15 czerwca 2020

Polska edukacja na emigracji


Moje facebookowe grono ma okazję niemalże na co dzień poznać graficzną i malarską twórczość Ryszarda Drucha. Znakomity artysta przed laty wyemigrował do USA, gdzie prowadzi "Akademię Sztuk Plastycznych" w Druch Studio Gallery w Trenton.

W latach 2006 - 2012 pracował jako nauczyciel języka polskiego, historii i geografii Polski w Polskiej Szkole przy parafii św. Jadwigi w Trenton (New Jersey). W tymże mieście przez blisko 15 lat także działała szkoła "OGNIWO". 


Od kilku lat Druch pracuje w Polskiej Szkole "OGNIWO" w Morrisville (stan Pensylwania).  Poznaliśmy się z Ryszardem Druchem ponad 40 lat temu na harcerskim szlaku. On był instruktorem w Opolu, a ja prowadziłem jedną z najstarszych drużyn harcerskich (13 ŁDH im. Gen. Józefa Bema) w Łodzi oraz wspólnie z bratem udzielałem porad metodycznych w stworzonej Harcerskiej Poradni Programowo-Metodycznej "Impuls". 

Pamięć tamtych czasów i spotkanie w sieci sprawiły, że druh Ryszard Druch zapytał mnie miesiąc temu, czy mógłbym pomóc nauczycielom szkoły dla dzieci Polonii w przedstawieniu najnowszych trendów w nauczaniu szkolnym. "Nasze grono to nauczycielki z dyplomami pedagogicznymi zdobytymi wiele lat temu, a nawet w ostatnich dekadach XX wieku. Od tego czasu w pedagogice wiele się zmieniło a my jako nauczyciele polonijni i emigranci oderwani od oświaty w Polsce mamy pewne zaległości, by nie powiedzieć braki edukacyjne. 


Nasza młodzież jest w niekomfortowej sytuacji, ponieważ przychodzi do sobotniej szkoły polonijnej, podczas gdy amerykańscy koledzy mają... dzień wolny od nauki. Tak więc uczniowski opór wobec sobotniego uczenia się jest sporym wyzwaniem dla polonijnego nauczyciela - szczególnie w klasach starszych. 


Ponadto mamy klasy małe (nawet z dwójką-trójką uczniów), jak i duże (około 20 uczniów) i to o różnych poziomach umiejętności czytania i mówienia po polsku. Krótko mówiąc nasze nauczanie daleko odbiega od warunków panujących w szkołach w Polsce. Dlatego tak bardzo oczekujemy wiedzy o najnowszych trendach w dydaktyce współczesnej jak i informacji mogących usprawnić nasze metody pracy".


To fenomenalne, że dzięki technologii możemy spotykać się,rozmawiać, dyskutować, prezentować własne doświadczenia i dzielić się wiedzą właściwie bez ograniczeń.  Nigdy nie miałem kontaktu z amerykańskim szkolnictwem, a tym bardziej z polonijnym, tymczasem zdałem sobie sprawę z tego, jak ważne są te wysepki naszej Ojczyzny na emigracji. 


Nauczyciele Szkół  Polskich (sobotnich) to z jednej strony także Polonia, ale z drugiej strony osoby różnych zawodów, także nauczyciele szkół amerykańskich, przedsiębiorcy lub osoby niepracujące, a wychowujące własne dzieci i posyłające je do obu typów szkół. 


Nie mają zatem kontaktu z ośrodkami doskonalenia nauczycieli, gdyż Amerykanów nie obchodzą ich kwalifikacje. Jak chcą uczyć dzieci Polonii, to  muszą to czynić zgodnie z określonymi po raz pierwszy w 2010 r.  przez MEN podstawami programowymi kształcenia ogólnego oraz standardami egzaminacyjnymi dla  tych szkół.  

Szkoły Polskie są rozsiane niemalże na całym świecie. Ich nauczyciele kształcą dzieci Polonii w języku ojczystym.  Jednego dnia, w ciągu kilku zaledwie godzin, najczęściej w dzierżawionym budynku szkolnym, parafialnym czy prywatnym prowadzą lekcje, które stają się kulturowym łącznikiem z naszym krajem (uczniowie mają przecież już obywatelstwo kraju urodzenia czy zamieszkania). 


