Powrót do oświatowej rzeczywistości po krótkim wypoczynku nie jest łatwy, gdyż łączy się z toksyczną atmosferą trwającej w kraju kampanii wyborczej. Za dwa miesiące obywatele III RP będą mogli udać się do lokali wyborczych, by oddać głos na popieraną przez siebie formację polityczną. Zajrzałem do sieci, by zobaczyć, jakie miejsce w programach wyborczych czołowych partii politycznych zajmuje edukacja.
Szkoła III RP nadal jest
organizowana i prowadzona na wzór biurokratycznych instytucji państwowych
przełomu XIX i XX w., by realizować w niej cele zgodnie z zasadą
administracyjnej racjonalności, a więc przy stosowaniu tych samych środków, w
tym samym czasie i względnie tych samych warunkach określanych przez
centralistyczną władzę. Chodzi o to, by do maksimum wykluczyć z ich
funkcjonowania przypadek (los), nauczycielską niezależność, twórczość i
uczniowską autonomię, co – jak się wydaje – jest możliwe dzięki temu, że
postępowanie jednostek w szkołach nie jest warunkowane ich indywidualnymi
potrzebami, ale uzależnia się od subiektywnych doznań władzy.
Tak rozumianej
racjonalności poddano nie tylko czas trwania szkoły, metody kształcenia, jej
wyposażenie w pomoce dydaktyczne, ale i ocenianie zachowania uczniów czy postaw
nauczycieli. Okres PRL-owskiego państwa totalitarnego sprzyjał nadużywaniu
władzy na każdym szczeblu zarządzania szkołami, w tym niestety także toksycznym
postawom części nauczycieli wobec uczniów, a nawet ich rodziców. W państwie
transformacji ku demokracji w szkolnictwie niewiele zmieniło się na
lepsze. Co nas zatem czeka po wyborach 2023?
Na portalu Platformy Obywatelskiej "Propozycje
Programowe PO 2023" nawet nie pojawiło się to pojęcie.
Wyeksponowano natomiast kwestie: zwiększenia kwoty wolnej od podatku;
zapewnienia w każdej gminie żłobka; program mieszkaniowy 0 proc.; program dla
przedsiębiorców; plan dla Śląska; program "własny prąd" i 1500 zł
"babciowego. No cóż. Nie ma w tych propozycjach ani edukacji, ani
nauki, ani kultury. Jeśli taka ma być nasza przyszłość, to widzę ją w czarnych
kolorach.
Być może nastąpi powtórka z obietnic,
jakie padały w kampanii wyborczej w 2015 roku, a więc dokończenie procesu
decentralizacji ustroju szkolnego (w tym likwidacja kuratoriów oświaty;
powołanie Komisji Edukacji Narodowej), odideologizowanie programów kształcenia,
wzmocnienie pozaszkolnej roli organizacji pozarządowych i zwiększenie płac
nauczycielskich (nie wiadomo jednak, na jakim poziomie).
Zaglądam do strefy obietnic Prawa i
Sprawiedliwości, która to formacja zamierza w przewidywanej przez
siebie trzeciej kadencji zmienić ustawę Karta Nauczyciela i kontynuować
dotychczasową politykę światopoglądowej indoktrynacji. Ma być obowiązkowa
religia lub etyka. Ponoć formacja ta ma też zatroszczyć się o wzrost
wynagrodzeń nauczycieli, które osiągnęły za jej rządów najniższy poziom w
stosunku do średniej krajowej w ciągu minionych trzydziestu czterech lat
transformacji.
Wzmocniony zostanie partyjny nadzór nad
szkołami, by zmniejszyć zakres ich autonomii oraz eksperymentalnych
"wybryków" nauczycieli. Ma to uniemożliwić rozwój oddolnych innowacji
pedagogicznych. Te będą możliwe jedynie wówczas, kiedy będą zgodne z programem
partii sprawującej władzę.
W propozycjach programowych koalicji
Polska 2050 i PSL pojawia się antidotum na dotychczasową politykę Zjednoczonej
Prawicy. Liderzy tych partii akcentują potrzebę zwiększenia autonomii szkół i
nauczycieli, podwyższenie w budżecie państwa środków finansowych na oświatę
oraz poprawę statusu zawodowego nauczycieli. Podobnie jak większość partii
politycznych ubiegających się o władzę akcentują też potrzebę wprowadzenia
nowych technologii do edukacji szkolnej.
Program wyborczy Konfederacji ma charakter
indoktrynacyjno-libertariański, bowiem z jednej strony akcentuje indoktrynację
młodych pokoleń w duchu ideologii konserwatywnej, z drugiej zaś strony optuje
na rzecz głębokiej liberalizacji edukacji szkolnej - prawo do autorskich programów
kształcenia, bon edukacyjny i zintensyfikowanie rywalizacji międzyszkolnej i
nauczycielskiej (zróżnicowanie płac w zależności od osiągnięć szkolnych
uczniów).
Lewica idzie na całego eksponując w swoim
programie znaczenie edukacji konieczność zwiększenia wydatków na nią do 6 proc.
PKB. Tym samym i płace nauczycieli miałyby być na poziomie co najmniej
średniego wynagrodzenia w gospodarce krajowej. Zwracam uwagę, że budżet
polskiej armii jest na poziomie 2 proc. PKB, a więc trzykrotnie wyższe środki
na edukację powinny zaspokoić nie tylko godne warunki pracy nauczycieli, ale
także zapewnić uczniom bezpłatne podręczniki i inne środki dydaktyczne.
Program tej formacji ma równie
indoktrynacyjny charakter jak w przypadku partii prawicowych tyle tylko, że
jest ich inwersją. Oczywiście, na pierwszy plan wysuwa się likwidację w
szkołach lekcji religii, przywrócenie edukacji seksualnej, uwolnienie
kontroli ze strony nadzoru pedagogicznego, przeciwdziałanie wszelkim formom
dyskryminacji, poszerzenie planów kształcenia o cyberbezpieczeństwo, edukację
obywatelską, klimatyczną, prawną i o kwestie związane z profilaktyką
uzależnień.
Biorąc pod uwagę różnice programowe
zabiegających o władzę partii politycznych postanowiłem zilustrować ich miejsce
na mapie współrzędnych, gdzie na osi odciętych (x) są programy formacji
orientujące politykę oświatową na racjonalność, mądrość, kompetencje lub
umacnianie postaw światopoglądowych, zaś na osi rzędnych (y) lokują się
programy partii zorientowane albo na zmianę, głęboką reformę, albo na
zachowawczość istniejącego stanu rzeczy z jedynie ich adaptacyjną
modyfikacją.