10 grudnia 2025

Arystokraci i rzemieślnicy stylów pracy (pseudo-)naukowej

 



W Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie organizowane są od ponad roku otwarte seminaria naukoznawcze, toteż uczestniczą w nich akademicy z różnych uczelni, nie tylko stołecznych. W bieżącym tygodniu otworzyła spotkanie dyrektorka Instytutu Pedagogiki prof. APS, dr hab. Aleksandra Tłuściak-Deliowska wraz z prorektorem APS dr. hab. Jackiem Gralewskim, prof. APS, by w świetle dobrych praktyk i wiedzy o ich zaprzeczeniu można było dyskutować o standardach etycznych w środowisku akademickim. Warto śledzić komunikaty o tych seminariach na stronie APS, bo kolejne będą w 2026 roku. 

Za miesiąc lub dwa zapewne będzie mowa o stylach badawczych, które są ważnym zagadnieniem. Mamy w Polsce głęboki kryzys w szkolnictwie wyższym i nauce, który pogłębia kolejna formacja władzy. Przyzwyczailiśmy się do tego, że po to sięga się po stanowiska, by zarządzający nauką mogli realizować hidden curriculum. Przypomniało mi to książkę Łukasza Afełtowicza i Radosława Sojaka pt. "Arystokraci i rzemieślnicy. Synergia stylów badawczych" (Toruń, 2015). Ich rozprawa nie straciła na aktualności, a przecież ukazała się dekadę temu. 

Zdaniem autorów dynamika rozwoju nauki jako instytucji jest dowodem na jej skuteczność, skoro w XVII w. była zaledwie jedną z instytucji, a dzisiaj ponoć jest wiodącą w państwach rozwijających się. Jednak koncentrując się na wzmacnianiu potencjału nauk technicznych, nauk stosowanych na rzecz rozwoju gospodarki rynkowej, nie dostrzegli coraz silniej zaznaczającego się marginalizowania nauki w związku z brakiem synergii między nauką a procesami społeczno-politycznymi w Polsce, państwie słabej demokracji. 

Niedostatek ów jest także widoczny w trudnościach rozwijania cywilizacji humanum, gdy marginalizowana jest przez polityków i klasy rządzące kultura wysoka oraz lekceważona jest przez sprawujących władzę rola badań podstawowych. Ktoś mógłby z tego wyciągnąć wniosek, jakoby w III RP doceniano ich rolę, skoro powołano do życia Narodowe Centrum Nauki. Nic bardziej mylnego, o czym pisałem  w blogu. 

Autorzy wprowadzają czytelników w kategorię stylu badawczego jako sprzyjającego myśleniu integralnemu, holistycznemu o nauce, niezależnie od tego, w jakim obszarze wiedzy, dziedzinie nauki i dyscyplinie  jest ona prowadzona. Takie podejście powinno osłabiać neopozytywistyczną dominację względnie jasnych kryteriów demarkacyjnych miedzy dziedzinami i dyscyplinami nauk, gdyż (…) odległe od siebie w klasyfikacji obszary łączy zaskakująco wiele wspólnych elementów kulturowych, metodologicznych etc.(…) styl badawczy  ma nam pomóc przede wszystkim w ujawnieniu immanentnej nauce zmienności i śledzeniu tych zmian, a nie podtrzymywaniu istniejących lub narzucaniu nowych podziałów na coś, co zabiegowi takiemu się poddaje.(s. 31). 

Polscy socjolodzy dostrzegli wagę analiz czynników makrospołecznych i makropolitycznych, by możliwe było rozumienie zjawisk mezo- czy mikrospołecznych. To, co może budzić wątpliwość co do metodologicznej spójności ich koncepcji, to konstruowanie teorii naukoznawczej na podstawie różnych a o odmiennych filozoficznie i socjologicznie źródeł, co nie tylko utrudnia, ale i uniemożliwia uzyskanie oczekiwanej syntezy. 

Wydobyli z nich te intersujące ich fragmenty wiedzy, które okazały się przydatne do stworzenia eklektycznej koncepcji opisywania i wyjaśniania stylów badawczych. Zgodnie z tytułem monografii dokonali rekonstrukcji trzech teorii o socjologicznej i filozoficznej proweniencji, by zarysować na ich podstawie style badawcze.   

Pierwszą jest sieciowa teoria Harrisona C. White’a, która nie poddaje się zewnętrznej analizie, gdyż – jak piszą – poszukiwanie jakiegoś zewnętrznego „klucza” do jej rozszyfrowania, (…) może prowadzić do nadmiernych uproszczeń i jest narażone na odejście  od pierwotnego sensu (s. 34). 

Drugą stanowi koncepcja ucieleśnienia poznania natury świata społecznego Pierre’a Bourdieu, która bazuje na analizowaniu procesów socjalizacji, internalizacji  i przyjmowania ról społecznych przez osoby. Ich milczący i zautomatyzowany charakter pozwala na odczytywanie kontekstu działań  czy wyjaśnianie ludzkich zachowań z perspektywy gry, która wymaga zaangażowania i poczucia bezalternatywności, (...) generuje poczucie neutralności i tym samym wyklucza potrzebę uprawomocnień oraz stanowi strukturalny kontekst dla kolejnych postrzeżeń, praktyk i ocen.(s. 48).

Trzecia koncepcja dotyczy filozofii Ludwika Flecka, którego zdaniem styl myślowy badacza  (…) jest wynikiem teoretycznego i praktycznego wykształcenia danego osobnika, a przechodząc z nauczyciela na ucznia, stanowi pewną wartość tradycyjną podlegającą swoistemu rozwojowi historycznemu i swoistym prawom socjologicznym.(s. 50). Ten zaś odwołuje się do metafory gry, w której  przyjęcie reguł (...) oznacza wymuszenie pewnych ruchów, narzucenie strategii działania, skonstruowanie hierarchii ważności. Jeśli spełniony jest warunek zaangażowania w grę i zachodzi efekt illusio, wtedy pewne relacje, działania i twierdzenia muszą się jawić w danym kontekście jako niearbitralne (s. 53).

Sugerują za Boyle’m, by być ostrożnym wobec autorytetów, które mogą deformować postrzeganie przez nas faktów. Zachęcają zarazem do większego krytycyzmu a nawet patrzenia na ręce autorom raportów, bowiem (…) sprawozdania z doświadczeń empirycznych zawsze są w jakimś stopniu „naciągane”. (…) [L]aik uznałby większość wyników empirycznych za takie właśnie, gdyby zaprezentować mu je nie jako domknięte fakty (na przykład wnioski publikowane na łamach czasopism popularnonaukowych), ale od strony warsztatu metodologicznego. Niemało spektakularnych tez formułowanych w naukach społecznych na podstawie analiz statystycznych, gdy przyjrzymy się założeniom koncepcji, sposobowi selekcjonowania wskaźników, wreszcie operacjonalizacji pojęć, traci wiele ze swej solidności (s. 93). 

Afełtowicz i Sojak zwracają zarazem uwagę na postawę Boyle’a, który sprzeniewierza się prawdomówności w nauce, skoro usprawiedliwia praktykę nadużyć czy nawet oszustw naukowych, jeśli powodem ich zaistnienia była chęć zaryzykowania i wcześniejszego opublikowania wyników badań a nawet fingowania wyników eksperymentów czy fałszowania danych pomiarowych, by sprawdzić reakcję odbiorców (s. 94-95). 

Do tworzenia iluzji naukowych nawiązał w czasie wspomnianego Seminarium w APS - prof. Stefan M. Kwiatkowski, podając za niechlubny przykład tworzenia w postępowaniach awansowych na stopień naukowy doktora tzw. "czworokątów": jeden z czterech naukowców zostaje promotorem, a trzech z nim zaprzyjaźnionych obejmuje funkcję recenzencką, po czym następuje zmiana miejsc i ról w ramach tego samego składu, by każdy z nich był promotorem i trzykrotnie recenzentem. Tak powstaje koło "brudnej wspólnoty" .  

W podobny sposób powstają niektóre artykuły w zagranicznych czasopismach naukowych, w których jeden z kręgu znajomych jest ich autorem a pozostali z trójkąta, czworokąta czy sześciokąta, ale zatrudnionych w innych uczelniach, dopisują się bez jakiegokolwiek wkładu, by w ciągu kolejnych miesięcy lub lat nastąpiła zamiana ról i miejsc wydania kolejnych rozpraw. 

Kto wie, może kolejna publikacja z socjologii nauki będzie dotyczyła strategii publikowania artykułów w wysoko punktowanych czasopismach naukowych, rzecz jasna - zagranicznych.          


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam