19 marca 2023

Mało przydatny Raport "Nauka w Polsce"

 


Na zlecenie Ministerstwa Edukacji i Nauki został opracowany i opublikowany przez Ośrodek Przetwarzania Informacji jako Państwowy Instytut Badawczy - Raport „Nauka w Polsce”. Ostatnia jego edycja była w 2019 roku. Nie zawiera on jakościowej analizy tak zawartych zestawień danych statystycznych, a zatem i patologii w zakresie m.in. przyznawania środków finansowych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wątpliwym z naukowego punktu widzenia podmiotom. Niektóre dane dotyczą 2020 roku, a inne 2021 roku. Tak więc zapis o stanie nauki w 2022 roku jest nieprecyzyjny.  

Nie jest też w stanie "przykryć" tego, czym żyje środowisko naukowe po poselskim śledztwie, w wyniku którego odsłanięto karygodną politykę przyznawania środków publicznych na rzekomo badania naukowe. Strumienie finansowania nauki w Polsce okazują się w jakiejś części źródłem finansowania innych celów i zadań, niż wynika to z ustawy, co budzi szereg kontrowersji, a nawet - jak dowodzą posłowie monitorujący niewłaściwe działania władz NCBiR - stanowi przejaw działalności przestępczej.   

Z tego też powodu spada zaufanie do oficjalnych przekazów typu: 

Raport przedstawia najważniejsze charakterystyki sfery nauki w Polsce do 2021 roku (tam, gdzie to było możliwe, zaprezentowano też dane z 2022 roku). Zestawiono je również z danymi z poprzednich lat, a także z informacjami z innych państw. Wszystko to pozwala umiejscowić zmiany zachodzące w Polsce na tle szerszych tendencji pojawiających się w omawianej sferze w Europie i na świecie. 

Oczywiście, że publicystycznie przydatne są dane statystyczne, które dotyczą m.in. tego, że jest:

* 131 uczelni publicznych i 238 niepublicznych; 

* zatrudnionych w instytucjach naukowych 95,8 tys. pracowników badawczo-rozwojowych (13 proc. stanowią profesorowie, 27 proc. doktorzy habilitowani, 44 proc. doktorzy i 16 proc. magistrzy).     

Nie ma jeszcze oficjalnego, finalnego wykazu ewaluacji dyscyplin naukowych, którym przyznano kategorię od C do A+. Po co nam zatem wiedza, że wśród ocenianych osiągnięć 1185 jednostek naukowych otrzymało w ub. roku kategorię:

 A+     40 jednostek, 

A       375 jednostek, 

B+     580 jednostek. 

Pozostałe B+C (190 jednostek) nie osiągnęło kategorii naukowej, która pozwala na nadawanie stopni naukowych.  Zapewne nieco zmienią się te dane, jak minister wreszcie upubliczni ostateczną listę ewaluacji dyscyplin naukowych po uwzględnieniu odwołań. 


Pedagogika była ewaluowana w 41 jednostkach. 

Interpretacja danych ilościowych ma jedynie propagandowy charakter. Przykładowo, stwierdza się, że: W roku 2021 do Narodowego Centrum Nauki wpłynęło łącznie 10 899 wniosków, a finansowanie otrzymało 2 510 projektów. Zatem współczynnik sukcesu wnioskodawców wyniósł 23%.

To nie jest żaden współczynnik sukcesu, tylko współczynnik nędzy finansowej w szkolnictwie wyższym. Finansuje się bowiem tylko taki odsetek wniosków, jaki  wynika z niskiego przydziału finansów Narodowemu Centrum Nauki. Inna rzecz, że nie ma tu analiz patologii i nietransparentności wydatkowania tych środków, bowiem szczegółowe kryteria i powody odmowy wnioskodawcom nie są jawne. Do NCN jeszcze nie dotarli posłowie, a szkoda, bo mogliby, podobnie jak w przypadku NCBiR, rozpoznać mechanizm przyznawania środków niektórym podmiotom w sposób budzący poważne wątpliwości.  

