Jeśli jeszcze ktoś nie wie, jak można osiągnąć sukces w tzw. nauce poza granicami kraju np. na Słowacji, to bardzo proszę porównać obowiązujące tam standardy z naszymi. Istotnie, rację ma anonimowy komentator moich wpisów, który usiłuje zapewnić czytelników, że wszystko jest w porządku, że uzyskane stopnie i tytuły naukowe są w świetle prawa unijnego równoprawne. To, że w innych krajach UE są uniwersytety, w których można przeprowadzać postępowanie habilitacyjne czy profesorskie, nie ulega wątpliwości i nikt tego nie kwestionuje. Zapomina się jednak o tym, że istnieją jeszcze regulacje w każdym z krajów UE, które jednoznacznie określają, co jest w nich uznawane za naukę, za dyscyplinę i dziedzinę naukową, a co nie jest.
Ba, każdy słowacki uniwersytet ma jeszcze swoje, wewnętrzne ustalenia dotyczące tego, co uznaje się w nim za dorobek naukowy, a co nie. Tak więc, to, co w Polsce byłoby absolutnie niemożliwe już na etapie wstępnym - dopuszczenia do otwarcia przewodu habilitacyjnego, przykładowo w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku jest normą pozytywną. Nikt tej normy nie kwestionuje, a tym bardziej my jej nie powinniśmy niczego zarzucać, bo jest to autonomiczna uczelnia w tamtym kraju. Podobnie jest w naszym kraju, w ramach jeszcze obowiązującej do września 2013 r. ustawy o stopniach i tytułach naukowych. To każda jednostka akademicka, dysponująca uprawnieniami do nadawania stopnia doktora habilitowanego w ramach konkretnej dziedziny i dyscypliny naukowej określa, z jakim dorobkiem naukowym i jak udokumentowanym kandydat do awansu naukowego może ubiegać się o otwarcie przewodu habilitacyjnego. Tego też nikt nie kwestionuje ani w kraju, ani poza granicami. Nikomu nic do tego.
Jeżeli ktoś (anonimowy) pisze, że woli habilitować się na Słowacji, bo tam w tej czy innej uczelni jest łatwiej, to zapewne i w naszym kraju krąży ukryty wykaz jednostek, w których jest łatwiej lub trudniej coś uzyskać. Zastanówmy się jednak czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z porównywalnym poziomem naukowym habilitacji. Niech posłużą temu namysłowi następujące pytania:
Czy w którejkolwiek uczelni w Polsce byłoby możliwe uznanie za naukowe rozpraw, które kandydat wydał w założonym przez siebie wydawnictwie, we własnej wyższej szkole prywatnej czy w kierowanej przez siebie państwowej wyższej szkole zawodowej, których recenzentem czy współredaktorem jest zatrudniony przez niego profesor?
Czy byłoby w Polsce dopuszczalne, by członkiem komisji habilitacyjnej takiego kandydata był zatrudniony przez niego prodziekan uczelni oraz inny jej pracownik samodzielny, w której on się habilituje?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby we własnym dorobku naukowym 90% publikacji ukazało się w wydawnictwie i czasopiśmie wyższej szkoły prywatnej, których jest się założycielem?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby we własnym dorobku naukowym do habilitacji zaliczano liczbę wypromowanych prac licencjackich czy magisterskich?
Czy byłoby w Polsce możliwe, by do dorobku naukowego kandydata do habilitacji zaliczono jego udział w konferencjach organizowanych we własnej wyższej szkole prywatnej?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta kilkustronicowy artykuł, który został napisany przez czterech autorów?
Czy byłoby wreszcie możliwe w naszym kraju, by w dorobku naukowym habilitanta uznano jako znaczący o jego kwalifikacjach fakt, że zatrudniony w jego wyższej szkole prywatnej profesor wydał swoją rozprawę naukową w wydawnictwie tej szkoły, a wkład naukowy habilitanta polega na odnotowaniu jego nazwiska na stronie książki jako członka rady redakcyjnej?
Czy byłoby wreszcie możliwe w naszym kraju, by w dorobku naukowym habilitanta uznano jako znaczący o jego kwalifikacjach fakt wydania przez jego wydawnictwo wyższej szkoły prywatnej wznowienia rozpraw naukowych (wcześniej wydanych przez inne oficyny) a zatrudnionych u siebie profesorów?
Czy byłoby w Polsce możliwe uznanie za przejaw funkcjonowania w obiegu naukowym rozpraw habilitanta cytowanie ich lub odnotowywanie ich w bibliografii rozpraw naukowców, których zatrudnia się w swojej wyższej szkole prywatnej?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta artykuły z różnych dyscyplin wiedzy jako upełnomocniające jego kwalifikacje naukowe w ramach jednej dyscypliny?
Czy wreszcie byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta rozprawę, której on nigdy nie napisał, ale wydał ją w swoim wydawnictwie nie informując nawet w wykazie swojego dorobku o nazwisku jej autora?
Czy w Polsce uznaje się jako osiągnięcie naukowe opublikowanie jednostronicowej recenzji książki, w dodatku z innej dyscypliny naukowej, niż habilitacja?
Czy w Polsce w ramach wykazu rozpraw, w których jest się cytowanym, uwzględnia się własne artykuły lub artykuły osoby, z którą jest się spowinowaconym?
