Amerykanie wybierają prezydenta. Warto zatem w atmosferze dyskusji na temat tego, który spośród dwóch kandydatów byłby lepszy i który będzie rządził w Białym Domu, przywołać poglądy jednego z najbardziej popularnych w dobie współczesnej antropologów kultury, którego rozprawy są interesujące dla pedagogów, gdyż bezpośrednio dotyczą problemów edukacji szkolnej i wychowania.
Profesor Neil Postman (1931-2003) był profesorem Nowojorskiego Uniwersytetu na Manhattanie zyskując szacunek w świecie dzięki krytycznym studiom o amerykańskiej kulturze, w tym szczególnie o wpływie przemysłu środków masowego przekazu oraz nowych mediów na współczesne społeczeństwa i na demokrację. Wydał takie książki, jak: Nauczanie jako restauracja aktywności [1979], Zaginione dzieciństwo [1982], Zabawimy się na śmierć [1985], Technopol [1991], Koniec edukacji [1995] czy „W stronę XVIII stulecia. Jak przeszłość może doskonalić naszą przyszłość"[2002].
Jego książki nie są konstatacją rzeczywistej destrukcji procesów edukacyjnych w amerykańskiej oświacie, ale ostrzeżeniem przed możliwością jej spełnienia się, o ile społeczeństwo to nie uświadomi sobie tkwiących w nim postmodernistycznych wyzwań i zagrożeń. Niestety, nie mamy wciąż w Polsce przekładu jednej z najważniejszych rozpraw tego autora p.t. "Bez bogów. Koniec edukacji", której przekład na język niemiecki pomija w tytule jego główną część.Zredukowano bowiem orginalny tytuł do podtytułu. Tymczasem dla Postmana istotną rolę odgrywała dominująca w USA kwestia zaniku autorytetów, wielkich narratorów oświeceniowych, właśnie bogów, transcendencji. Jego zdaniem ich nieobecność pozbawia edukację szkolną sensotwórczego i aksjologicznego wymiaru.
Zdaniem N. Postmana każdy, kto zajmuje się problemami kształcenia dzieci i młodzieży musi rozstrzygnąć dwa zasadnicze problemy: techniczny i metafizyczny. Pierwszy z nich dotyczy metod i środków, dzięki którym młodzież zdobywa wiedzę, toteż pedagodzy zajmują się kwestią tego gdzie, kiedy i w jaki sposób powinno przebiegać nauczanie. Warto sobie jednak uświadamiać, że technika uczenia się jest bardzo często przeceniana, przez co przypisuje się jej więcej znaczenia, niż ona na to w rzeczywistości zasługuje. Jak powiada stare przysłowie: - Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu i wszystkie są właściwe. Podobnie jest z uczeniem się.
Nikt nie może powiedzieć, że ten czy inny rodzaj uczenia się jest najlepszy. Innym człowiekiem można wprawdzie stać się dzięki temu, czego się uczymy, ale potrzebna jest do tego nie tylko jakaś wizja, koncepcja czy światopogląd, ile przede wszystkim jego uzasadnienie, a to już jest kwestią metafizyczną. Nie chodzi tu Postmanowi o sprawę motywacji do uczenia się, budzenia zaciekawień treściami kształcenia, składanie egzaminów czy odrabianie prac domowych, ale o coś bardziej abstrakcyjnego, nie uświadamianego sobie przez uczniów i nie dość łatwego do opisu, a bez czego szkoła nie może funkcjonować. Szkoła bowiem ma tylko wówczas sens, kiedy uczniowie, ich rodzice i nauczyciele mają jednego, a jeszcze lepiej wielu bogów, którym mogliby służyć.
Jeśli Postman upomina się o Boga w szkolnej edukacji to dlatego, że jego zdaniem zajmuje on swoje poczesne miejsce jedynie w szkołach wyznaniowych. Tymczasem w szkołach publicznych brakuje idei transcendentnych, duchowych, które nadawałyby uczeniu się odpowiedni sens i jasność. Autor nie żądał przywrócenia oświacie publicznej wymiaru stricte religijnego, na bazie tradycji judeo - chrześcijańskiej, ale upominał się o wprowadzenie do niej jakiejś WIELKIEJ OPOWIEŚCI, metanarracji jako synonimu Boga. Nie ma to być jakakolwiek opowieść, ale taka właśnie, która nawiązywałaby do swoich źródeł i kreowała zarazem uczniom wizję przyszłości. Miałaby to być opowieść, bazująca na ideałach, określająca zasady współżycia, tworząca autorytety i - co najważniejsze - przekazująca poczucie ciągłości i świadomości celu.
