12 lutego 2021

Dlaczego czasopism ewaluacja to nonsensowna frustracja?


Strasznie nerwowo zrobiło się wczoraj w związku z opublikowanym przez ministra P. Czarnka załącznikiem zawierającym listę punktowanych czasopism. Nie rozumiem oburzenia, które jawi się tu i ówdzie, a szczególnie w mediach społecznościowych.  

Mnie cieszy to, że redakcje INNYCH CZASOPISM mają teraz więcej punktów, niż miały. Najpierw niektórzy naukowcy zachwycali się, że wreszcie zaszła DOBRA ZMIANA, bo liczą się SCOPUSY, HIRSCHE itp., a więc wreszcie można wykosić starsze pokolenie uczonych, aż tu nagle okazało się, że ich periodyk ma wciąż 20 pkt. , albo nie został wprowadzony do tego wykazu.  

No i co z tego? Nie będziemy prowadzić badań? Nie będziemy pisać artykułów, bo nie opublikują nam w periodyku X, Y czy Z za 100 pkt., gdyż tekst nie będzie adekwatny do profilu ideowego? To wydamy poza granicami kraju lub będziemy pisać do tych, które mają najmniej punktów lub w ogóle nie są w tym wykazie, albo przetłumaczymy na język angielski i wydamy w Wielkiej Brytanii czy Australii. 

Dlaczego nie mielibyśmy tak czynić? To w końcu, co jest ważne - jakość publikacji, treść naukowego przekazu myśli, teorii, opublikowanie wyników badań czy punkty, punkty, punkty?  

Czyżby ktokolwiek wierzył, że jakikolwiek proces ewaluacyjny jest w naszym kraju wiarygodny? A co było za PO i PSL? Chyba nikt mi nie powie, że było rzetelnie, transparentnie i sprawiedliwie?! Nie było. Pisałem w blogu o procesie zafałszowanej ewaluacji periodyków, w której uczestniczyli nawet dzisiejsi krytycy nowej listy. 

O co zatem chodzi?      

Tak samo będzie z ewaluacją dyscyplin. Utrzymają się te jednostki z uprawnieniami akademickimi, które mają być "na wierzchu". Inne, niech odwołują się do Pana Boga, to może w zaświatach zostaną wysłuchane. 

Trzeba zatem cieszyć się tym, co jest, a nie tym, czego nie otrzymaliśmy lub co uzyskaliśmy. Oby tylko było komu pisać i publikować, bo obawiam się, że aż takiego naporu na redakcje czasopism z podwyższoną punktacją do 40 - 70 a nawet 100 punktów nie będzie. Ponoć liczy się umiędzynarodowienie nauki, a nie jej lokalność. 

Warto pamiętać, że liczba uzyskanych punktów, wskaźniki Hirscha, Scopus itd. nie mają żadnego znaczenia w ocenie osiągnięć naukowych  osób ubiegających się o stopnie naukowe czy tytuł naukowy profesora. Ponoć przekonał się o tym nawet ten, któremu wydaje się, że jak nazbierał punkcików, to mu się stopień czy tytuł należy, a tu... bach. Uczeni z prawdziwego zdarzenia czytają rozprawy wnioskodawców  i na szczęście tylko to ich obchodzi.  

Po co więc ta frustracja?  Jan Tur tak pisał w 1917 roku (pisownia oryginalna)

Tak, w duszy uczonego winno być wiele dobroci.  Wymaga tego poprostu samo dobro twórczej pracy naukowej. 

Istotnie: zgryźliwość, zawiść, niechęć do ludzi, chęć szkodzenia im, zmysł intrygi - są to wszystko pierwiastki jaknajzupełniej  nie dające się pogodzić z prawdziwą pogodą ducha, równowagą wewnętrzną., bez której być nie może jasnej, spokojnej twórczości (J. Tur,  Nauka i Uczony, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1917, s. 192).  

Sądzicie, że w nauce zmieniło się coś na dobre? Czytajmy dalej, co pisał J. Tur sto cztery lata temu:

A naprawdę spokój wewnętrzny nie jest "chose aisée" - czego dowodem dość liczne, niestety, typy uczonych - gryzących się ustawicznie tem, że inni wokoło nich do większych dochodzą swych badań wyników, do rozgłosu szerszego, do większych zaszczytów. Dzięki takim właśnie typom duchowym - wiele ciał akademickich jest często areną walk podziemnych , zabiegów zakulisowych, intryg najrozmaitszych, co, wzięte wszystko razem, a tylokrotnie opisywane, daje obraz godny Daude'towskiego "Immortel'a...  ".  


11 lutego 2021

Nauki społeczne mogą stać się ofiarą restrykcji władz polskich wobec mediów

 


List otwarty do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych dotyczy sytuacji, w jakiej znajdą się przedstawiciele nauk społecznych, jeśli sprawujący władzę doprowadzą do ograniczenia dostępu do informacji. 


