26 sierpnia 2020

Nieliczne absolwentki studiów pedagogicznych chcą lub mogą podjąć pracę naukową w uniwersytecie czy akademii

 


Jak sygnalizują mi po jakimś czasie absolwenci mojego seminarium magisterskiego, do pracy na uczelni trzeba się niejako urodzić i/lub mieć środki do życia. Pedagogikę studiują przede wszystkim kobiety, które po założeniu rodziny koncentrują się na macierzyństwie, trosce o rodzinę, a często także poświęcają swój czas opiece nad rodzeństwem czy starszymi już rodzicami. Trudno jest im pogodzić pracę naukową z rolami, które stanowią dla nich ważny sens życia. 

Kiedy młodych adeptów studiów można było zatrudnić na stanowisku asystenckim, w ramach którego miał czas na dojrzewanie do równoległych ról: nauczyciela akademickiego, dydaktyka szkoły wyższej, edukatora dorosłych, archiwisty, diagnosty, metodologa badań społecznych i badacza-praktyka można było liczyć na wysoki poziom dysertacji doktorskich. 

W naukach humanistycznych i społecznych pośpiech jest nie tylko złym doradcą, ale i czynnikiem redukującym poziom koniecznego zaangażowania w samokształcenie i weryfikowanie własnych kompetencji. Trzeba bowiem nie tylko prowadzić ponad 200 godzin zajęć dydaktycznych, ale też czytać, bada i publikować wyniki dociekań w okresie o połowę krótszym, niż miało nań moje pokolenie, bo trwającym zaledwie cztery lata. 

Są wśród doktorantów tytani pracy naukowej, osoby wybitnie uzdolnione, ale muszą mieć zapewniony spokój i wparcie tak w środowisku rodzinnym, domowym,  jak i przyzwolenie na eksperymentowanie, podejmowanie ryzyka i działanie wykluczające ageistyczną i rywalizacyjną, czyli bezinteresowną  zawiść. 

Być może dlatego mamy coraz mniej rewolucyjnych rozpraw doktorskich, nie mówiąc już o habilitacyjnych. Jedni ścigają się z drugimi lub wykonują swoje rzemiosło pod wpływem formalnego ciśnienia czy zagrożenia utratą miejsca pracy. 

Uniwersytety stały się bowiem miejscami troski socjalnej o tych, którzy od lat prowadzą ćwiczenia, wykłady, ale nie zamierzali i nie chcą angażować się w rozwój nauki, a tym samym własny. Im wystarczy bezpieczeństwo socjalne. Po kilkunastu latach napiszą z Bożej Łaski doktorat, a rada jednostki nada im z poczuciem wdzięczności stopień naukowy doktora. Dziekan zapewni awans na stanowisko adiunkta i znowu przez kilkanaście lat będą trwać, kształcić innych bez jakichkolwiek korzyści dla własnej dyscypliny naukowej.

Dobrze zatem się stało, że ministerstwo zmieniło prawo gwarantując wiecznym adiunktom nie tylko stanowisko wykładowcy, ale także stwarzając im możliwość zatrudnienia na stanowisku dydaktycznym. Proporcje między dydaktykami a naukowcami sprawiają, że w danej uczelni określona dyscyplina naukowa będzie miała szanse na swój dalszy rozwój, istnienie po ewaluacji w 2022 r., albo zostanie wymazana wraz z uzyskanymi dotychczas uprawnieniami do nadawania stopni naukowych. 


25 sierpnia 2020

W ciągu półrocza odeszło dwóch wybitnych pedagogów, promotorów alternatywnej edukacji

 


Dopiero niedawno dowiedziałem się, że 26 lutego 2020 r. zmarł David Gribble, znakomity pedagog,  nauczyciel szkoły Sands,  autor przetłumaczonej na język polski książki o wolnych szkołach, szkołach demokratycznych. Wydanie jego książki było możliwe dzięki temu, że przyjął moje zaproszenie i wziął udział w Międzynarodowej Konferencji "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki"  zorganizowanej przez Katedrę Teorii Wychowania w Uniwersytecie Łódzkim w dn.14-16.04.2005 r. 


Był tak zachwycony naszym środowiskiem, znajomością Summerhill i otwartością na demokratyczną edukację, że wyraził zgodę na przekład i wydanie jego książki z 1998 r. p.t. Real Education. Varieties of Freedom. Świetnego przekładu dla  Oficyny Wydawniczej IMPULS w Krakowie dokonała Zofia Grudzińska, będąca z Davidem Gribble od lat w kontakcie i promująca idee szkoły alternatywnej. On sam napisał we wstępie, jak po trzydziestu latach pracy w szkole Dartington Hall powołał do życia alternatywną szkołę Sands opierając ją na bardziej radykalnych zasadach od poprzedniej. 

