10 października 2019

"Oddaję serce dziecku"


W dniu dzisiejszym kontynuowane są na Państwowym Uniwersytecie Pedagogicznym im. Hryhorija Skoworody w Perejasławiu-Chmielnickim obrady VIII Forum Ukraina-Polska/Polska-Ukraina na temat "Edukacja dla pokoju". Będę mówił o filozofii kordialnej pedagogiki serca Wasyla Suchomlińskiego, w nawiązaniu do wydania w przekładzie na język polski najważniejszej publikacji ukraińskiego pedagoga pedagogiki Nowego Wychowania p.t. "Oddaję serce dzieciom". Znakomitego przekładu dokonał najlepszy w naszym kraju ekspert od pedagogiki rosyjskiej i ukraińskiej prof. Marian Bybluk (em.profesor UMK w Toruniu).

Ponowne, zmienione wydanie przekładu na język polski książki Wasyla Suchomlińskiego p.t. „Oddaję serce dzieciom” (W. Suchomliński 2019) przez profesora Mariana Bybluka, jak i wcześniej, bo w 1982 r. wydana w przekładzie Aleksandra Lewina książka W.A. Suchomlińskiego p.t. "Słów kilka o wychowaniu” (W.A. Suchomliński 1982) oraz szczególna okoliczność, dzięki której mam możliwość spotkania się z wybitnymi uczonymi ukraińskiej pedagogiki na Ukrainie sprawiły, że sięgnąłem po nie z ponowną satysfakcją intelektualną i emocjonalną.


Rzadko która książka pedagogiczna wywołuje tak silne odruchy serca i poczucia radości, że w minionym ustroju politycznym żył, tworzył i kreował rodzimą pedagogikę Nowego Wychowania „pawłyski Perstalozzi” – jak o nim mówiono, a przecież równie dobrze można by określić Suchomlińskiego „pawłyskim Korczakiem”. Także „Staremu Doktorowi” z Warszawy zawdzięcza twórca „Radosnej Szkoły” pajdocentryczne podejście do edukacji dzieci w szkołach państwowych dawnego ZSRR, ale na terenie Ukrainy.

W czasie moich studiów na Uniwersytecie Łódzkim pedagogiczna myśl W. Suchomlińskiego była jedynie zasygnalizowana przez historyków oświaty jako jedna z wielu, a zbliżających się do libertariańskich koncepcji kształcenia dzieci, głównie ze względu na prowadzoną przez niego „Radosną Szkołę” oraz związek myśli tego pedagoga na temat wychowania w wolności z poglądami Lwa Tołstoja.

Moje profesjonalne i akademickie zaangażowanie w szansę na zmianę ustroju szkolnego i modelu edukacji w Polsce w latach 1988-1996 sprawiło, że wprawdzie nie odwoływałem się w założeniach własnego eksperymentu dydaktyczno-wychowawczego w szkolnictwie państwowym do pedagogiki Suchomlińskiego, to jednak musiała ona tworzyć back ground mojej koncepcji emancypacyjnego kształcenia dzieci w wieku wczesnoszkolnym w szkole państwowej (B. Śliwerski, Wyspy oporu edukacyjnego, Kraków: Impuls 1993).

Kreując ruch klas autorskich, a więc oddolnie powoływanych przez nauczycieli szkolnictwa państwowego wysp innowacyjnego oporu wobec kształcenia klasowo-lekcyjnego, tradycyjnego i zdehumanizowanego, budowałem zarazem sieć nauczycieli nowatorsko myślących i gotowych do eksperymentalnego działania w różnych regionach kraju.

Po kilku latach zarejestrowaliśmy w Łodzi ogólnopolskie Stowarzyszenie „Szkoła dla Dziecka”, którego celem było upowszechnianie różnych modeli innowacyjnej edukacji, szkolnictwa alternatywnego w szkolnictwie publicznym i przywracanie nieobecnych w nim modeli, rozwiązań czy programów kształcenia i wychowywania dzieci.


Jedynym czynnikiem łączącym odmienność modeli edukacyjnych była realizacja narodowego curriculum (podstaw programowych kształcenia ogólnego) oraz przestrzeganie obowiązującego w kraju prawa oświatowego np. w kwestii rejestrowania innowacji czy eksperymentów pedagogicznych zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej. Nie to jednak będzie przedmiotem mojego studium.

Sięgając do dzieł Suchomlińskiego zdałem sobie sprawę, że współcześni pedagodzy, jeśli nawet czytają jego książki (w co wątpię), to nie sięgają do filozoficznych przesłanek tego wybitnego humanisty, który dokonał wyjątkowej rzeczy, a mianowicie nadał zinternalizowanej przez siebie narodowej filozofii serca - praktyczny, a więc zrozumiały wymiar dla społeczeństwa i jego szkolnej wspólnoty.

Czytelnicy nie mają jednak świadomości, jak bogata kryje się za nią tradycja i wyjątkowy w skali świata światopoglądowy paradygmat autora, którego eksperyment jest niepowtarzalny. Dzięki przekładom na język polski monografii Wasyla G. Kremienia możemy zrozumieć podstawy pedagogicznej rekonstrukcji funkcjonowania „Radosnej Szkoły” w Pawłyszu, która jest nośnikiem duchowej kultury jej twórcy (W.G. Kremień, Filozofia edukacji, Radom: 2007; Filozofia antropocentryzmu w edukacyjnej przestrzeni, Warszawa 2011).


Poznając poglądy Suchomlińskiego na temat wychowania dziecka w rodzinie i analizując pisma Korczaka możemy ze zdumieniem stwierdzić, jak wiele mieli wspólnego. Związana z pedagogiką serca jednego, a pedagogiką miłości i szacunku dla dziecka - drugiego pedagoga znajduje w ich wypowiedziach niemalże tożsame reguły wychowawcze. Antropologia pedagogiczna tak Suchomlińskiego, jak i Korczaka wyrosła z głęboko humanistycznego przekonania, że dziecko, podobnie jak człowiek dorosły, jest autonomiczną wartością i posiada takie samo prawo do bycia autorem swojego życia, do samostanowienia i autokreacji, jak każda osoba dorosła. Obaj pedagodzy są afirmantami pedagogiki serca.

Książki W. Suchomlińskiego znakomicie wpisują się w słowiańską pedagogikę humanistyczną, którą historyk wychowania – Stefan Wołoszyn także określił mianem „pedagogiki serca” (w: Pedagogika, red. Z. Kwieciński, B. Śliwerski, Warszawa: PWN 2019, s. 127). Jego zdaniem alternatywne szkoły, jak Pawłyska Średnia Szkoła, były w tamtym okresie czasu jedynie „wysepkami” – „oazami” dobrej roboty pedagogicznej, szkołami fermentu pedagogicznego, którego źródłem stał się m.in. prąd Nowego Wychowaniu.

Polska pedagogika nie zapomniała o Suchomlińskim, gdyż sięgano w minionym ustroju do jego publikacji nie tylko ze względu na kraj ich pochodzenia, ale na zbieżność treści z polską racją przechowania dla kolejnych generacji najlepszych wzorów Nowego Wychowania. Koncepcja pawłyskiej szkoły wykraczała przecież poza ustrój polityczny i politykę oświatową radzieckiego państwa, a zarazem pięknie wpisywała się w korczakowską myśl o wychowaniu dziecka.

09 października 2019

Mer Kijowa - dr pedagogiki Witalij Kliczko o znaczeniu marzeń


Tak fantastycznie wyreżyserowanego otwarcia VIII FORUM PEDAGOGÓW UKRAINA/POLSKA jeszcze nie doświadczyłem, a brałem udział w czterech organizowanych co 2 lata obradach polskich i ukraińskich uczonych.

Obrady otworzył profesjonalny konferansjer zapraszając do zabrania głosu profesorów odpowiedzialnych ze strony Gospodarzy za przygotowanie i przebieg Forum. Towarzyszyły przemówieniom i powitaniom występy zawodowych artystów, którzy albo już ukończyli studia na Państwowym Uniwersytecie w Pierejasławiu ( ok.90 km od Kijowa), albo przygotowują swoje dysertacje doktorskie z pedagogiki w zakresie sztuki.


Obradujemy w mieście, które liczy sobie 1112 lat! To na tutejszym Uniwersytecie studiował i obronił dysertację doktorską w dziedzinie nauk filozoficznych ale w dyscyplinie pedagogika sportu - mistrz świata w boksie ( waga ciężka) a obecnie mer miasta Kijowa (odpowiednik polskiego prezydenta miasta) dr Witalij Kliczko.

Przybycie na inaugurację VIII Forum Pedagogów poświęconego "Edukacji dla pokoju" miało wyjątkowe znaczenie dla wypełnionej po brzegi auli Uniwersytetu w Pierejasławiu. Mer Kijowa - odwołał inne spotkania słuzbowe, by spotkać się nie tylko ze swoimi nauczycielami akademickimi, z przybyłą z Polski delegacją 37 akademików z różnych miast i szkół wyższych, ale przede wszystkim ze studentami. Jak mówił do nich:

"Pamiętajcie- to wiedza zmienia świat. Studiujecie w jednym z najlepszych uniwersytetów na Ukrainie. To tu rodzą sie najważniejsze w Waszym życiu doświadczenia. Uczcie się, wykorzystajcie jak najlepiej okres swoich studiów.

Najważniejsze są w naszym życiu marzenia. Pragnę Was przekonać - mówił dr W. Kliczko - że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych! Każde nasze marzenie może się spełnić pod warunkiem, że damy mu szansę własną edukacją i pracą.


Bokser światowej klasy porwał nie tylko młodzież studencką. Wyraził zachwyt nad polską transformacją ustrojową, zmianami w infrastrukturze kraju, a także Akademią Wychowania Fizycznego w Warszawie, w której wielokrotnie bywał i ćwiczył. Gratulował organizacji Forum przez jego macierzysty Uniwersytet i życzył nam owocnych obrad.





07 października 2019

VIII Ukraińsko-Polskie/Polsko-Ukraińskie Forum Naukowe "Edukacja dla pokoju"


W dniach 9-10 października 2019 r.będzie obradować w gmachu Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Hryhorija Skoworody w Perejasławiu-Chmielnickim na Ukrainie VIII Ukraińsko-Polskie/Polsko-Ukraińskie Forum Naukowe.


Niedawno pisałem o liczącej prawie ćwierć wieku stałej współpracy naukowej między komitetami naukowymi obu krajów. Forum jest jedną z form prezentacji wyników badań i projektowania kolejnych, by za dwa lata spotkać się w Polsce. Odbywające się co dwa lata debaty naukowe stanowią o ponadczasowej wartości współpracy między uniwersytetami i akademiami pedagogicznymi w naszych państwach, bowiem pomiędzy nimi mają miejsce bilateralne projekty badawcze, wykłady gościnne a nawet wyróżnienia akademickie.

To, co budzi mój najwyższy szacunek, to utrzymanie w pedagogice praktycznej na Ukrainie aksjologicznych podstaw edukacji. Nie popełniono w tym kraju błędu, jakiego doświadczyła polska oświata doby transformacji, a polegającego na ucieczce od odpowiedzialności państwa nie tylko za jakość, ale przede wszystkim za kierunek kształcenia i wychowywania młodych pokoleń, za powierzenie strategii rozwoju edukacji środowisku akademickiemu. Powołana do życia Narodowa Akademia Nauk Pedagogicznych Ukrainy stanowi dla nas modelowe, bo bazujące na podstawach naukowych, podejście do polityki oświatowej państwa.

W Polsce nastąpiło częściowe zerwanie więzi władzy państwowej z Polską Akademią Nauk, w tym Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN, gdyż możemy jedynie opiniować projekty reform, ale nie mamy wpływu na patologiczne rozwiązania, które wprowadza władza nie licząc się z osiągnięciami nauk o wychowaniu, w tym dydaktyki i pedagogiki szkolnej.


Z tym większym zainteresowaniem czytałem znakomite studium z filozofii edukacji Prezydenta Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy – prof. Wasyla G. Kremienia, w którym pokazuje nie tylko sięgające antyku aksjologiczne i pedagogiczne podstawy kształcenia kordialnego w swojej ojczyźnie, ale też diagnozuje fundamentalne problemy filozofii edukacji.

Jest to istotne ze względu na szeroki zakres reform oświatowych, które są związane z profesjonalnym reagowaniem na problemy współczesnych przemian w kraju, ale i wpływy na edukację procesów globalizacyjnych (W.G. Kremień, Filozofia edukacji, Radom: 2008). Znakomicie wskazuje na jedno z największych niebezpieczeństw, jakim jest związek między nawet nieznacznym obniżeniem poziomu edukacji a wzrostem przestępczości w społeczeństwie.

Kolejne, ósme już, bilateralne Forum Naukowe Ukraińsko-Polskie/Polsko-Ukraińskie, koncentruje się tematycznie na kwestii „Edukacji dla Pokoju”. Przekraczamy zatem granice wąskonarodowych problemów pedagogicznych i społeczno-politycznych.

Mamy świadomość dramatu ukraińskiego narodu, który został pozbawiony części swojego terytorium w wyniku zajęcia Krymu najpierw przez rosyjskie siły specjalne a potem armię tego agresora. Rząd polski podejmuje w polityce międzynarodowej, szczególnie kontynentalnej, od samego początku zaistniałej sytuacji działania mające na celu uświadomienie społeczeństwom nie tylko przyczyn, przebiegu, ale i skutków aneksji Krymu.

Okupacja tej części Ukrainy stanowi także dla Polaków szczególnie bolesne doświadczenie, bowiem jak mamy mówić i wychowywać do pokoju, skoro imperialna polityka Rosji staje się zagrożeniem także dla innych państw socjalistycznych z tzw. postradzieckiej strefy wpływów do 1989 r.

Globalizacja może zatem być nośnikiem nie tylko tego, co powinno sprzyjać lepszemu rozwojowi gospodarczemu, kulturowemu, społecznemu naszych państw, ale także temu, co może stać się rozsadnikiem neoliberalnej patologii na globalnym rynku finansowym, przemocy, różnego rodzaju wrogości, nietolerancji czy nawet terytorialnej zaborczości.

Jak zatem wychowywać dla pokoju w czasach ustawicznych wojen, które są prowadzone z zastosowaniem postnowoczesnej technologii zbrojeniowej, w tym także w zakresie monitorowania globalnej sieci informatycznej, gdy mają miejsce terrorystyczne ataki na ludność cywilną, w tym bezbronne dzieci, czy gdy pojawia się wzrost nastrojów antynarodowych.

W tym sensie rację ma prof. W. Kremień pisząc we wspomnianej monografii, że globalizacja niesie z sobą nie tylko możliwości rozwojowe w wyniku przenikania wiedzy, wyników postępu technicznego, ale i zagrożenia militarne, stając się w nowym wymiarze problemem naszych czasów (tamże, s. 148). Siła i potęga w stosunkach międzynarodowych ma charakter rozproszony, policentryczny, a ostatnio także hybrydowy.

Pedagodzy nie będą rozstrzygać tych dylematów, gdyż nie mają na nie bezpośredniego wpływu, ale muszą pomóc społeczeństwu, rodzicom dzieci i młodzieży, ale także osobom starszym, równie ograniczonych w swojej społeczno-politycznej sprawczości, by szeroko pojmowana WOJNA jako przeciwieństwo POKOJU była minimalizowana w każdym z nas, w życiu osób dorosłych.

Erich Fromm trafnie określił ten syndrom mianem - „wojny w człowieku”, od której zaczyna się ZŁO, a Bogdan Suchodolski pytał, jak to jest możliwe, że człowiek może być tak mały, skoro jest tak wielki. Żyjemy w społeczeństwie, które w coraz mniejszym stopniu pozwala ludziom zrozumieć swoje środowisko życia, poddawać je własnej kontroli czy kształtować na własną rękę. Równocześnie jednak człowiek coraz bardziej pragnie poszerzenia zakresu swoich doświadczeń i świadomości. Naczelną istotą wychowania staje się zatem polityczne zadanie zagwarantowania jednostkom ludzkim społecznych, konwiwialnych warunków do życia. Jest to zadanie profilaktyczne i terapeutyczne, bowiem sprowadza się do wspierania osób w ich wewnętrznym rozwoju, nabywaniu samoświadomości oraz wzmacnianiu ich w samodzielności i uniezależnianiu się od społecznej, zewnętrznej troski czy opieki.

