Rada Główna odsłania prawdę nędzy polityki finansowej państwa w sferze nauki i szkolnictwa wyższego

















Głęboko rozczarowuje stanowisko Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w którym po rozpatrzeniu na wniosek Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 5 października 2017 r. projektu budżetu w części 28 – Nauka do projektu ustawy budżetowej na rok 2018 uchwaliła co następuje:

W projekcie ustawy budżetowej na rok 2018 przekazanej na Sejm RP nakłady na naukę ponoszone ze środków publicznych wynoszą 9.247.049 tys. zł. W relacji do analogicznej kwoty ujętej w ustawie budżetowej na 2017 r. (8.425.432 tys. zł), nakłady na naukę wzrastają o 821.617 tys. zł, tj. nominalnie o 9,8%. Udział nakładów na naukę w Produkcie Krajowym Brutto (wartość PKB na 2018 r. – 2.057,2 mld zł) wyniesie 0,45% (w poprzednich latach udział tych nakładów wynosił odpowiednio – w roku 2016 – 0,44 % PKB, a w roku 2017 – 0,43 % PKB).

Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego uważa, że nierealne jest osiągnięcie wydatków na badania i rozwój na poziomie 1,7% PKB w roku 2020 zgodnie ze zobowiązaniem Polski przed Komisją Europejską (celem dla większości krajów europejskich jest 3,0%).

Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego postuluje zatem dalsze działania na rzecz zwiększania wydatków na badania i rozwój.


Zwróćcie Państwo uwagę na manipulowanie przez rząd i ministra danymi, w świetle których w przyszłym roku nastąpi wzrost nakładów naukę "nominalnie o 9,8%". Jest to dowód na kompletne lekceważenie nauki i szkolnictwa wyższego w naszym kraju. Mamy najniższe nakłady finansowe państwa na badania naukowe i kształcenie akademickie.

Poziom 0,43 PKB w 2017 r. z kompromitującym tę władzę "wzrostem" o 0,2 PKB potwierdza tylko, że dostęp do realnych środków finansowych na badania naukowe będzie nadal mieć niski odsetek naukowców. Nadal będzie niszczona kultura akademicka i kontynuowana degradacja szkolnictwa wyższego, do którego nie będą trafiać najzdolniejsi, najbardziej utalentowani i zaangażowani w prowadzenie badań absolwenci szkół wyższych!

Niech minister nauki i szkolnictwa wyższego zawiesi w tej sytuacji wraz z powołanym Komitetem Ewaluacji Jednostek Naukowych jakąkolwiek parametryzację, ocenę naukowców i szkół wyższych, bo przy tak niskich nakładach powinien się cieszyć, że jeszcze większości chce się jakkolwiek pracować. Czas zacząć panie ministrze czytać raporty ekonomiczne i o emigracji młodych z kraju oraz o stanie płac i zatrudnienia w sferze budżetowej. Czas przestać mamić społeczeństwo rzekomą troską o proinnowacyjność i światowe standardy w polskiej nauce, które mają rzekomo mieć miejsce dzięki tej polityce. Z takich standardów skorzystają tylko ministrowie i członkowie gremiów z nominacji ministra.

Rada Główna postuluje. Bla, bla, bla ... Tylko tyle???

Komentarze

  1. Dziękuję Panu profesorowi za ten post, który obnaża fałszywą troskę polską nauką wszystkich ekip rządzących Polską po 4 czerwca 1989 r., czyli od narodzin Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej.Finansowanie polskiej nauki na poziomie 0,45% PKB, to najniższe nakłady na ten sektor wiedzy w UE.Nie mamy jakichkolwiek szans na wzrost wydatków na polską naukę do poziomu 1,7% PKB w 2020 r.Zatrzymamy się na owym 0,45% PKB jeszcze przez najbliższych kilka lat może 5 lub 6.Wiele na to niestety wskazuje.Moim zdaniem polscy naukowcy nie muszą się w ogóle wysilać w pracy badawczej za nędzne grosze, a oferowane przez polskie państwo.To jest skandal.

    OdpowiedzUsuń
  2. I po co całe to gadanie o ściganiu zachodu. Najlepsze jest to, że głównie mówi się o sprowadzaniu uczonych z zagranicy. A co z tymi co pracują, za miskę ryżu będą robić pensa 300 godz i naukę na światowym poziomie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety miałem jakieś oczekiwania do projektu 2.0 p. Gowina, wyglądało to w niektórych punktach bardziej, albo mniej sensownie. Ale to co zaproponowali na naukę 0,45% to jest jakiś skandal!
    Jak tu można mówić o jakimś poziomie, gonieniu zachodu itd. Przy grantach zostaną tylko naukowcy z trendowych kierunków STEM - być może i dobrze, ale pogrąży to co całkowicie inne niszowe, perspektywiczne, badania nie koniecznie nad literaturoznawstwem.
    A u mnie na uczelni już straszą kolejną parametryzacją - za co i czym ją wykręcić Panie Ministrze. Za co? Wolne żarty.