Zwracam uwagę na krótkie uzasadnienie Sygnatariuszy Listu oraz na pierwszy punkt: 

Zwracamy się w sprawie zapowiadanego nowego, dodatkowego obciążenia mediów działających na polskim rynku, myląco nazywanego „składką”, wprowadzaną pod pretekstem Covid-19. Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. Wprowadzenie go będzie oznaczać:
  1. osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, co znacznie ograniczy społeczeństwu możliwość wyboru interesujących go treści, (...) 


Każdy, kto potrzebuje informacji koniecznych do prowadzenia analiz polityki oświatowej, nakowej i szkolnictwa wyższego zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny jest wielostronny dostęp do faktów, zdarzeń czy procesów pozyskiwanych przez dziennikarzy różnych mediów. 

Gdyby nie niezależne media, nie dysponowalibyśmy wsparciem np. w diagnozie makrospołecznych ukrytych (skrywanych) przed opinią publiczną uwarunkowań decyzji (także patologicznych) władz państwowych, publicznych, ustawodawczych i kontrolnych w powyższych sferach funkcjonowania społeczeństwa oraz aktywności podmiotów prowadzącej tak do osiągnięć,, jak i do destrukcji czy dysfunkcji polskiej edukacji, nauki  i kultury.

 

W dużej mierze śledczy, niezależni dziennikarze uświadamiają zakresy problemowe koniecznych badań naukowych oraz projektowania przez naukowców rozwiązań profilaktycznych  czy naprawczych z udziałem także pedagogiki jako nauki teoretycznej i praktycznej.   


W programie „Gość Wiadomości” (TVP Info) prezydent Andrzej Duda tak wypowiedział się na temat tego protestu: Słyszę wiele głosów, jak to narusza wolność słowa. Chwileczkę, chwileczkę – to nie o wolność słowa tutaj chodzi, tylko o pieniądze. Wolności słowa w Polsce nie brakuje – można krytykować wszystkich: prezydenta, rządzących, wszyscy są krytykowani. 


To teraz poczekamy na wyjaśnienia przedstawicieli koncernów medialnych i weryfikację danych, które sa przekazywane w mediach państwowych.  Słowom prezydenta o istnieniu powyższych podatków w innych krajach UE zaprzeczyła europosłanka PiS Beata Kempa, która stwierdziła, że ponoć Węgry i Niemcy przygotowują się do takiej operacji. Jak projekt ustawy trafi do Sejmu, to może dowiemy się czegoś więcej. Tymczasem społeczeństwo otrzymało czarny sygnał.  

 

10 lutego 2021

Marek Kwiek o homofilii i prestiżu publikacji naukowych

 

Profesor Marek Kwiek (Director, Institute for Advanced Studies in Social Sciences and Humanities) z UAM w Poznaniu opublikował wraz z dr. Wojciechem Roszką artykuł p.t. "Dlaczego w nauce dominuje współpraca z mężczyznami: homofilia ze względu na płeć na przykładzie 25 000 naukowców". 

Prawie rok czasu poświęcili obaj uczeni na analizę bazy bibliograficznej OPI Nauka Polska  i Scopus, by zobaczyć, czy w nauce ma miejsce współpraca między mężczyznami i kobietami? W korelacji zmiennych uwzględnili wiek, prestiż czasopism oraz typ instytucji zatrudniającej badaczy.  

Do analizy wykorzystali dane obejmujące wszystkie publikacje w SCOPUS naukowców ze stopniem doktora, które ukazały się w latach 2009-2018. W innych krajach nie prowadzono jeszcze tego typu badań.  

Na podstawie danych naukometrycznych autorzy wykazują m.in., że w Polsce chcą pracować z mężczyznami  uczeni obu płci. Publikacje heteroautorskie ukazują się w średnio bardziej prestiżowych czasopismach. 

Natomiast z homofilią w większym stopniu mamy do czynienia w uczelniach, które zostały zaliczone w konkursie do badawczych lub bardziej badawczych (typu IDUB). W nich mężczyźni jeszcze bardziej intensywnie współpracują z mężczyznami, a kobiety jeszcze słabiej współpracują z kobietami. 

Czytam u M. Kwieka, że im silniejsze jest w uczelni nastawienie na badania naukowe, tym współpraca z naukowcami płci męskiej jest bardziej widoczna. To mnie uspokoiło, bo sam publikuję książki z uczonymi płci męskiej, a zatem podtrzymujemy homofilię naukową.  Nadmieniam jednak, że chętnie napiszę artykuł czy książkę z uczoną płci przeciwnej, jeśłi tylko będzie ku temu  okazja. 

 Polskie środowisko naukowe tym różni się od zachodnich, że w innych krajach kobiety pracują naukowo w grupach jednorodnych płciowo, a  więc z kobietami.  Jak pisze prof. M. Kwiek:  To bardzo dobrze, ponieważ nie powiększa się luka ze względu na cytowania i ze względu na produktywność naukową.

Zdaniem naszych scjentometrystów publikacje pisane we współpracy heterogenicznej płciowo są w świecie częściej cytowane i lokują się średnio rzecz biorąc w prestiżowo lepszych czasopismach.

