Ludzie listy piszą, zwykle polecone… jak śpiewali przed laty Skaldowie, a dziś, za pieniądze podatników minister edukacji pisze list otwarty do narodu (wybranego, bo w końcu nie każdy czyta „Rzeczpospolitą”), w którym usilnie reklamuje spojrzenie na historię także oczami naszych sąsiadów. Dlaczego jednak ów misyjny tekst musiał się ukazać na łamach codziennej gazety w formacie niezwykle kosztownym, z fotografią pani minister i zapowiedzią ukazywania się od następnego dnia serii zeszytów pt. „Księga Kresów Wschodnich”? To ów organ nie mógł go zamieścić jako artykułu Pani Minister? Trzeba brać za to kasę z budżetu MEN? To już kolejna reklama, w której uczestniczy pani minister, a jeszcze tak niedawno politycy PO, kiedy byli w opozycji do koalicji PiS-LPR – Samoobrona nie zostawiali suchej nitki na ministrze R. Giertychu za wydawanie pieniędzy publicznych na komunikowanie się ze społeczeństwem za pośrednictwem reklam.
Reklama dźwignią handlu. Czy jednak udźwignie troskę o naszą duchową Ojczyznę i wzbogaci polską świadomość fenomenu Kresów Wschodnich? Czy ranga edukacji w naszym kraju jest już tak niska, że do zapoznania się z historią Polski i tradycją wielokulturową państw pogranicza, które są tak niezwykle ważne dla kształtowania naszej tożsamości zbiorowej, należy zachęcać w tekście sponsorowanym, reklamowym?
Odpowiedź znalazłem w powyższym Liście, którego autorka pisze: Konieczne jest więc nieustanne promowanie postawy tolerancji, otwartości i szacunku dla odmienności innych. I to mnie przekonało. Nareszcie historia i edukacja wielokulturowa są w promocji.
(Reklama 0605860/A/WASOB w: Rzeczpospolita, 2.02.2010 s. A6)