulik wyraża w wyjątkowej formie odczytywania i rekonstruowania znaczeń różne prawidłowości i fenomeny, które sprzyjają kształtowaniu się u osób objętych tym badaniem ich religijności. Rozprawę czyta się z wielką satysfakcją duchową, gdyż z rozdziału na rozdział rodzą się oczekiwania, czym jeszcze autorka może nas w nich zaskoczyć. Potrafi znakomicie wywoływać swoistą stylistyką emocje, dozować napięcie i wzbudzać autentyczny głód poznania tego, co jeszcze może się pojawić na kolejnych stronach książki. Mamy tu do czynienia z pięknym, głęboko humanistycznym studium losów ludzi dorosłych „napromieniowanych” – jak wynika z ich świadomości wiedzą, której wskaźnikiem są ich wypowiedzi. Ujawniają one w mniejszym lub większym stopniu nabyte czy uświadomione sobie treści wiary oraz jej odniesienia do codziennego życia osobistego i społecznego.

Odejście Autorki od rekonstrukcji uzyskanych treści wypowiedzi osób (badanych metodą indywidualnych przypadków) na rzecz zaproponowanych modeli i moderacji okazuje się interesującą propozycją badawczą. Zastosowane metafory doskonale skupiają w sobie wyjątkową umiejętność Autorki konstruowania i odczytywania znaczeń nie tylko w perspektywie andragogicznej, ale i psychologicznej, szczególnie w tych zakresach, które mają na celu wykazanie zaistniałej synergicznej relacji między przekazywaną wiedzą religijną a jej wykorzystaniem przez uczestników Kursu we własnej aktywności edukacyjnej i autoedukacyjnej.
Anna Walulik wykorzystała źródła wiedzy, które uwzględniają nie tylko rozprawy polskie, ale i obcojęzyczne, potwierdzając dobrą kwerendę i studia literatury przedmiotu, wysoką erudycję i umiejętność konstruowania narracji.

Siostra A. Walulik znakomicie przemieszcza się pomiędzy literaturą naukową, tak o charakterze transcendentnym, jak i neopozytywistycznym. Nic dziwnego, skoro badanie relacji interpersonalnych musi sięgać zarówno do religii, wiary, duchowości człowieka, jak i codziennych interakcji społecznych, instytucjonalnych czy międzyludzkich. Andragogika otrzymała interesujące studium w pedagogiczno-religijnym duchu, które wzbogaca polską myśl tej subdyscypliny o nową diagnozę znaczenia edukacji na odległość w życiu osób dorosłych i wyjątkową typologię jej jakościowej interpretacji. Gratuluję tak publikacji, jak i całego dorobku s. Anny Walulik, na podstawie którego mogła być dopuszczona do kolokwium habilitacyjnego na Wydziale Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie i zdała je przed tą społecznością na bardzo dobrym poziomie.

29 czerwca 2013

"Wygrana" rządu w sprawach oświatowych na fałszywych przesłankach i propagandowej manipulacji społeczeństwem


Koniec roku szkolnego 2012/2013 nastąpił pod znakiem hipokryzji i politycznej przemocy rządu, w tym MEN wobec obywateli.

Z jednej strony mamy komunikat z rozpromienioną na zdjęciu minister edukacji Krystyną Szumilas:
"Dobra wiadomość dla wszystkich rodziców dzieci w wieku przedszkolnym - dziś (26.06) prezydent RP Bronisław Komorowski podpisał, przygotowaną przez ministra edukacji narodowej, tzw. ustawę przedszkolną."

a z drugiej strony komunikat z badań opinii publicznej Homo Homini dla DGP:

Gdyby dziś zorganizowano referendum w sprawie zmian w systemie edukacji zaproponowanych przez rząd, Donald Tusk przegrałby je z kretesem. Z badania przeprowadzonego przez Instytut Badania Opinii „Homo Homini” dla DGP wynika, że większość Polaków nie akceptuje ani wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków, ani nowego sposobu nauczania w liceach. Przeciwnych sztandarowemu dla rządu projektowi obniżenia wieku szkolnego jest 66 proc. badanych. Poparłoby je niecałe 30 proc.

