12 listopada 2014

Inkontrologia



Termin ten oznacza "naukę o spotkaniach" a jest odpowiednikiem współczesnego nurtu filozofii spotkania oraz pedagogiki humanistycznej, których twórcy i zwolennicy nawiązują do filozofii dialogu lub intersubiektywności.

Inkontrologia to otwarty system wiedzy o możliwościach i efektach dialogowych spotkań między wychowawcą a wychowankiem. Nurt ten zapoczątkowała w Polsce w l. 70. prof. Jadwiga Bińczycka, wskazując na rolę spotkań jako specyficznej odmiany międzyludzkiego dialogu, partnerstwa wychowawczego, które - niezależnie od orientacji ideologicznej pedagoga - mogą w sposób istotny wpłynąć na uspołecznienie i jakość procesu wychowania oraz kreować nowy sposób kształcenia oraz doskonalenia zawodowego nauczycieli. Wśród pedagogów warto uwzględnić z tego zakresu badania i rozprawy Stefana Kunowskiego, Janusza Tarnowskiego, Krzysztofa Wieczorka czy moje analizy wychowania jako spotkania.

Jak piszę w monografii ("Podstawowe prawidłowości pedagogiki", Kraków 2013): Pojęcie spotkania zostało przejęte przez współczesną psychologię i pedagogikę humanistyczną z pedagogiki losu. Dzisiaj, w dobie kryzysów społecznych, gospodarczych, ale i politycznych przeżywa ono swój renesans, stając się centralną kategorią wyznaczającą szanse samorealizacyjne jednostki.

Najtrafniejszym określeniem precyzującym sens wychowania jako spotkania jest szczególny typ relacji z drugim człowiekiem. W literaturze przedmiotu można wyróżnić dwa spojrzenia na strukturę owych spotkań: deterministyczne (A. Nowicki, J. Bińczycka) i indeterministyczne . Przedstawicielami indeterministycznego stanowiska są głównie pedagodzy religii, psycholodzy i filozofowie (M. Buber, R. Guardini, S. Kunowski, J. Tarnowski, J. Bukowski, K. Wieczorek, B. Śliwerski)uzależniający rozwój osobowości między innymi od losu, bowiem spotkanie jest dla nich głównie zdarzeniem przypadkowym. Dialektyczna jedność wychowania i samowychowania wykracza poza stosunek władzy i, zwierzchnictwa, jakże typowy dla oddziaływań jednokierunkowych.



Wychowanie traktowane jest tu jako całokształt procesów i oddziaływań zachodzących w toku wzajemnych relacji między dwiema osobami, a pomagających im urzeczywistniać i rozwijać swoje człowieczeństwo. Tak ujęte wychowanie jako spotkanie zakłada wzajemne uznanie i afirmację wolności. To dzięki niemu obie strony interakcji mogą ujawniać i urzeczywistniać wobec siebie wartości, nadające sens ich życiu. W tak rozumianym wychowaniu nie ma wychowawców i wychowanków, ale są spotykające się ze sobą osoby, które wzajemnie obdarowują się swoim człowieczeństwem. Wychowanie nie jest czymś, co pedagog czyni drugiemu, ale jest czymś, co oboje czynią razem i czego wzajemnie doświadczają.

Dla tak szczególnego stanu bycia co najmniej dwóch osób naprzeciw siebie charakterystyczne jest zatem: wzajemne uznanie samodzielności i indywidualnej wolności, autentyczność, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie godności, zaufanie, empatia, aktywne i dobrowolne otwieranie się na wartości, afirmacja tkwiących w naturze ludzkiej niezbywalnych praw oraz wyjście naprzeciw drugiemu człowiekowi. (J. Tarnowski)


Drugie podejście do kwestii wychowania w toku spotkań zasadza się na deterministycznym sposobie pojmowania stosunków międzyludzkich. W polskiej myśli filozoficznej XX wieku zostało ono zainicjowane przez Andrzeja Nowickiego, który oparł się na przesłankach materializmu historycznego, tworząc nową subdyscyplinę badawczą –- inkontrologię, czyli naukę o spotkaniach, a ściślej o formach, skutkach i programowaniu spotkań z ludźmi i ich dziełami. Szczególną rolę w budowaniu odmiennej od wyżej analizowanej teorii spotkań mają badania ich skutków, niejako „od wewnątrz” i od strony dającej się obiektywnie zweryfikować siły ich oddziaływania.