Dopiero po przejściu na emeryturę zdałem sobie sprawę, ile można się nauczyć, obserwując pracę innych  szkół rozsianych po całym świecie. Łączą je te same zasady i ideały, ale w każdej wypracowano odmienne sposoby przekształcania ich w praktykę [s.9].   

Jego szkoła powstała w opozycji do szkoły publicznej, tradycyjnej, w wyniku poszukiwania idealnego modelu kształcenia. Podobnie jak wszyscy kontestujący szkolnictwo państwowe nie godził się z tym, by szkoła: 

- więziła dzieci zgodnie z obowiązującym prawem; nie pozwalała im postępować zgodnie z ich oczekiwaniami i zainteresowaniami;  niszczyła osobowość dzieci; 

- nie dostrzegała, jak ważne są inklinacje dziecka do naturalnego uczenia się; 

- nie marnowała czasu pobytu dzieci w szkole zmuszanych do wysłuchiwania nauczyciela, który ma za zadanie "produkowanie ludzi powierzchownie wykształconych", a w istocie sfrustrowanych, będących bezwzględnymi egoistami, posłusznych, konformistów; 

- nie wbijała do głów uczniów zbytecznej, nieinteresującej wiedzy i nie kształciła kompletnie im niepotrzebnych umiejętności; 

- nie była obojętna na potrzeby uczniów i nie tłamsiła ich wrodzonej energii oraz nie gasiła szczodrych odruchów spontanicznej dziecięcej moralności.  

fot. Plakat źródeł inspiracji, z których korzystał D. Gribble tworząc własną szkołę Sands. 

Żaden rząd nie potrafił uczynić szkoły miejscem idealnym dla dzieci - czy to przez poszerzenie wykładanego w niej programu, zakup dodatkowych komputerów, czy zwiększanie liczby nauczycieli w stosunku do liczby uczniów. Szkołą idealna powinna być miejscem, w którym panuje zupełnie odmienna atmosfera [s. 10].  

Gribble prowadził szkołę wychodząca od dziecka, a więc taką, której absolwent (...) powinien być człowiekiem szczęśliwym, otwartym na potrzeby innych, uczciwym, pełnym entuzjazmu, tolerancyjnym, pewnym siebie, wszechstronnie poinformowanym, umiejącym się wysłowić, mającym wyrobiony zmysł praktyczny, zdolnym do współpracy z innymi i elastycznym w postępowaniu, twórczym,  zdeterminowanym i świadomym swej indywidualności, człowiekiem, który zna swe uzdolnienia i zainteresowania, znajduje przyjemność w ich rozwijaniu i pogłębianiu oraz zamierza robić z nich dobry użytek. Powinien to być  ktoś, kto troszczy się o dobro innych ludzi, ponieważ o jego dobro równie starannie się troszczono [s. tamże].    

Książka Davida Gribble jest opisem osiemnastu szkół alternatywnych na świecie, w których dzieci darzone są ogromnym szacunkiem (...) i wierzą, że należy om pozwalać na naturalny rozwój, aby stawały się naprawdę sobą. W tych szkołach dzieci nie są gliną, którą należy ulepić w zadany z góry kształt, ani pustymi garncami czekającymi aż się je wypełni z góry określoną treścią [s. 11-12]. 

Dzięki tej publikacji dowiadujemy się, że przełomem w tworzeniu szkół antyautorytarnych, szkół zorientowanych na rozwój każdego dziecka było i jest znacznie więcej, niż Summerhill, o której najczęściej jest mowa w podręcznikach z historii oświaty.  Gribble poznał każdą z opisanych szkół, toteż niezwykle interesujący jest ich ogląd z perspektywy wrażliwego na pedagogikę pajdocentryczną i doświadczonego nauczyciela. 

Znajdziemy w tej etnopedagogicznej monografii niezwykle interesujące przykłady konkretnych rozwiązań, reguł wewnątrzszkolnego życia, dylematów rodzicielskich i nauczycielskich, które wynikały z ich własnych doświadczeń szkolnych, kiedy byli uczniami szkół tradycyjnych. Są tu wypowiedzi uczniów, nauczycieli i rodziców, w których odsłaniają wartość edukacji alternatywnej oraz stereotypowe myślenie na jej temat.         

      Warto zapoznać się z podejściem pedagogów do problemów oceniania uczniów, ewaluacji jakości wykształcenia, strategii elementarnego przygotowania do uczenia się oraz komunikacji z rodzicami uczniów. Książka Griobble'a jest narracją przygotowanego do badania szkół alternatywnych nauczyciela, który nie miał do ich koncepcji żadnych uprzedzeń. Był otwarty nie tylko na potwierdzenie opisów ich modeli i ofert edukacyjnych, ale przede wszystkim na odkrywanie tego, co wpisało się w doznania uczniów i ich rodziców oraz nauczycieli. 

David Gribble jest autorem tak znakomitych rozpraw o szkolnictwie alternatywnym, humanistycznym, spersonalizowanym, jak (hiperłącze jest do publikacji w otwartym dostępie, toteż  można sobie je ściągnąć i przeczytać):     

 - Considering Children (niem. edycja: "Auf Seite der Kinder: welche Reform braucht die Schule?"); 

- That's all, folks . Dartington Hall School - Remembered; 

- A really Good School. A satirical novel about a really bad school); 

- Children don't Start Wars

- Worlds Apart. Libertarian Education; 

- A Visitor from Erewhon

- Escape from Tradition; 

- Lifelines. 

Mam nadzieję, że znajdzie się w kraju uczony, który będzie kontynuował badania tego typu szkół alternatywnych na świecie z możłiwością zainspirowania do innej edukacji polskich nauczycieli.    

**** 



Natomiast w dn. 21 sierpnia 2020 r. dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kolejnego, wybitnego nauczyciela i edukatora w zakresie innowacyjnych modeli kształcenia dzieci i młodzieży - Sir Kena Robinsona

Jego prelekcja na konferencji TED, którą obejrzało ponad 10 milionów nauczycieli na świecie, uczyniła go sławnym, także w Polsce. Królowa Elżbieta nadała mu w 2003 r. tytuł szlachecki właśnie za rozsławienie brytyjskiej pedagogiki alternatywnej dzięki współpracy z rządami państw europejskich,  USA i Azji. 

W Polsce ukazały się dzięki Wydawnictwu Element przekłady takich publikacji tego pedagoga, jak:

- Wychwycić żywioł. O tym, jak znalezienie pasji zmienia wszystko (Kraków 2012); 

- Odkryj swój żywioł. Jak odkryć  swoje talenty, odnaleźć pasję i zmienić swoje życie (Kraków 2015) 

- Kreatywne szkoły. Oddolna rewolucja, która zmienia edukację (2015). 

Profesor Uniwersytetu Śląskiego Andrzej Murzyn napisał i wydał monografię poświęconą pedagogicznej myśli Sir Kena Robinsona, dlatego nie będę w tym miejscu dokonywał ich nawet skróconego opisu. Warto podjąć studia nad przesłankami rewolucji kształcenia na świecie, także w zakresie edukowania i doskonalenia nauczycieli. 


Pragnę zauważyć, że wszystkie te publikacje są wykorzystywane przez wielu nauczycieli szkół niepublicznych, gdyż mają oni autentyczną swobodę doboru i kreowania innowacyjnych metod, form i środków kształcenia. Tylko nielicznym nauczycielom szkół publicznych powiodło się wprowadzenie parcjalnych zmian w organizacji i metodyce kształcenia.   

Czy będą następcy D. Gribble'a i Sir K. Robinsona? W jakim kierunku  będzie zmieniać się edukacja alternatywna na świecie? Może dzięki niej dojdzie znajdzie szybciej do koniecznej rewolucji także w szkolnictwie publicznym?      




24 sierpnia 2020

Łódzki wojewoda odwołał kuratora oświaty, by ...

 

Od 25 sierpnia łódzki kurator oświaty - dr Grzegorz Wierzchowski miał prowadzić narady z dyrektorami placówek oświatowych, które podlegają jego nadzorowi pedagogicznemu. Terminy zapewne zostaną utrzymane, bo przecież władza musi ustalić priorytety kierowania kadrami kierowniczymi tak, by realizowana była linia programowa (ideologiczna) partii władzy. Tymczasem w piątek 21 sierpnia został on odwołany przez wojewodę łódzkiego - Tobiasza Bocheńskiego za zgodą ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego

Media akcentowały, że powodem dymisji była wypowiedź łodzianina w kwestiach ideologicznych. Obejrzałem cały program, żeby przekonać się, czy ta teza jest słuszna. Moim zdaniem, nie jest.      

