21 sierpnia 2020

Prezes Polskiej Akademii Nauk powołał zespół doradczy ds. COVID-19, ale bez pedagogów i psychologów

 

zespol-covid-news-tab.png

W dn. 30 czerwca 2020 r. prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzy Duszyński powołał Zespół doradczy ds. COVID-19, mianując siebie jego przewodniczącym. 

Zastępcą przewodniczącego został – prof. Krzysztof Pyrć (Uniwersytet Jagielloński), zaś funkcję sekretarza powierzono dr Anecie Afelt (Uniwersytet Warszawski). 

Członkami zespołu zostali: 

prof. Radosław Owczuk (Gdański Uniwersytet Medyczny), 

dr hab. Anna Ochab-Marcinek (Instytut Chemii Fizycznej PAN), 

dr hab. Magdalena Rosińska (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny), 

prof. Andrzej Rychard (Instytut Filozofii i Socjologii PAN), 

dr hab. Tomasz Smiatacz (Gdański Uniwersytet Medyczny).

W dn. 19 sierpnia br. zespół przyjął w swoim stanowisku  - jak podaje Rzeczpospolita - trzy możliwe scenariusze rozwoju epidemii (...) w zależności od współczynnika reprodukcji R0 - w uproszczeniu wskaźnika pokazującego, jaka jest zaraźliwość (ile osób może zarazić jedna zakażona osoba): Dobry, kiedy R0 nie przekracza 1,1. Umiarkowany, kiedy R0 jest pomiędzy 1,1 a 1,7. 

Świetnie, że naukowcy postanowili zatroszczyć się o wsparcie premiera w sytuacji, gdy minister i wiceminister zdrowia opuścili swoje miejsca pracy wyczekując na ten moment od lutego br. Wybrali dobry moment, ale przecież nie o to chodzi, kiedy się odchodzi, tylko dlaczego i po czym. Tym niech zajmują się inni. 

Mnie natomiast zainteresował fakt zupełnego pominięcia w grupie ekspertów prezesa PAN psychologów szkolnych i pedagogów. To zdumiewające, że osoby ie mające żadnego w tym zakresie dorobku wypowiedzieli się w swoim stanowisku z dn. 19 sierpnia br. na temat tego, jak powinien wyglądać powrót uczniów do szkół. 

Wprawdzie w kwietniu br. PAN opublikował stanowisko Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w sprawie wspracia dla uczniów wykluczopnych cyfrowo, ale - jak widać - na tym poprzestał. Prezes nie widział potrzeby włączenia do grupy ekspertów profesorów pedagogiki i psychologii. 

Zdaniem prezesa J. Duszyńskiego konieczne jest słuchanie autorytetów w danej dziedzinie, ale w przypadku edukacji szkolnej jakoś zapomniał  o tym przesłaniu. W końcu wszyscy chodzili do szkoły lub uczęszczają do niej ich dzieci lub wnuki, więc naukowcy PAN mogą wypowiadać się "kompetentnie" na temat szkoły.

Przy całym szacunku dla znakomitych osiągnięć uczonych nauk medycznych przyjęte przez powyższy zespół Stanowisko z dn. 19 sierpnia br. redukuje problemy powrotu uczniów do szkół jedynie do kwestii związanych z zagrożeniami dla zdrowia czy nawet życia uczniów i ich nauczycieli. Odnosi się jedynie do wariantu pierwszego MEN zakładającego powrót uczniów do szkół.  

Nawet nie opublikowano tego Stanowiska na głównej stronie prac zespołu, tylko na stronie komitetu nauk medycznych. Tymczasem są tu zalecenia, które dalece wykraczają poza posiadane kompetencje autorów tego Stanowiska.

Pragnę zarazem podkreślić, że wysoce cenię ekspertyzę i prognozy medyczne oraz służb sanitarnych w powyższym zakresie, podobnie jak opracowywane wskaźniki do diagnozowania sytruacji pandemii w kraju. Polska Akademia Nauk nie powinna jednak zajmować stanowiska w tak wąskim zakresie w sytuacji, gdy edukacja powszechna może być realizowana zdalnie w różnych formach i z zastosowaniem innowacyjnych metod kształcenia. Wówczas ich prognozy niewiele będą warte. 

Może naukowcy PAN powinni jednak wyjść poza dostarczane im informacje przez prezesa i wąskie grono niespecjalistów w zakresie edukacji?    


