07 marca 2022

Pisać artykuły czy książki naukowe? Samotnie czy z innymi?



     Mogą Państwo zapoznać się z artykułem "Are Female Scientists Less Inclined to Publish Alone? The Gender Solo Research Gap"  prof. Marka Kwieka oraz jego współpracownika dr. Wojciecha Roszko. Tekst ukazał się dopiero teraz w "Scientometrics" (https://doi.org/10.1007/s11192-022-04308-7) , chociaż został napisany w 2018 roku. Tak długo trwa procedura recenzowania i dopuszczania artykułów do druku w scopusowych periodykach I kategorii wykazu MEiN.

Życzę autorom wzrostu cytowalności, chociaż wojna w Ukrainie i zachodząca zmiana w stosunkach międzynarodowych i gospodarczych na świecie mocno uderzy także w naukę.  Uczeni korzystając z naszego "Obserwatorium Nauki Polskiej" z CPPS, stworzyli bazę 100 000 polskich naukowców i ich 400 000 publikacji z bazy Scopus z lat 2010-2018. Mamy już 2022 rok, więc widać jak szybko starzeją się dane statystyczne przesuwając interpretację do sfery niedalekiej, ale mimo wszystko - przeszłości.  

Jak piszą autorzy: Prowadzenie badań samodzielnie (solo) trzyma się mocno - w humanistyce to niemal 80% publikacji, a w naukach społecznych - połowa. Pomimo ogromnego nacisku na badania zespołowe. To pierwsza praca w świecie napisana w skali całego systemu - całego kraju.

Dotąd "badania prowadzone solo" analizowano w skali wybranych dyscyplin, czasopism, uczelni - lub czysto bibliometrycznie. U nas są dane biograficzne i dane czysto zawodowe (pochodzące z OPI) wszystkich naukowców widocznych przez dekadę w świecie (czyli – widoczne w Scopus). Czyli ponad 25 000 naukowców. Nawiasem mówiąc, przez 30 lat w Scopusie znalazło się ok. 70 000 polskich naukowców, a w samym 2020 r. – 50 000. To miara naszego sukcesu z ostatnich lat!

            Nie ulega wątpliwości, że jest to empiryczny dowód "sukcesu" polskich uczonych mierzonego tak znaczącym zwiększeniem obecności wyników badań polskich naukowców w renomowanych czasopismach naukowych świata.    Wzrostowe wskaźniki ilościowe zawsze są powodem do zadowolenia.  Natomiast interpretacja tych danych zachęca do polemiki, bowiem - jak wskazywałem na to wielokrotnie - w naukach humanistycznych i społecznych nawet w USA liczą się przede wszystkim monografie naukowe, a nie artykuły w nawet "najlepszych" czasopismach. 

Monografie pisane są solo, przez autorów, którzy dowodzą swojego warsztatu badawczego, pasji poznawczej, erudycji i oryginalności zawartych w nich treści.  Nie mogę zatem zgodzić się z sensem porównywania zgodnie z tym kryterium odsetka publikacji we wszystkich dziedzinach i wybranych dyscyplinach naukowych, gdyż porównuje się ze sobą to, co jest nieporównywalne. 

Jak słyszę zachwyt psychologów, że wreszcie nie muszą ujawniać metodologii badań i całego aparatu badawczego, bo w artykule mogą sprowadzić to do kilku zaledwie akapitów, to zaczynam dostrzegać, jak znakomitą okazję stworzono w wyniku tej preferencji w ramach awansu naukowego także pozorantom, cwanym ludziom, dopisującym się do czyichś badań i tekstów. Mówił o tym jeden z profesorów nauk medycznych Uniwersytetu Gdańskiego, że habilitują się i zostają profesorami osoby, które nie mają nie tylko doświadczenia naukowo-badawczego, ale i klinicznego oraz autentycznego dorobku autorskiego! 

M.Kwiek pisze o tych badaniach: 

Zależności te pokazujemy w odniesieniu do wieku, ale i prestiżu czasopisma, dyscypliny i typu uczelni (badawcze IDUB vs. pozostałe). Powstaje kolejna "luka ze względu na płeć naukowca" (tytułowa "solo research gender gap") - jedna z 16, jakie zdefiniowaliśmy w nauce. Silna w świecie, ale słaba w Polsce. Prace pisane w pojedynkę (solo research) trafiają do mniej prestiżowych czasopism niż prace pisane zespołach, i różnica jest i wyraźna, i poważna. Pisaliśmy o tym w tekście o homofilii  we współpracy w badaniach (praca ukazała się latem w Journal of Informetrics). Do najmniej prestiżowych czasopism trafiają prace pisane przez kobiety naukowców. Młode kobiety naukowcy w Polsce po doktoracie piszą samodzielnie o wiele bardziej intensywnie niż mężczyźni - ich portfolio publikacyjne z dekady zawierają większy odsetek publikacji solo (dla tych, które publikują samodzielnie).



         Jak jest naprawdę? Czy tak, że „wielcy” doklejają do swoich artykułów „mniejszych”, czy może jest odwrotnie, że artykuły piszą „mniejsi”, ale na pierwszej pozycji lokowani są „więksi”, którzy nie postawili w tekście nawet kropki. Świetna grywalizacja.

Autorzy artykułu stwierdzają: 

        W świecie inaczej do badań indywidualnych podchodzą mężczyźni i kobiety naukowcy (kobiety piszą wyraźnie rzadziej solo) - i inaczej ich czytelnicy. Prace solo są wyraźnie mniej cytowane. Z jednej strony ten typ publikacji wysyła jasny sygnał dotyczący zdolności naukowych, dojrzałości, samodzielności naukowca - nie ma też problemu współautorstwa i dzielenia prestiżu publikacji na jej różnych autorów. Nie ma konfliktów o autorstwo. 

Z drugiej strony kobiety naukowcy publikują samodzielnie rzadziej - z różnych powodów. Mogą być nimi awersja do ryzyka i mniejsza chęć udziału w drapieżnej konkurencji w nauce, w tym w publikowania w najlepszych czasopismach. Co, jak tu widać, zajmuje rok zmagań z 4 recenzentami. 

Skąd wiedzą, że nie ma konfliktu? Ich badania nie dotyczą przecież motywacji, intencji, zamiarów naukowców, a zatem czy można wyciągać takie wnioski jedynie z operacji na danych statystycznych? Przyznają, że ich (...) interesują konsekwencje decyzji publikacyjnych (typu pracy badawczej) dla kariery naukowej. Co może najważniejsze – o ile w świecie pokazywano dotąd (w małej skali), że mężczyźni i kobiety różnią się zakresem wykorzystywania pisania solo, nasze badania pokazują, że u nas praca samodzielna nie różnicuje mężczyzn i kobiet. To znaczy, mówiąc dokładnie, różnice są co prawda często nawet statystycznie istotne, ale nie mają praktycznej wagi (statistical significance vs. practical significance). Kobiety nauki w Polsce są w porównaniu ze światem - bardziej odważne (samodzielne)...

Okazuje się, że o wiele szersze zmiany wzorców współpracy w Polsce – w stronę pracy zespołowej z jednej strony i w stronę współpracy międzynarodowej z drugiej strony – są ważniejsze niż różnice w pracy solo między mężczyznami i kobietami. Po raz kolejny jesteśmy inni – ale też dotychczasowe prace miały charakter cząstkowy. My pokazujemy podejście kompleksowe, w dużej skali.

To może psycholodzy, socjolodzy i pedagodzy szkoły wyższej zabiorą się do badań weryfikujących powyższe przypuszczenia? Zmapowanie stanu ilościowego przez uczonych z UAM otwiera ścieżkę do poważnych badań triangulacyjnych, bo z samej socjometrii niewiele wynika. Tymczasem o pasji i sensie pisania książek, a nie tylko czy głównie artykułów do czasopism, warto przeczytać w poniższej publikacji profesora pedagogiki, prorektora UAM - Zbyszko Melosika: 

 


 

 

06 marca 2022

Jakie szanse ma idea bezwarunkowego uniwersytetu?

 



W ramach realizacji projektu Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego „Wykłady otwarte wybitnych Profesorów” w dniu 4 marca 2022 roku odbył się w formie zdalnej wykład profesora Zbyszko Melosika pt. „Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu”. Nie jestem członkiem PTP, ale dzięki zaproszeniu władz Wydziału Nauk Pedagogicznych UKW w Bydgoszczy mogłem po raz kolejny posłuchać znakomicie poprowadzonej refleksji na temat istoty pracy naukowej na uniwersytecie. 

Jak zwykle, z pasją, osobistym zaangażowaniem, a więc też bardzo wiarygodnym przekazem do naukowców z różnych uczelni w kraju i o różnych statusach akademickich referujący mógł  dotrzeć do sfery emocjonalno-intelektualnej słuchaczy a zarazem zachęcić ich do dyskusji o sprawach, które w obliczu wojny w Ukrainie pozwoliły nam wszystkim na chwilę rozstać się z doświadczaną traumą ludności cywilnej, w tym przecież także naszych koleżanek, kolegów, przyjaciół i współpracowników z ukraińskich uniwersytetów. 

Wykład Z. Melosika miał się odbyć kilka tygodni temu, toteż jego przeniesienie akurat na dzień 3 marca było ważną okolicznością dla pedagogów, którzy na chwilę mogli powrócić do sfery metafizycznej stanowiącej o sensie ich pracy badawczej i dydaktycznej. Wiemy, jak wielu polskich naukowców, nauczycieli, wolontariuszy, społeczników NGO w tych dniach intensywnie pomaga uchodźcom z Ukrainy, a już przygotowują się do wsparcia ich dzieci, by mogły na czas pobytu w naszym kraju kontynuować edukację szkolną.

My zaś powróciliśmy do odwiecznych problemów relacji między władzą, rozumem, wiedzą a własną biografią, kulturą i doświadczeniem społecznym, które uruchamiają nasze emocje nie tylko w sytuacjach granicznych, ale i w działalności naukowo-badawczej. Jak mówił Profesor Melosik - Władza nie jest jedynie czynnikiem zła, ograniczeń, zniewalania człowieka, ale może też być źródłem inspiracji do działań twórczych, reorientując umiłowaną przez nas aktywność w kierunku pasji poznawania świata, odkrywania jego fenomenów. 

Referujący przyznał, że zmienił się status uniwersytetu z świątyni nauki, wiedzy, dążenia do prawdy w instytucję korporacyjną.  Jeśli jednak miłujemy uprawianie nauki, to nie potrzebujemy innych uzasadnień do własnej pracy, niezależnie od tego, jakie nakładane są na nas obowiązki przez władze hierarchicznej instytucji. Inna rzecz, że proces twórczy wymaga wolności, spokojnego dochodzenia do odkryć, intuicyjnego poszukiwania racji, a nie tylko empirycznie weryfikowalnych zmiennych. Ten wątek wykładu wzbudził największą dyskusję. 

Nic dziwnego, że dyskutanci wyrażali swój sprzeciw wobec dramatycznego niszczenia uniwersytetu jako wspólnoty uczonych, którzy zamiast w kulturze koleżeńskości mieliby z pasją realizować własne projekty badawcze, są zobowiązani do uczestniczenia w antagonistycznej, egocentrycznej rywalizacji. Są bowiem redukowani do "robotników w białych kołnierzykach", producentów wiedzy, ale i pseudowiedzy. Naukowcy mają być gwarantami jak najwyższej wartości zmiennych scjentometrycznych, które rzekomo świadczą o ich pracy. 

