31 maja 2024

NGO-sowy kuglarz

 


Powracam do "Traktatu o złej robocie" (1974) Krystyny Daszkiewicz, który ukazał się pół wieku temu, a dotyczył zupełnie innej rzeczywistości ustrojowej państwa i warunków pracy. Jak się okazuje, pewne zjawiska psychospołeczne są niezależne od ustroju politycznego państwa. 

Autorka "Traktatu" uchwyciła niepożądane społecznie, profesjonalnie, ale i gospodarczo zjawiska pozorowania pracy przez osoby, które są zatrudnione w firmach czy instytucjach publicznych (dawniej tylko państwowych), ale także tych rzekomo aktywnych społecznie, wolontariacko. Przyglądam się niektórym fundacjom, podmiotom pozarządowym, które ponoć działają pro publico bono, a w rzeczywistości stały się dla niektórych kuglarzy świetną okazją do zarabiania na działalności pozornej. 

 Możliwość uzyskiwania środków budżetowych z instytucji rządowych, samorządowych, partii politycznych, związków zawodowych i pozabudżetowych z instytucji sektora gospodarczego, w ramach różnego rodzaju grantów, konkursów itp., została po raz kolejny zdemaskowana przez kolejną formację władzy. Ktoś rzekomo walczy z patologią w szkolnictwie wyższym, w nauce czy oświacie, ale sam jest jej klasycznym odzwierciedleniem, odwracając uwagę społeczną od własnej niekompetencji, pseudooświatowych czy pseudonaukowych "dokonań".   

Tym samym prezesi fundacji zarabiają kosztem cudzych, być może nawet prawdziwych problemów i strat, cynicznie wykorzystując ich złudną nadzieję w uzyskanie realnego i kompetentnego wsparcia. Skrywają swoją pozorną działalność włączając w ten proceder osoby publiczne (polityków, urzędników instytucji władzy, itp.), którym albo nie wypada odmówić współsprawstwa, bo nie mają  czasu na sprawdzenie, kim jest gospodarz NGO,  albo same lubią pozorować własną aktywność a przy okazji zarobią trochę kasy.

Praca pozorna jednych wytwarza pracę pozorną kolejnych, generując reakcję łańcuchową kuglarzy, bo przecież w wyniku takiej aktywności nie chodzi o realną zmianę, tylko jej pozorowanie. Osoba prowadząca fundację pozoru i zamaskowanego szalbierstwa będzie maskować swoją niekompetencję, minione czy aktualne manipulacje, a im bardziej będzie agresywna wobec demistyfikujących jej pozorną pracę, tym bardziej będzie to sprzyjało pozornej reakcji na interwencje. Przekonanie o nietykalności takich pozorantów wzmacniają niektóre kancelarie adwokackie, bo przecież dla nich jest to okazja do zarobienia za ich realną pracę. 

Społeczeństwo staje się coraz bardziej znieczulone na pozoranctwo, wyłudzaczy pieniędzy, korzystających z 1,5% odpisu podatkowego korzystających z ludzkiej naiwności lub czyjegoś zaufania. Nikt nie przygląda się hochsztapler(k)om, bo skoro ktoś działa legalnie, jest zarejestrowany w KRS, to znaczy, że jest wiarygodny. Aż nagle okazuje się, że tak nie jest. Najgroźniejsze jest zatem to, że działalność pozoranta/-ki  zawsze jest cudzym kosztem. "Ktoś musi pracować za trutnia, ktoś przejmuje obowiązki nieroba , na czyjeś barki spada odpowiedzialność za brak  ogniwa w łańcuchu pracy rzetelnej, ktoś cierpi dlatego, że tylko pozornie naprawiono wyrządzoną mu krzywdę" (s. 58).      

        Dziennikarze śledczy tropią działalność pozorną niektórych fundacji. Koncentrują się głównie na osobach znanych publicznie, natomiast zupełnie pomijają te, które prowadzą kuglarze, osoby podszywające się pod wydawałoby się wiarygodnie działające instytucje, nazwy/szyldy (najlepiej anglojęzyczne). "(...) bez względu na to, o co toczy się gra, kuglarz tworzy dzięki "rekwizytom" zespoły sojuszników, wspólników, satelitów, pomocników i popleczników, zwalcza wrogów i zapewnia sobie bezpieczeństwo. Chodzi o bezpieczeństwo jego osoby  i bezpieczeństwo jego działalności" (s. 61-62).