W dn. 31 grudnia 1991 roku napisałem wierszyk dla
nauczycieli wczesnej edukacji, którzy mieli wówczas problem z przygotowaniem
dzieci do Święta Dziadka. Zapewne, gdybym był kobietą, miałbym napisać
wiersz na Dzień Babci. Nie byłem wówczas ani dziadkiem, ani tym bardziej
babcią.
DZIADEK
Kto
kocha wnuki jak własne dzieci?
Kto
im kupuje lody, krakersy?
Kto
bez oporu wynosi śmieci?
Dba,
by nie były mokre pampersy?
Kto
razem z babcią robi obiadek?
Ten
ktoś, potwierdźmy, to jest nasz dziadek!
Kto
razem z nami był w piaskownicy?
Cieszył
się pierwszą babką z foremki?
Kto
uczył chodzić nas po ulicy
a
po spacerku tęsknił do drzemki?
Kto
mówił do nas: "Tadek niejadek"?
To
oczywiste, bo to był dziadek.
Kto
po raz drugi chodzi do szkoły,
niosąc
za nami ciężki tornister?
Kto
"stary portfel" ma ciągle goły
tylko
dlatego, że nie minister?
Kto
z kłopotami daje se radę?
No
kto? Przyznajmy, to jest nasz dziadek.
Kto
wielbi naszą dziwaczną szkołę,
w
której nie dają nam dwój czy piątek?
Kto
znosi nasze psoty z mozołem?
Komu
czasami zanika wątek?
Kto
wśród cnót trzystu ma jedną wadę?
Nie
da się ukryć, to jest nasz dziadek.
Kto,
kiedy nie ma rodziców w domu
pozwala
patrzeć na nocne kino?
Kto
nas wciąż wspiera i dzięki komu
można
słodycze z szafeczki wyjąć?
Chyba
już starczy na dziś zagadek,
których
tematem jest jednak dziadek.