O tym, że tak było świadczą wprowadzane zmiany w powoływaniu recenzentów i ustalaniu kryteriów ubiegania się o środki publiczne na badania w ramach różnych projektów. Podobnie w NCBiR, przed dwoma tygodniami skierowano do dotychczasowych ekspertów pismo, by poddali się weryfikacji według częściowo zmienionych kryteriów. 

Być może komuś niekompetentnemu wyda się, że przyznane na badania podstawowe środki w wysokości 1,8 mld złotych są imponujące, to jednak jest w błedzie. Taki poziom nie zbliża się nawet do rocznego budżetu jednej uczelni amerykańskiej. 

Władze resortu i ustawodawcy prawa o szkolnictwie wyższym i nauce deklarują i normują znaczenie jakości badań dla rozwoju nauki, ich przydatność dla rozwoju społeczeństwa i gospodarki.  Następstwem ich jakości i efektywności jest awans naukowy kadr akademickich, który nie podlega ocenom bibliometrycznym.  Jednak społeczeństwo otrzymuje następujące dane: 

Według Polskiej Bibliografii Naukowej (PBN), w latach 2017–2021 opublikowano 619 tys. prac naukowych, z których 

większość (67%) stanowiły artykuły, 

29% rozdziały w monografiach, 

a pozostałe 4% – monografie naukowe. 

Jedynie 3% artykułów naukowych zostało opublikowanych w czasopismach za 200 punktów. 

Najliczniejszą grupę punktowanych artykułów (18%) stanowiły te opublikowane w czasopismach za 100 punktów. 

Co piąty artykuł znalazł się w czasopiśmie spoza ministerialnej listy. 

Publikacje anglojęzyczne stanowiły połowę prac naukowych sprawozdanych w latach 2017–2021. Największy ich odsetek odnotowano wśród artykułów naukowych (65%), z kolei publikacje w języku polskim przeważały wśród monografii naukowych (85%) i ich rozdziałów (71%).

Z takiego zestawienia danych raportujący jedynie coś sugerują wrost lub spadek powyższych wskaźników, ale nie zamierzają tego merytorycznie interpretować. Z pewnym wyjątkiem, kiedy sugerują, że dopiero po 2017 roku zaznacza się wyższa jakość artykułów w czasopismach naukowych. Czyżby była to samokrytyka obecnych kadr naukowych zatrudnianych w MEiN, które uzyskały swoje stopnie naukowe przed 2017 rokiem?         

Wyższe szkoły niepubliczne mają najniższe wskaźniki jakości i efektywności badawczo-rozwojowej, ale w 2021 roku nastąpił największy, bo prawie 18-procentowy wzrost subwencji dla nich w porównaniu z rokiem 2020. W 2020 roku kwota przyznanej im subwencji wyniosła 278 mln zł, a w roku 2021 – prawie o 50 mln zł więcej. Zdecydowaną większość tych środków otrzymały uczelnie kościelne, uwzględnione w niniejszym raporcie w grupie uczelni niepublicznych. W 2021 r podmioty te otrzymały w ramach subwencji 316 mln zł (2% całości subwencji).  

Nie referuję treści tego raportu, gdyż ma on w dużej mierze charakter informacyjny, bez wartościowych wniosków. Może to zadowoli urzędników w odpowiedniej komisji Unii Europejskiej. Jednych danych w tym raporcie jednak nie ma, a mianowicie tych, które świadczą o utrzymywaniu wyższych uczelni w permanentnej nędzy finansowej. Jakoś nie upubliczniono danych na temat tego, jaki jest poziom wynagradzania pracy naukowej profesorów, pracowników badawczo-dydaktycznych, wykładowców i administracji. Wstydliwe dla rządzących dane trzeba było przemilczeć.   

 

18 marca 2023

„Spropagowany” uczony w przestrzeni politycznych konfrontacji


W 1938 roku Helena Radlińska opublikowała w „Przeglądzie Socjologicznym” aktualną dla współczesnych pedagogów społecznych notatkę do artykułu Andrzeja Waligórskiego. Gdyby ta wybitna pedagog społeczna żyła i tworzyła dzisiaj, zapewne zamieściłaby ten tekst ponownie, jeśli nie w socjologicznym piśmie, to na pewno pedagogicznym. Historia zatoczyła koło i ponownie stajemy jako uczeni wobec tak istotnych czynników socjalizacyjnych, jak propaganda, agitacja i reklama w naszym codziennym życiu. Niestety, nie można o procesach społecznych zaśpiewać za Marylą Radowicz:

Ale to już było,

i nie wróci więcej…,

gdyż wprawdzie było, ale powróciło. 

Świat polityki, także oświatowej, żyje propagandą i agitacją. To już nie jest racjonalna troska o dobro wspólne. W procesach rzekomego zainteresowania władz polskich budowaniem społeczeństwa obywatelskiego, demokratycznego państwa prawa nie dostrzegano propagandowego zniechęcania obywateli do tych procesów, a nawet ich blokowania dziesiątkami nowelizacji ustaw. Kolejno rządzące partie władzy różnych formacji politycznych – od lewicy poprzez centrum do prawicy – wykorzystywały agitację przeciwko własnemu społeczeństwu i deklarowanemu etosowi Polaka, jaki został stworzony przez ruch „Solidarności”. 

Nie tylko Helena Radlińska pisała o tym, jak instrumentalnie wykorzystywana jest przez sprawujących władzę agitacja polityczna, by mogli realizować własne cele i interesy. Owa agitacja stanowi […] poruszenie mas dla uzyskania natychmiastowych wyników, bezpośrednie podniecanie do działań, pożądanych przez agitatora. W przeciwieństwie do propagandy agitacja częstokroć nie troszczy się o szerzenie poglądów, kształtowanie pojęć. Nie wyrabia, lecz narzuca. Nie interesuje się motywami, które mają przez czas dłuższy żywić się męką i nadzieją; chce natychmiastowego efektu. Dlatego spożytkowuje utarte skojarzenia, nawet myślowe błędy, przesądy. Nie prostuje nieporozumień, które mogą być chwilowo korzystne.

Profesor H. Radlińska użyła określenia człowiek „spropagowany”, by wskazać na tego, który jest „pewny”, który nie zdradzi i będzie zachowywał się zgodnie z ideą, którą przyjął za swoją. Powinien być gotów do ofiary, nawet do zniesienia tortur. Przed niczym nie ulegnie, gdyż propaganda rozpaliła w nim ognisko, w żarze którego dusza jego zahartowała się jak stal. Żar uczucia ochroni go od hańbiącej rdzy słabości, od poddawania się wpływom otoczenia. 

Trudno było przewidzieć, że w drugiej dekadzie XXI w. premier rządu PO/PSL mianując nowych ministrów, określi ich mianem „zderzaków”, a więc zahartowanych w boju z opozycją urzędników, którzy będą bezwzględnie realizować cele już u podstaw sprzeczne z interesem obywateli, a w edukacji – z interesem dzieci i ich rodziców. Premier Donald Tusk tak mówił w Pałacu Prezydenckim po wręczeniu nominacji nowym ministrom o ich roli, w tym o zadaniach minister edukacji:

 – To jest rząd zderzaków, każdy z nas jest zderzakiem, ja też. Czy te zderzaki wytrzymają cztery lata, czy cztery miesiące? Zobaczymy. Idą ciężkie czasy, zdajemy sobie sprawę, jakie zadania sobie nałożyliśmy, więc każdy z nas jest zderzakiem. Nikt tu nie przyszedł z definicji na cztery lata, nikt. Każdy przyszedł wykonać swoją robotę. Nie da rady – szybciej się pożegna ze stanowiskiem.

 Grzegorz Żurawski – rzecznik prasowy ówczesnej ministry edukacji Katarzyny Hall, a potem jej następczyni Krystyny Szumilaszdradził studentom kulisy „spropagowanej roli”, które polegają na tym, by komunikować społeczeństwu to, czego oczekuje od rzecznika minister: Noś przy sobie statystyki, które możesz zmanipulować na swoją korzyść. Został zwolniony z tej funkcji po ujawnieniu przez media "resortowej tajemnicy". 

Dzisiaj poslugują się wybranymi danymi statystycznymi nie tylko rzecznicy prasowi, ale i ministrowie, premier i wicepremierzy, prezesi spółek Skarbu Państwa, różnego rodzaju organizacji itp.  

Nawet prof. socjologii, a obecnie wicepremier Piotr Gliński, określał przed laty mianem zdrady elit to, co się wydarzyło w Polsce po 1989 r. Miał tu na uwadze m.in. rozwiązanie komitetów obywatelskich na rzecz „robienia” polityki w gabinetach władzy poza społeczeństwem. Wówczas przekonywał, że wspólnoty obywatelskie muszą być wolne i niezależne od biznesu i polityki, by mogły służyć społeczeństwu, jeśli ma się ono stać społeczeństwem obywatelskim. Jak to zmieniają się poglądy... .



(źróło foto: Wikipedia)

17 marca 2023

Rada Doskonałości Naukowej udostępniła prezentacje

 



Gorąco polecam KOMUNIKATY - Rady Doskonałości Naukowej. Każdy doktorant, nauczyciel akademicki powinien być zainteresowany zapoznaniem się z treścią plików, które były przedmiotem szkolenia w dn. 13 marca 2023 roku w Warszawie. Trudno nazwać to spotkanie szkoleniem, gdyż było to raczej hybrydowe spotkanie ekspertów i decydentów Rady Doskonałości Naukowej z środowiskiem akademickim.

To, że miało oświatowy charakter, informacyjno-wyjaśniający, bo wprowadzający w arkana praw w zakresie nadawania stopni naukowych i ubiegania się o tytuł profesora, nie było szkoleniem w dydaktycznym tego słowa znaczeniu. Jednak niezmiernie ważny był dostęp do wiedzy i jej komentarze, by można było znaleźć odpowiedź na interesujące pytania czy dylematy uczestników spotkania. 

Dzięki prezentacjom:

1) Kryteria i procedury w postępowaniach o nadawanie stopni i tytułów naukowych

2) Orzecznictwo sądów administracyjnych w sprawach nadawania stopni naukowych i tytułu profesora

3) Omówienie zmian w przepisach dotyczących postępowań o awans  naukowy  oraz regulaminów podmiotów doktoryzujących i habilitujących,

będzie można powrócić do poruszanych zagadnień, a może i ponowić pytanie, którego nie można już było zadać z braku czasu. Po pięciu godzinach z krótką przerwą na posiłek najbardziej byli wyczerpani prowadzący to spotkanie, bo nie tylko referowali przygotowane przez siebie zagadnienia, ale także odpowiadali na pytania. Było ich jednak bardzo dużo.

Już przed poniedziałkową sesją zostały rozesłane odpowiedzi na nadsyłane do RDN pytania, a i tak ich katalog uległ znacznemu poszerzeniu, toteż prowadzący zobowiązali się, że będzie można kierować do Biura RDN wątpliwości, które wynikają nie tylko z niejasności prawa o szkolnictwie wyższym i nauce, ale także ze zderzenia ich z wewnątrzuczelnianymi czy instytutowymi procedurami. 

Te ostatnie miały być operacjonalizacją ogólnokrajowych norm, a jak się okazuje wniosły także wiele zamieszania i nadinterpretacji. Członkowie rad dyscyplin naukowych, senatorowie uczelni komunikują, że jurydyzacja procesu awansowego niejako zobowiązuje ich do studiowania nie tylko aktów resortowego prawa, w tym kodeksu postępowania administracyjnego, ale także prawa cywilnego i karnego, gdyż bardzo łatwo można stać się podmiotem pozwu sądowego.      

Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że przyjęta przez Sejm ustawa prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz uchwały senatów uczelni zdominowały praktykę awansowania kadr naukowych, zdeprecjonowały tradycje i obyczaje, by komuś udowodnić, że w ocenianiu wniosków kandydatów do nauki nie jest się wielbłądem.