W programie Telewizji TRWAM  - "Rozmowy niedokończone" wzięło udział dwóch kuratorów oświaty, a nie tylko jeden, łódzki. Bardzo rzeczowo wypowiadała się na temat problemów kształcenia w pierwszej fali pandemii i zamknięcia szkół kurator małopolskiej oświaty - Barbara Nowak.  Łódzki kurator był jedynie dopowiadającym, wskazującym na lokalne problemy, ale mówił ogólnikowo, powierzchownie. Powtarzał opublikowane przez MEN zasady organizacyjne, jakie mają obowiązywać od 1 września br. 

Prowadzący z wysoką kulturą rozmowę O. Benedykt Cisoń CSsR zaczął od tego, że to społeczeństwo podzieliło się (a nie zostało podzielone) w okresie kampanii prezydenckiej na dwie strony sporu ideowego (dlaczego nie więcej?), które dotyczą kształtowania tożsamości uczniów. Zaczął zatem od kwestii edukacji zdalnej w okresie pandemii, by po 20 minutach przejść do spraw ideologicznych mówiąc: 

Połowa społeczeństwa to tożsamość katolicka, tożsamość chrześcijańska, patriotyczna, a druga część społeczeństwa to tożsamość bardziej wyzwolona, tolerancyjna, z flagą tęczową  i europejską", toteż pytał "Do jakiej szkoły wrócą dzieci, wróci młodzież?

Kurator B. Nowak wyraziła zadowolenie, że wreszcie uczniowie wrócą do szkół, bo nie ma lepszego wpływu na nich jak bezpośredni wpływ. Podzieliła się niepokojem, że w szkołach jest wewnętrzne zagrożenie ze strony  nauczycieli, którzy (...)  są po genderowych studiach, w czasie których nauczyli się, jak mają mówić na każdej lekcji do uczniów. Nie wolno im mówić o stereotypach dotyczących płci, zakłamując w ten sposób przekaz cywilizacyjny, jaki mamy. (...) Ci ludzie mówią do naszych dzieci o cipkach, penisach, waginach, mówią o ich dobrostanie, a nie o wartości życia. Mówią, że seks jest najważniejszą sprawą w ich  życiu, że mają eksperymentować, bez żadnych konsekwencji. Wychowuje się w ten sposób egoistów. 

Małopolska kurator zachęcała rodziców, którzy czują się katolikami, by jednak aktywnie włączali się w życie szkoły mimo swojego zapracowania. Do obowiązku rodzica-katolika należy promowanie życia zgodnie z jego wartościami, aktywy udział w życiu szkoły. Rodzice mają zatem przejmować trójki klasowe, być przewodniczącymi komitetów rodzicielskich (to błędne określenie, bo w ustawie nie ma takiego organu!) i brać udział w układaniu programu profilaktyczno-wychowawczego. Tylko taki układ sprzyja (...) tworzeniu wspólnoty rodziców, nauczycieli i dyrektora i pozwala na minimalizowanie tego złego, co przychodzi z zewnątrz

Z udziałem szkoły państwo ma (...) odzyskać cały obszar kultury przez środowiska prawicowe, bo dzisiaj przekaz lewicowy jest wyłącznie obowiązującym. (...) Trzeba ratować dzieci przed bardzo wulgarną, paskudną ideologią. 

Z wypowiedzi kurator dowiedziałem się, że: 

* polska młodzież wychowuje się na grach komputerowych, które upowszechniają ideologię LGBT, ideologię gender, gdyż  tworzą je osoby o poglądach lewicowych. Zastanawiałem się, co uczyni z tą tezą premier M. Morawiecki, który zamierza budować potęgę Polski w dziedzinie tej technologii. Może wypowiedzą się w tej kwestii eksperci, bo nie przypuszczam, by pani kurator była tu specjalistką. Nie podała żadnej z nazw takich gier.  Natomiast wskazywała jeszcze na kolejne zagrożenia:  

* młodzież ogląda filmy na Netflix, w których nie ma mowy o wartościach; tam jest mocny przekaz ideologiczny gender i LGBT. Trochę się zmartwiłem, bo oglądałem znakomity serial historyczny właśnie w Netflix'ie "The Crown", więc nie wiem, czy służby już mnie nie namierzyły i nie zamierzają ukarać?   

