Jeden ze
studentów uczelni publicznej okazał się niezwykle dociekliwą osobą, bowiem
przysłał do mnie informację ze strony swojej szkoły wyższej i zapytanie, czy
praca socjalna jest w Polsce dyscypliną naukową? Chyba sam zamierza
rozwijać swoją naukową pasję, skoro interesuje się kwalifikacjami i stopniami
naukowymi swoich nauczycieli akademickich.
Dobrych dziesięć lat temu pisałem o tym, że
"praca socjalna" jest nie tylko w naszym kraju ważnym
kierunkiem kształcenia. O tym, co jest dziedziną, a co dyscypliną naukową
decyduje minister nauki, a nie Rada Dyscypliny Naukowej. Już prof. Barbara
Kudrycka odebrała prawo w tym zakresie środowisku uczonych w 2011 roku
przypisując resortowemu ministrowi prerogatywę w powyższej kwestii.
Faktem jest, że minister zasięga opinii w
gremiach akademickich i w korporacji uczonych, jaką jest PAN, ale nie jest
zobowiązany do rozstrzygania kierując się względami naukowymi, tylko ... no
właśnie - politycznymi, osobistymi, lobbujących podmiotów gospodarczych itp.
Tak też stało się w ciągu ostatnich kilkunastu lat z klasyfikacją dziedzin i
dyscyplin naukowych.
To, że nie miała i nadal nie ma ona w części nie
tylko logicznego, ale przede wszystkim kulturowego/naukowego uzasadnienia,
nikogo to gronie sprawujących władzę w ogóle nie obchodzi. Mieliśmy nawet przez
pewien okres nie tylko dziedziny nauk, ale nawet obszary nauk. Jak powiadał
jeden z członków PAN: "ROLNICTWO umysłowe" władzy.
Obszary nauk zlikwidował minister Jarosław Gowin, ale także - za co mu wielka chwała - unieważnił dwustronną umowę między rządem Rzeczpospolitej a Republiki Słowacji o rzekomej równoważności słowackiego stopnia docenta i profesora. Przywołana przez studenta prof. uczelni publicznej uzyskała tytuł docenta na Słowacji z kierunku kształcenia, jakim tam jest "praca socjalna". Co ciekawe, owa osoba nie raczy nawet w bazie Nauka Polska poinformować o miejscu uzyskania habilitacji słowackiej, zaś nie ma tam także informacji, że jest doktorem habilitowanym z pracy socjalnej. Podała, że jest pedagogiem społecznym.
Może jednak ta osoba uwiarygodni dane o sobie. Po co tak kręcić, skrywać prawdę? Jak się tak wstydzi swojej słowackiej hailitacji, to czemu pracuje w Polsce? Ci, ktorzy uzyskali uczciwie docenturę u południowych sąsiadów, nie ukrywają tego przed swoim środowiskiem akademickim. Czyżby coś było na rzeczy?
Habilitowani czy posiadający tytuły profesorskie nauczyciele akademiccy w naszym kraju będąc pedagogami społecznymi, ekonomistami czy socjologami prowadzą znakomite skądinąd badania naukowe, których przedmiotem jest praca
socjalna, jej uwarunkowania, problemy kształcenia kadr itp. Nie przypisują
sobie nieistniejącej dyscypliny naukowej, ale taką która wynika z obowiązujacego w RP prawa. Mają znaczące osiągnięcia naukowe,
które są słusznie lokowane w dziedzinie nauk społecznych. Chętnie czytam i
cenię ich rozprawy.
Może obecny minister nauki dopisze do wykazu dyscyplin naukowych "pracę socjalną" jako odrębną dyscyplinę naukową i przywróci zarazem suwerenność socjologii jako nauce, bo określanie jej częścią jakichś nauk socjologicznych woła o
pomstę do nieba. August Comte, Florian Znaniecki czy Stanisław Ossowski
przewracają się w grobie.