 



20 sierpnia 2020

Zainteresowania badawcze i losy moich magistrantów

 


Wspomniałem we wcześniejszym poście o różnych formach prowadzenia seminariów magisterskich. Jestem zwolennikiem podejścia liberalnego, podmiotowego, by przychodzący do mnie seminarzyści mogli realizować własne pasje poznawcze. Wprawdzie jeszcze nie wszyscy mają po trzech latach studiów wyklarowany pogląd na temat tego, jaki fragment rzeczywistości pedagogicznej chcieliby bliżej poznać, ale po odpowiednim naprowadzeniu ich na literaturę przedmiotu szybko odkrywają swój "kawałek podłogi". 

Podobnie jak Sergiusz Hessen zachęcał swojego doktoranta, a późniejszego mojego promotora Karola Kotłowskiego do tego, by uczynił przedmiotem własnych badań to, co budzi w nim największy dysonans poznawczy, ciekawość, chęć dociekania prawdy, tak też i ja przekonany do tej właśnie ścieżki badawczej zachęcam swoich podopiecznych. Jeśli jest co, czego nie rozumieją, co wzbudza w nich największy niepokój, ciekawość czy potrzebę naukowego wsparcia w rozwiązaniu jakiegoś życiowego problemu, to niech napiszą o tym swoją własną książkę.

Może nią być najpierw praca magisterska, ale jeśli osiągnie wyjątkowo wysoki poziom merytoryczny i metodologiczny, podejmiemy wspólnie wysiłek, by mogła zostać wydana, otwierając zarazem przestrzeń do być może podjęcia studiów doktoranckich i kontynuowania własnego rozwoju. 

Tak powstały niektóre rozprawy naukowe I stopnia w wyniku pogłębionych, rzetelnych studiów literatury przedmiotu i przeprowadzenia badań pedagogicznych. Prace nielicznych magistrantów zostały wydane drukiem, aczkolwiek poszli oni swoją drogą profesjonalnego rozwoju i zaangażowania w praktykę oświatową. Nie pociągała ich praca naukowo-badawcza i dydaktyczna na uniwersytecie. 

Przywołam w tym miejscu autorów-magistrów pedagogiki, by zachęcić kolejnych magistrantów do intensywnej pracy naukowo-badawczej. Tylko jedna z moich magistrantek została wierna pracy naukowej zatrudniając się na Uniwersytecie Łódzkim, a mianowicie - dzisiaj już dr hab. prof. UŁ Magda Karkowska. 

Magda uczęszczała wraz z Wiesławą Czarnecką na moje piąte już seminarium magisterskie, które prowadziłem jeszcze jako doktor. Kiedy obie kończyły studia byłem już samodzielnym pracownikiem naukowym.  Każda z nich pisała swoją pracę   w nurcie pedagogiki krytycznej: 

Magda Karkowska, Szkoła jako przestrzeń przemocy w świetle nowego paradygmatu pedagogiki krytycznej.

Wiesława Czarnecka, Szkoła w społeczeństwie posttotalitarnym w świadomości młodzieży licealnej. 

Zachęciłem je po studiach do tego, by przygotowały i wydały na podstawie swoich prac wspólną książkę poświęconą etnopedagogicznym badaniom przemocy w szkole. W ten oto sposób została wydana w Oficynie "Impuls" w Krakowie książka, która po dzień dzisiejszy nie straciła na swojej aktualności. Obie pracowały już w jednym z łódzkich liceów ogólnokształcących, ale po ukazaniu się książki Magda straciła w nim pracę.    


Kolejną z moich najzdolniejszych magistrantek była siedemdziesiąta absolwentka seminarium - Anita Woźniak, która napisała  znakomitą dysertację p.t. "Rekonstrukcja etiologii zjawiska przemocy w rodzinie w świetle literatury anglojęzycznej". Niestety, nigdy jej nie opublikowała z przyczyn od siebie niezależnych. Na szczęście znalazła miejsce w Katedrze Pedagogiki Społecznej UŁ, w której pracuje po dzień dzisiejszy. 

Radość byłego opiekuna magistrantki sprawia fakt, że jej badania naukowe i związane z nimi rozprawy znajdują ogromne zainteresowanie. Jedna z nich została nagrodzona przez Kapitułę Nagrody im. Profesor Ireny Lepalczyk.  Gorąco polecam te etnopedagogiczną monografię, gdyż o sukcesach autorki Anity Gulczyńskiej pisałem w blogu wielokrotnie. 

