12 lutego 2011
Bez indoktrynacji o szkolnej indoktrynacji
Kiedy dyrekcja III LO w Opolu zorganizowała uczniom pokaz kontrowersyjnego filmu Mariusza Pilisa "List z Polski" z udziałem reżysera wraz z możliwością prowadzenia z twórcą dyskusji, pojawiły się głosy niezadowolonych z tego tytułu rodziców, którzy zarzucają szkole manipulację młodzieżą i jej indoktrynację. W filmie bowiem jest lansowana teza o zamachu w Smoleńsku. Ciekawe, że ci sami rodzice w ogóle nie interesują się tym, jakie filmy oglądają ich nastoletnie dzieci, kiedy same chodzą do kina lub urządzają sobie pokazy u koleżanek czy kolegów w domach. Jak sami sobie wybierają to, co chcą oglądać, to jest wszystko w porządku, gdyż nie towarzyszy temu instytucjonalna interwencja nauczycieli, a o nich przecież trzeba mówić źle, nieustannie ich krytykować i wykazywać, że pozwalają sobie za dużo w stosunku do uczniów i oczekiwań ich rodziców.
Z jednej strony krytykuje się nauczycieli za to, że lekcje są nudne, zaś przerabiane treści są pozbawione odniesień do codziennego życia, z drugiej zaś, kiedy dyrekcja szkoły postanawia zorganizować debatę na aktualny i prezentowany codziennie w mediach problem sporu o możliwe przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku w dn.10.04.2010 r., to oskarża się ją o indoktrynowanie młodzieży. Jak pisze Izabela Żbikowska w opolskim wydaniu "Gazety Wyborczej", troskliwym rodzicom nie podoba się, że scenariusz filmu został podporządkowany tezie (…) o rosyjskim zamachu na polskiego prezydenta przedstawia m.in. zdjęcia z białoruskiej prasy, jak to Rosjanie wymieniają żarówki w lampach pasa startowego, albo fragmenty krążących po sieci filmików, w tym o tytule "TMC-65" prezentującego, jak można wyprodukować mgłę.
To nie młodzież poczuła się zindoktrynowana, tylko niektórzy rodzice, zapewne zwolennicy innych tez na powyższy temat i eksperci od katastrof lotniczych, którzy zadzwonili do redakcji, by ta rozprawiła się z niewłaściwą postawą pedagogów tego liceum. Zapytani o to uczniowie nie chcieli jawnie wyrażać swoich opinii w obawie albo przed swoimi rodzicami, bo a nóż byliby z nimi w sporze politycznym, albo przed nauczycielami. Na szczęście młodzi ludzie potwierdzili, że ze strony pedagogów nie było ani żadnych nacisków, ani wdrukowywania im jakiejkolwiek ideologii, a wicedyrektor stwierdził jedynie przed wyświetleniem filmu, by sami wyrobili sobie opinię na temat tego, co się stało. Po filmie młodzież mogła wyrazić swój stosunek do treści filmu i warsztatu reżysera.
Rodzice jednak postanowili "walczyć" z dyrekcją, zarzucając jej jednostronny politycznie przekaz wiedzy i interpretację ideologiczną. Swoją tezę wzmocnili tym, że wcześniej był już w tej szkole prezentowany film o agencie "Bolku", a na spotkanie z uczniami zaproszono historyka IPN - Sławomira Cenckiewicza, współautora książki o Lechu Wałęsie. Prezentowanie tylko jednego poglądu politycznego jest zdaniem rodziców czystą manipulacją i próbą indoktrynacji. Czy mają rację, czy tylko szukają powodu do krytyki dyrekcji liceum, lepiej wiedząc od nauczycieli, jak należy uczyć młodych ludzi myślenia i formułowania własnego stanowiska wobec spraw nawet tak niejednoznacznych, bolesnych i wciąż przecież pozbawionych przekonywujących dowodów?
Nikt przecież tych uczniów nie zmuszał czy zobowiązywał do akceptacji określonych poglądów. Nikt też nie uzależniał wystawienia im ocen z historii czy z wiedzy o społeczeństwie od tego, czy im się ten film podobał czy nie, czy zgadzali się z wyrażanym tam stanowiskiem czy nie. Jaka indoktrynacja? Jaka manipulacja? Być może jest to sygnał, że byłoby lepiej, gdyby w polskich szkołach ponadgimnazjalnych organizowano młodzieży tego typu formy zajęć w ramach dyskusyjnego klubu filmowego, ale nie można zarzucać tej instytucji i jej profesjonalistom, że źle edukują młodych ludzi, organizując im właśnie tego typu pokazy w toku procesu kształcenia.