Anonimowi obrońcy niektórych habilitacji na Słowacji doskonale wiedzą, jaka odpowiedź na te pytania jest prawidłowa. Dziękujemy za wzbogacenie naszej wiedzy na ten temat i przesłane dokumenty. Teraz widzimy jeszcze lepiej, że nie zawsze to samo znaczy to samo.
Ba, każdy słowacki uniwersytet ma jeszcze swoje, wewnętrzne ustalenia dotyczące tego, co uznaje się w nim za dorobek naukowy, a co nie. Tak więc, to, co w Polsce byłoby absolutnie niemożliwe już na etapie wstępnym - dopuszczenia do otwarcia przewodu habilitacyjnego, przykładowo w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku jest normą pozytywną. Nikt tej normy nie kwestionuje, a tym bardziej my jej nie powinniśmy niczego zarzucać, bo jest to autonomiczna uczelnia w tamtym kraju. Podobnie jest w naszym kraju, w ramach jeszcze obowiązującej do września 2013 r. ustawy o stopniach i tytułach naukowych. To każda jednostka akademicka, dysponująca uprawnieniami do nadawania stopnia doktora habilitowanego w ramach konkretnej dziedziny i dyscypliny naukowej określa, z jakim dorobkiem naukowym i jak udokumentowanym kandydat do awansu naukowego może ubiegać się o otwarcie przewodu habilitacyjnego. Tego też nikt nie kwestionuje ani w kraju, ani poza granicami. Nikomu nic do tego.
Jeżeli ktoś (anonimowy) pisze, że woli habilitować się na Słowacji, bo tam w tej czy innej uczelni jest łatwiej, to zapewne i w naszym kraju krąży ukryty wykaz jednostek, w których jest łatwiej lub trudniej coś uzyskać. Zastanówmy się jednak czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z porównywalnym poziomem naukowym habilitacji. Niech posłużą temu namysłowi następujące pytania:
Czy w którejkolwiek uczelni w Polsce byłoby możliwe uznanie za naukowe rozpraw, które kandydat wydał w założonym przez siebie wydawnictwie, we własnej wyższej szkole prywatnej czy w kierowanej przez siebie państwowej wyższej szkole zawodowej, których recenzentem czy współredaktorem jest zatrudniony przez niego profesor?
Czy byłoby w Polsce dopuszczalne, by członkiem komisji habilitacyjnej takiego kandydata był zatrudniony przez niego prodziekan uczelni oraz inny jej pracownik samodzielny, w której on się habilituje?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby we własnym dorobku naukowym 90% publikacji ukazało się w wydawnictwie i czasopiśmie wyższej szkoły prywatnej, których jest się założycielem?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby we własnym dorobku naukowym do habilitacji zaliczano liczbę wypromowanych prac licencjackich czy magisterskich?
Czy byłoby w Polsce możliwe, by do dorobku naukowego kandydata do habilitacji zaliczono jego udział w konferencjach organizowanych we własnej wyższej szkole prywatnej?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta kilkustronicowy artykuł, który został napisany przez czterech autorów?
Czy byłoby wreszcie możliwe w naszym kraju, by w dorobku naukowym habilitanta uznano jako znaczący o jego kwalifikacjach fakt, że zatrudniony w jego wyższej szkole prywatnej profesor wydał swoją rozprawę naukową w wydawnictwie tej szkoły, a wkład naukowy habilitanta polega na odnotowaniu jego nazwiska na stronie książki jako członka rady redakcyjnej?
Czy byłoby wreszcie możliwe w naszym kraju, by w dorobku naukowym habilitanta uznano jako znaczący o jego kwalifikacjach fakt wydania przez jego wydawnictwo wyższej szkoły prywatnej wznowienia rozpraw naukowych (wcześniej wydanych przez inne oficyny) a zatrudnionych u siebie profesorów?
Czy byłoby w Polsce możliwe uznanie za przejaw funkcjonowania w obiegu naukowym rozpraw habilitanta cytowanie ich lub odnotowywanie ich w bibliografii rozpraw naukowców, których zatrudnia się w swojej wyższej szkole prywatnej?
Czy byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta artykuły z różnych dyscyplin wiedzy jako upełnomocniające jego kwalifikacje naukowe w ramach jednej dyscypliny?
Czy wreszcie byłoby w Polsce możliwe, żeby uznano w dorobku naukowym habilitanta rozprawę, której on nigdy nie napisał, ale wydał ją w swoim wydawnictwie nie informując nawet w wykazie swojego dorobku o nazwisku jej autora?
Czy w Polsce uznaje się jako osiągnięcie naukowe opublikowanie jednostronicowej recenzji książki, w dodatku z innej dyscypliny naukowej, niż habilitacja?
Czy w Polsce w ramach wykazu rozpraw, w których jest się cytowanym, uwzględnia się własne artykuły lub artykuły osoby, z którą jest się spowinowaconym?
Anonimowi obrońcy niektórych habilitacji na Słowacji doskonale wiedzą, jaka odpowiedź na te pytania jest prawidłowa. Dziękujemy za wzbogacenie naszej wiedzy na ten temat i przesłane dokumenty. Teraz widzimy jeszcze lepiej, że nie zawsze to samo znaczy to samo.