  

W tej samej grupie seminaryjnej, co Anita Woźniak, była też Małgorzata Kosiorek. Wprawdzie jej praca magisterska p.t. Autorytet w wychowaniu w społeczeństwie posttotalitarnym także nie została wydana, ale stała się punktem wyjścia do podjęcia się badań naukowych nad pedagogiką autorytarną. W kilka lat później napisała pod moim kierunkiem dysertację doktorską i obroniła ją z sukcesem. Jej doktorat został wydany także w Oficynie "Impuls" wzbogacając stan współczesnej wiedzy na temat tego nurtu pedagogiki normatywnej.   

Obecnie dr Małgorzata Kosiorek jest zatrudniona na stanowisku adiunkta w Katedrze Teorii Wychowania UŁ, gdzie ma możliwość dalszego rozwoju i prowadzenia badań naukowych.     

W jednym z kolejnych roczników moich seminarzystów był Tomasz Bilicki, który dzisiaj jest już znanym, nie tylko w środowisku łódzkim, działaczem społeczno-wychowawczym, koordynatorek Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży "Re-Start", byłym wicedyrektorem Centrum Służby Rodzinie w Łodzi. Kilka lat temu założył Fundację Innopolis wspierającą utalentowaną młodzież. Jest też nauczycielem, edukatorem dorosłych i oświatowym publicystą w Rozgłośni Polskiego Radia Łódź, gdzie prowadzi audycje z udziałem młodzieży szkolnej i nauczycieli. 

Przed laty napisał pracę magisterską p.t. Dziecko i wychowanie w świetle encyklik, adhortacji, listów i wybranych przemówień Jana Pawła IITę rozprawę udało nam się wydać z pomocą Oficyny "Impuls" w Krakowie, a egzemplarz pierwszego wydania trafił do Watykanu, do Papieża Jana Pawła II, za co  Ojciec Święty serdecznie podziękował autorowi odrębnym listem. Był to czas, kiedy recepcja myśli jednego z najwybitniejszych Polaków XX w. dopiero stawała się przedmiotem zainteresowań pedagogów i katechetów.

 

Tomek wybrał realną pomoc matkom samotnie wychowującym dzieci, a ratując je przed oprawcami, ciemiężcami, przestępcami w ich związku małżeńskim, by mogły bezpiecznie troszczyć się o swoje dzieci. Był to okres końca lat 90. XX w., jakże trudny dla wszystkich pedagogów społecznych w coraz bardziej rozwarstwiającym się społeczeństwie polskim.  Bilicki podnosił swoje kwalifikacje pedagogiczne i psychoterapeutyczne w najlepszych uniwersytetach amerykańskich podejmując w nich studia podyplomowe.

 

W 2003 r. ukończyła moje seminarium Emilia Bartoszewska, która napisała znakomitą pracę dyplomową, wydaną także przez Oficynę "Impuls" p.t. Formy pomocy dziecku nieuleczalnie choremu i jego rodzinie w hospicjum (na przykładzie łódzkiego hospicjum dla dzieci). Pamiętam jak trudne było to dla niej doświadczenie prowadzenia badań w środowisku pierwszych hospicjów dla dzieci, jakie powstawały w Łodzi. Z jednej strony musiała przekonać do sensu swoich badań lekarzy, którzy sprawowali opiekę medyczną nad odchodzącymi z naszego świata dziećmi, z drugiej zaś musiała pokonać w sobie emocje związane z dramatem  dzieci i ich rodziców. Wówczas nie było jeszcze w obiegu naukowym pojęcia tanatopedagogika.  

Był w też w tej grupie seminaryjnej Konrad Kobierski, który chciał koniecznie rozwikłać problem nieuczciwości uczniowskiej. Podziwiałem go za pasję, z jaką podjął temat "Etyczne i wychowawcze aspekty ściągania w szkole powszechnej", do którego zachęciła go zresztą znacznie wcześniej, zanim przyszedł dna moje seminarium, dr Ewa Włodarczyk z Katedry Etyki UŁ (uczennica prof. Iji Lazari-Pawłowskiej). 

Konrad wykonał tytaniczną pracę, bowiem postanowił przeprowadzić badania porównawcze w szkołach publicznych i prywatnych, w tym katolickich. Pamiętam, jak wielki przeżył szok, kiedy okazało się, że w szkole katolickiej nie tylko większość uczniów ściąga w trakcie sprawdzianów, ale i jej ówczesny ks.dyrektor zachęcał go do tego, by przeprowadził wśród nich szkolenie na temat tego, jak najlepiej jest ściągać. Za tę pracę magisterską Konrad otrzymał nagrodę ówczesnej minister edukacji narodowej. Oczywiście wydaliśmy ją w Oficynie "Impuls:

   

  Niestety, nie było na UŁ wolnego etatu, bo Konrad chętnie kontynuowałby swoje pasje badawcze z korzyścią dla oświaty i nauki. Musiał zdobyć dodatkowe kwalifikacje, by zatrudnić się poza granicami kraju na jednym ze statków turystycznych dla niezwykle bogatych ludzi. Jako pedagog był na nim animatorem zajęć artystycznych, kulturalnych i wolnoczasowych. Po latach wrócił do kraju, ale niemożliwy okazał się już dla niego powrót do akademickiej nauki. Wspólnie z żoną prowadzi wspaniałą rodzinę zastępczą dla sierot społecznych. 