    Kiedy ktoś nakręci "dzień świra" z Adasiem Miauczyńskim na uczelni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawi mnie ta paramilitaryzacja uczelni i i naukowców jak miałaby wyglądać, bo akurat tym się zajmuje. Część zmiennych jest jakościowa więc trudno ją przedstawić liczbowo, cześć rzeczywiście liczbowa i są te pośrednie jak nazywam. Da się to zrobić rzetelnie ale to kilka lat badań...A. Koźlarek

      Usuń
  4. Całą prawda o kondycji nauki w Polsce i warunkach jej rozwoju. Piękny, mądry wpis Profesora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kraje wysoko rozwinięte, jak Dania, Finlandia, Szwecja, Republika Federalna Niemiec i inne już dziś przeznaczają 3% PKB na naukę, gdyż trwa globalny wyścig o postęp cywilizacyjny, nowe technologie, wynalazki, pierwszeństwo na globalnych, chłonnych rynkach itd.Trzecia Rzeczpospolita Polska utknęła z nakładami na naukę w przedziale od 0,39 do 0,44% PKB wraz z funduszami strukturalnymi UE.Takie nakłady nie gwarantują prowadzenia, realizacji twórczych poznawczo badań naukowych, bo nauka się wyspecjalizowała i jej uprawianie stało się bardzo kosztowne.W UE wiedzą, jakie nakłady płyną z sektora finansów publicznych na naukę, i jakie środki przeznacza sektor polskiej gospodarki na obszar B+R.Nie może nikogo rozsądnego dziwić fakt, iż w UE podmioty gospodarcze poszukują partnerów po stronie nauki z krajów, gdzie sektor wiedzy jest wysoko ceniony, ponieważ to gwarantuje zabezpieczenie projektu w sensie finansowym, a w razie ewentualnych problemów np. przy procesie wdrożeniowym.Dlatego w unijnych programach ramowych odzyskaliśmy jedynie do 30% krajowej składki.Wszyscy wiedzą, iż w wolnej Polsce nauka stanowi piąte koło u wozu.Nigdy nie nauczymy się pewnej mądrości.Jesteśmy i pozostaniemy peryferiami cywilizowanego, rozwiniętego świata.Na własne życzenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie na temat ale warto by zainteresowani zobaczyli jak się reformuje Uniwersytet Warszawski:
    Fakt:
    Nowy kierownik Wydziału Lingwistyki Stosowanej UW, prof dr hab Sambor Grucza, zwolal sanacyjne zebranie wydzialu.

    Po wejsciu pracownicy znajduja swoje miejsca na sali oznaczone kartkami z nazwiskami -- w kolorze zielonym (rokuje), zoltym (pierwsze ostrzezenie) i czerwonym (to be cut out).

    Zebranie w formie krzyku: "nie myslcie, ze WLS jest osrodkiem opieki spolecznej!!" (sic! nie wymyslam) "Bede zwalnial i degradowal!" "Wikeszosc nic nie robi!" "Kto nie publikuje ten nie pracuje" "Bedziecie degradowani z adiunkta na wykladowca!" "Ci z was, ktorzy sa zlymi adiunktami, beda zlymi wykladowcami, i pozbede sie ich z radoscia!" "Nie myslcie, ze bedziecie kiedykolwiek bezpieczni!" (sic).

    Konkrety takie:

    -- kazdy adiunkt ma publikowac minimum cztery artykuly rocznie (Grucza dodaje: publication process zajmuje duzo czasu, wiec macie pisac i rozsylac teksty z wyprzedzeniem. Pod koniec 6 roku kazdy z was ma miec *opublikowane* 24 nowe artykuly, nie obchodza mnie teksty przyjete do druku)

    -- do liczby publikacji nie licza sie zadne teksty autoplagiatowe, zadne wycinki z doktoratow, zadne przeklady tekstow wydanych w innym jezyku

    -- nie wolno publikowac czesto w tych samych czasopismach. Macie sobie stworzyc mape naukowa swiata i zrobic plan wydawniczy

    -- macie po 6 latach obowiazek rozpoczecia procesu habilitacyjnego.

    Kto sie nie wywiaze z czegos, dostaje zolta kartke. Jezeli nastepnego roku jest nie lepiej, czerwona kartka. Potem out.

    Taka jest prawda. Ethos inteligenta i pracownika akademickiego sięgnął błocka. To co przeczytaliście Państwo to mobbing w swojej najczystszej postaci. Niestety inteligenci zastraszeni i opluci nie są w stanie przeciwstawić się chamstwu starszych braci z kasty inteligencji i menadżerów nauki

    OdpowiedzUsuń
  7. Polska nauka jest w rękach Szatana. Po 1945 roku nigdy ale to nigdy nie miała szczęścia do zarządców. Ani w PRL ani po 1990 roku. Kończąć ocena parametryczna to diabelski pomysł. Po przejrzeniu ocen poszczególnych jednostek akademickich widać, że uczelnie chylą się ku upadkowi. Jak długo to potrwa? Moim zdaniem do końca 2022 roku. Jeśli nie szybciej. Potem przejdziemy na pozycje neokolonialne. A kto będzie mógł albo pójdzie do Biedronki (w Polsce albo w Niemczech) albo wyjedzie by naukę uprawiać gdzieś całkiem indziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ anonim z 22 listopada z g.09:55.,

      Polska nauka i polskie szkolnictwo wyższe przetrwają do 2022 r. włącznie, czyli przez najbliższe 5 lat dzięki wsparciu tych sektorów przez przyznane współczesnej Polsce fundusze strukturalne UE, które stanowią swoistą kroplówkę dla polskiej nauki.A co będzie po 2022 r.? Według mnie przyjdzie bieda i jeszcze raz bieda, więc może i przejdziemy wówczas na pozycje neokolonialne.Z drugiej strony nie można uprawiać przyzwoitej nauki dziś za nędzne grosze.

      Usuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam