Ministerstwo definicji wychowania







W debacie o polskim szkolnictwie przywiązujemy szczególną wagę do zmian strukturalnych jego ustroju tak, jakby to od nich zależała jakość procesu kształcenia. Ignorantom reform systemowych wydaje się, że wystarczy poprzestawiać pewne elementy, coś wydłużyć, a coś skrócić, jedne rozwiązania uwolnić, a inne ograniczyć, by edukacja toczyła się zgodnie z założonymi celami.

Gorzej, kiedy buta urzędników MEN wraz z jego kierownictwem prowadzi do bezmyślnego ogłoszenia na stronie centrali:

Wprowadziliśmy po raz pierwszy definicję wychowania rozumianego jako wspieranie dziecka w rozwoju ku pełnej dojrzałości fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej i społecznej, które powinno być wzmocnione i uzupełnione przez działania z zakres profilaktyki problemów dzieci i młodzieży.

Kiedy minister edukacji Anna Zalewska nie wie, że nie wie, to ogłasza taką bzdurę, która powinna wywołać nie tylko śmiech z niewiedzy jej urzędników, ale uśmiech politowania z powodu tak kompromitującej ten urząd tezy.

Szanowna Pani minister! Niczego Pani nie wprowadziła po raz pierwszy, bo nawet ustrój szkolny wprowadzili komuniści, których Pani tak nienawidzi, a reprodukuje go w przypudrowanej odmienną ideologią formie. A już na pewno nie wprowadziła Pani po raz pierwszy definicji wychowania jako wspierania rozwoju.

Jak dowie się o tym szef Pani partyjnego uwiązania, to wyleje Panią z tej funkcji. Kto jak kto, ale to właśnie Jarosław Kaczyński ogłosił po raz kolejny zresztą w swojej politycznej karierze (premiera explicite i implicite), że tak rozumiane wychowanie musi odejść w przeszłość, nie ma dla niego miejsca. Chyba czas konsultować niektóre wpisy z władzami partii.

Komentarze

  1. Już sam nie wiem, czy to buta, czy głupota, zapewne jedno i drugie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wnioskuję Naczelnik Państwa, Geniusz Środkowej Europy, Najjaśniejsze Słońce Polski itp. - opowiada się w wychowaniu za klapsami i "krótkim" trzymaniu dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  3. Żenada i zadufanie. Czyli podwójna żenada :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak na marginesie, to definicje różnych pojęć pedagogicznych, psychologicznych, a także z zakresu nauczani i wychowania użyte w Dzienniku Ustaw oraz Prawie Oświatowym często są sprzeczne z wiedzą naukową. Oznacza to, że Ci którzy konstruują prawo często nie mają podstawowej wiedzy z dziedziny, którą chcą regulować. Mało tego - po prostu nie konsultują tych definicji z osobami kompetentnymi. I na tym właśnie polega ignorancja i lekceważenie ludzi, którymi chce się zarządzać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele "genialnych" pomysłów wyszło z MENu w ostatnich latach. Właściwie od dłuższego czasu jest to kopalnia "pomysłów". Np. pani minister zrobiła rejonizację wojewódzką dla edukacji domowej, żeby dzieci miały bliżej szkoły do których się zapisały. Oczywiście było to "wyjście naprzeciw postulatom rodziców".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam