Im ciszej jest w Ministerstwie Edukacji Narodowej, tym głośniej jest w samorządach odpowiedzialnych za prowadzenie szkół i placówek oświatowo-wychowawczych. Im ciszej przyjmuje się w Sejmie i Senacie kolejną nowelizację ustawy o systemie oświaty, tym głośniej jest o niej w mediach. Dzięki temu istnieje w społeczeństwie stan równowagi. Im gdzieś jest gorzej – tym gdzie indziej jest lepiej. Im gdzieś jest lepiej, tym ktoś to musi szybko sprowadzić do zera.
Powyższą prawidłowość potwierdził najkrócej urzędujący minister edukacji Ryszard Legutko w wywiadzie dla Uwarzam Rze. Na poprzedzone drobną konstatacją pytanie redaktor Marzeny Nykiel: Minister Hall w dobrym nastroju pożegnała się ze swoim urzędem. Jak ocenia pan jej dokonania? - prof. R. Legutko odpowiedział:
Każdy minister żegna się w dobrym nastroju, a im jest gorszy, tym ma nastrój lepszy. Pani minister pogłębiła proces degradacji polskiej oświaty, który trwa już od pewnego czasu. Duży ruch w dół dokonał się za sprawą ministra Handkego, który wprowadził niepotrzebną i szkodliwą reformę, a pani Hall to dzieło świadomie kontynuowała. (2012 nr 7, s. 43)
Nie ma to jak były minister mówi o byłym ministrze tego samego resortu, bo dzięki temu uzyskujemy wgląd w procesy społecznego równoważenia struktur psychicznych ze strukturami społecznymi, jak widział to znakomity socjolog T. Parsons.
Zajrzyjmy zatem do kolejnych medialnych wywiadów byłych ministrów tego „zdołowanego” resortu edukacji i przyjrzyjmy się temu, co ma do powiedzenia na temat zarządzania nim, też jeden z krócej zarządzających MEN (7.03.1995-7.02.1996) - profesor kieleckiej wówczas WSP Ryszard Czarny (w ostatnich latach PRL był I sekretarzem komitetu uczelnianego PZPR w kieleckiej WSP. W 1993 r. jako kandydat SLD został wybrany na senatora, był wicemarszałkiem Senatu III kadencji). Jako minister edukacji zobowiązał kuratorów oświaty do znacznej redukcji bądź likwidacji klas innowacyjnych i programów autorskich w szkołach publicznych, licząc na to, że jak od stycznia 1996 r. gminy przejmą szkoły w swoje posiadanie, to zechcą przywrócić stan pedagogicznego dobrobytu. Tak się jednak nie stało. Klasy te w istocie rozwiązywano, niszcząc wieloletni dorobek co najmniej kilkuset nauczycieli nowatorów. W jednym z wywiadów powiedział: Oświatą nie będą zarządzać ani rodzice, ani gminy. Lepiej nic nie zmieniać, niż być zmuszonym do dymisji. Nie przewidział, że ten jego optymizm zakończy się podaniem do dymisji.
Po latach zasłużonego awansu (zgodnie zresztą z tradycją postpezetpeerowskiej lewicy) na stanowisko ambasadora III RP w Szwecji, a potem w Norwegii i Republice Islandii, po powrocie do kraju, zaprzeczając całkowicie temu, co sam czynił w resorcie edukacji, sprzyjając przed laty likwidacji edukacji alternatywnej w szkolnictwie publicznym naszego kraju, poproszony o ustosunkowanie się do idei wychowania bezstresowego w Szwecji, zachwycony tym modelem, jak to każdy Polak "po szkodzie", powiedział dla miesięcznika „Nowe Horyzonty Edukacji”:
Oczywiście krytykują wszyscy. Jednak Szwedzi są zdyscyplinowani i bezstresowe wychowanie jest wartością, do której są ogromnie przywiązani. Szkoła jest w tym rozumieniu kontynuacją systemu opieki i bezpieczeństwa, które dzieci mają w domach. (NHE 2012 nr 1, s. 28).
Im gorzej, tym lepiej, im głośniej, tym ciszej. Śmiać się, czy płakać?
Humor poprawi nam wywiad prof. Mirosława Handke w tym samym czasopiśmie (NHE), który mówi o tym, że w naszym systemie oświatowym zawsze byli i są nauczyciele z powołaniem, po prostu lubiący swoją pracę, dzieci i młodzież, aby za chwilę to zrównoważyć stwierdzeniem, że kiepska jest ich motywacja bycia nauczycielami. System awansu nie eliminuje tych, którzy się do zawodu nie nadają i równocześnie nie potrafi zauważyć i nagrodzić nauczycieli znakomitych. W systemie dominuje formalizm. Jednak coraz więcej młodych, znakomicie wykształconych adeptów zawodu decyduje się na tę pracę tylko dlatego, że są trzy miesiące wakacji i mozna łatwiej pogodzić pracę w szkole z obowiązkami rodzinnymi. Nie przypadkowo zawód nauczyciela jest tak bardzo sfeminizowany (NHE 2012 nr 1, s. 35)