Punktem wyjścia dla tegorocznej debaty może zatem stać się teza Fromma, (…) że stosowanie przemocy wynika najczęściej z niemożności rozwiązania przez ludzi podstawowych problemów swojego życia, z niemożności kochania innych, nieumiejętności zrealizowania własnych możliwości (E. Fromm 1994, s.7). Stan wojenny zaczyna się w człowieku, który nie potrafi kochać innych, nie dostrzega w nich człowieczeństwa, toteż sięga po różne formy okrucieństwa w życiu codziennym, w tym także niewidoczne dla jego ofiar. To osoby o orientacji nekrofilnej doświadczają przyjemności z czynienia ZŁA, destrukcji, niszczenia innych.

W środowiskach socjalizacyjnych, wychowawczych spotykamy się z dziećmi, ale także i ich wychowawcami o osobowości nekrofilnej i biofilnej starając się czynić wszystko, by te pierwsze pracowały nad sobą na rzecz uświadomienia sobie negatywnych skutków upokarzania przez nich innych, skłaniania ich do uległości, pozbawiania ich godności itp. Dla nekrofilnej osobowości liczy się moc posiadania, władania, odczłowieczającego oddziaływania na innych, traktowania ich instrumentalnie, w sposób przedmiotowy.

Nadużywanie przez nauczycieli władztwa pedagogicznego wobec uczniów, podobnie jak rodziców wobec dzieci staje się dla nich wzorem opresyjnego rozwiązywania codziennych problemów życiowych w relacjach międzyludzkich, także rówieśniczych. Istotą rzeczywistej edukacji jest to, co się rozgrywa w swoistym dramacie człowieka zmagania się nie tylko z przemocą innych wobec niego, ale i z własnym losem, ze słabościami w sobie i pokusami poza nim, a mianowicie - kiedy zaczyna się stawiać samemu sobie podstawowe wymagania (obowiązki) wzrostu, dążenia per aspera ad astra.


Dobrze, że problematyka edukacji dla pokoju jest przedmiotem debaty na Państwowym Uniwersytecie Pedagogicznym Perejasław-Chmielnickim im. Hryhorija Skoworody. Obradujemy bowiem w środowisku akademickim, dla którego fundamentem zmian oświatowych i jakości kształcenia młodych pokoleń powinna być orientacja biofilna, która na Ukrainie określana jest mianem pedagogiki kordialnej, pedagogiki serca. Już teraz bardzo dziękuję Władzom Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy i tego Uniwersytetu za umożliwienie spotkania uczonych z obu krajów, których łączy troska o globalny pokój oraz ponad ćwierć wieku trwająca współpraca naukowa.

Jak pisze prof. W. Kremień: Społeczeństwo globalne jest tą nową, jeszcze niezagospodarowaną przestrzenią historyczną, w której nowoczesna kultura ma szansę osiągnąć sukces. I, oczywiście, zrealizować tę szansę kultura nie będzie mogła, nie przekształcając się głęboko w samej sobie (Tamże, s. 165). Pedagodzy są tymi, którzy znajdują się na pierwszej linii frontu ochrony cywilizacji przed jej zrujnowaniem. Przekonujmy polityków do racji, u podstaw których tkwi bycie niejako skazanymi na nowy typ relacji międzynarodowych w skali świata, które nie powinny prowadzić do walki o czyjąkolwiek dominację. Wiek XXI może być dzięki edukacji stuleciem KULTURY DUCHOWEJ.

O odwadze i dzielności w "zbójeckich czasach"



Ubiegłotygodniowa inauguracja roku akademickiego w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie została wzbogacona pięknym wykładem o ODWADZE profesor Joanny Tokarskiej-Bakir z Instytutu Slawistyki PAN w Warszawie. Gratulowałem Pani Profesor doboru tematu, bowiem w tak zbójeckich czasach (określenie Z. Kwiecińskiego), jakimi są ustawiczne wojny, konflikty, spory i podziały - także w społeczeństwie polskim - skupienie uwagi na fenomenie odwagi staje się konieczne. Każdy autorytaryzm buduje swoją moc na podziale obywateli na "lepszych" i "gorszych", na tych, co stali/byli "tam" i tych, co są "tutaj", na "prawdziwych Polaków" i rzekomych "zdrajców" itp.

Przytoczę fragmenty z tego wykładu, które dla mnie zabrzmiałby w sposób szczególny:

"Stanisław Jerzy Lec napisał, że "są wielkie słowa tak puste, że można w nich więzić narody". Nie wiadomo, o jakich narodach myślał Lec, ale jeśli chodzi o wielkie słowa, to proponuję byśmy przyjrzeli się odwadze. (...) W Mistery of Courage William Miller pisze, że jest ona cnotą zbyt plebejską, ażeby była dziś w modzie. Jak dowiodła Susan Sontag w oświadczeniu o islamskich terrorystach z 9/11, którym można odmówić wielu rzeczy, ale akurat nie odwagi, jest ona cnotą, udzielającą się demokratycznie i szlachetnym, i pogardzanym. Krytycy odwagi przytaczają długą listę przypadków, gdy wołanie o nią było nawoływaniem do czynów niesprawiedliwych, rabunku, gwałtu czy mordu. Eksploatacja odwagi narodów walczących w złej sprawie stanowiła tragedię obu wojen światowych.

Niektórzy uważają, że odwaga nie ma własnej psychologii, że jest fenomenem całkowicie prywatywnym, określonym przez brak strachu. Innymi słowy, tchórz motywowany jest przez strach, a człowiek odważny miałby go być pozbawiony. Ale niemal wszyscy ludzie uznani za mężnych powtarzają, jak bardzo się bali i jak wiele ich kosztowało przełamanie własnego strachu.

Ludzie często biorą za odwagę nierozważność, pochopność, głupotę, upór, ryzykanctwo, okrucieństwo, furię, a także pychę i lęk przed niesławą. Mimo to rodzaj ludzki wciąż chętnie zdobi się w laur, jaki stanowi odwaga.

