Czego Jaś się nie nauczył, to nauczy się jako dorosły, kiedy będzie mu to potrzebne. Tak, tak, pewne przysłowia tracą swoją moc prawdy w obliczu zmieniającego się świata, dynamiki rynku pracy i konieczności uczenia się przez całe życie. Są takie zawody, które od początku swojego zaistnienia wymagały ustawicznej edukacji i samokształcenia. W związku z nowym rynkiem pracy, jakim stała się Unia Europejska, a w niej także stanowiska świetnie płatnej pracy politycznej, także nasi politycy muszą się uczyć.
Pamiętam doskonale jak premier Donald Tusk musiał uczyć się angielskiego, kiedy został wybrany Przewodniczącym PE. Hasło: "polish your english" upowszechniało się z każdym rokiem zachęcając średnie i starsze pokolenie Polaków do językowej autoedukacji. Korzystanie przez rządzących z tłumaczy przysięgłych może być niebezpieczne dla tych ostatnich, jeśli uczestniczą w trudnych i być może na granicy prawa prowadzonych negocjacjach.
Szkoły językowe są oblegane w Polsce głównie z kilku powodów:
- pierwszy, to fatalny poziom kształcenia językowego w szkolnictwie publicznym. Nie chcę teraz określać powodu tego stanu rzeczy, gdyż wymaga on poważnej debaty naukowej, a nie tylko oświatowej. Ambitna młodzież, która chce w przyszłości studiować na poziomie europejskim, musi sama finansować swoje kompetencje językowe;
- drugi, to globalizacja rynku pracy wymuszająca na dorosłych, już zatrudnionych w różnych sektorach gospodarki czy usług znajomość co najmniej języka angielskiego. Ostatnio zwiększa się zainteresowanie uczeniem się języka chińskiego;
- trzeci, to pełnienie ról w strukturach władzy wykonawczej, ustawodawczej czy kontrolnej. Tu jest konieczna znajomość języka angielskiego.
Efekt? Proszę bardzo. Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Wicepremier Beata Szydło już uczy się angielskiego, przy czym - jak twierdzi - za własne pieniądze. Natomiast minister edukacji Anna Zalewska uczy się języka angielskiego na koszt Polaków, korzystając z funduszy budżetowych. Mało zarabia, z 500+ już nie skorzysta mimo zachęt K. Szczerskiego, więc czerpie z państwowych źródeł.
Uczmy się angielskiego póki jeszcze nie wypadł z światowej komunikacji. Być może następne pokolenia nie będą uczyć się języka angielskiego, niemieckiego czy rosyjskiego, ale chińskiego.