W marcu ubiegłego roku ministra Barbara Nowacka powołała przy resorcie Zespół ds. Praw i Obowiązków Ucznia. Jak za komuny... kiedy nie chce się kompetentnie rozwiązać ważnego problemu społecznego, a w tym przypadku także wychowawczo-edukacyjnego, to powołuje się zespół rzekomych ekspertów, doradców, czyli ciało widmo. Nikt nie wie o jego działalności, a jeśli w ogóle ma miejsce, to jaka jest jego efektywność? Co dobrego już uczynili? Czym mogą się poszczycić?
Działalność pozorną zaczął zatem ów Zespół - a jest to zarejestrowane w trybie Zarządzenia w Dzienniku Urzędowym Ministra Edukacji - od uroczystego powołania, zjedzenia suszu delegacyjnego (słone paluszki, krakersy itp.) i wypicia kawy, herbatki lub wód.
Po
co powołuje się taki zespół? Chyba tylko po to, żeby "znajomi
królika" mogli odnotować w swoim cv taką nominację. Dlaczego o tym piszę?
Z prostego powodu.
Prowadzący
badania naukowe młody uczony jednego z polskich uniwersytetów zachwycił się
podaną przeze mnie rok temu w blogu informacją, że w MEN powstał powyższy
Zespół. W związku z tym, że ów nauczyciel akademicki prowadzi istotne badania
społeczne, przyjął z powagą niniejszą wieść.
Postanowił zatem poszukać
danych kontaktowych do owego zespołu. Chciał porozmawiać z członkami Zespołu na
temat związany z jego zadaniami badawczymi, by dopełnić rozwiązania problemów związanych właśnie z
prawami i obowiązkami ucznia w szkolnictwie publicznym.
Zadzwonił do wszystkich możliwych departamentów MEN i jedyna informacja jaką uzyskał trzy tygodnie temu brzmiała następująco: "Zespół zadzwoni do Pana".
Jak
czytelnicy bloga zapewne się domyślają, nikt do owego badacza nie zadzwonił, a
przypominał się urzędasom parokrotnie i ... NIC.
Napisał
wówczas maila do MEN z prośbą o podanie danych kontaktowych do Zespołu.
Czeka... na odpowiedź. Niech czeka, jak w sztuce Samuela Becketta.
Polecam świetną książkę na temat działalności pozornej m.in. polityków w MEN.