Wszystkie cnoty mają swoją historię i socjologię, lecz odwaga bardziej niż inne cnoty jest zdana na łaskę kontekstu społecznego. Umiarkowanie, sprawiedliwość czy wstrzemięźliwość jako cnota jest czymś łatwiejszym do uśrednienia niż odwaga. Zupełnie innego rodzaju odwagi wymaga szturm na mury i przetrwanie brutalnego przesłuchania; walka wręcz i walka z nieuleczalną chorobą. To, co u człowieka niskiego rodu zostałoby nazwane cierpliwością, u kogoś urodzonego wysoko bywało określane mianem tchórzostwa. Innym standardem odwagi mierzono zachowania kobiet i mężczyzn
."


Prof. J. Tokarska-Bakir odniosła się w swoim wykładzie także do kategorii ODWAGI CYWILNEJ. Powiedziała m.in.: "W szerszym znaczeniu odwaga cywilna oznacza zdolność przezwyciężenia lęku przed wstydem i upokorzeniem, związanymi z przyznaniem się do winy, błędu, konformizmu, niesprawiedliwości lub też oznacza zdolność do odrzucenia niemoralnego rozkazu lub przeciwstawienia się własnej grupie, która się myli.

Odwaga cywilna różni się od bitewnej tym, że jest samotna i podejrzana. Ludzie odważni na wojnie, przyzwyczajeni do odwagi grupowej, nie zawsze potrafią się zdobyć na cywilną. Niektórzy raczej umrą niż przyznają się do błędu. Szybciej pogodzą się ze śmiercią niż wystawią na szyderstwo, śmiech, odrzucenie czy zarzut zdrady
."

Inauguracyjny wykład w ChAT uruchomił refleksję nad istotą kształcenia charakteru młodych pokoleń. To bowiem pedagog społeczny - Aleksander Kamiński upominał się o to, by być dzielnym w czasach pokoju, tzn. mieć odwagę cywilną przeciwstawienia się ZŁU. To prawda, że w toku wojny odwaga jest czymś bardziej powszechnym i oczywistym, ale jakże trudno jest o nią właśnie w czasie pokoju i wolności. Autor opowiadań dla młodzieży p.t. "Narodziny dzielności" lokował ogromne, pedagogiczne nadzieje w demokracji. Doświadczony jej funkcjonowaniem w ruchu skautowym, w harcerstwie miał pełną świadomość tkwiących w tym ustroju potencjałów do autentycznego, obywatelskiego zaangażowania się społeczeństwa z własnej, nieprzymuszonej woli na rzecz współpracy dla dobra wspólnego czy podporządkowania się tak woli większości i lojalności wobec bliskich, jak i wobec przeciwników politycznych. Łączył odpowiedzialność obywatelską z wysoką etycznością.

W swoim znakomitym studium z 1942 r. p.t. "Wielka gra" "Kamyk" apelował do Polaków: (…) gdybyś mocno się przejął duchem którejś partii politycznej i wszedł w jej służbę, zdobądź się na najwyższy wysiłek, aby przestrzegać w swym życiu partyjnym ogromnie ważnej zasady: pomimo całej miłości i wiary, jaką darzysz swoją partię - zdobądź się na lojalną postawę wobec wszystkich innych partii, stojących na gruncie niepodległego państwa polskiego. Jedną z najprzykrzejszych właściwości życia partyjnego jest jakieś szatańskie otumanienie mózgów, które czyni z ludzi ongiś rycerskich, honorowych i uczciwych - ogłupiałych fanatyków, którzy we wszystkich innych partiach i stronnictwach politycznych, prócz własnego, dostrzegają tylko podłość i zdradę, fałsz, nikczemne intencje, nieudolność i złą wolę - oraz przekonani są, że najstraszniejsze ruiny i klęski spotkać są gotowe ojczyznę z rąk każdego z ich przeciwników politycznych.

Powtarzam: pomimo całej miłości i wiary, jaką otaczasz własną partię polityczną - zdobądź się na rycerski i lojalny stosunek wobec innych partii. Nawet gdyby programy tych partii, albo ich ludzie ranili głęboko twe poczucie dobra publicznego. Pamiętaj zawsze, że twego przeciwnika politycznego może także samo ranić program twojej partii. I jeszcze jedno: nie wykluczaj z tego kręgu lojalności żadnego stronnictwa stojącego na gruncie niepodległego państwa polskiego. Od najskrajniej lewicowej do skrajnie prawicowej - traktuj wszystkie grupy jako te, w stosunku do których trzeba zdobywać się na lojalność, w stosunku do których trzeba czynić wysiłek zrozumienia ich intencji
.

W wielkiej grze o demokrację najwyższą stawką jest kształtowanie charakteru każdego jej uczestnika, bo wychowanie harcerskie było dla niego wychowaniem przez działanie i w działaniu. Wymiar ludzkiej dzielności łączył z odwoływaniem się do kategorii oporu, której nadał miano małego sabotażu. Zasady jego stosowania jako specyficznej formy nękania wroga (opresora), a jednocześnie dodawania ducha społeczeństwu mają przecież miejsce także w realiach pokoju, jako pomoc ludziom w rozwoju oraz w rozpoznawaniu i piętnowaniu wroga.

