Pyta jeden z komentatorów innego wpisu w blogu: "Pod dzisiejszym art. p. red. Ewy Jankowskiej w GW tyczącym mobbingu na uczelniach są komentarze informujące o bardzo dużych i rosnących opóźnieniach w wysyłaniu dokumentacji z CK. Co Pan Profesor o tym sądzi?
Pisałem już o tym, że największa co do liczby dyscyplin naukowych Sekcja I Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów przeżywa od kilku lat nieprzewidywany przez rządzących wzrost liczby wniosków tak habilitacyjnych, jak i o tytuł naukowy profesora.
W ostatnim dla obowiązującej ustawy o stopniach i tytułach naukowych z 2011 r. miesiącu terminie na składanie wniosków: o wszczęcie postępowań, odwołań od odmowy nadania stopnia, odwołań od odmowy wszczęcia postępowania o nadanie tytułu naukowego profesora czy odmowy nadania tego tytułu oraz o poparcie uchwały jednostek o nadanie tytułu naukowego - wpłynęło z wszystkich dyscyplin naukowych łącznie ok. 4 tys. wniosków! To dwa razy więcej niż cały ubiegłoroczny stan rozpatrywanych spraw!
Akademicy nie muszą znać problemów natury administracyjnej tego organu, toteż łatwo przychodzi im negatywne ocenianie jego funkcjonowania. Tymczasem władze CK od lat alarmowały MNiSW, że jeśli nie nastąpi poważny wzrost zatrudnienia w tym organie, to nie ma żadnych szans na poprawę skrócenia terminów rozwiązywania ważnej dla każdego wnioskodawcy jego własnej sprawy.
Nie ma co się doszukiwać w tak długich okresach oczekiwań ukrytych powodów czy nieczystości spraw, bo w gruncie rzecz CK ma tego samego typu problem, co np. służba zdrowia. Też czekamy na przyjęcie nas przez specjalistę, na diagnostykę czy zabieg lub operację, bo brakuje ludzi i miejsc do pracy!
Banalne, ale jakże prawdziwe. Rządzący tak poprzedniej, jak i obecnej formacji wolą uwolnić, czyli "załatwić" etaty także "swoim" w wysokopłatnych instytucjach Skarbu Państwa, bankach, a nawet fundacjach, bo urzędnicy organów centralnych mało zarabiają. Jaki prawnik przyjdzie do pracy, jeśli oferuje mu się płacę wielokrotnie niższą od tej, jaką otrzyma w sektorze prywatnym?
Nie analizuję tego zjawiska, a żaden z członków CK - mam tu na uwadze profesorów tytularnych wykonujących zadania eksperckie w siedmiu sekcjach różnych dziedzin nauk - nie jest w tym organie na etacie, tylko wykonuje swoje zadania tak jak każdy profesor czy doktor habilitowany w swojej uczelni, kiedy jest powołany do przygotowania recenzji jakiegoś wniosku. Obradujemy raz w miesiącu, a więc mamy w ciągu kilku godzin dokonać analizy i oceny nie jednego wniosku, jednej sprawy, czy nawet dwóch lub trzech, jak ma to miejsce w radach wydziałów, ale ponad dwadzieścia.
Zdarza się, że nad jednym wnioskiem dyskutujemy nawet godzinę, bo budzi on wiele wątpliwości. Profesorowie-członkowie CK doskonale zdają sobie sprawę z wagi każdej z nich, bowiem kryje się za tym los konkretnego człowieka, naukowca, badacza, który poszukuje sprawiedliwego osądu w sytuacji poczucia krzywdy, niesprawiedliwości czy nierzetelności w jednostce podejmującej uchwałę w jego sprawie.
Mało kto wie, że w CK rozpatruje się także i takie wnioski, które są absurdalne od początku do końca. Przykładowo, komisja habilitacyjna odmawia komuś nadania stopnia doktora habilitowanego - biorąc pod uwagę 3 czy 2 negatywne recenzje, pozostali trzej-czterej członkowie komisji wypowiadają się także negatywnie o osiągnięciach naukowych habilitanta, a zatem wynik głosowania jest dla niego niekorzystny, bo jest w takich sytuacjach 6 czy 7 na NIE - a habilitant i tak odwołuje się do Centralnej Komisji.
Rada wydziału odmawia nadania stopnia doktora habilitowanego uzasadniając, często po długich dyskusjach, zasadność odmowy nadania stopnia, a habilitant... nie chce przyjąć do wiadomości, że jego publikacje są pseudonaukowe albo obciążone poważnymi błędami. Często spotykamy się z autoplagiatem, a co gorsza zdarza się też plagiat, a o tym ostatnim zjawisku pisze red. Marek Wroński na łamach "Forum Akademickiego".
Pamiętam, jak jeden z profesorów UMK w Toruniu napisał nawet osobisty list do jednej z rozgoryczonych odmową nadania jej stopnia doktora habilitowanego, a nieprzyjmujących do wiadomości merytorycznej krytyki, pytając: "Ile jeszcze musiałoby powstać negatywnych w konkluzji recenzji, żeby ta pani wreszcie uświadomiła obie, że jej prace nie mają z nauką wiele wspólnego?"
Nikt nie odmawia jednak prawa do odwołania się od tak przykrych decyzji. Sekcja CK powołuje superrecenzentów, którzy oceniają wniosek z każdej strony: proceduralnie i merytorycznie. Nawet od ich negatywnych recenzji i odmownej uchwały Sekcji przysługuje kolejna możliwość odwołania się habilitanta. W sytuacjach patologicznych, za czyjąś dewiację muszą płacić podatnicy, bo przecież za każdą kolejną superrecenzję trzeba zapłacić honorarium.
Obowiązują nas wszystkich te same prawa. Pragnę zarazem podkreślić, że w wielu przypadkach Centralna Komisja ratuje naukowców, którzy w sposób zamierzony przez kogoś lub nieintencjonalnie (to najczęściej dotyczy nieznajomości procedur lub błędnej ich interpretacji) rzeczywiście zostali skrzywdzeni, stali się ofiarami nierzetelności, lokalnego spisku przeciwko nim lub ich promotorom, powierzchowności, ot, naruszenia dobrych obyczajów w nauce czy naruszenia prawa.
To jest do wykrycia właśnie w Centralnej Komisji, a będzie także w Radzie Doskonałości Naukowej. Wnioski odwoławcze muszą jednak być rzetelnie, uczciwie uzasadnione przez doktoranta, habilitanta czy kandydata do tytułu naukowego profesora. Bardzo często zdarza się, że superrecenzenci wykrywają błędy lub dysfunkcje w czyimś postępowaniu awansowym, o których nawet nie wiedział, nie mam pojęcia dotknięty nimi naukowiec.
Pseudonaukowcy, niedouczeni doktorzy kompromitujący naukę i samych siebie bublami jako rzekomymi osiągnięciami naukowymi mogą rzecz jasna wylewać swoją żółć zgodnie z mechanizmem obronnym "kwaśnych winogron", ale w niczym to nie może zastąpić obowiązujących w nauce standardów badań.
Metodologia badań obowiązuje wszystkich, bez wyjątku, a jeśli ktoś jej nie zna, albo wydaje mu się, że ją zna, tymczasem popełnia kardynalne błędy, to nawet 100 negatywnych recenzji nie pomoże, bo tu konieczny jest albo przyjazny doradca naukowy, który naprowadzi go/ją na właściwa ścieżkę naukowego myślenia i działania, albo potrzebny jest psycholog, by uleczył psychikę osoby o nieadekwatnej samoocenie.
O mobbingu napiszę w innym poście.
Problemem jest przede wszystkim polityka kadrowa na uczelniach. Przed II Wojną Światową zatrudniano zarówno uczonych, jak i praktyków. Teraz wszyscy uczący muszą posiadać stopnie naukowe i stąd ten chaos. Zatem uczyć studentów powinien, albo bardzo dobry praktyk, albo uczony, ale absolutnie nie może być to ktoś niedouczony i bez pojęcia o praktyce - przy czym akurat takie osoby często bywają sprytne i bezkrytyczne i skutecznie eliminują często o wiele lepszych od siebie specjalistów.
OdpowiedzUsuńW ogóle tych "sprytnych" i leniwych jest bardzo dużo, a nawet bardzo dobry koń pociągowy nie uciągnie nadmiernego balastu.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Profesorze, problem jest taki, że Komisja, która publikuje liczne komunikaty obecnie w zakresie komunikacji medialnej nie prowadzi działań. Brakuje prostego komunikatu: w kwietniu 2019 r. wpłynęło x spraw, z czego do sekcji I ..., do sekcji II ... Jest to ... spraw o wszczęcie ... Tymczasem brak jakiejkolwiek oficjalnej informacji.
OdpowiedzUsuńSprawa staje się medialna bo zapewne tego chce ministerstwo. Sądzę,że będzie gruntowna weryfikacja uzyskanych dotąd stopni i tytułów naukowych, ponieważ problem jest ogromny.
OdpowiedzUsuńTakie zblokowanie to oczywista konsekwencja prawa, które działa wstecz. Na awans naukowy pracuje się całe lata, jak można przekreślać to, co ludzie robili zmierzając w kierunku wytyczonym przez obowiązujące prawo. Dla niektórych musiał to być wybór: pokazać to, co już zrobiłem, choć pewne rzeczy można by było jeszcze dopracować, dokończyć, czy też wyrzucić to do śmieci i nastawić radary na nowe. Media nie musza szukać sensacji.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko (rozumiejąc przedstawione argumenty) mam pytanie: jeśli 4 tys. wniosków to dwa razy więcej niż cały ubiegłoroczny stan rozpatrywanych spraw, to czy "kwietniowi kandydaci" mają się spodziewać się wyznaczenia recenzentów za 2 lata? Czy Pan Minister Gowin przewidział jakieś działania zaradcze?
OdpowiedzUsuńCK wszczyna postępowanie i kieruje wnioski habilitacyjne do uczelni, które wskazali w swoim wniosku habilitanci. Jeśli zatem gdziekolwiek będzie coś się przedłużać, to właśnie w tych jednostkach, bo to one muszą najpierw podjąć uchwałę, czy będą dany wniosek procedować, czy też nie oraz muszą wskazać 3 członków komisji hab.
OdpowiedzUsuńNikt zatem nie przekreśla czyjegoś dorobku. O jego ocenie zadecydują członkowie komisji a potem rady jednostki.
Na koniec 2021 roku niezakończone postępowania habilitacyjne mają być umorzone .... Zostało 2 lata i 7 miesięcy.
OdpowiedzUsuńBez przesady, wszystkie postępowania zostaną zakończone w ciągu kilku powakacyjnych miesięcy. Chyba, że będzie odmowa nadania stopnia, ale to i tak będzie można zgłaszać odwołanie do CK. Proszę się nie martwić.
OdpowiedzUsuńA jednak mechanizm dzialania CK w tym momencie nie jest dla mnie jasny. Bo na wyznaczenie skladu komisji hab. przez CK przyjdzie mi czekac nie ustawowe 6 tygodni, ale blisko pół roku. Co rozsztrzyga o kolejności rozpatrywanych spraw, w tym ich natłoku? Trochę jednak mnie to martwi, choć rozumiem problemy administracyjne.
OdpowiedzUsuńTermin 6 tyg. nie jest terminem "twardym", a zatem bezwzględnie obowiązującym. Nie znam postępowania hab., które trwałoby 6 tygodni. Okres wakacyjny przesuwa prace komisji na październik, o ile we wrześniu rady jednostek zaakceptują wniosek i rekomendują 3 członków komisji. To nie ma zatem wiele wspólnego z CK. Najpierw muszą zająć się wnioskiem rady jednosyek, a te mają posiedzenia raz w miesiącu.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wyjaśnienie. Jakkolwiek to będzie blisko 6 miesięcy od zaakceptowania wniosku przez radę jednostki. Ale rozumiem, że i tallk może być w tym gorącym okresie.
UsuńTo rzeczywiście długo, skoro od uchwały RW już upłynęło 6 miesięcy a przed nami 2 miesiace przerwy wakacyjnej. Łatwo zmienia się prawo, ale jak nie idą za tym środki na zatrudnienie kadr, które obsłużyłyby jego wdrażanie, to jest tak, jak w szkolnictwie powszechnym- tam kumulacja roczników, a tu - wniosków.
OdpowiedzUsuńMogę Panu Profesorowi tylko podziękować, widząc Pana wyrozumiałość, życzliwość i otwartość. Nie ma co rozwijać na forum wątku być może pojedynczego przypadku. Trzeba czekać na decyzje CK, rozumiem ogólne powody opóźnień, a jednak chciałoby się chociaż w przybliżeniu ustalić kolejność załatwianych spraw. We wrześniu, gdy prawdopodobnie wyznaczona zostanie już komisja przez CK - minie blisko 6 miesięcy. Problem leży w tym "prawdopodobnie". Dobrze by było wiedzieć, że wniosek jest np. 123 w kolejce (oby był 1 lub góra 3). Ale, jak zapewne większość z Nas, wierzę w dobrą robotę i wiem, że taka dobra praca wymaga czasu i środków - a tego brak.
UsuńCo do polityki (nie tylko) naukowej państwa - wiadomo, bolączką nie tylko w Polsce zresztą jest podejmowanie decyzji bez zabezpieczenia infrastruktury, tu jednak trzeba jeszcze większego udziału technokratów - ekspertów z kalkulatorem (i politycznej woli ich wysłuchania).
Wnioski są rejestrowane przez Biuro CK. Członkowie CK nie wiedzą, jaka jest kolejność wniosków. Wszystko jest rejestrowane w systemie, więc na pewno nie zginie. Zachowana też jest kolejność rejestrowanych wniosków. Ufam, że po wakacjach nastąpi rozładowanie zatoru, jaki powstał w wyniku gwałtownego przyrostu wniosków.
OdpowiedzUsuńNa stronie CK informacja o ... wystawie w siedzibie CK. Pracownicy zamiast zajmować się wnioskami wieszają obrazy?
OdpowiedzUsuń