Dla Andrzeja Nowickiego spotkania nie są zdarzeniami zachodzącymi tu i teraz, to znaczy tylko w tym momencie, kiedy dochodzi do interakcji między nauczycielem a uczniem, ale również wiele lat później. Są one „podróżami” nauczycieli, wychowawców „do krainy młodości”, w czasie których mogą oni sobie przypominać wiedzę, rady i wskazówki swoich, byłych nauczycieli czy wychowawców. Dzięki takiej retrospekcji mogą podnieść na wyższy poziom własną działalność pedagogiczną.

Niestety, niektórym się wydaje, że kategorię spotkań można zinstrumentalizować, by inne osoby były dla nich środkiem do własnych celów. Jak do kogoś podejdą i zrobią sobie z nim zdjęcie (z ukrycia, bez zapytania go o zgodę lub jak z misiem na Krupówkach), to będzie można mówić o dojściu do znaczącego z nim spotkania. Pamiętamy ten zabieg z kampanii wyborczej do Parlamentu, kiedy to kandydaci na posłów fotografowali się z liderem określonej formacji politycznej. Czynili to jednak za jego zgodą, a nawet na jego zaproszenie. Kiedy jednak podchodzą do kogoś, by się mu przedstawić, ale ten ktoś wcale tego nie oczekiwał, ani się tego nie spodziewał, natomiast uwieczniają się z nim na zdjęciu, by to wykorzystać do własnej promocji, to stwarzają pozór spotkania, które z tą kategorią społeczną nie ma nic wspólnego. Specjaliści od propagandy mówią w tym przypadku o manipulacji.

Jeden ze znaczących w kraju profesorów referując na seminarium dla doktorantów problem pedagogii pokrętnych zwrócił uwagę na to, że są tacy młodzi naukowcy, którzy za wszelką cenę chcą się z nim sfotografować, by na tej podstawie wmawiać innym, że są w kręgu bliskich mu osób, że mają w nim poparcie. Cóż za prostota (prostactwo)? Cóż za manipulacja? Jak daleko zajdą? Kogo przekonają nie tyle do swoich zasług, ile do ich pozorów?

W społeczeństwie konsumpcyjnym mamy coraz więcej przykładów fotografowania się uczniów z nauczycielami. Im bardziej zaskakujące dla nich jest ujęcie, tym więcej można z niego wycisnąć, dla siebie... że trzeba zwracać uwagę na to, kto i dlaczego się do nas zbliża? Czy aby nie chce się z nami (interesownie) sfotografować?

Jak stwierdza ks. profesor Andrzej Maryniarczyk z KUL: - Problem jest znany w myśli ludzkiej od setek lat, choć dziś nabiera szczególnego znaczenia ze względu na niesamowity rozwój mediów. Otóż wiadomo, że media są narzędziami, środkami służącymi do celów poznawczych i komunikacyjnych. W filozofii średniowiecznej rozróżniano między tym, co się poznaje - a więc przedmiotem poznania, a tym, jak się poznaje. Wyrażano to w języku łacińskim terminami: medium quo i medium quod. Nieporozumienie następuje wtedy, gdy to, przez co się poznaje, a więc to narzędzie, brane jest za przedmiot poznania. Następuje wtedy odejście od prawdy poznawanej w kierunku jej imitacji. Gdy ktoś świadomie to zamienia, można mówić o manipulacji. Tak dzieje się np. z tzw. faktami prasowymi, które raz puszczone w obieg żyją niejako własnym życiem. (Nasz Dziennik 24-25.04.2010)

11 listopada 2014

Kursy z certyfikatem Ministerstwa Edukacji Narodowej na... Grouponie





Ministerstwo Edukacji Narodowej służy za świetny parawan do wyrwania trochę kasy przez tzw. edukacyjny biznes. To zdumiewające, że można tak daleko upaść nie tylko wizerunkowo, żeby wyprzedawać kursy on-line z certyfikatem MEN w ramach oferowanych na portalu groupon.pl szkoleń dla tzw. specjalistów ds. kadr i rekrutacji .

Firma, która to oferuje, jest już tak szczera w swoim działaniu, że nie ukrywa proponowanej lipy edukacyjnej. Wystarczy zakupić kurs na gruponie za kilkadziesiąt złotych i ma się z głowy certyfikat naszego Ministerstwa. Czy na tym polega nowa strategia MEN, by kształcić on-line kadry dla Sejmu, Senatu i resortów? Czy MEN da swój certyfikat każdemu, byleby tylko ułatwić życie młodym Polakom w kraju i poza granicami. Cóż za troska o wysoką jakość edukacji?