Opór obywatelski ludzi z charakterem jest aktem formacyjnym w tych wszystkich sytuacjach, w których dochodzi do łamania zasad moralnych, do naruszania wolności i godności ludzkiej. Tak pojmowany „mały sabotaż” nie jest przecież niczym innym, jak środkiem do emancypacji poprzez krytyczną negację społecznych łańcuchów dominacji i posłuszeństwa. Może on mieć miejsce w każdych warunkach, niezależnie od ustroju, zaś potraktowanie go w kategorii osobistego sprzeciwu jest nie tylko świetną szkołą rzetelności, męstwa i dzielności, szkołą pracy nad sobą, ale i wpisaniem się w proces podnoszenia morale całego społeczeństwa. Opór spełnia z jednej strony funkcję odkrywczą, ujawniającą dominację czy przemoc, z drugiej zaś strony dostarcza możliwości poznawczych dla autorefleksji i do walki w interesie społecznego i jednostkowego upełnomocnienia.



06 października 2019

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie z uprawnieniami nadawania stopnia naukowego doktora z pedagogiki


Małe jest wielkie. Wydział Pedagogiczny (obecnie jest to Wydział Nauk Społecznych) jeszcze w ub. roku kalendarzowym złożył wniosek o uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora z pedagogiki. Po trwającej rok procedurze otrzymał tę godność akademicką, która z nowym rokiem akademickim 2019/2020 stawia kadrze akademickiej nowe zadanie.

W liczącej 65 lat publicznej uczelni Wydział Teologiczny posiada pełne uprawnienia akademickie, a więc do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego z teologii. Od tego roku zakres uprawnień został zatem poszerzony, co powinno cieszyć.

To w znakomicie prowadzonej Akademii są tak znakomici uczeni, o których dziełach naukowych mam okazję pisać od wielu lat. Wpisują się swoimi dokonaniami w rozwój polskiej myśli pedagogicznej, a mam tu na uwadze JM Rektora ks. dr. hab. Bogusława Milerskiego, prof. ucz. dr hab. Renatę Nowakowską-Siutę, prof. ucz. dr.hab. Marka Piotrowskiego czy prof. Elżbietę Czykwin. Odbywająca się w dn. 3 października 2019 inauguracja roku akademickiego miała wyjątkowy charakter także ze względu na niezwykle interesujący wykład inauguracyjny antropolog kultury prof. Joanny Tokarskiej-Bakir z Instytutu Slawistyki PAN, który znakomicie oddawał troskę współczesnych humanistów o to, by ludzie przestali żyć iluzją i nie gubili się w chaosie ponowoczesnego świata. Temu wykładowi poświęcę jeszcze odrębny wpis.

Inaugurację roku poprzedziło nabożeństwo ekumeniczne, które poprowadził JM Rektor, mówiąc w swoim kazaniu m.in.:

Nabożeństwo z okazji inauguracji roku akademickiego w naszej Akademii ma szczególny charakter. Jest to wydarzenie niezwykłe - i warto mieć tego świadomość. Nigdzie bowiem w Polsce i na świecie nie istnieje w pełni ekumeniczna celebracja uroczystości kościelnych. Każdorazowo tzw. nabożeństwo ekumeniczne jest tak naprawdę nabożeństwem odprawianym w rycie danej konfesji z udziałem przedstawicieli innych Kościołów. Są oni zaproszeni do wygłoszenia kazania / homilii bądź udziału w liturgii. Dlatego też nabożeństwo akademickie w ChAT jest czymś wyjątkowym. Ono jest miejscem modlitwy i spotkania - na równych prawach i z równym wzajemnym szacunkiem - trzech tradycji wyznaniowych: prawosławnej, ewangelickiej (protestanckiej) i starokatolickiej - a szerzej katolickiej. Ma ono charakter otwarty - zaproszeni są wszyscy: wierzący i agnostycy.
Chrześcijańska Akademia Teologiczna to uczelnia teologiczna i humanistyczna zarazem. Teologia i humanizm są w naszych murach pojednane. W teologii i w humanizmie chodzi o całościowe rozumienie rzeczywistości humanum. (...) Każdy teolog, każdy pedagog i pracownik socjalny powinien zadać sobie pytanie o sens studiów i sens własnej pracy. Istotą naszej działalności jest rozumienie i tłumaczenie rzeczywistości oraz wsparcie udzielane drugiemu człowiekowi. Jak pisał D. Bonhoeffer, nasze życie jest „byciem-dla-drugiego-człowieka”.

Każda narracja o człowieku i o Bogu jest narracją. Mam świadomość, że to stwierdzenie jest tautologią. Tym niemniej ukazuje ono językowy charakter naszego istnienia. Teolog, pedagog, humanista są zobowiązani do interpretacji znaków, pojęć, wyrażeń, języka, mowy, dyskursu i komunikacji. Rozumienie rzeczywistości i przekaz tegoż rozumienia staje się naszym podstawowym zadaniem. Zadanie to jest związane z wysiłkiem intelektualnym i egzystencjalnym! Wysiłek ten musi uwzględniać racje różnych stron. Nie chodzi w nim jednak o ujednolicenie stanowiska, o sprowadzenie różnych poglądów do wspólnego mianownika, lecz o wzajemne rozumienie i bycie razem.

ChAT jest miejscem sporów światopoglądowych i teologicznych. Ale jednocześnie jest czymś więcej - jest wspólnotą mimo różnorodności. Różnorodność, odrębność tradycji religijnych i tożsamości kulturowych stanowi o bogactwie naszej Uczelni. Wyjątkowość Akademii odzwierciedla zasada pojednanej różnorodności.




Fenomenalny był śpiew prawosławnego chóru Akademii, który w międzykulturowym duchu wzbogacił także występ góralskiego zespołu. Ks. Rektor życzył wszystkim przybyłym na tę uroczystość, aby Słowo, Boski Logos, niekiedy w ukrytej postaci, inspirował nasze myśli, pobudzał do działania i uwrażliwiał nas na znaczenie domu ojcowskiego - domu rodzinnego, domu lokalnego, domu jako Polski, domu jako Europy, domu jako wspólnego, ekumenicznego świata, domu jako niebiańskiej nadziei i wreszcie błogosławionego domu dla wszystkich pracowników i studentów Akademii, domu naszej wspólnej Alma Mater - Chrześcijańskiej Akademii Teologiczne w Warszawie.