Wydaje się, że zarzut indoktrynacji w toku edukacji jest możliwy tylko i wyłącznie wówczas, gdy mamy do czynienia z pełnym cenzurowaniem w sferze publicznej swobody wypowiedzi, z uniemożliwianiem wychowankom dostępu do różnych punktów widzenia, odmiennych teorii, idei czy ich interpretacji. Tym samym tak realizowane wychowanie (rozumiane jako indoktrynacja) stanowiłoby na ogół niedozwoloną formę wywierania wpływu na ludzkie myślenie i zachowanie osób podlegających instytucjonalnym wpływom. W pedagogice współczesnej jest ono naganne z tego powodu, że obejmuje także emocje wychowanków. Zdaniem Karola Kotłowskiego wychowanie jako indoktrynacja cechuje każde oddziaływanie pedagogiczne, jeśli jest ono podejmowane pod wpływem wymagań ekonomii i polityki, (…) co z kolei może doprowadzić do wypaczenia idei zespołu, spowodować konformizację jednostki i roztopienie się jej w szarym i bezbarwnym kolektywie, jak to bywało w większości znanych nam społeczeństw pierwotnych.
Annetta Miriam Stroß ostrzega przed takim rozumieniem tego pojęcia, twierdząc, że indoktrynacja bywa utożsamiana ze skuteczną (!) manipulacją ludźmi. W takim znaczeniu jest ona nie do przyjęcia w pedagogicznym myśleniu i działaniu. Kto jednak rozstrzyga o tym, w jakim znaczeniu indoktrynacja jest do przyjęcia, a w jakim nie jest? Od czego to zależy?
Zdaniem tej autorki indoktrynacja nie musi być traktowana jako przeciwieństwo wychowania czy jego druga, gorsza strona, gdyż można na nie spojrzeć jak na stały element strukturalnej obecności w każdym pedagogicznym myśleniu i działaniu. Stroß proponuje nowe rozumienie indoktrynacji, która jako część codzienności zagraża pedagogicznemu działaniu i myśleniu w otwartych społeczeństwach demokratycznych. Pojęcie to można przecież analizować w perspektywie filozoficzno-dialektycznej, krytyczno-socjologicznej, interakcyjnej czy pedagogiczno-sceptycznej. Autorka proponuje prowadzenie badań nad indoktrynacją, która jest kategorią stopniowalną. Oto 13 tez tej autorki o indoktrynacji:
1. Indoktrynacja jest częścią składową każdej refleksji oraz działania pedagogicznego w społeczeństwach demokratycznych.
2. Indoktrynacja jako cecha systemów otwartych powinna, w nawiązaniu do dyskusji metodycznych z lat 90., w większym niż dotychczas stopniu stać się przedmiotem badań empirycznych (jakościowych oraz ilościowych). (…)
3. Będąc częścią składową pedagogicznego myślenia i działania, indoktrynacja może mieć istotne znaczenie przede wszystkim jako ukryta i strukturalna kategoria, w przeciwieństwie do „zamierzonego i celowego pogwałcenia świadomości”. (…)
4. (…) trzeba ponownie zbadać możliwości i granice operacjonalizacji i następującego po niej badania empirycznego indoktrynacji (chodzi o np. rozróżnienie treści doktrynalnych, zamiarów, metod oraz celów indoktrynacji, jej skutków, a także płaszczyzn: indywidualnej, interaktywnej, instytucjonalnej oraz społecznej).
5. Oprócz wychowania (kształcenia, nauczania), w polu widzenia dyskusji pedagogicznej powinny znowu znaleźć się procesy socjalizacji, co pozwoli ująć strukturalne tendencje do indoktrynacji (np. za pośrednictwem szkoły czy mediów) jako cechę systemów otwartych.
6. W dalszym ciągu należy badać tzw. interesy społeczne (np. ideały ekonomiczne), świadomie wytyczone cele i programy instytucji, a także (ukryte) życzenia i subiektywne motywacje na różnych płaszczyznach.
7. Do postulowanej powyżej kategorii badań należą również badania czynników zapewniających odporność na indoktrynację (np. pozostawianie przestrzeni dla indywidualnych działań w ramach instytucji) oraz badania możliwości oddziaływania pedagogicznego (np. przez skuteczne przekazywanie kompetencji takich jak umiejętność podejmowania decyzji czy tolerancja) w celu przeciwdziałania indoktrynacji.
8. Oprócz tego należy wypróbowywać aktywne, (inter)subiektywne strategie obchodzenia się z indoktrynacją (np. ignorowanie, opozycja oraz funkcjonalizacja). (…)
9. Pedagogiczne pojęcie indoktrynacji (…) należy generować jako kategorię o znaczeniu zarówno obiektywnym, jak i (inter)subiektywnym, przy czym w polu widzenia znaleźć się muszą w równym stopniu warunki strukturalne, procesy interakcji oraz (inter)subiektywne skutki indoktrynacji.