Kurs on-line jest krótki, łatwy i przyjemny. Zapewne nie o wiedzę i nie o umiejętności tu chodzi, tylko o uzyskanie stosownego dyplomu z logo MEN. Ciekaw jestem, czy można dopłacić 10 zł za oryginalny podpis Joanny Kluzik-Rostkowskie? Wiemy jednak, że każdy, kto zakupi do 31 grudnia 2014 r. ów kurs, otrzyma przesłany w formacie PDF materiał (pewnie poziom wiedzy odpowiada cenie) wraz z pytaniami do egzaminu. Odpowiedzi egzaminacyjne może na podstawie czytania ze zrozumieniem każdego tekstu napisać absolwent gimnazjum, który osiągnął co najmniej poziom 2 w badaniu PISA.

Z informacji usługodawcy wynika, że jak ktoś (sam lub za spragnionego dyplomu z certyfikatem MEN kursanta) wyśle mailem prawidłowe odpowiedzi wraz z imieniem i nazwiskiem, to "po zdaniu tego egzaminu klient otrzyma dyplom ukończenia kursu". To znaczy, że jest już od tego momentu specjalistą ds. kadr i rekrutacji za kilkadziesiąt złotych i może pracować wszędzie, np. w Ministerstwie Edukacji Narodowej, a może i Nauki i Szkolnictwa Wyższego, że nie wspomnę o resorcie Kultury i Dziedzictwu Narodowego. Jeśli młody lub stary Polak (na grouponową naukę nigdy nie jest za późno), który wyjechał wraz z b. premierem na Zachód, zapragnie przesłania mu owego dyplomu, to wystarczy dopłacenie 20 zł.

Pamiętajmy zatem, że taka szansa pojawia się raz w życiu. E-kursy oferuje nowoczesna placówka edukacyjna, umożliwiająca zdobycie i podniesienie naszych kompetencji, wiedzy i kwalifikacji, które cechują się najwyższą jakością merytoryczną, nowoczesnym spojrzeniem na kwestie biznesowe i przede wszystkim przekazaniem praktycznych umiejętności.


Ciekaw jestem jak można nauczyć się praktycznych umiejętności on-line, ale rozumiem, że wybitni specjaliści, praktycy, biznesmeni, a nawet doktor, który ponoć stara się - jak pisze - o habilitację w jednej z warszawskich uczelni, potrafią dokonać cudu. Jak sami stwierdzają: ich firma znajduje się w nowoczesnym biurowcu na dwudziestym którymś piętrze, ponieważ dokładają staranności, aby ich standardy były na najwyższym poziomie.

Gratulujemy pani minister tak rozumianej edukacji, o której firma pisze bez ogródek: Zachęcamy do skorzystania ze szkoleń w systemie on-line. Szkolenie kończy się egzaminem oraz wysłaniem certyfikatu i zaświadczenia MEN, na którym nie ma informacji, że kurs był on-line.. To są zapewne te najwyższe standardy kształcenia umiejętności Polaka-cwaniaka.

10 listopada 2014

Zmarł pedagog prof. dr hab. Stanisław Kaczor

Dopiero dzisiaj dotarła do mnie wiadomość o śmierci profesora pedagogiki(dydaktyka kształcenia zawodowego)- STANISŁAWA KACZORA. Jak informują władze Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu Profesor zmarł 7 listopada br.










Przed niespełna dwoma miesiącami pisałem o 90- urodzinach Profesora. Z tej okazji została wydana przez WSZiA w Opolu "Księga Jubileuszowa". W przedmowie Rektor tej Uczelni prof. dr hab. Marian Duczmal przybliża postać ś. p. prof. zw. dra hab. Stanisława Kaczora. (M. Duczmal, Przedmowa, w: M. Duczmal (red.), Wyzwania wobec szkolnictwa wyższego w zmieniającej się Europie, Opole 2014, s. 7-10.



Jak informują władze Uczelni - uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek, 14.11.2014 r. o godz. 13:00 w Dzierżąźni gm. Krynice pow. Tomaszów Lubelski(miejscu urodzenia Pana Profesora). Społeczność akademicka żegna nestora pedagogiki pracy.

Brudna fala polskiej demokracji


W pełni zgadzam się z prof. Pawłem Śpiewakiem w jego diagnozie sytuacji politycznej w Polsce w ćwierć wieku od przełomu ustrojowego. Jak stwierdza w wywiadzie dla Rzeczpospolitej:

fala demokratyzacji, jeśli nie cofa się, to została zatrzymana. Nie dość, że mamy do czynienia z upartyjnieniem życia publicznego, to jeszcze system jest zoligarchizowany i znomenklaturyzowany. Partie dążą do jedynowładztwa, co ułatwiają im dotacje budżetowe. Coraz większą rolę – tak jak w PRL – odgrywa aparat partyjny. Partyjni baronowie zaczynają być ważniejsi od urzędników państwowych.