Wybrańcy tej właśnie Uczelni są szczęściarzami, gdyż studiują w nowej architektonicznie strukturze, w małych grupach, a zatem w dość elitarnych warunkach mogą uczyć się odczytywania, rozumienia i przeżywania dzieł naukowych w relacjach z dialogicznie nastawioną do nich kadrą akademicką. Obecność w toku zajęć nie staje się czymś formalnym, ale wymaga autentycznie osobistego zaangażowania, realizacji zadań, projektów edukacyjnych i włączania się w zadania naukowo-badawcze.

05 października 2019

Po drugiej stronie optymizmu - inauguracyjny wykład w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie


Władze Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej od lat zapraszają na inaugurację roku akademickiego autorytety w dziedzinie nauki, sztuki lub kultury do wygłoszenia wykładu. Tegoroczna inauguracja, która miała miejsce 3 października br. swoim klimatem nawiązywała do wdrażanych z dniem 1 października 2019 r. nowych regulacji prawnych. Zmieniła się struktura Uczelni, bowiem dotychczasowy, najlepszy Wydział Nauk Pedagogicznych tej Uczelni miał we wrześniu ostatnie posiedzenie. Od października funkcjonują instytuty pedagogiczne.

Rektor APS prof. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski mówił o tym, ze zmiana reguł prawnych nie prowadzi do rzeczywistych reform, gdyż te zależą od nas samych - nauczycieli akademickich, studentów i pracowników administracji. Powstała Szkoła Nauk Społecznych będzie prowadzić studia doktoranckie z psychologii i pedagogiki. Z pedagogiki nadal można ubiegać się o przeprowadzenie postępowań na stopień naukowy doktora habilitowanego.

Przewodnicząca Samorządu Doktorantów życzyła przyjętym na I rok studiów III stopnia, by sięgali po najwyższe marzenia i się ich nie obawiali, by prowadzone przez siebie badania realizowali sprawnie, a sam moment obrony był dla nich interesującym doświadczeniem naukowym. Potwierdziła, że w toku studiów będzie się wymagać od nich bardzo dużo samodzielnej pracy, ale nie powinni obawiać się, gdyż są w wyjątkowym miejscu. "Akademia niezmiennie zaskakuje mnie - mówiła - niezwykle przyjazną, rodzinną atmosferą. Tworzą ją ludzie pełni mądrości, ciepła i dobra. Tworzą ja doskonali profesorowie, pracownicy akademiccy, kadra administracyjna, studenci, doktoranci, toteż cieszę się, że od dzisiaj Wy też będziecie częścią tej społeczności".


Po immatrykulacji studentów miał miejsce znakomity wykład wybitnego aktora teatralnego i filmowego Profesor warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza (dawniej Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna_ - Jana Englerta . Był on poświęcony kondycji obywateli w społeczeństwie ponowoczesnym, którym towarzyszy przeświadczenie, że wiedzą już wszystko, albo nie wiedzą kompletnie nic. Poczucie bezradności wobec galopującej nowoczesności wynika - zdaniem aktora - z łatwości dostępu do upowszechniania wiedzy w Internecie. Tam jednak nie ma wiedzy. Internet unaocznia nam jej nieosiągalność, bo nadmiar informacji upokarza, wreszcie zniechęca. Jeśli dostaję miliard odpowiedzi na proste pytanie, to machnę ręką na tropienie prawdy i zacznę "ćwierkać".

Ewoluujące zmiany w komunikacji międzyludzkiej przecinały erupcje rewolucji w wyniku odkrycia druku, radia, telewizji, ale te są doskonale wykorzystywane przez rządzących jako narzędzie do manipulowania zbiorowościami, panowania nad umysłami i duszami ludzkimi (Hitler, Stalin i in.). Dopiero jednak elektronika, która zwirtualizowała przestrzeń publiczną doprowadziła do największej a bezkrwawej i bezgłośnej (bez widocznych ofiar) rewolucji w panowaniu nad masami społecznymi z punktu widzenia norm moralnych i społecznych. Skutki osieciowania życia mas rosną w postępie geometrycznym. Pojęcie wolności całkowicie straciło sens. Dobrowolnie, bez zastanowienia oddaliśmy się w niewolę, dajemy sobą sterować, zgadzamy się na inwigilację własnej prywatności, a wszystko to czynimy dla wygody. Sami siebie oferujemy na największym targowisku próżności. Nasz system wartości jest z łatwością dewaluowany. (...)


Zaimek JA stał się religią uzasadniająca łamanie reguł, kodeksów moralnych, a nawet przepisów prawnych. Wydaje nam się, że nasza obecność jest istotnym śladem w historii, dzięki uczestniczeniu w konsumpcji wiedzy i twórczości. Powód bycia w wirtualnej przestrzeni wypacza wzajemne relacje, hierarchie i wartości, ponieważ o nich decyduje nie jakość, tylko ilość. Zmieniają się także kryteria estetyczne - tzw. oglądalność, ilość polubień, rynek folowersów powoduje, że po raz pierwszy w dziejach cywilizacji kultura, życie społeczne, nauka, a przede wszystkim polityka zaczynają zabiegać o ilość, a nie o jakość.


Nie przytoczę treści całego wykładu, po którym Profesor J. Englert otrzymał ogromne brawa. Potwierdził to, o czym w Akademii mówi się, co jest przedmiotem badań i o czym pisze się od lat, by życie społeczne było nasycane Prawdą-Dobrem i Pięknem, a nie postprawdą, przemocą (manipulacją) i kiczem. Taką inaugurację pamięta się bardzo długo.