* Podobnie źle jest w kulturze, w teatrach,  bowiem (...) twórcy o prawicowych poglądach nie mają możliwości zafunkcjonowania; 

* Środowiska LGBT mówią młodzieży, że może sobie swobodnie wybrać płeć (spośród 56 rodzajów płci kulturowych), bo płeć biologiczna nic nie znaczy;  

* WHO publikuje matryce postulujące seksualizację dzieci, ale nie bierze odpowiedzialności za realizację tych założeń; 

* To ideologia neomarksistowska, ideologia gender ma na celu zniszczenie rodziny, cywilizacji, Kościoła, a przy tym ma lepsze środki przekazu-internetowe, ogromne pieniądze. Informacja o prawdziwych założeniach tej ideologii powinna trafić do rodziców, do Polaków.   

Na końcu rozmowy małopolska kurator wyraziła zadowolenie z przewidywanego (...) połączenia resortu edukacji z resortem szkół wyższych, by kształcono nauczycieli, z którymi chcemy pracować w szkołach. 

Łódzki kurator zgodził się z powyższymi poglądami. Wzmacniał ten przekaz przykładami, ale nie z Polski, tylko z Niemiec, gdzie są podręczniki już dla dzieci w zakresie edukacji seksualnej. Twierdził, że w Niemczech (...)  są ćwiczenia, w ramach których dzieci mają zaprojektować dom publiczny i swoją rolę w tym domu i pytał, czy tak chcemy wychowywać nasze dzieci, na redukcji człowieka do popędu seksualnego?  

* Piewcy genderyzmu doprowadzili do twierdzeń poza nauką, logika i rozumem. To nie jest przypadek, że chcą ten wirus LGBT, wirus ideologii. On jest znacznie groźniejszy, bo to jest wirus dehumanizacji społeczeństwa, dehumanizacji młodych ludzi, odebrania im wartości. Dla nich jedyną wartością jest to, że nie ma żadnych zasad, nie ma żadnych wartości, wszystko wolno. (...) Zawłaszczono sferę publiczną, a teraz usiłuje się zawłaszczyć szkołę;

* Za ks. Oko potwierdził, że genderyzm jest mutacją marksizmu, to jest neomarksizm, neokomunizm uderzający przede wszystkim w rodzinę, Kościół. Kto tak uważa, jest natychmiast nazywany homofobem. Mamy do czynienia z dyktaturą osób w zdecydowanej mniejszości;     

* Człowiek wykształcony, używający swojego rozumu powinien takie szkodliwe ideologie odrzucać; 

* Nastąpiło zawłaszczenie języka przez ideologów lewicy: patriotów nazywa się faszystami; Kurator podawał przykłady skandalicznego zakupu przez samorząd słupski jakichś deprawujących młodzież aplikacji, które ją seksualizują; edukacja seksualna nie jest żadną edukacją tylko propagandą seksualizmu, a za tym idzie przemysł pornograficzny; 

* Nauczyciel jest kluczową postacią w systemie edukacji. Reforma musi zająć się tą grupą. 

Potem była dyskusja z udziałem radiosłuchaczy. Czy jak dojdzie do władzy opozycja, to trzeba będzie odwrócić zwrotnicę ideową, a minionych funkcjonariuszy "wyrzucić na śmietnik historii"?  

Kurator G. Wierzchowski uspokajał dyrektorów placówek, że będą mieli wsparcie ze strony inspektorów sanitarnych. Nie jest to kompetencja kuratora oświaty, tylko władz samorządowych, toteż dziwię się eksponowaniu w tej kwestii roli nadzoru pedagogicznego. Kurator nie miał bowiem nic do powiedzenia w kwestiach pedagogicznych, dydaktycznych a odnoszących się do kształcenia zdalnego czy hybrydalnego. 

Po co zatem kurator oświaty? Dlaczego samorządy godzą się na to, by to ten organ mówił o tym, czy dyrektorzy są przygotowani i zabezpieczeni w zakresie bezpieczeństwa i organizacji pracy, skoro nie ma o tym pojęcia?

W kraju trwa od dłuższego już czasu ostry konflikt ideologiczny, konflikt światopoglądowy, którego sprawcami, ofiarami i świadkami są konkretni ludzie, po obu stronach wojny polsko-polskiej. Zaproszenie kuratora oświaty przed rozpoczęciem roku szkolnego do studia telewizji TRWAM nie było przypadkowe i chociaż miało służyć refleksji na temat tego, czy przedszkola, szkoły wszystkich typów i podlegające mu placówki są przygotowane do kolejnej fali pandemii, to jednak zostało skoncentrowane na powyższym konflikcie wartości. 


