20 maja 2022

Akademicki regres?

 

Pisze do mnie profesor jednego z najlepszych uniwersytetów, że nie jest w stanie dłużej czytać rozpraw niektórych swoich studentów. Nie wie, w jaki sposób zdali maturę z języka polskiego. Zamiast czytać kolejne fragmenty przesyłanej mu przez nich pracy dyplomowej, musi koncentrować się na ich błędach językowych. Niektórych zdań nie jest w stanie zrozumieć, bo usiłujący sparafrazować dłuższy fragment z książki czy artykułu dokonują tak zdumiewających skrótów, że nie wiadomo, o co chodzi. Ktoś może powiedzieć, że to dobrze, bo przynajmniej nie kopiują obcych tekstów, ale wcale nie można mieć pewności, czy między "własnymi" zdaniami nie ma dosłownego przeniesienia myśli innego autora z pominięciem wskazania na jej źródło.  

Zbliżający się koniec semestru staje się cierpieniem dla tego profesora z powyższych względów, chociaż, jak zapewnia, bywają też perełki aktywności badawczej studentów. On sam wolałby czytać prace najlepszych, poprawne językowo i treściowo, ale te zdarzają się coraz rzadziej. Zapewne nie ma szczęścia do młodych osób z ambicją, by przygotowując pracę na wybrany przez siebie temat chciały poświęcić jej jak najwięcej czasu, wysiłku i zaangażowania. 

Też coraz rzadziej spotykam w uniwersyteckiej bibliotece studentów dokonujących kwerendy literatury przedmiotu.  Nie przeglądają ani roczników czasopism pod kątem własnego tematu, ani nie wertują katalogów przedmiotowych, by zobaczyć, kto, w jakim stopniu i zakresie wcześniej podejmował interesujące ich zagadnienie oraz opublikował na jego temat własną książkę czy artykuł. Nie dziwię się, że autor listu ma podobne problemy. 

Jak pisze: najgorzej jest z metodologią badań naukowych, z wiedzą studentów nauk społecznych na ten temat. Kiedy napisał do osoby odpowiedzialnej za prowadzenie zajęć z tego zakresu, to otrzymał odpowiedź, że studenci nie mają kompetencji także z innych przedmiotów. Nie wie, jak jest w innych grupach seminaryjnych.  On doświadcza tego, że magistranci najchętniej streszczaliby wiedzę z metodologii badań, a więc pisali o tym, co rozumie się przez przedmiot i cel badań, czym są problemy badawcze, jakie są ich rodzaje oraz paradygmaty badawcze,  czym są zmienne, wskaźniki oraz ich rodzaje, kto i jak konstruował typologię metod i technik badawczych oraz jaką rolę odgrywa analiza uzyskanych wyników badań.  Nie wiedzą jednak, jak zastosować tę wiedzę do własnego projektu badawczego.  

Zbliża się koniec maja, a niektórzy nie są przygotowani do opracowania koncepcji własnych diagnoz, gdyż nie dokonali jeszcze analizy dotychczasowego stanu badań na interesujący ich temat. Przeczytają wprawdzie jakiś rozdział z monografii naukowej pod warunkiem, że jest dostępna online, bo nie mają czasu na udanie się do biblioteki, a tym bardziej przeprowadzenie w niej kwerendy literatury przedmiotu. Przyznaję zatem profesorowi, że nie tylko on ma taki problem. 

Podział studiów na licencjackie i dwuletnie uzupełniające studia magisterskie i niedofinansowanie uczelni skutkuje brakiem możliwości uczestniczenia studentów w terenowych badaniach naukowych, bo zajęcia z metodologii są prowadzone w sali dydaktycznej, teoretycznie, bez praktycznej weryfikacji kompetencji diagnostycznych. Dobrze, że ogłaszane są konkursy na najlepsze prace dyplomowe, bo dzięki temu można zachęcić najzdolniejszych studentów do przygotowania, przeprowadzenia i udokumentowania wartościowych poznawczo projektów badawczych. 


19 maja 2022

Wiara w wychowanie poza wiarą religijną

 


Jakiś czas temu ukazał się pod redakcją Dale'a McGowana przekład Zbigniewa Kościuka rozpraw, którym nadano tytuł: Poza wiarą. Jak wychować wrażliwe, etyczne dzieci w świeckiej rodzinie (III wydanie, Warszawa 2020). Nie dostrzegłem zainteresowania tą książką w środowisku akademickim zapewne dlatego, że po pierwsze nie jest to autorskie podejście do normatywnej pedagogiki, a po drugie zawiera ona kilkadziesiąt esejów, szkiców, publicystycznych narracji. Trudno zatem odczytać ją jako zwarty sensownie zbiór koncepcji, orientacji czy jakieś spójne podejście do wychowania. 

 W związku z tym, że doświadczamy w Polsce coraz silniejszego podziału społeczeństwa na osoby wierzące i świeckie, a polityka oświatowa podporządkowuje sobie od trzydziestu lat system szkolny w sferze aksjonormatywnej, a więc także światopoglądowej, ideologicznej, nie powinno się nie dostrzegać publikacji, których autorzy sytuują się po jednej ze stron konfliktu społeczno-kulturowego. Zupełnie zrozumiałe jest akcentowanie roli wiary i wychowania religijnego w czasopismach i wydawnictwach, których organem prowadzącym jest Kościół, związek wyznaniowy czy medialne środowisko prawicowych  partii politycznych, podobnie jak funkcjonowanie w społeczeństwie pluralistycznym wydawnictw i mediów lewicowych partii politycznych, związanych z nimi organizacji pozarządowych czy oświatowych instytucji państwowych lub niepublicznych.

Skoro mamy już trzecie wydanie powyższego tytułu, to znaczy, że wzrosło zainteresowanie wśród rodziców, a może i nauczycieli czy działaczy oświatowych o świeckiej orientacji i filozofii życia. Jak każda koncepcja wychowania, która ma normatywny charakter, osadzony w określonym ideologicznie systemie wartości, błędnie jest określana mianem pedagogiki poza wiarą, bowiem każdy, kto jest do niej przekonany zaświadcza tym samym, że w nią wierzy. Wiara nie jest bowiem tylko religijnym fenomenem, gdyż z psychologicznego punktu widzenia wybór jakichś wartości, identyfikowanie się i postępowanie zgodnie z nimi wymaga czynnika emocjonalnego. 

Także świeckie osoby są wierzącymi, choć nie ze względu na religię, jakąś teozofię, ale na zbiór wartości tworzących względnie spójną  filozofię czy orientację życiową.  Wydawca magazynu "Sceptic" Michael Shermer otwiera ten zbiór przedmową zatytułowaną "Licencja na świeckie wychowanie". Autorami tekstów są osoby świeckie, których wspólnym przekonaniem jest wiara w to, że chcąc wychować dzieci na uczciwych obywateli wcale nie muszą one być istotami  religijnymi, a więc dla bycia ojcem nie potrzeba żadnego certyfikatu. 

Zapewne tak jest w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej - jak pisze Shermer: Rząd, wtykający nos niemal we wszystkie prywatne sprawy obywateli, nie ingeruje, dzięki Bogu, w kwestię wychowania dzieci (...) Od kandydatów na rodziców nie wymaga się bowiem ukończenia żadnego kursu  na temat wychowania. Zostałem ojcem tak jak wszyscy - bez wcześniejszego planu (s,11).   

Dr Dale McGowan nie kieruje książki do czytelników, którzy nie wiedzą, w co mają wierzyć,  by poszerzyć krąg osób świeckich, ale przygotował ją dla już zdeklarowanych ateistów, by umocnić ich w przekonaniu, co do zasadności dokonanego wyboru. Przyznaje zarazem: 

Nie uważam, że jest to jedyna dobra metoda wychowania. Byłbym głupcem, gdybym twierdził, że nie można wychować inteligentnych, moralnych i kochających dzieci w religijnym domu. Istnieje jednak wiele  chrześcijańskich książek poświęconych tematyce wychowania. Ludzie niewierzący nie posiadają żadnej  (s.15).    

Niniejsza książka nie ma wpisywać się w nurt walki ideologicznej, która bazuje na kreowaniu i wzmacnianiu własnej orientacji jako ortodoksyjnej przeciwwagi dla innej, rzekomo gorszej, mniej skutecznej, bezwartościowej. nieefektywnej itp. Nie chce, by postrzegano wartość wychowania świeckiego w antagonistycznym sporze typu : "MY vs ONI". Autor nie jest jednak wiarygodny w tym zapewnieniu, skoro we wstępie stwierdza: Uważam, że negatywne skutki wiary religijnej znacznie przeważają nad skutkami pozytywnymi, nie chcę jednak zmuszać nikogo do tego, by myślał tak samo (tamże). 

Ba, przekonując czytelników do wyboru świeckiego życia ostrzega, by nawet przekazując dziecku wiedzę o religii (...) jednocześnie nie popaść w chore przekonanie,, że otrzymają nagrodę w niebie (lub zostaną ukarane w piekle) z powodu dokonanego wyboru - nigdy nie powinniśmy stosować tego rodzaju intelektualnego terroru wobec dzieci i samych siebie (s.19).

McGowan twierdzi, że nie chodzi mu w tej rozprawie o obalenie wiary religijnej, ani też o zachęcanie czytelników do laickiego wychowywania dzieci. Jednak dzieli się swoją wiarą, że: Prowadzenie świeckiego stylu życia  w religijnym świecie należy do najtrudniejszych społecznych wyborów (s. 17). Równie dobrze można byłoby stwierdzić, że życie zgodnie z wiarą religijną w świeckim świecie należy do najtrudniejszych społecznych wyborów.  Tak binarne podejście jest z każdej perspektywy iluzją o rzekomej tolerancji, otwartości czy szacunku dla odmienności. 

Tak, jak wierzący chrześcijanie uważają, że socjalizacja w wierze religijnej musi być wspomagana instytucjonalnym wychowaniem i kształceniem w ramach katechezy, lekcji religii, ale przede wszystkim praktykowania wiary, podobnie i wolnomyśliciele wierzą w to, że pozbawiając dziecko kontaktu z wiarą religijną i osobami wierzącymi zapewnią mu rozwój w duchu racjonalnego myślenia ufając, że po latach, jako osoba dorosła sama dokona wyboru za lub przeciwko wierze religijnej. Ma jej pomóc w tym wyborze nie doświadczenie, kontakt z wiarą religijną, ale jedynie przekaz wiedzy o religii jako kulturowym wytworze człowieka (s. 19).

 Tak jak nie ma jednego sposobu wychowywania w wierze, tak samo nie istnieje jednolite wychowanie ateistyczne. Autor tej książki jako rodzic, który nie posiada wiedzy naukowej na temat istoty, mechanizmów, uwarunkowań, metod,  form i technik wychowawczych, nie rozumie, że zbiór wartości (system) wyznacza jedynie kierunek wychowania. Przeciwstawianie ich zatem sobie nie prowadzi do wykluczenia pozostałych, gdyż świat nie jest czarno-biały. Nie ma zatem lepszego czy gorszego wychowania, gdyż ten rodzaj aksjologicznego osądu nie podlega weryfikacji w kategoriach prawdy i fałszu. 

Nawet w osobistych wypowiedziach autorów tej monografii są liczne, które kwestionują przypisywanie osobom wychowywanym w wierze religijnej skłonność do stosowania wobec innych przemocy, irracjonalizmu, posłuszeństwa, braku krytycyzmu, bezmyślności, antyintelektualizmu  itp. 

W minionym tygodniu pojawiły się artykuły na temat organizowania przez rodziców świeckich przyjęć uwieńczonych wręczaniem dzieciom prezentów, by  nie miały kompleksu z tytułu chwalenia się przez ich rówieśników wychowywanych w wierze religijnej otrzymaniem pamiątek (także prezentów) w związku z przystąpieniem do I Komunii świętej.  Jesteśmy już oswojeni ze świeckimi i religijnymi ceremoniami pogrzebowymi, ale chyba niewielu przychodzi do głowy, że jedna z nich jest prawdziwa,  a druga fałszywa, czy na odwrót, że któraś jest lepsza lun gorsza.

     

 

 

18 maja 2022

Ekspozycja w APS - "Prekursorzy i twórcy polskiej pedagogiki specjalnej"


Sejm Rzeczpospolitej ogłosił rok 2022 ROKIEM MARII GRZEGORZEWSKIEJ. Biblioteka Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie pragnąc uczcić 100-lecie istnienia przygotowała interesującą wystawę z cyklu „Prekursorzy i twórcy polskiej pedagogiki specjalnej". 

Tegoroczna ekspozycja jest poświęcona Patronce Uczelni – Marii Grzegorzewskiej.


Na wystawie zaprezentowano m. in. 


reprint pracy doktorskiej Marii Grzegorzewskiej, 

 



jedno z pierwszych wydań „Listów do młodego nauczyciela", 





pierwszy numer czasopisma „Szkoła Specjalna" a także 


prace dyplomowe absolwentów Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej/Państwowego Studium Pedagogiki Specjalnej - niektóre z oceną i autografem naszej Patronki.


Ekspozycja jest dostępna w holu Biblioteki APS (budynek B, 3 piętro) od dnia 9 maja 2022 do końca roku. Dyrektor Biblioteki APS Joanna Potęga zaprasza na Wystawę, a historyków myśli pedagogicznej, szczególnie w zakresie pedagogiki specjalnej, do zapoznania się z oryginalnymi wydaniami dzieł tak wyjątkowej Uczonej w dziejach polskiej i europejskiej pedagogiki.