 

19 sierpnia 2020

Powody wyboru tematu pracy magisterskiej przez studentów pedagogiki

 

Prowadzący seminaria magisterskie mają własne preferencje dotyczące albo swobodnego wyboru przez studentów tematu pracy dyplomowej, albo podjęcia się  zadanych im problemów w ramach prowadzonych w jednostce organizacyjnej badań naukowych. Każde z tych podejść ma swoje pozytywne strony. 

Wielu profesorów niejako wykorzystuje studentów do realizacji własnych projektów badawczych. Wówczas są oni "skazani" na rozwiązanie szczegółowego problemu, a zbiór kilku rozpraw może stanowić rozwiązanie głównego problemu badawczego. Trzeba potencjalnych kandydatów do seminaryjnej grupy czymś zainteresować, zachęcić do wysiłku twórczego na rzecz obcego im zagadnienia. 

Jest też podejście liberalne do suwerennego wyboru przez studentów tematyki badawczej. Wówczas kierujemy się osobistymi zainteresowaniami młodzieży akademickiej, starając się odpowiedzieć na jej zainteresowania poznawcze i społeczne. Nie ma wówczas problemu z motywacją wewnętrzną, gdyż student rzeczywiście sam chce  zająć się określoną problematyką.   

W pedagogice jest to o tyle ciekawe, że prowadząc seminarium możemy zobaczyć, które ze studiowanych przez kilka lat zagadnień wzbudziły szczególną ciekawość poznawczą lub też możemy dowiedzieć się, z jakim osobistym problemem młodzi ludzie podjęli właśnie ten kierunek studiów.  Często spotykam osoby, które mają określone doświadczenia, przeżycia czy problemy we własnym środowisku codziennego życia, które chciałyby lepiej poznać, zrozumieć i odnieść się do nich z zupełnie innej, bo naukowej perspektywy.     

Każde podejście badawcze wymaga osobistego zaangażowania osoby, której zadaniem jest poznanie stanu wiedzy na dany temat oraz przygotowanie się do zgodnego z metodologią przeprowadzenia badań. Trzeba być rzetelnie, uczciwie zaangażowanym w rozwiązanie problemu, unikając jakże typowego błędu samopotwierdzającej się hipotezy, a więc koniecznego podporządkowania procedury badawczej uprzednim przekonaniom. Studenci obawiają się, że jak diagnoza zaprzeczy ich przypuszczeniom, to praca nie zostanie pozytywnie oceniona. 

Jest jednak jeszcze taka reprezentacja studentów, którzy podjęli studia na naszym kierunku bez szczególnego zainteresowania. Nic ich nie rozbudziło, nie zafascynowało. Przychodzą na seminarium z nastawieniem, że jest im wszystko jedno, czego miałaby dotyczyć ich praca dyplomowa, byle tylko można było ukończyć studia. 

Ich podejście jest beznamiętne, niezaangażowane. Wszystko ich nudzi, niczego im się nie chce, toteż usiłują iść na przysłowiowe skróty. Jak zatem mają być za kilka czy kilkanaście miesięcy profesjonalistami, skoro koncentrują się na wygodzie, nicnierobieniu, unikaniu jakiegokolwiek wysiłku? Część z nich usiłuje obejść stawiane im wymagania uciekając się do nieuczciwych praktyk, których nie będę tu przytaczał, bo jak się okazuje, niektórzy traktują je jako wzór do naśladowania. 

Wkrótce nowy rok akademicki, ale zanim do niego dojdzie jeszcze spóźnialscy z ostatniego roku studiów będą starć się podejść do sfinalizowania studiów oddaniem pracy magisterskiej i przystąpieniem do egzaminu dyplomowego. Pandemia pokrzyżowała wielu z nich możliwość przeprowadzenia badań terenowych. Z coraz większym niepokojem odbieram przymus strukturalny zdania się na diagnozy online. Wirtualne badania mogą być też wirtualną fikcją.