Zostało podtrzymane palenisko, by nie zgasł ogień wzmacnianej w kampanii prezydenckiej wrogości. Oświata państwowa, a nie publiczna (połowicznie publiczna), ma służyć każdej władzy stanowiącej odgórnie i w zgodzie z linią partii o tym, jakie wartości, a raczej wartości której ideologii mają bezwzględnie obowiązywać w programach i praktyce kształcenia oraz wychowywania młodych pokoleń. 

Nie ma co się oburzać. Społeczeństwo samo dokonało wyboru, toteż musi się jemu podporządkować. Tak postępują formacje władzy od 1993 r., kiedy odzyskała panowanie postkomunistyczna lewica. Przetarła szlaki dla przywrócenia centralizmu państwowego w oświacie, do czego walnie przyczyniła się - jak na ironię losu - rzekomo solidarnościowa formacja polityczna, jaką była Akcja Wyborcza "Solidarność". To AWS nie dopuścił do decentralizacji, a więc i regionalizacji, demokratyzacji szkolnictwa.  

Po co obrażać się na PiS i jego koalicjantów, skoro sami tego chcieli członkowie rzekomo obywatelskiej partii, która "sprzedała" wartości "Solidarności" otwierając drogę do korupcji, arogancji, kumoterstwa i wielu innych patologii w strukturach zarządzania państwem. Obecna władza dobrze się tego nauczyła, jednak różni ją od poprzednich to, że ma jednoznaczny kierunek aksjologiczny, który wykorzystują także do swoich celów różne organizacje i podmioty w sferze publicznej, gospodarczej, zdrowotnej itd. 

PiS nie miota się jak PSL czy PO od ściany jednej ideologii do drugiej, tylko konsekwentnie realizuje własną, miejscami i czasami w skrajnej postaci ideologię konserwatywną. Jego posłowie i senatorowie mówią bez jakiegokolwiek skrywania przed opinią publiczną, że polityka to jest GRA o TRON, a nie racjonalna troska o dobro wspólne. Uczestnikami tak rozumianej polityki byli i są członkowie, posłowie, senatorowie  i działacze opozycyjnych partii politycznych. Dlaczego mieliby nie mieć prawa do głoszenia własnej ideologii? 

Być może dlatego im się tego odmawia, że jest ona w sprzeczności z Porozumieniami Sierpniowymi 1980 r. , a więc szeroko pojmowaną platformą otwartości na różne ideologie i wartości, o co walczyło ówczesne pokolenie. Może dlatego, że część z polityków prawicy zdradziła ideały "Solidarności", bo nagle przechrzciła się z nomenklatury PZPR na afirmatorów ideologii konserwatywnej. 

W szkole podstawowej, w której pracowałem na początku lat 90., nauczycielka-sekretarz PZPR jeszcze w 1989 r. wywieszała plakaty o Zjeździe swojej partii, a już w 1990 r. zaczynała lekcje od modlitwy. Podobnie było na uczelniach. Pierwsi sekretarze PZPR, partyjna nomenklatura nagle stawała się zwolennikiem wolności wyznań i poglądów. Adiunkci-nieudacznicy uciekli do struktur oświaty państwowej, potem publicznej lub innych podmiotów samorządowych, by na emeryturze krytykować minione i obecną władzę.     

Konstytucja III RP z 1997 r. w wymiarze aksjonormatywnym miała gwarantować fundamentalne prawo do budowania społeczeństwa demokratycznego, otwartego, tolerancyjnego dla wszystkich obywateli kraju, tych o światopoglądzie świeckim, lewicowym, liberalnym lub konserwatywnym. Niestety, każda formacja władzy dewastowała to prawo. Każda ma swoich liderów, beneficjentów, ofiary i świadków.  

Być może zwolnienie łódzkiego kuratora oświaty wcale nie jest następstwem czyjejkolwiek interwencji, tylko otwarciem mu awansowej ścieżki do struktur władz centralnych. Niby dlaczego akurat łódzki wojewoda miałby być skuteczniejszy od małopolskiego? Prawicowe medium wskazuje na to, że przyzwolenie Piontkowskiego na odwołanie kuratora Wierzchowskiego jest skandalem. Może zatem testowano, czy warto jeszcze inwestować w niego? To jednak są moje spekulacje. 

Nie ulega wątpliwości, że odwołanego kuratora trzeba wynagrodzić, bo doznał nieuzasadnionej krzywdy za swój światopogląd. Czyż nie?