Ta oligarchizacja i nomenklaturyzacja jest szczególnie silna w samorządach. Taki prezydent buduje własną nomenklaturę, obsadza stanowiska zaufanymi ludźmi i blokuje możliwości kariery innym. Badania socjologiczne pokazują, że dostęp do pracy w samorządzie jest zarezerwowany dla członków partii rządzącej. Względy merytoryczne schodzą na drugi plan. I ta sytuacja trwa bez końca, bo przy środkach, którymi dysponuje włodarz miasta, jego konkurenci są bez szans.


Śpiewak nie jest pierwszym socjologiem w kraju, który ostrzega przed destrukcją polskiej demokracji lokalnej, samorządności. Mamy od pięciu lat narastającą falę krytyki, która nie bierze się z prywatnych poglądów, rozczarowań, osobistych mrzonek, ale jest pochodną rzetelnie prowadzonych badań naukowych, makropolitycznych studiów i analiz. Ci, którzy działali w opozycji wobec reżimu PRL dzisiaj przeżywają wyjątkową frustrację widząc, jak politycy sprytnie zawłaszczają pole społecznej wolności i obywatelskości na rzecz ich upartyjnienia i podporządkowania wąskim interesom najgorszego modelu partyjniactwa.

Rządząca dwie kadencje Platforma Obywatelska z Polskim Stronnictwem Ludowym bezwzględnie i w ukryty dla większości społeczeństwa sposób podzieliły między sobą kraj na środowiska podziału łupów, lokalnego wzbogacania się, a przy okazji pompowania środków na działalność partyjną,już nie tylko z oficjalnych dotacji państwowych. Opozycja polityczna jest tu bezradna, bo w każdej chwili staje się tak, jak rządzący oskarżana o dążenie do chaosu, niszczenia stabilności, spokoju, ładu społecznego. W końcu, tak dobrze już było sprawującym władzę, że nie można dopuścić, by ktoś to im odebrał.

Czy obywatele pozbawią w najbliższych wyborach samorządowych oligarchów, obecną i kolejne partyjne sitwy, które tylko czekają, by skoczyć na unijne dotacje i odbić się od dna lub dalej budować rozwijać majątki uwłaszczając się na publicznej infrastrukturze, majątku? Wystarczy zobaczyć, kogo stać na prowadzenie kampanii samorządowej? Jakie wpompowuje w nią obecna nomenklatura partyjna, by odzyskać po zwycięstwie wielokroć więcej, niż w nią zainwestowała. Polacy tracą już orientację, skoro traktują wybory do samorządów jako terytorialnie jedynie zróżnicowany wymiar wyborów do polskiego Sejmu. To tak, jakby w naszych samorządach miały rządzić klony rządzących, ci, którzy będą przedłużonym ramieniem ich władzy.

Zacznijmy czytać programy kandydatów do samorządów. Zacznijmy analizować ich treść, spotykać się z osobami gotowymi do pracy samorządowej, także na rzecz dzieci i młodzieży, osób starszych i wykluczonych, lokalnej oświaty, nauki i szkolnictwa wyższego. Czy poza tym, że chcieliby mieć bezpieczne dochody przez najbliższe 4 lata jako radni czy wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, marszałkowie itp., potrafią i chcą uczynić wiele dla dobra publicznego?! Czy mają w ogóle jakąkolwiek orientację, wiedzę, kompetencje, czy może jedynym ich "atutem" jest albo posiadanie legitymacji partyjnej, albo wspólnej fotografii z przedstawicielem nomenklatury partyjnej?

Samorządność jest w nas i z naszym przyzwoleniem, albo z niej rezygnujemy i będziemy narzekać przez kolejne cztery lata na "samorządowych łupieżców". Cieszę się, że jeden z moich byłych studentów zabiega o miejsce w lokalnym samorządzie i nie podpina się pod żadną z partii politycznych, ani też żadna z nich nie wprowadziła go na swoją listę. Bezpartyjni kandydaci do samorządów lokalnych są bardziej autentyczni, czyści w zamiarach, bowiem nie mają nic do stracenia, a zyskać z nimi i dzięki nim może lokalna społeczność.

Władcze partyjniactwo zniszczyło polską demokratyzację oświaty i autonomię szkolnictwa wyższego. Potwierdzają to badania nad kapitałem społecznym zespołu prof. Marii Dudzikowej, socjologiczna diagnoza prof. Ireneusza Krzemińskiego o zniszczeniu etosu Solidarności w ciągu minionego 25-lecia przez zdegradowane elity jej drugiej i trzeciej fali, studia prof. Aleksandra Nalaskowskiego na temat uwarunkowań polityki oświatowej w sytuacji władztwa cyników politycznych czy moje diagnozy na temat patologicznego już centralizmu w systemie szkolnym. Także eksperci Polskiej Akademii Nauk w swoim Raporcie Polska 2050 odsłaniają zniszczenie podstaw naszej samorządności.
Rozpoczyna się ostatni okres kampanii samorządowej. Spotykajmy się zatem z kandydatami do rad gminnych, miejskich powiatowych, sejmików, na prezydentów władz lokalnych, by sprawdzić, czy są kompetentni, czy i jaki mają program oraz jakie są szanse, że będą w trakcie kadencji wsłuchiwać się w głos obywateli, mieszkańców, a nie swoich partyjnych przełożonych!

09 listopada 2014

Akademicka i kontestacyjna Barcelona



Barcelona (katal. [bərsəˈɫonə], hiszp. [barθeˈlona]) – jest miastem północno-wschodniej Hiszpanii położonym nad Morzem Śródziemnym, około 120 km na południe od grzbietu Pirenejów i granicy hiszpańsko-francuskiej.

Piękna metropolia jest stolicą prowincji o tej samej nazwie oraz wspólnoty autonomicznej Katalonii. Trafiłem do drugiego co do wielkości miasta Hiszpanii, które jest zarazem jednym z największych ośrodków akademickich w Południowej Europie. Tylko w tutejszych uniwersytetach studiuje ok. 250 tys. studentów z całego świata, także z Polski. Uniwersytet Barceloński należy do jednej z najstarszych uczelni tego typu na świecie, bowiem został założony w 1450 roku. W Barcelonie są państwowe uczelnie - Uniwersytet Pompeu Fabry, Politechnika Katalońska, Uniwersytet Autonomiczny, Królewska Katalońska Akademia Sztuk Pięknych założona w 1775 roku, Universidad Abierta de Cataluña oraz uniwersytety prywatne - Universidad Internacional de Cataluña, Uniwersytet Rajmunda Llulla czy Universidad Abad Oliva CEU. Niezależnie od nich funkcjonuje tu wiele wyższych a niepublicznych szkół zawodowych.

To właśnie w Barcelonie toczy się i jest widoczna walka Katalończyków o własną autonomię, co ilustruje poniższy plakat. W Barcelonie na każdym kroku widoczny jest klimat dążenia do autonomii. Na niemalże każdej kamienicy, w metrze, w miejscach odwiedzanych przez turystów widać wywieszone flagi Katalonii, a na ulicach wiele osób nosi zarzuconą na szyję chustę z symboliką tego regionu.


Od kilku dni widoczny i odczuwalny jest klimat dążenia do wolności, do wyzwolenia się z Hiszpanii. O ile w samym Madrycie strajkują już koleje, a słowo Katalonia wywołuje agresję lub co najmniej nieżyczliwość, o tyle w Barcelonie nastrój jest niemalże świąteczny, podniosły, bardzo radosny. Katalończycy mają własny rząd, parlament, policję i system opieki zdrowotnej, a lekcje w szkołach prowadzone są po katalońsku. Hiszpańskiego, jak innych języków obcych, dzieci uczą się przez dwie godziny tygodniowo.



Wczoraj uczestniczyliśmy w wiecu na Placu Hiszpańskim. Tysiące Katalończyków przyszło na meeting polityczny z udziałem Artura Mas, szefa lokalnego rządu, który ogłosił, że przeprowadzi referendum w sprawie niepodległości Katalonii bez względu na opinię Madrytu. Codziennie, o godz. 22.00 każdy popierający separatystyczne dążenia Katalończyków przez 15 minut uderza w metalowy przedmiot (garnek, puszkę itp.) tak, by ów protest był słyszalny w całym mieście. Starsi Katalończycy mówią, że dojdzie do wojny - jak przed laty na Bałkanach - gdyż Madryt nie zgodzi się na niepodległość tego regionu. O autonomii tego prawie ośmiomilionowego regionu mówi się od lat. Jest on jedną z trzech najbogatszych prowincji w Hiszpanii, gdyż PKB na jednego mieszkańca wynosi 31 tys. Euro.