10. Badanie indoktrynacji pojmowanej jako kategoria empiryczno-pedagogiczna nie może być nadal rozwijane z użyciem dychotomicznych kategorii wykluczających. Należy (…) uczynić przedmiotem badań empirycznych indoktrynujące części składowe lub elementy myśli pedagogicznej (np. w programach wychowania i kształcenia, we wzorcach) oraz działań pedagogicznych (np. w nauczaniu szkolnym).
11. (…) potencjalne zagrożenia bądź też czynniki odporności odnoszące się do jednostek, grup itp. mogą – przynajmniej w ujęciu modelowym – być przedstawione w splocie i wzajemnym oddziaływaniu poszczególnych elementów w kontekście, w którym występują. Znaczenie mają zarówno trwałe elementy strukturalne (do których zalicza się na przykład powtarzalność i niezmienność), jak również struktury procesów instytucjonalnych i (inter)subiektywnych (w tym kontekście należy rozpatrywać np. problem odwracalności procesów indoktrynacji).
12. (…) należy preferować punkt widzenia uwzględniający procesy powtórnej lub trwałej minimalizacji różnic (chodzi o pluralizm, o różnorodność). Indoktrynacja tak pojmowana okazuje się kategorią procesową w obrębie społeczeństw otwartych, wskazującą na tendencje do zamykania się (a tym samym na przechodzenie od treści do formy) na różnych płaszczyznach, a także ponad ich granicami, przy czym z reguły ma miejsce powstawanie dychotomicznych modeli myślenia (postrzeganie wszystkiego w kategoriach czarno-białych, tworzenie obrazów wroga).
13. (…) modelowe wyobrażenia i teorie dotyczące kognitywnych, moralnych i neurofizjologicznych procesów rozwojowych dzieci i młodzieży powinny być tak samo uwzględnione jak krytyczna dyskusja na ich temat (…).
Wychowanie jest tożsame z indoktrynacją tylko wówczas, gdy ktoś kieruje się mylnym przeświadczenie o możliwości wychowywania innych według własnej woli. Tam, gdzie cele wychowania formułowane są w sposób ostry i wyraźny oraz gdy nie są one w stanie uwzględnić odmiennych warunków ich stosowania ze względu na poszczególne środowiska życia i psychiczne właściwości dzieci czy samych wychowawców, dochodzi do indoktrynacji wychowanków. Wystarczy tylko rzucić okiem na historię wychowania, aby przekonać się, że z chwilą, gdy cele wychowania zostają określone z taką dokładnością, iż nie nastręczają żadnych wątpliwości ani wychowawcom, ani grupie kierującej wychowaniem w państwie, wtedy wychowanie ustępuje miejsca zwykłej indoktrynacji i zamiast wszechstronnie rozwiniętych osobowości zaczyna się produkować skonformizowane typy ludzkie, których najwyższą cnotą staje się posłuszeństwo wobec różnego rodzaju wodzów.
W związku z jednak ze skłonnościami polityków do wykorzystywania indoktrynacji w instytucjach publicznej edukacji jako skutecznego sposobu ideologizowania procesu wychowania słowacki pedagog Jan Danek proponuje, by je demistyfikować, jeśli występują one w takiej właśnie postaci. W wychowaniu nie powinno być miejsca dla żadnej ideologii, ale tylko dla takich podejść, które w pierwszym rzędzie respektują osobowość człowieka, jego samodzielność, samostanowienie, tolerancję, prawo, obowiązki i odpowiedzialność (…) Nikt nie będzie kwestionował znaczenia w tym procesie państwowych instytucji, ale należy przeciwstawiać się postawom nieodpowiedzialnych i egoistycznych podmiotów politycznych, które są zdolne własne interesy utożsamiać z interesem państwa, przez co krytyczne wobec nich postawy będą traktować jako atak na państwo. Istotą wychowania nie jest propaganda jako określona technika wywierania społecznego wpływu na innych, jakkolwiek zdarza się, że w pewnych oznaczonych granicach może wchodzić w jego skład.
(Źródła: Ján Danek, Výchova v sůčasných podmiankach globálneho sveta, Univerzita sv. Cyrila a Metoda v Trnave, Trnava 2005; A. M. Stroß, Indoktrynacja jako wyzwanie dla nauk o wychowaniu. 13 tez, Keryks 2006 nr V; K. Kotłowski, Filozofia wartosci a zadania pedagogiki, Wrocław: Ossolineum 1968; www.wyborcza.pl/1,75248,9051988,Lekcje_o_zamachu_w_Smolensku.html#ixzz1CyfA9zwZ)