04 października 2019

Minister nauki zamierza zrezygnować z jakościowej oceny czasopism naukowych przez ekspertów 44 dyscyplin naukowych.



W Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej Rządowego Centrum Legislacji, w serwisie Rządowy Proces Legislacyjny, został udostępniony projekt rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego zmieniającego rozporządzenie w sprawie sporządzania wykazów wydawnictw monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych.

Zapowiedziane konsultacje są tyle warte, co papier, na którym zostały ogłoszone, bowiem fundamentalna procedura, która dotychczas miała obowiązywać, a została totalnie zlekceważona przez Komisję Ewaluacji Nauki (o czym pisałem w blogu i w interpelacji do ministra Jarosława Gowina), tym razem będzie wycofana zgodnie z literą nowelizowanego rozporządzenia. Z jednej strony, to dobrze, bo przynajmniej mamy świadomość, że dla ministerstwa opinie ekspertów z poszczególnych dyscyplin są nieistotne, gdyż rządzi bibliometria.

Jak uzasadnia to ministerstwo? Proszę bardzo. Nie uzasadnia, tylko stwierdza:

"Proponowane zmiany umożliwią Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego sporządzenie wykazu czasopism według uproszczonej procedury, bez konieczności angażowania do tego procesu 44 zespołów doradczych do spraw czasopism w poszczególnych dyscyplinach naukowych."

Jaki dobry jest ten nasz minister, że chce wszystko uprościć, żeby nie angażować już naukowców do oceny jakościowej czasopism. Przynajmniej nie będzie skarg, zażaleń, pretensji, a i kasy zostanie więcej na premie dla dyrektorów departamentów.

Z drugiej strony, po co powołano KEN, skoro równie dobrze może sekretarka z wyższym wykształceniem pobierać dane z baz WoS itp., by ustalać ranking wartości punktowej czasopism. Nie o naukę tu przecież chodzi i nie o rzeczywistą wartość naukową periodyków. Jakościowa ocena czasopism nie jest konieczna, bo ... , no właśnie. Dlaczego nie jest konieczna?

To, jak ten biznes się kręci, akademicy dobrze wiedzą. W końcu jeździmy po świecie, spotykamy się z uczonymi różnych, także najlepszych uniwersytetów, którzy opowiadają nam jak "załatwia się" publikowanie artykułów oraz jak redakcje tych z listy A świetnie na tym zarabiają. Do tego teraz dochodzi udział w wysoko płatnych konferencjach międzynarodowych, bo opublikowanie w materiałach po nich jest dwoiście "opłacalne".

Zostawmy jednak te kwestie na boku. To prawda, że: "Bazy bibliometryczne są aktualizowane na bieżąco. Wprowadzone zmiany w systemie nauki i szkolnictwa wyższego, a zwłaszcza przepisy dotyczące ewaluacji jakości działalności naukowej i związany z nią nierozerwalnie nowy sposób ustalania wykazu czasopism, spowodowały wzrost zainteresowania polskich czasopism naukowych obecnością w międzynarodowych bazach czasopism naukowych". Za wprowadzanie periodyków do tych baz, uczelnie państwowe ponoszą wysokie koszty każdego roku ze swojego (publicznego) budżetu. Niskie płace, brak środków na badania własne w uczelniach, ale na opłacenie baz środki muszą się znaleźć.


Ministerstwo wskazuje, komu mamy płacić dla uproszczenia procedury: "Uproszczenie tej procedury jest jednak możliwe i jest to szczególnie istotne dla polskich czasopism naukowych, które zostały wpisane w ostatnim czasie do bazy Scopus lub do jednej z baz wchodzących w skład bazy bibliograficznej Web of Science: Science Citation Index Expanded, Social Sciences Citation Index, Arts & Humanities Citation Index, Emerging Sources Citation Index."

Ciekaw jestem, czy ktoś w MNiSW przejął się artykułem profesora Politechniki Warszawskiej Sławomira Tumańskiego p.t. "Segregacja p[rasowa", a opublikowanym na łamach tygodnika "Polityka" (2019 nr 40, s. 70-71). Autor spoza humanistyki, bo reprezentujący nauki techniczne, pyta, jak to jest możliwe, że rząd prawicowy nie jest zainteresowany publikowaniem przez polskich uczonych rozpraw czasopismach krajowych w ich języku ojczystym?

Jedno z najstarszych pism naukowo-technicznych, jakim jest "Przegląd Elektrotechniczny" ze stuletnią tradycją i renomą także w USA, mimo publikowanych w nim artykułów w języku polskim, uzyskało 20 pkt., a czasopisma zagraniczne o znacznie niższym poziomie naukowym mają 200 pkt. Przecież to jest chore! Patologia! Niszczenie polskiej kultury naukowego piśmiennictwa na rzecz faworyzowania periodyków anglojęzycznych, także wydawanych w kraju.

"W Polsce przy ocenie dorobku naukowego, zarówno naukowców, jak i instytucji, decydujące są punkty. Także publikacja artykułów wyceniana jest w punktach, jakie otrzymały pisma naukowe". Nie jest ważna ich treść, jakość, tylko miejsce ich opublikowania. Istotnie, czytałem artykuł zamieszczony przez habilitantkę w jednym z czasopism listy A. Gdyby został złożony w języku polskim, żadna redakcja przyzwoitego periodyku by go nie opublikowała. Amerykanie wezmą, jak leci, bo czego się nie robi dla kolegi profesora z postsocjalistycznego kraju.