Młode kobiety niemal wcale nie piszą swoich rozpraw naukowych wspólnie z kobietami. Wolą je pisać z mężczyznami. Wcale się nie dziwię. Czy jednak można formułować na tej podstawie hipotezy o przyczynach powyższych stanów? Może socjolodzy i pedagodzy przyjrzą się bliżej tym fenomenom? 

W styczniu 2021 r. ukazał się kolejny artykuł M. Kwieka w "Higher Education" - najlepszym piśmie w obszarze higher education research. Tekst dotyczy ekonomii prestiżu akademickiego i roli tzw. najlepszych (czy najbardziej prestiżowych) czasopism w globalnym obiegu wiedzy.   

W artykule zostały opublikowane wyniki analiz 6 334 artykułów z sześciu najlepszych czasopism oraz 21 442 rozpraw z 41 podstawowych czasopism wydanych w ostatnim ćwierćwieczu. Wykazuje tym samy, dlaczego publikacje w top journals liczą się coraz bardziej, zaś w periodykach nieco niższej rangi liczą się wyraźnie mniej. To oczywiste, że teksty publikowane w pozostałych czasopismach, które nie są globalnie indeksowane nie liczą się wcale. 

Wyjątkiem ponoć są dziedziny nauk humanistycznych i społecznych, w których liczą się w obiegu krajowym i globalnym monografie naukowe (np. w historii, ale - tu moje dopowiedzenie - także w socjologii czy pedagogice). Publikowanie w prestiżowych czasopismach stratyfikuje autorów w hierarchii naukowej, hierarchii awansów, stopni i dostępu do finansowania badań oraz w dostępie do elitarnej, globalnej współpracy w nauce na świecie. Nadal nie jest to istotne w Polsce.

Produkcja rozpraw w prestiżowych czasopismach zastępuje de facto podmiotom sponsorującym badania intelektualny wysiłek, by w tak uproszczonym zakresie mieć ocenę potencjału zespołów badawczych, wydziałów i instytucji. 

Jak pisze M. Kwiek: W uproszczeniu, górne 10% czasopism w Scopusie to nie przypadek w ocenie nowych „uczelni badawczych” w IDUB – to nowa, globalna metryka jakości, która bierze się prosto z cytowań. Z upper 10% in Scopus journals się nie polemizuje, bo są to najlepsze pisma na świecie.

Ponadto ranking naukowców według czasopism, w których publikują, zawsze był częścią etosu nauki: konkurencja w nauce to również konkurencja o opublikowanie wyników badań czy odkryć w najlepszym możliwym czasopiśmie.

Tym samym czeka nas dalsza maksymalizacja prestiżu uczelni, uproszczone relacje naukowców ze sponsorami (pryncypałami w relacjach ministerstwa, rady ds. nauki etc) oraz – globalne reguły gry akademickiej i etos konkurującego naukowca.

Jeśli ktoś jeszcze myśli o nauce w kategorii „punktozy” czy „punktów”, to niech przemyśli fakt, że najlepszych 6 czasopism tutaj analizowanych otrzymuje rocznie po 1500 tekstów z całego świata (z poziomem odrzucenia ponad 90%), a obok istnieją dziesiątki czasopism równie anglojęzycznych, które autorów poszukują, oferując otwarty dostęp itd.…

Stratyfikacja w nauce i na tym polega, że dobrego miejsca jest coraz mniej w stosunku do pozostałego miejsca, którego przybywa (otwarty dostęp itd.). Na górze tłok robi się coraz większy, a na dole w hierarchii prestiżu robi się coraz luźniej… 

W artykule przeczytamy o tym, jak dyscyplina dzieli się na jej „pełnoetatowców” i „jednorazowców” (full-timers i one-timers), którzy się w niej pojawiają i znikają, nie wiążąc z nią swojej przyszłości. Z analiz M. Kwieka wynika, że  80% osób wydało w 6 czasopismach przez ćwierćwiecze tylko jedną pracę, podobnie jak w 41 czasopismach. Rdzeń dyscypliny w świecie to zaledwie kilkaset osób. 

Uczeni z Uniwersytetu Stanford wykazali, że  <1% autorów pisze przynajmniej jeden tekst w roku przez 15 lat (1996-2011), ale to oni publikują ... 41% wszystkich artykułów!  W Polsce ci uczeni nie zostaliby zwolnieni z pracy, bo mają inne walory, niż publikowanie więcej niż 1 artykułu na 15 lat. 

Jakie wypływają wnioski z tych analiz?  Czy się stoi, czy się leży, ... .


Zainteresowanych odsyłam do ubiegłorocznych rozpraw Profesora M. Kwieka:

M. Kwiek (2021). "The Prestige Economy of Higher Education Journals: A Quantitative Approach". Higher Education.
M. Kwiek, W. Roszka (2020). "Gender Disparities in International Research Collaboration: A Study of 25,000 University Professors". Journal of Economic Surveys.
M. Kwiek (2020). "Internationalists and Locals: International Research Collaboration in a Resource-Poor System". Scientometrics.
M. Kwiek (2020). "What Large-Scale Publication and Citation Data Tell Us About International Research Collaboration in Europe: Changing National Patterns in Global Contexts". 
Studies in Higher Education.