07 marca 2025

O populistycznie zdeterminowanej deformie polskiej polityki oświatowej

 

Dziś obraduje Komitet Nauk Pedagogicznych PAN podejmując w czasie obrad problem reformy oświatowej w Polsce. Covid uniemożliwia mój udział w tej debacie, ale profesorowie mają podstawy do naukowej analizy i dyskusji, która wcale nie będzie jednoznaczna. Część kadr nie wie, a  część zapomniało już lub nie chce pamiętać o tym, jak generacja przełomu polskiej transformacji pod przewodnictwem profesora Zbigniewa Kwiecińskiego konsekwentnie badała i projektowała konieczność zmian, by zniknął na zawsze, a przynajmniej nie miał szans na odnowę syndrom hybrydy partyjno-oświatowej. 

To przypominam, bo zmarły we wrześniu ub, roku Profesor  zostawił kolejnym pokoleniom nie tylko wyniki swoich znakomitych badań wzdłużnych dotyczących uwarunkowań kształcenia w oświacie publicznej, ale także dowody na patologię zakorzenioną w zarządzaniu oświatą. 

Nie po to walczyliśmy o otwarcie polskiej polityki oświatowej na naukę, żeby po 36 latach nadal o zmianach w szkolnictwie rozstrzygali PARTIOKRACI. Proszę zatem nie dać się nabierać na propagandowe zapewnienia także obecnej ministry, że następuje odpolitycznienie edukacji, bo nie tylko że nie następuje, ale  jest coraz silniej w niej zapisywane.  

Warto zadać sobie pytanie, po co rozwijana jest w krajowych uniwersytetach i akademiach wiedza naukowa, po co  prowadzimy badania, które są finansowane także z budżetu państwa, skoro i tak o zmianach w edukacji decyduje partia władzy i interes jej liderów? Co tak pociąga niektóre środowiska akademickie, by partycypować w stanowionych przez władze zmianach? Czy chodzi tu o interesy prywatne, czy własnych środowisk akademickich? 

Po co  były prowadzone badania na temat szkodliwości społeczno-kulturowej edukacji zarządzanej zgodnie z podejściem, które określał Z. Kwieciński mianem  „epidemii sterowanej“, skoro ta ma sens jedynie w państwie i społeczeństwie traktującym edukację jako DOBRO PUBLICZNE, DOBRO WSPÓLNE, a więc PONADPARTYJNE.  

To po to zapraszaliśmy do debat i współpracy czołowych pedagogów, filozofów demokratycznego świata zachodniego, wydawaliśmy przekłady ich dzieł, rozpraw, ale i wspieraliśmy kadry młodego pokolenia do podejmowania badań i publikowania ich wyników w duchu oczekiwanej pedagogii emacypacyjnej, humanistycznej, otwartej, pedagogii pogranicza, pedagogiki krytycznej, społecznie i dydaktycznie zaangażowanej w ruch alternatyw o podejściu konstruktywistycznym; po to rozwinęła się psychologia kształcenia, socjologia nowej edukacji itd., by po tylu latach, ze względu na toczącą się kampanię prezydencką, popierać rozwiązania, które z nauką nie mają wiele wspólnego? 

Co pisał przed laty Z. Kwieciński?  

„Wielki trud czeka pedagogikę wobec wyzwań transformacji społecznej i kulturowej. Musimy zacząć wiele ścieżek od początku. Zamknąć za sobą drzwi i rozpocząć pracę od początku. Wznowić przerwane i zapomniane dyskursy, odrabiać zaległości, tłumaczyć, przypomnieć nasze zepchnięte na margines osiągnięcia, tworzyć preferencje dla pedagogiki ogólnej, dla filozofii wychowania, otworzyć się na podstawowe teorie człowieka, społeczeństwa i kultury, na problemy globalne, otworzyć drogę i świat dla młodzieży naukowej i drogę ku nam dla tekstów i wiedzy ze świata, być bliżej nowej praktyki edukacyjnej. Trzeba pomóc zamilknąć pedagogice uprzednio instrumentalnie zaadaptowanej do – złej pamięci – uprzedniego systemu. Wrócić do całościowego myślenia od myślenia pokawałkowanego, by móc zacząć ową pracę od początku, od zrozumienie siebie pośród całości tak złożonej“.

Ponownie znajdujemy się w fazie, którą profesor Teresa Hejnicka-Bezwińska określiła mianem kryzysu-załamania i kryzysu-przełomu, które nie powinny więcej upełnomocniać działań władz państwowych w społecznym dyskursie o edukacji i nauce, ale także działań pseudonaukowców, osób zawdzięczających swoją karierę ich walorom pozanaukowym. Pedagogika naukowa powinna w sposób bardziej konsekwentny i jednoznaczny uświadamiać społeczeństwu szkodliwy wymiar zastępowania myślenia naukowego myśleniem potocznym, popnaukowym, populistycznym, a więc redukowania pedagogiki jako nauki do jej pseudoinstrumentalnego, pseudometodycznego wymiaru, do pedagogiki praktycznej na usługach inżynierii społeczno-politycznej, wspierającej służalczość wobec etatystycznej władzy i rzekomą słuszność ideokratyczną ekip  TKM.    

Może jeszcze ktoś pamięta, jak dr Anna Radziwiłł (także wiceministra edukacji) ostrzegała w połowie lat 90. XX wieku: Źródłem zaburzeń w procesie decyzyjnym staje się też nieumiejętność funkcjonowania w systemie wielopartyjnym, dezorientacja w dziedzinie lojalności. W końcu nie wiadomo, czy ma ona obowiązywać wobec – tak jak się go rozumie – interesu Polski, czy wobec – tak jak się go rozumie – interesu oświaty, czy też wobec własnej partii. 

 Także były wiceminister edukacji, a nasz profesor - Tadeusz Pilch ujawniał jakże oczywistą już prawidłowość pseudoelit czerpiących korzyści z zarządzania oświatą:

Wręcz przeciwnie stała się głównym beneficjantem nowego gospodarczego porządku. Nie zapłaciła takiej ceny także nowa klasa rządząca. Wykreowany system polityczno-gospodarczy wyposażył ją w nieznane dotąd mechanizmy dyspozycji i bogacenia się. Klasa ta w nieznanych dotąd rozmiarach szansę taką wykorzystała (podkreśl. moje). Nic nie uległo zmianie w tym zakresie! 

 

Nadal brakuje strategii reform, którą Z. Kwieciński trafnie określał w odniesieniu do centralnie sterowanej edukacji mianem: „planowej, pozytywnej zmiany kooperacyjnej - wszystkich ze wszystkimi” (nauki z praktyką, administracji z nauką, praktyki z władzą i administracją, a z nimi wszystkimi władzy), ale… ponad podziałami politycznymi - na rzecz budowania oświaty demokratycznej i humanistycznej. Nadal nie istnieją więzi pomiędzy wszystkimi stronami tego układu. Zabrakło wspólnoty politycznej w sprawach oświaty, którą można by rozumieć jako społeczną akceptację rozwiązywania problemów edukacyjnych na drodze niekonfrontacyjnej".  

Profesor Inetta Nowosad podzieli się dzisiaj najnowszą wiedzą na temat naukowych standardów reformowania szkolnictwa na świecie (a nie tylko w Azji). O nich nie mają pojęcia sprawujący władzę, która w ogóle nie była przygotowana w grudniu 2023 roku do odpowiedzialnego zarządzania tą sferą publiczną. 

 

(źródło foto: moje)