Sytuacja gospodarcza jednak pogarsza się tu z roku na rok, zwiększa się bezrobocie. niemalże na każdej ulicy czy w pobliżu miejsc o wysokiej atrakcji turystycznej np. koło Bazyliki Gaudiego można spotkać żebraków. W metrze szajka złodziei chciała nas okraść. Wszyscy ostrzegają przed ich bezczelnością i taktyką osaczania turystów. Wystarczy, że usłyszą obcą mowę, a tworzą sztuczny tłok. W tym roku, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat wydano zgodę na to, by dzieci mogły przynosić do szkoły obiady z domów, bo wielu rodziców nie stać na wykupienie ich w szkole.

Katalończycy są niezwykle serdeczni, gościnni. Jak tylko widzą, że ktoś nie może znaleźć właściwej ulicy, zatrzymują się i pytają, czy w czymś nie pomóc. Natychmiast wyciągają telefon komórkowy czy smartfona, by wskazać na mapie poszukiwany przez turystów punkt docelowy. Architektura miasta jest przedziwną mieszanką stylów i konstrukcji. Od ulicy widać piękne secesyjne kamienice, ale z tyłu schowane są bloki dla najuboższych. Mieszkania muszą w nich być malutkie, bez balkonów. Dzieci bawią się na dachach domów, co widać na poniższej fotografii.


08 listopada 2014

Obowiązujące procedury m.in. w postępowaniu habilitacyjnym



Minister nauki i szkolnictwa wyższego wydała z dniem 3 października 2014 r. rozporządzenie w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora. Jest to akt wykonawczy do art. 31 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595, z późn. zm.).

Doktoranci nie interesują się prawem w tym zakresie zdając się najczęściej na mądrość swoich promotorów i władz wydziału czy instytutu, który będzie przeprowadzać czynności w przewodzie doktorskim. W przypadku jednak już osób ze stopniem naukowym doktora, które intensywnie pracują naukowo i zaczynają myśleć o finalizowaniu swojej drogi do dalszego stopnia - doktora habilitowanego, jest to już konieczne.

Warto zatem nie tylko zapoznać się z treścią ustawy w tej części, która dotyczy postępowania habilitacyjnego, ale i z kluczowymi dla przebiegu i oceny osiągnięć naukowych habilitanta rozporządzeniami MNiSW.

W rozdziale II powyższego rozporządzenia kluczowe są następujące kwestie (symbolem * - zaznaczam w nawiasie komentarz):


§ 12. 1. Osoba ubiegająca się o nadanie stopnia doktora habilitowanego, zwana dalej „habilitantem”, składa Centralnej Komisji wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego.

2. Do wniosku o wszczęcie postępowania habilitacyjnego habilitant załącza:

1) poświadczoną przez jednostkę organizacyjną wybraną do przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego kopię dokumentu potwierdzającego posiadanie stopnia doktora;



(* Rzecz dotyczy kopii dyplomu doktora nauk a nie zaświadczenia z dziekanatu, że się takowy otrzymało)

2) autoreferat przedstawiający opis dorobku i osiągnięć naukowych albo artystycznych, w szczególności określonych w art. 16 ust. 2 ustawy, w języku polskim i angielskim;


(*Proszę zwrócić uwagę na kategorię "osiągnięć naukowych", która zobowiązuje habilitanta do wykazania się co najmniej dwoma „osiągnięciami” - tzw. podstawowym osiągnięciem plus dodatkowym, poszerzającym dorobek naukowy kandydata np.:

- rozprawa habilitacyjna + inne publikacje

albo

część pracy zbiorowej (musi spełniać wymóg wydzielonego zagadnienia jako indywidualnego wkładu osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego; kandydat musi udokumentować indywidualny, precyzyjnie określony, w tym także procentowo, jego wkład w autorstwo) + inne publikacje;

albo

"cykl publikacji powiązanych tematycznie" (które zostały przygotowane na z góry ustalony temat i ukazywały się w sposób, który można określić jako cykliczny; w tym przypadku recenzenci nie uznają za jednotematyczny cykl publikacji takiego ich zbioru, któremu autor post factum przypisał określony temat) + inne publikacje naukowe.


3) wykaz opublikowanych prac naukowych lub twórczych prac zawodowych albo dokumentację dorobku artystycznego wraz z odpowiednim zapisem dzieł artystycznych i dokumentacją ich publicznej prezentacji;

4) informacje o:

a) osiągnięciach dydaktycznych wraz z wykazem przewodów doktorskich, w których pełnił funkcję promotora pomocniczego,

b) współpracy z instytucjami, organizacjami i towarzystwami naukowymi albo działającymi w zakresie sztuki w kraju i za granicą,

c) działalności popularyzującej naukę.


[(* - kryteria oceny ilościowej i jakościowej powyższych, a ustawowych wymogów, którymi będą kierować się w swojej opinii recenzenci, zostały określone w rozporządzeniu MNiSW z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego (Dz. U. Nr 196, poz. 1165)]


3. Wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego wraz z załącznikami składa się w formie elektronicznej i papierowej.

§ 13. W przypadku gdy osiągnięciem naukowym albo artystycznym jest samodzielna i wyodrębniona część pracy zbiorowej, habilitant przedkłada oświadczenia wszystkich jej współautorów określające indywidualny wkład każdego z nich w jej powstanie. Habilitant jest zwolniony z obowiązku przedłożenia oświadczenia w przypadku śmierci współautora, uznania go za zmarłego albo jego trwałego uszczerbku na zdrowiu uniemożliwiającego uzyskanie wymaganego oświadczenia.

§ 14. 1. W przypadku gdy rada jednostki organizacyjnej nie wyrazi zgody na przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego, przewodniczący rady niezwłocznie informuje o tym Centralną Komisję.

2. Centralna Komisja, w terminie 14 dni od dnia otrzymania od rady jednostki organizacyjnej informacji o niewyrażeniu zgody na przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego, wyznacza inną jednostkę organizacyjną do przeprowadzenia tego postępowania.

§ 15. 1. Komisja habilitacyjna, powołana zgodnie z art. 18a ust. 5 ustawy, nie może podejmować uchwał w składzie mniejszym niż sześć osób, w tym pod nieobecność przewodniczącego i sekretarza. Do członków komisji habilitacyjnej przepis § 6 ust. 2 stosuje się odpowiednio.

2. Obrady komisji habilitacyjnej mogą odbywać się w formie wideokonferencji, chyba że habilitant złoży wniosek o przeprowadzenie głosowania nad uchwałą zawierającą opinię w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w trybie tajnym.

§ 16. 1. W przypadku, o którym mowa w art. 18a ust. 10 ustawy, komisja habilitacyjna powiadamia habilitanta o miejscu, terminie i przedmiocie planowanej rozmowy na co najmniej 14 dni przed wyznaczonym terminem jej przeprowadzenia.

2. Rozmowa z habilitantem może być przeprowadzona w formie wideokonferencji z udziałem członków komisji habilitacyjnej.

§ 17. W przypadku gdy o nadanie stopnia doktora habilitowanego na podstawie osiągnięcia naukowego albo artystycznego stanowiącego samodzielną i wyodrębnioną część pracy zbiorowej ubiega się w tej samej jednostce organizacyjnej co najmniej dwóch habilitantów, uchwały w sprawie wyniku poszczególnych czynności w postępowaniu habilitacyjnym podejmuje się oddzielnie w stosunku do każdego z nich.

§ 18. W terminie 30 dni od dnia podjęcia uchwały w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego rada jednostki organizacyjnej przekazuje do Centralnej Komisji, w formie elektronicznej:

1) tę uchwałę;

2) informację o składzie komisji habilitacyjnej z podaniem imion, nazwisk oraz nazw jednostek
organizacyjnych, w których są zatrudnieni członkowie komisji;

3) recenzje w postępowaniu habilitacyjnym.

W postępowaniu habilitacyjnym za osiągnięcie może być uważany „cykl publikacji powiązanych tematycznie”, natomiast w przypadku rozprawy doktorskiej „spójny tematycznie zbiór artykułów”. Przez cykl publikacji powiązanych tematycznie należy rozumieć szereg publikacji, które przygotowane zostały na z góry ustalony temat i ukazały się w sposób, który można określić słowem cykliczny. Nie może to być cykl publikacji pod wspólnym tytułem!

07 listopada 2014

Rektorzy zaangażowani politycznie?

Jak informuje lokalna prasa - rektorzy kilku łódzkich uczelni państwowych na specjalnie zwołanej konferencji prasowej publicznie poparli kandydaturę obecnej prezydent miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej o reelekcję w wyborach samorządowych. Jest to zdumiewające, co czynią władze uczelni państwowych w sytuacji, gdy te nie powinny być w żadnej mierze angażowane w wybory polityczne, a takimi - niestety - są także wybory samorządowe. Nie uzyskali przecież delegacji senatów kierowanych przez siebie uczelni do takiej afirmacji.

