27 grudnia 2020

Już po problemie!


Ukazał się tuż przed świętami znakomity tomik limeryków autorstwa Piotra Barewicza. W czasie pandemii i "narodowej" kwarantanny właśnie tego typu literackie dzieła wzmacniają nasz komfort psychiczny. 

Zawarta w tak krótkiej formie literackiej błyskotliwa satyra znakomicie nadaje się na upominek dla tegorocznych maturzystów i wszystkich tych, którzy nie tylko mają poczucie humoru, ale chcieliby spojrzeć na codzienne życie w jego krzywym zwierciadle.     

Po tegorocznych Świętach Bożego Narodzenia, które z racji  części absurdalnych ograniczeń (jako rzekomo postulatów władzy w formie rozporządzenia do ustawy) sprzyjały zapewne większej konsumpcji domowych potraw, warto sięgnąć po coś lekkiego, a dodatkowo kulturowo strawnego, chociaż zapewne niektórzy dowiedzą się trochę prawdy o sobie.

Autor nie zostawił bowiem suchej nitki na filozofach i korpowyzyskiwaczach, korposzczurach i  zarządzających szkołami liderów, politykach i rządzących, twórcach sztuk wszelkich oraz pseudonaukowcach, esbekach i genderowcach, opozycji i przebudzonych, itp. itd. 

Na stu stronach książeczki

poeta strzyże owieczki, 

koniec z poprawnością 

która stoi ośc

i kłuje jak ploteczki. 

    

Świat pędzi tak szybko, że po zbyt długiej lekturze człowiek mógłby obudzić się na bezludnej wyspie albo przegapić ostatni wahadłowiec na Marsa. Naukowcy wkrótce udowodnią, że utwory zajmujące więcej niż minutę grożą izolacją społeczną i konserwatyzmem! Co jednak nie oznacza, że ekscesy świata przyjmować trzeba potulnie, absurdy zasługują na wyśmianie nawet tam, gdzie ich nie ma. Proponujemy książkę dla każdego, która mówi o wszystkim w sposób jasny i obłąkany.

Tomik składa się z VII części, w których znajdziemy między innymi takie utwory: 

Pierwsza: Błąd w sztuce

                                         

Iluzjonista z Dąbrowy 

Pałęczką dotknął swej głowy.

Było to błędem,

Bo zniknął ze szczętem.

(I stał się bezosobowy).

                                              [s. 7]


 Druga: Pomoc społeczna


Gość pod miasteczkiem Drobin
Żyje w lesie jak Robin
Hood lub Janosik –
Gdy skradnie cosik,
To dla ubogich rodzin.

[s.12]


Trzecia: Głód władzy


Prezydent w republice
Afrykańskiej raz wice-
Zjadł -prezydenta.
Bywa wyklęta
                                      Etyka w polityce.

                                    [s.31]
 

Czwarta: Z obowiązku



Zombie po Nowym Świecie
Przechadzał się raz w lecie
Bez złych zamiarów –
W ramach koszmaru
Raz urwał łeb kobiecie.
 

[s.41]


Piąta: WALKA Z MARKSIZMEM 

Prawicowiec z Cybinku 

Kopie pocztowe skrzynki,

Bo są czerwone.

Również skreślone 

 Są w jego sercu Chinki. 

                            [s.59]

Szósta: Streszczenie

Najpierw kryzys na rynku
Nie daje odpoczynku:
Wstrząsa, tnie, kosi...
W następnym wnosi
Wojnę tu nam odcinku.
 

[s.85]



w siódmej: Strefa komfortu

Zwykle jednostka w tłumie
Im mniej zrozumieć umie,
Tym mocniej wierzy;
Wśród mas się szerzy
Bezmyślność, fajna w sumie.

[s.97]