19 listopada 2010

Bezradni radni w sprawach oświatowych













Łódzkie Towarzystwo Pedagogiczne zorganizowało w Klubie Nauczyciela spotkanie z kandydatami do Rady Miasta Łodzi. Zaproszenie skierowano do czterech komitetów wyborczych najsilniejszych partii politycznych w tym mieście, czyli PO, SLD, PiS i PSL. W ostatnim momencie odwołał swój udział kandydat PSL (brak kompetencji, stres ekspozycji społecznej, zlekceważenie audytorium czy przeświadczenie, że i tak nie ma szans?)

Spotkanie moderował Mikołaj Janic z Instytutu Edukacji Ustawicznej dr Beaty Owczarskiej w Łodzi, który znakomicie przygotował całą debatę, począwszy od zaproszeń dla nauczycieli i pedagogów, mediów i kandydatów, po multimedialną prezentację każdego z nich w trakcie jej/jego wypowiedzi (PO reprezentowała kobieta, PiS i SLD - mężczyźni). Najważniejsze, że kandydaci byli niezwykle rzetelnie przygotowani do tego spotkania, co wzbudziło powszechny i niekłamany szacunek. Można oczywiście spierać się o to, czy słuchając ich odpowiedzi na różne pytania, byliśmy nimi usatysfakcjonowani. To już niech każdy rozstrzyga indywidualnie, bo i wybory są obywatelskie i każdy sam może rozstrzygać, który z kandydatów bardziej przekonał go do siebie.

W czasie debaty pojawiały się elementy diagnozy łódzkiej oświaty, które nie najlepiej świadczą o władzach tego miasta, a szczególnie tych, które są odpowiedzialne za edukację. Nie ma się jednak co dziwić, choć nie może to być żadnym usprawiedliwieniem, skoro w trakcie kadencji odwołano prezydenta – dra Jerzego Kropiwinickiego, a za oświatę odpowiedzialnych było aż czterech, zmieniających się wiceprezydentów. To jak może być dobrze?

Nie dość zatem, że ta sfera budżetowa ma nieustanne problemy ze znalezieniem wystarczających środków na utrzymanie sieci przedszkoli i szkół oraz placówek opiekuńczo-wychowawczych, , na ich wyposażenie, to jeszcze nie ma żadnej ciągłości władzy, bo proszę sobie wyobrazić, że Łódź jest tym „wielkim” miastem, które nie posiada własnej strategii rozwoju edukacji!!! Taką strategię posiadają i przyjęły – wprawdzie nieliczne, ale jednak - samorządy nawet małych miast (także w województwie łódzkim). Natomiast Łódź, która jest targana ciągłymi walkami politycznymi, bijatykami o władzę, o przejmowanie przez „swoich” zarządzanych nie tylko „spółek”, ale i jednostek administracyjnych, a wyrzucanie z nich „obcych”, nie ma szczęścia do przyzwoitej i odpowiedzialnej polityki!

Nie tylko to jest kompromitacją odchodzących władz (oby w samorządowy i polityczny niebyt, bo chyba mieszkańcy powinni dokonać radykalnych cięć na rzecz konstruktywnej zmiany), ale także haniebne jest, że po odwołaniu dra J. Kropiwinickiego, który od początku optował za transparentnością działań władzy i sytuowania jej jak najbliżej obywateli, obecna – koalicyjna władza PO i SLD zlekceważyła obowiązek przyjęcia do końca października br. sprawozdania z prowadzonej polityki oświatowej.

Pisałem już o tym wcześniej, a w trakcie tego spotkania z kandydatami dowiedziałem się, że wszyscy są zajęci wyborami i w nosie mają oświatę i powyższy obowiązek, bo trzęsą się o swoje stanowiska i diety.

Ba, jakby było mało, z wypowiedzi kandydatów, którzy byli w tym absolutnie zgodni, mimo reprezentowania odmiennych opcji, w czasie tej kadencji nie było WOLI POLITYCZNEJ, by przyjąć uchwałę o Strategii Rozwoju Edukacji w Łodzi (ponoć jest napisana, ale nikt jej nie zna, taka jest ta polityka transparentna), a także by powołać Miejską Radę Oświatową. Po raz kolejny mamy zatem za sobą kadencję zmarnowanych szans dla łódzkiej oświaty, dla samorządności oświatowej i totalnej kompromitacji idei, że wszystkie dzieci są nasze, że zależy nam na wspieraniu ich szans rozwojowych i że troską władz tego miasta jest zmierzanie ku szczytom, a nie dolinom.

Biedni byli, ale oby nie byli nasi radni, niezależnie od tego, z czyim poparciem ubiegają się o mandaty. Dla mnie, w powyższym kontekście, nie ulega wątpliwości, że im mniej będzie wśród radnych przedstawicieli partii politycznych, a i prezydent będzie bezpartyjny, tym większe szanse na to, że może coś się zmieni, że może samorząd będzie samorządem a nie komitetem partyjnym.

Łodzianie i nie tylko – czas zmienić struktury władz samorządowych i gospodarzy wsi, miast i województw. Szkoda tracić kolejne cztery lata na to, by po ich upłynięciu znowu słuchać o tym , że radni chcieli dobrze, napracowali się, przygotowali projekty uchwał , tylko władzy wykonawczej zabrakło WOLI POLITYCZNEJ. Wybierzmy zatem ludzi z WOLĄ DZIAŁANIA I SŁUŻBY SPOŁECZNEJ. Ja w każdym razie wiem już, na kogo zagłosuję i mam nadzieję, że wreszcie wygra oświata.