Tymczasem b. przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich prof. Tadeusz Luty w wywiadzie dla www.dzienniklodzki.pl z dn. 4.11.2014 stwierdza:
(...) nie da się prywatnie oddzielić każdego profesora pracującego na uczelni od jego poglądów. Nie popadajmy w absolutną skrajność, bo dojdziemy do wniosku, że każdy, kto popełnia jakąkolwiek funkcję w jakiejkolwiek instytucji powinien być odcięty od życia publicznego i możliwości wypowiadania swoich opinii. (...) Nie sądzę, aby cierpiała na tym autonomia uczelni. Autonomia to zupełnie coś innego, dotyczy ona swobody w kształceniu, prowadzeniu badań naukowych."

Nie odmawiam rektorom, dziekanom, dyrektorom instytutów, a więc jednostek organizacyjnych uczelni państwowych prawa do politycznego czy obywatelskiego zaangażowania. Jest to chlubna postawa, ale pod warunkiem, że nie będą w ten proces włączać instytucji wraz z podwładnymi. Szkoły wyższe składają się z osób o różnych preferencjach politycznych, obywatelskich, toteż nie powinny one być stawiane w sytuacji dysonansu społeczno-moralnego, bo zaczyna to przypominać lata PRL. Jeszcze trochę i władze zaczną sprawdzać, kto i na kogo głosował i czy w ogóle brał udział w wyborach.

Rektorzy mogą wyrażać swój podziw dla dokonań obecnej prezydent miasta, która chce powtórzyć swoją kadencję, ale prywatnie. Jestem za tym, żeby zgodnie z własnym sumieniem i oceną sytuacji lokalnej dokonali stosownego wyboru. Na szczęście nie jestem ich pracownikiem, więc nie muszę się za nich wstydzić. Widzę jednak, jak trafne komentarze są zamieszczane pod artykułem poświęconym tej sytuacji:

mgr (gość) • 05.11.14, 14:40:00
Następny krok to Honoris Causa dla H.Zdanowskiej. Kompromitacja Panowie Rektorzy. Chodzi o sam akt poparcia, nie zaś o osobę, ktokolwiek by to nie był, to Wasze funkcje nie mogą być związane z uprawianiem polityki. Sądzę, że będziecie jedyni w kraju, którzy tak niegodnie się zachowali.


Jak to??!!
łodzianka (gość) • 05.11.14, 11:34:46
Rektorzy poparli? Jakim prawem?!! Uczelnie powinny być apolityczne o takie walczyliśmy jako studenci! Czy tym facetom na rektorskich stołkach ktoś rozum odebrał? Czy im władza uderzyła do głowy i rozum postradali?


tak było w PRL - rektorzy popierali partie u władzy
liczy się koryto (gość) • 05.11.14, 08:44:26
i dobrze na tym wychodzili


d...włazy
indeks (gość) • 05.11.14, 07:46:43
wygra Kowalski i co wtedy zrobią profesory?


liczymy na łódzkich studentów
Wojciech Bednarek - Łodzianie Bez Partii (gość) • 05.11.14, 07:01:46
, że będą mądrzejsi do swoich ww rektorów


hahahaha ...
Taką mamy w Polsce naukę (gość) • 05.11.14, 05:49:58
... dostali od miasta grunty za przysłowiową złotówkę, a teraz starają się odwdzięczyć ...
To wystąpienie jest porównywalne z chęcią dania doktoratu szefowi BCC.



Pomieszały się rektorom porządki prawne z prywatnymi. Może byłoby lepiej, gdyby pojechali do Warszawy na konferencję naukową, jaką zorganizował prof. Zbigniew Izdebski na temat zdiagnozowanych związków między życiem seksualnym Polaków a ich politycznymi preferencjami. Tu przynajmniej pojawia się szansa na poznanie polskiej hipokryzji w wymiarze ogólnym, chociaż redukowanym do popierania przez respondentów poszczególnych formacji partyjnych.


(fot. Jeszcze nie ma wyborów, a ktoś już zrywa plakaty, ulotki)

W tej sytuacji chyba sprawdzi się teza prof. T. Lutego, który stwierdził na koniec we wspomnianym powyżej wywiadzie: "Studenci mają tendencję do przyjmowania swoich kryteriów, a najchętniej do kontestacji, gdy sugeruje im się wybór. Nie przyjmują argumentów dotyczących preferencji". Czy zatem rektorzy czterech uczelni w Łodzi nie zaszkodzili kandydatce? To się dopiero okaże za dobry tydzień.