Nie ma znaczenia nazwisko osoby, której poświęcę uwagę, dlatego dzisiejszy wpis nie jest spersonalizowany. W odróżnieniu od niektórych pieniaczy, których inicjałów imienia i nazwiska nie muszę w tym miejscu przywoływać, warto powstrzymać repulsję, by chronić tych naukowców, którzy w pełni zasługują na miano rzetelnych badaczy, a także by zadbać o powagę pedagogiki jako dyscypliny naukowej.
Rzecz dotyczy wniosku o tytuł profesora dla
przedstawiciela nauk społecznych jednego z uniwersytetów badawczych, który od
lat nie przyjmuje do wiadomości, że chociaż kształci studentów w zakresie
metodologii badań społecznych, to jednak sam nie potrafi jej poprawnie stosować
we własnych badaniach. Tacy nauczyciele akademiccy nie znoszą merytorycznych
uwag krytycznych, bo przecież są przekonani, że skoro mają stopień doktora
habilitowanego, to dysponują certyfikatem poprawności naukowej.
W żadnym akapicie odwołania od tego postanowienia, a potem w złożonej skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego ów kandydat nie przyznał, że recenzenci mieli merytoryczne racje odmawiając poparcia jego wnioskowi. Natomiast krytykę skierował w sądzie pod adresem członka rady, przywołując dyskusję z posiedzenia innej jednostki naukowej, która dotyczyła nieznanego mu postępowania habilitacyjnego.
Zgodnie z
procedurą organu centralnego recenzenci takiego wniosku są losowani. W tym przypadku dostrzegli niską wartość naukową publikacji kandydata, uzasadniając to w swoich
opiniach. Zakomunikowali naukowemu środowisku powody odmowy poparcia
komuś, kto nie spełnił w swoich badaniach naukowych kryteriów.
Morał z tego wynika taki: jeśli ktoś chce wprowadzać w
błąd członków rad naukowych i opinię publiczną tylko dlatego, że nie akceptuje rzeczowo uzasadnionych
argumentów o braku naukowych kompetencji (niezależnie od posiadanego stopnia naukowego), to
musi liczyć się z tym, że prędzej czy później zostanie to zdemistyfikowane.
Posługiwanie się argumentacją ad personam nie jest skuteczne tym bardziej, gdy
jest manipulacją faktami i wynika z własnej niewiedzy.
Członkowie stosownych organów podejmują decyzję nie będąc w swoim skłądzie recenzentami w
postępowaniach o nadanie stopnia naukowego czy tytułu profesora. Referują i poznają dane oraz argumenty, jakie są
zawarte w recenzjach tych, którzy zostali wylosowani do zrealizowania
powinności eksperckiej. Wyniki głosowania są pochodną pięciu recenzji.
Niektórzy kandydaci mają poczucie goryczy wówczas,
jeśli recenzje ich osiągnięć są nierzetelne, oparte na nieuzasadnionym naukowo
preferowaniu paradygmatu badań jako jedynie słusznego, czy kiedy oceniający
eksperci kierują się różnicami światopoglądowymi lub ukrytymi uprzedzeniami. W
tym jednak przypadku tak nie było.