Bóg - w tym sensie - jest dla Postmana "nazwą" jakiejś "Wielkiej Opowieści", mającej dość wiarygodności, kompleksowości i symbolicznej mocy, by stawała się w życiu każdego człowieka punktem oparcia. Autor tej książki nie chce przez to powiedzieć, że należy odrzucić wszelkie dotychczasowe narracje. Sam przeżył w swoim życiu trzy takie Wielkie Opowieści: komunizm, narodowy socjalizm i faszyzm, a każda z nich okazała się katastrofalna dla ludzkości. Każdy z tych "bogów" obiecywał swoim zwolennikom niebo, ale prowadził ich do piekła.
Człowiek jest taką istotą, która nie może żyć bez Boga nadającemu jemu sens, bowiem jego geniusz tkwi w zdolności kreowania dzięki opowieściom znaczeń, które nadają sens jego pracy, przekraczają historię, oświecają współczesność i nadają kierunek ich przyszłości. Do spełnienia tej funkcji wielkie opowieści nie muszą odpowiadać kryterium naukowej prawdziwości, gdyż mają one nadawać światu sens, bez konieczności naukowego jego opisywania.
Miarą "prawdy" lub "fałszu" takiej Opowieści jest to, czy daje ona ludziom poczucie osobistej tożsamości, poczucie wspólnoty oraz podstawę do moralnych zachowań oraz wyjaśnień tego, co nie może być przedmiotem badań. Życie ludzkie bez takiej opowieści nie ma żadnego sensu. Bez niego też uczenie się jest bezcelowe.
Brak owego sensu powoduje, że budynki szkolne zieją pustką, a nie nauką. Wielkie opowieści znajdują się w takich tekstach, jak Stary i Nowy Testament, Koran czy Bhagavadgita, ale w XVI wieku zostały one - zdaniem N. Postmana - uzupełnione o ich alternatywę, jaką stały się nauki indukcyjne z ich pierwszymi narratorami, a mianowicie: Kartezjuszem, Baconem, Galileo, Keplerem czy Newtonem. Nauka stała się kolejnym "bogiem", który przyczynił się do większej kontroli i władzy nad ludzkim życiem, od wszystkich innych bogów przed nią, ale z racji swojej niedoskonałości stworzyła ona kolejną wielką opowieść jaką jest technologia. O ile bowiem "bóg nauki" odpowiadał za obiektywne rozumienie świata i władzę nad nim, o tyle "bóg technologii" jako technologicznej twórczości i ludzkiego postępu opowiada się jedynie za władzą człowieka nad światem doczesnym. Oferuje zarówno biednym, jak i bogatym wygodę, korzyści i szczęście "tu i teraz".
Bóg ten, podobnie jak i jego poprzednicy, jest jednak - zdaniem Postmana - bogiem fałszywym. Lepiej jest bowiem posiadać w swoim życiu jakąś głęboką o nim prawdę, jakiegoś jednego boga, niż nie mieć żadnego. Co się bowiem dzieje, kiedy nie mamy żadnego boga? Jedni popełniają samobójstwo. Inni uzależniają się od narkotyków czy alkoholu, wchodzą na drogę przemocy. Niektórzy zakładają na siebie pancerz nieprzenikalnego egozimu. Wielu odnajduje pożałowania godną ucieczkę przed własnym lękiem w komercyjnym odtworzeniu niegdyś władczej opowieści.
Potrzebne jest zatem ludziom wołanie o narrację, która nada sens ich życiu, gdyż jej brak prowadzi do różnego rodzaju psychicznej traumy. Nie chodziło Postmanowi o to, by rozstrzygnąć, czy owa narracja prowadzi ludzi do nieba czy do piekła, gdyż lepiej jest znaleźć się w piekle, niż nigdzie. Życie w nicości oznacza bowiem egzystencję w sterylnej kulturze, a więc w kulturze bez wizji przeszłości czy przyszłości, bez organizujących ją zasad, bez wyraźnych autorytetów. Po co zatem szkołom taka kultura? Po co takiej kulturze szkoły?