Platforma Obywatelska wykazała się mistrzostwem w socjotechnicznej manipulacji społeczeństwem, arogancją i zlekceważeniem praw obywateli do referendum. Ten akt przejdzie do historii patologii polskiej demokracji. Uczestniczył w nim Sejm, Senat i Prezydent III RP. Obywatele powinni to zapamiętać i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Przedwczoraj odbyło się posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, w czasie którego prof. dr hab. Dorota Klus - Stańska wybitny autorytet w zakresie edukacji wczesnoszkolnej - przypomniała temu gremium, z jak poważną manipulacją mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach w wydaniu polskiego rządu w sprawie obniżenia wieku szkolnego. Po raz kolejny stwierdziła, że profesorowie pedagogiki nie byli i nie są przeciwni obniżeniu wieku obowiązku szkolnego, ale oburzeni są tym, w jaki sposób w Polsce wdraża się w oświacie kolejną zmianę strukturalną, ustrojową, której fatalne i dramatyczne nieprzygotowanie szkół będzie skutkować w biografiach dzieci - uczniów jako ofiar. Pani minister K. Szumilas może być z siebie zadowolona, bo przecież nie o los dzieci tu szło, ale zachowanie przez nią stanowiska, gdyż jej odwołanie skutkowałoby kolejną kompromitacją tego rządu. To, że się do tego przyczyniła, chociaż nie jest tu jedyną sprawczynią tego procesu, jest oczywiste dla polskiego społeczeństwa, które potrafi wyrazić swoje postawy w anonimowych sondażach.

Rekonstruuję argumenty, jakie padły w powyższej kwestii w czasie ostatniego przed wakacjami posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN:

- Opinia pani prof. dr hab. Doroty Klus-Stańskiej, jaka została wysłana do MEN - nie była jedyną opinią w sprawie projektu posyłania sześcioletnich dzieci do szkół. Pierwsza, sprzed roku, była napisana przez nią w znacznie łagodniejszym stylu, odnosząc się do niekonsekwencji, uchybień i sprzeczności, jakie miały miejsce w projektowanej ustawie. Nikt z MEN na nią nie zareagował. Natomiast druga opinia dotyczyła mniej już samej decyzji pójścia dzieci sześcioletnich do szkół, a więcej tego, do jakiego miejsca są te sześciolatki kierowane. Jak napisała pani Profesor dwukrotnie zresztą w swoich opiniach, sam pomysł obniżenia wieku szkolnego jest dobrym pomysłem, natomiast pytaniem kluczowym jest to, do jakiej szkoły posyłamy to dziecko?

" - Polska szkoła, w tym edukacja wczesnoszkolna jest miejscem, do którego - w świetle licznych wyników badań naukowych - nie powinny iść ani sześcio-, ani siedmio-ośmio- czy dziewięciolatki. Naukowcy zwracają na to uwagę od lat, ale jest ona lekceważona (być może nieznana) przez MEN. Tymczasem mamy nowe informacje potwierdzające powyższe racje w tym względzie. Przywołano tu cytat z opinii SANEPID-u, że Ministerstwo Edukacji Narodowej fałszuje informacje o stanie nieprzygotowania polskich szkół publicznych do wdrożenia ustawy. Polskie szkoły nie są absolutnie przygotowane do tej zmiany, zaś eksponowanie w propagandzie wybranych przykładów dostosowania jest po prostu nieuczciwe. Przykładowo, to że dzieci mają na zjedzenie obiadu 4 min. czasu, bo w szkołach jest tak duża liczba uczniów. Ministerstwo nawet nie ustosunkowało się do tych danych. Także prawnicy wypowiadają się na temat tego, że wymusza się zmiany legislacyjne bez brania pod uwagę tego, że musi ona doprowadzić do niepożądanych konsekwencji!

Także, jeśli chodzi o konsultacje tej ustawy z gminami - dyr. Biura Związku Miast Polskich stwierdził, że zignorowano samorządy w tym procesie, w związku z czym będą one bojkotować realizację ustawy, jeśli nie zostaną przekazane konieczne do jej realizacji środki. Pani prof. D. Klus - Stańska była na spotkaniu władz miasta z pracownikami oświaty i nauki w sprawie projektowanej reformy w czasie którego okazało się, że władze miasta były zirytowane niekompetencją przedstawicielki MEN, która na żadne z ich pytań nie potrafiła odpowiedzieć. Jedyne na co było ją stać, to przekazanie informacji znanych wszystkim z komunikatów MEN. Po czym ... wyszła, bo nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z pytań. Nie miała ani wiedzy, ani kompetencji. Ba, nie miała żadnych uprawnień - jak stwierdziła wiceprezydent - by przyjmować od samorządowców i dyrektorów placówek jakiekolwiek uwagi czy propozycje. Na tym właśnie polegają rządowe konsultacje. Żenujące jest, że MEN komunikuje się ze społeczeństwem zapraszając na konferencję prasową panią od reklamowania margaryny, celebrytkę z "tańca z gwiazdami" i dyskusyjną oraz podważaną także przez psychologów jakości programów neobehawioralnej strategii wychowawczej w rodzinach.

Także warto przywołać informację, że w jednym z miast w Polsce cała klasa sześciolatków nie uzyskała promocji i powinna powtórzyć edukację elementarną minionego roku. Naciski na dyrektorów szkół i przedszkoli są w tej chwili ogromne, toteż straszenie obywateli powrotem PiS do władzy wymagałoby wskazania na to, że PO i PSL prowadzą swój "terror administracyjnej presji" wobec oświatowców w sposób mniej ostentacyjny, ale za to bardziej dotkliwie. I to jest haniebne.

Badań na temat edukacji wczesnoszkolnej w ostatniej dekadzie narosła ogromna liczba. Nie są to badania polegające na tworzeniu jakichś scenariuszy, ale dotyczące tego, jak funkcjonowała w ostatnich latach ta edukacja. To są badania naukowe, których wyniki są wysoce negatywne, dramatyczne, a lekceważone, ignorowane lub niedostrzegane przez resort edukacji. Polska szkoła wymaga naprawdę bardzo głębokiej reformy. Mamy rozmiary obciążeń pracami domowymi uczniów, które przekraczają wszystkie normy państw europejskich w zastraszającym zakresie. MEN nie reaguje na to, że polskie szkoły nie uczą do matury, tylko wymuszają korepetycje. Dorównujemy już tylko szkołom japońskim, których uczniowie spędzają najwięcej czasu na kuciu i odrabianiu prac domowych oraz pobieraniu dodatkowych lekcji czy korepetycji. Rozmiary szarej strefy edukacji polskiej potwierdzają, że polska szkoła jest niewydolna. Wyniki badań OBUT są jeszcze gorsze w odniesieniu do uczących się na wsi, bo rośnie nam pokolenie wykluczanych społecznie dzieci i młodzieży.

MEN doprowadził do sytuacji, że zostały zreinterpretowane wyniki badań międzynarodowych PISA, ponieważ - jak się okazało - badane roczniki polskich uczniów wypadły fatalnie, daleko poniżej średniej rówieśników z innych państw UE i OECD. Tymczasem w trakcie badań PISY sprawdzono, czy wyniki testu uczniów pokrywają się z realizacją programu szkolnego. Wtedy analizuje się tylko te zadania, które dotyczyły treści realizowanych tylko w polskiej szkole. Jak się okazało polscy uczniowie uzyskali dużo nisze wyniki, niż kiedy MEN interpretowało je w kategoriach kompetencji matematycznych jeszcze nierealizowanych w szkole. uczniowie okazali się słabsi w tym, czego polska szkoła nauczała, a lepsi w tym, czego nie czyniła. Dlaczego? Dlatego, że o wynikach edukacji stanowią czynniki pozaszkolne - kapitał kulturowy rodziny, inwestowanie w edukację dzieci - korepetycje, dodatkowe zajęcia itp. Manipulacja interpretacją danych została wykryta dzięki temu, że stworzony przez eksperta MEN raport został poddany recenzji przez doktora nauk matematycznych, który ujawnił błędną, a prawdopodobnie usłużnie wobec władzy skonstruowaną interpretacją przez jednego z profesorów pedagogiki. Obaj pracowali na tych samych danych, ale - ja się okazało - można było je zmanipulować tak, by społeczeństwo nie mogło tego odczytać przyjmując na wiarę, że wszystko jest zgodnie z obiektywną prawdą. Otóż nie było i nie jest.

To jest porażające, że niektórzy uczestniczą w fałszowaniu rzeczywistości. MEN wydał na podstawie tych samych przecież danych niewłaściwą interpretację, by była ona wygodna w własnej polityce. To na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, który zorganizował w czerwcu seminarium poświęcone m.in. badaniom PISA, wystąpił z koreferatem do zmanipulowanych interpretacyjnie danych dr Mirosław Dąbrowski i punkt po punkcie zbił wszystkie interpretacje, jakie są w obecnej - oficjalnej MEN-owskiej wersji analizy wyników badań PISA.

W polskiej szkole jest naprawdę źle - i nie jest to oskarżenie pod adresem nauczycieli, gdyż tylko dzięki ich ofiarności i zaangażowaniu nie jest fatalnie - ale na niezależne od MEN badania naukowe ten resort nie reaguje. Nie ma się zatem z czego cieszyć pani minister Krystyna Szumilas, gdyż wpisuje swoimi działaniami w dzieje polskiego szkolnictwa kolejne karty manipulacji w najgorszym wydaniu. Ofiarami tego będą nasze dzieci, młode pokolenia, które być może doczekają możliwości wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do tych, którzy działają wbrew interesowi społecznemu. Warto także podkreślić, że władze MEN zareagowały tylko na tę opinię Zespołu ds. polityki oświatowej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN dopiero wówczas, kiedy ukazała się jej interpretacja w "Rzeczpospolitej", bo dzisiaj resortowi ministrowie odpowiadają na zarzuty jedynie mediom.

Sytuacja jest tak zła, że pedagodzy nie tylko nie powinni milczeć, ale mówić do społeczeństwa takim językiem, aby był on zrozumiały dla niego i by przebił się on przez MEN-owski PR. Niepokojące jest to, że MEN wzywa na dywanik władze PAN a te z kolei - ulegając tej demagogii - usiłują wywierać presję na członków komitetu naukowego, by posłusznie milczeli. Resort edukacji nie interesuje się tym, co się w Polsce dzieje, co czyni się dzieciom i młodzieży, natomiast interesuje się tym, że takie słowa jak - bezmyślność w stosunku do twórców tej "reformy" albo, że "minister jest taka jak polska szkoła" , bo jej nie zna (a w takim kontekście były użyte słowa prof. D. Klus-Stańskiej) - powinny się pojawić, czy nie.

My - jako pedagodzy - powinniśmy jak najbardziej zabierać radykalnie głos. Czyżby to, co ma miejsce w naszym kraju, jest powrotem w innej formie CENZURY? Rząd stosuje efekt wychładzania, czyli zniechęcania obywateli, w tym naukowców do wyrażania prawdy o stanie rzeczy. Pedagodzy mają prawo do radykalnego wypowiadania się nawet o tym, co się dzieje radykalnie źle w polskiej edukacji."

- Uderza się w rzetelnych i uczciwych merytorycznie naukowców, by podważyć prawo do przekazywania wyników ich badań tylko dlatego, że są one niepopularne dla władzy. Zdumiewające jest nie to, że minister reaguje na negatywne opinie naukowców, bo do tego już jesteśmy przyzwyczajeni, ale to, że tak postępują niektórzy członkowie PAN.


- Sprawa stanu diagnozy polskiego szkolnictwa wymaga zajęcia się tym także przez Komitet Nauk Pedagogicznych PAN w kolejnych latach jego działania. Przygotowywany jest też Zjazd Pedagogów Społecznych, który też tym się zajmie w ostatnim kwartale br. Profesorowie KNP PAN potwierdzili, że należy wystąpić w obronie prawa do wyrażania każdej opinii. Od tego nie odstąpią, bo nauka może rozwijać się tylko i wyłącznie w obszarze wolności a nie usłużności i politycznej poprawności.





28 czerwca 2013

Parezjaści wszystkich środowisk akademickich - nie dają się skonformizować!


Forum Młodych Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN jest wyjątkową wspólnotą akademicką w Polsce, która w dwudziestolecie swojego istnienia pod kierunkiem wiceprzewodniczącej KNP PAN prof. dr hab. Marii Dudzikowej - wydała kolejną, znakomitą inicjatywę (po m.in. prowadzonym przez dra Przemysława Grzybowskiego "Międzyszkolniku"), jaką jest przygotowany przez nią projekt nowego periodyku akademickiego pt. PAREZJA.

(fot. Założenia PAREZJI referuje członkom KNP PAN pani dr Ewa Bochno)


Nareszcie widoczna jest zmiana pokoleniowa w polskiej pedagogice, która przebija się przez wszystkie czynniki oporu, obojętności, zniechęcania, cwaniactwa, konformizmu ku przestrzeni wolnego dyskursu naukowego. Jest to wielopokoleniowe środowisko z dominantą młodych pracowników nauki, jak i często osamotnionych pasjonatów badań oraz edukacyjnych eksperymentów, które mając w pamięci własnych doświadczeń i osiągnięć - samorządnie organizowane Letnie Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN - postanowiło stworzyć nową, oryginalną trybunę wypowiedzi naukowych w powoływanym czasopiśmie PAREZJA. O tym, skąd jest taki tytuł i co kryje się za nim, mówili jego twórcy w czasie wczorajszego posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, uzyskując po długiej i owocnej dyskusji z profesorami - pełne poparcie dla tej inicjatywy!

Możemy być dumni z tego, że powstaje pismo, którego wydawcy nie kierują się interesem własnej uczelni, własnej subdyscypliny nauk pedagogicznych, interesownością w szerokim tego słowa znaczeniu, ale postanowili wejść na trudną ścieżkę sporów o jak najwyższy poziom naukowy polskiej myśli i praktyki pedagogicznej. Założyciele i redaktorzy czasopisma pochodzą z różnych uczelni w kraju i reprezentują podstawowe w pedagogice subdyscypliny:

Alicja Korzeniecka - Bondar (Uniwersytet w Białymstoku),

Bożena Tołwińska (Uniwersytet w Białymstoku),

Ewa Bochno (Uniwersytet Zielonogórski),

Maksymilian Chutorański (Uniwersytet Szczeciński).


Powyższa czwórca zmiany, przełomu czy odmienności wyjaśniała nazwę i profil naszego czasopisma, które będzie forum dyskusji młodych badaczy dotyczącej wzbudzającym refleksję i zaangażowanie na rzecz szeroko pojętej edukacji i wychowania, socjalizacji i kształcenia. Jak stwierdził dr M. Chutorański: kluczowa dla istoty pisma a przecież wyeksponowana w jego nazwie kategoria PAREZJI oznacza wolność, otwartość, szczerość i jasność wypowiedzi, osobiste zaangażowanie mówcy (piszącego), ale też stanowi formę obywatelskiego obowiązku mówienia prawdy tym, dla których prawda jest niewygodna, którzy nie chcą jej słuchać, którym prawda zagraża. Parezja jest rodzajem aktywności mowy, w której relację z prawdą określa szczerość, relację z życiem definiuje niebezpieczeństwo, relację z sobą i innymi charakteryzuje krytycyzm, zaś z moralnym prawem wyraża wolność i obowiązek.

Parezjasta zatem to mówca nieustraszony, przyjmujący ryzyko mówienia prawdy i narażający się na niebezpieczeństwo, gdy prawda może w niego godzić. Nad tak rozumianym przesłaniem pisma naukowego, które ma stanowić rdzeń jego tożsamości, wyrazistości i eksterioryzacji młodzi pedagodzy zastanawiali się od dawna, aż w końcu w sposób wysublimowany nadali mu taką właśnie formułę aksjologiczno-społeczno-kulturową. Fenomen parezji zostaje tu przywołany bez jakichkolwiek podtekstów instytucjonalnych czy personalnych, politycznych czy społecznych. Myślenie redaktorów jest trans- i interdyscyplinarnym budowaniem nowej formuły naukowej wypowiedzi być może nawet ze świadomością, że nie spotkają się one z entuzjastycznym ich przyjęciem przez - jak to określają niemieccy politolodzy - tzw. "Betonfraktion".

