
Książeczkę przetłumaczył profesor AGH Zbigniew Łucki, też matematyk, autor m.in. "Matematycznych technik zarządzania". Znakomicie, że są profesorowie, którzy potrafią o sprawach poważnych i trudnych mówić językiem łatwym, klarownym i zarazem żartobliwym. Mamy zatem publikację, której treść jest grą słów, skojarzeń, odniesień do realiów akademickich procedur, okraszanych żartem, wierszykami i ciekawymi metaforami. Jak pisze w zakończeniu wierszem G. Gambarelli:
Naprzód
Rosnąć, iść naprzód, piąć się,
przechodzić, wyprzedzać, dryblować
wierzyć, słuchać, rozkazów, walczyć,
nie widzę końca: naprzód, naprzód, naprzód;
szeregowiec-kapral-sierżant,
porucznik-kapitan-pułkownik,
generał jednogwiazdkowy - dwugwiazdkowy,
i do nieba;
nasienie -kiełek-pączek-stokrotka;
jajo-pisklę-kurczak;
uczeń-student-absolwent,
stażysta-pracownik-kierownik,
dyrektor-wielki szef,
emeryt.
(s. 129)
Nie traktowałbym tej popkulturowej książeczki jako poradnika, dzięki któremu rzeczywiście można zrobić karierę, bo wiele jest w niej banałów, oczywistości, choć i także humoru, ironii i dużego dystansu do niedostępnego dla wielu świata wielkiej nauki. Możemy jednak dzięki temu studium przekonać się, że i na południu Europy wcale nie podchodzi się z taką nabożnością do systemu bolońskiego. Także tam uczy się młodych adeptów tego, jak przechytrzyć proceduralizm, "zabezpieczyć sobie" karierę naukową, by móc po latach jej konsumowania pisać tego typu książeczki.
W kraju mamy pełno tego typu poradników na temat tego, jak przeżyć szkołę, jak wychować kota i męża, jak bić dzieci, jak oszukiwać w szkole lub jak przeżyć radę pedagogiczną. Gambarelli pisze o tym, co jest ważne przy doktoracie i dlaczego mimo różnych regulacji ustawowych nie da się zapewnić obiektywności ocen członków komisji. Dowiemy się też, jak utrzymać się przy szefie oraz co zrobić z donosicielstwem i zmową milczenia (nie tylko) w tym środowisku. Jest też rozdział o tym, jak przetrwać studentów, jak poradzić sobie z recenzentami oraz jak przygotować się do wygłoszenia referatu czy obrony pracy naukowej. Organizatorzy konferencji dowiedzą się też, jak poradzić sobie z maruderami czy przedłużającymi swoje wystąpienia.
Najzabawniejsza jest na końcu ta część książki, w której autor prezentuje lokalną zoologię akademicką. Już widzę oczami wyobraźni, kto spośród znanych mi osób mógłby być zaliczony do "szarańczy" lub "fagocytów", kto byłby "gołębicą" a kto "wężem". W ogólnej zoologii akademickiej znajdą się też sklasyfikowani akademicy jako "kukułki", "aniołki", "bąkojady" i "zajączki".
Niektórzy, choćby nie wiem, jak się starali, biegali po boisku, strzelali w kierunku bramki przeciwnika, faulowali, zabiegali o względy sędziego bocznego czy nawet głównego, to jednak pod zamkniętym dachem pseudo akademickiej szkoły wyższej, z kiepskim trenerem i prezesem small biznesu tylko się spocą, nabiegają, stracą siły, a gola nie zdobędą. Jak Czesi we wczorajszym meczu z Portugalią.