Młode pokolenie, na co zwracali uwagę dyskutanci, coraz rzadziej ma kontakt z pasjonatami nauki, z charyzmatycznymi uczonymi, bowiem świat uniwersytetu stał się siedliskiem różnego rodzaju interesów, walk, konfliktów i nierozwiązywalnych problemów. Głównym celem aktywności staje się ustawiczne sprawozdawanie z niej w różnych kwestionariuszach, raportach, w wykazach sformatowanych do określonej liczby znaków.        

Melosik pracuje w uniwersytecie badawczym, a więc uczelni, której społeczność i władze kierują się wysokimi standardami prowadzenia badań i publikowania ich wyników. Dlatego mógł stanąć w obronie monografii naukowych w humanistyce i naukach społecznych, które nadal zachowują na świecie swój najwyższy status, a są nawet swoistego rodzaju "barometrem" poziomu rozwoju danej dyscypliny naukowej. 

Część uczestników wczorajszego wykładu pracuje jednak w mniej znaczących ośrodkach akademickich, co stwarza silną barierę na drodze do urzeczywistniania przez nich własnych pasji badawczych, gdyż nie są tam dobrze widziane przez całe środowisko. Mamy świadomość, że ewaluacja nauki i dydaktyki jest potrzebna, ale też powinna mieć swoje racjonalnie stanowione granice, by uniwersytety różnych lig mogły przynajmniej parcjalnie być bastionem wysokiej kultury, a zarazem wyznacznikiem jej roli w życiu i rozwoju społeczeństw.    

Na umieszczone przeze mnie w tytule postu pytanie, którego nie musiałem zadawać, gdyż najczęściej pojawiało się  w trakcie dyskusji, prof. Z. Melosik odpowiedział: 

Główna przestrzeń relacji między profesorami, doktorami a adeptami nauki i studentami nie jest opanowana przez instytucjonalne ograniczenia, gdyż rozgrywa się w relacjach międzyludzkich. Akademicka wolność zależy od inspiracji, autorytetu, zaangażowania promotora, mistrza, dzięki któremu kształtuje się i jest przekazywany etos uniwersytetu. Wszyscy tworzymy atmosferę uniwersyteckiej współpracy, kreowania wolności, otwierania przestrzeni, intelektualnego dialogu i wolności. Główne pole walki rozgrywa się na poziomie świadomości a nie w przestrzeni instytucjonalnych, strukturalnych ograniczeń i narzucanych nam treści, form czy idei. Nie możemy dać się przemielić przez korporacyjny system.

  


05 marca 2022

WZRUSZAJĄCE ZDUMIEWAJĄCE

 



Alfred Marek Wierzbicki

 

WZRUSZAJĄCE ZDUMIEWAJĄCE

 

W tym strasznym czasie jak zawsze

wzruszające sceny z dziećmi

Rusłan Oleńka Dmytryk

ocierają łzy mamy

ściskają tatę w mundurze

przytulają pluszaki

biegają podskakują w zatłoczonych schronach

w piwnicach na stacjach metra w podziemiach szpitala

 

Uciekają z Charkowa Kijowa Chersonia

ścigani rakietami na rozkaz sukinsyna

który postanowił ustanawiać i likwidować narody

ciągną walizki

głaszczą przestraszonego kotka

przekonują pieska na smyczy

który wcale nie chce za granicę

 

Zdumiewające jak dzielą swój los

z losem zwierząt

przywracają wiarę w tajemne więzi

wszystkich żywych istot

w piękno cielesnego istnienia

 

03.03.2022.  


--- 

Dziękuję ks. Profesorowi za wyrażenie zgody na opublikowanie najnowszego wiersza w niekomercyjnym miejscu, bo i pomoc uchodźcom z Ukrainy udzielana przez Polaków jest w dużej mierze bezinteresowna. Jesteśmy razem z ofiarami wojny, dzieląc ich traumę, ból, cierpienie, rozłąkę i utratę domu. Pomagajmy! Jest w nas wielka, a powtarzalna SOLIDARNOŚĆ z ofiarami nikczemnie prowadzonej przez Rosyjską Federację wojny w ich kraju.  



Udostępnijcie ten wiersz wspanialego Filozofa etyki - Poety-ks. Profesora