Jak sami to zapowiedzieli, pismo ma mieć charakter interdyscyplinarny, a zarazem inkluzyjny, integrujący naukowców, którzy prowadzą badania, dokonują opisu interesujących ich zjawisk czy poszukujących rozwiązań podstawowych problemów edukacji oraz jej relacji ze sferą publiczną. Półrocznik - bo taka ma być częstotliwość jego wydawania przez Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku - został pomyślany jako głos w trybie parezji, a więc szczerego, krytycznego i otwartego na ryzyko zaangażowania w sprawy edukacji i jej szeroko rozumianych kontekstów, jako etyczny obowiązek zabierania głosu w ważnych, aktualnych kwestiach odczytywanych z perspektywy dialogu między pedagogiką, a innymi dyscyplinami.

Redaktorom i wydawcy zależy na tym, by CZASOPISMO miało charakter:
• polemiczny,

• interdyscyplinarny,

• pozwalający zarówno na przekraczanie granic między wąsko zakreślonymi polami badawczymi, jak i łączenie metod badawczych,

• promujący nowatorskie i nieoczywiste ujęcia opracowane przez humanistów, którym zależy, którzy nie godzą się na banał, pozór i "równanie w dół”,

• promujący niesztampowe perspektywy, idee, metody badania i opisywania rzeczywistości edukacyjnej i społecznej.

Chcą zatem publikować:

• teksty wprowadzające do dyskursu naukowego,

• oryginalne/w oryginalny sposób opracowane tematy, perspektywy teoretyczne oraz badawcze.


Półrocznik PAREZJA będzie wydawany w wersji papierowej i elektronicznej. Proponuje się w nim takie działy, jak:

1. OD REDAKCJI (wprowadzenie w specyfikę tekstów lub tematykę tomu, nakreślenie mapy kategorii itp., zaproszenie czytelników do dyskusji)

2. NA NASZE ZAPROSZENIE lub MŁODZI ZAPRASZAJĄ (tekst zaproszonego profesora)

3. STUDIA I ESEJE (artykuły teoretyczne, polemiczne)

4. Z WARSZTATU BADAWCZEGO (raporty badawcze, koncepcje badań, komunikaty z badań, odniesienie/omówienie badań innych autorów)

5. STUDIUM RECENZYJNE (obszerna, dyskutująca recenzja wybranej lektury)

6. LEKTURY „KONIECZNE”/ OMÓWIENIA KSIĄŻEK (krótkie omówienia wraz z rekomendacjami lektur wartych polecenia)

7. Z ŻYCIA NAUKOWEGO MŁODYCH PEDAGOGÓW (informacje o działaniach, konferencjach, awansach naukowych młodych pedagogów)

8. POD PRĘGIERZEM ŚMIECHU (esej ironiczny o tym, co nam doskwiera / prześmiewczo o rzeczywistości)

W czasie wymiany poglądów z członkami Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN pojawiły się tak interesujące kwestie, jak dostrzeżenie w tej inicjatywie ogromnej szansy do zadebiutowania doktorantów na naukowej scenie pisarskiej, wzmocnienie poczucia wartości i sensu prowadzenia suwerennych badań przez tych, którzy nie znajdują w swoim środowisku koniecznego wsparcia, wzmocnienie solidarności i zaufania społecznego między generacjami naukowców otwartych na krytykę i dociekanie prawdy. Młodzi doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wielu spośród tych, którzy z własnych tekstów mienią się autorytetami, swoimi postawami w trudnej, a płynnej rzeczywistości zaprzeczają własną hipokryzją. Zapewne czeka ich trudny sprawdzian dzielności w konfrontacji właśnie z takimi osobami, które swoimi postawami zaprzeczają wiarygodności własnych treści i normatywnych pouczeń. Gratuluję całemu Zespołowi i trzymam kciuki za powodzenie tej inicjatywy, by stała się elitarnym przekazem najwyższych wartości tak niszczonej przez niektórych polityków, przedstawicieli władz różnych instytucji naukowych w Polsce tradycji prowadzenia suwerennych badań naukowych i publikowania ich wyników.