Wszystkie Szkoły Polskie wschodniego wybrzeża USA skupione są w dwóch centralach polskich szkół edukacji równoległej - w Chicago oraz Nowym Jorku. Szkoła OGNIWO podlega New York  City. Jest tam zarejestrowanych ok. 80 szkół sobotnich, które powstały jako placówki niepubliczne.


Jak prowadzić lekcje, zajęcia edukacyjne z uczniami, którzy nie mają formalnego przymusu uczęszczania do sobotniej szkoły?Przychodzą do niej ze względu na oczekiwania rodziców, którym zależy na dwujęzycznym wykształceniu dzieci oraz formowaniu ich tożsamości narodowej w powiązaniu z polską kulturą.  


Pragnienie zaszczepienia dzieciom polskości nie jest łatwe nawet, jak rozmawia się z nimi 
w domu w ojczystym języku, pielęgnuje tradycje, przechowuje pamięć o dziedzictwie narodowym.  



Jedynym, formalnym bonusem uczęszczania do takiej szkoły jest uznawanie w Stanach Zjednoczonych AP prawa młodzieży do zdawania na maturze języka polskiego jako języka obcego. Jest on honorowany w przyjęciu do amerykańskich szkół wyższych jako egzamin z drugiego języka.


Do tych szkół trafiają dzieci, przychodzą nastolatkowie w różnym momencie swojej socjalizacji i edukacji. Nie wszyscy uczą się od pierwszej klasy szkoły podstawowej do trzeciej maturalnej. Jedni przychodzą w takim momencie swojego życia i rozwoju, że nie można się z nimi w pełni porozumieć, gdyż język polski nie był w ich domach priorytetem. 


Do Szkół Polskich uczęszcza  niewielki odsetek dzieci amerykańskiej Polonii. Są polskie rodziny, które na emigracji zrywają wszelkie kontakty i więzi z ojczystym krajem. Jedne nawet nie poszukują możliwości kształcenia i podtrzymania ojczystej mowy, niektóre zaś nawet nie wiedzą, że są takie możliwości.


Za uczęszczanie do takiej szkoły trzeba zapłacić czesne, bo są to szkoły niepubliczne. To też może być powód, dla którego nie wszystkie polskie rodziny stać na posyłanie do nich dziecka. W USA trzeba gromadzić kapitał na edukację akademicką własnego dziecka, a ta jest bardzo kosztowna. 


Wśród największych sponsorów tych szkół jest Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa, czyli jeden z setek banków amerykańskich o znaczącej pozycji finansowej. Unia ta funduje co roku nagrody finansowe dla najlepszych uczniów polskich szkół (od tego roku nagroda taka wynosi 100 $ dla ucznia) oraz finansuje zakup sprzętu edukacyjnego (np. komputery).


Im mniej uczniów Polonii uczęszcza do szkoły "sobotniej", tym mniejsze są możliwości jej rozwoju i funkcjonowania. Płace nauczycieli też są uzależnione od liczby płatników i fundatorów. Szkoły organizują zatem różnego rodzaju akcje, festyny, przedstawienia, pikniki, otwarte bale sylwestrowe dla Polonii itp., by zgromadzić środki na swoją działalność. Za każdy z ośmiu miesięcy nauki prowadzący szkołę musi mieć środki na czynsz lokalowy, a ten wynosi w zależności od miejsca i warunków infrastrukturalnych  co najmniej 2 tys. dolarów miesięcznie. 


Szkoła "OGNIWO" w Morrisville  działa już blisko 20 lat i od trzech lat wynajmuje piętro i stołówkę w bardzo dużym obiekcie stanowiącym własność parafialnej szkoły amerykańskiej, która w ostatnich latach zbankrutowała... Warunki lokalowe są zatem bardzo dobre i stanowią przedmiot zazdrości wielu innych szkół polskich, które niejednokrotnie muszą się gnieździć w lokalach dość przypadkowych.


Nauczyciele OGNIWA są pełni energii, mają pasję kształcenia, wysoką motywację, są też otwarci na zmiany w dydaktyce, a przy tym zaangażowaniu czują się w pewnym stopniu także ambasadorami Polski. To dzięki nim młodzi Amerykanie zobowiązują swoich rodziców, by mogli polecieć do kraju przodków, by poznać historię Polski, odkrywać jej piękno i zachować jakąś jej cząstkę we własnej tożsamości.


Świat wirtualny tworzy realne mosty między wielką i małą ojczyzną. Może ktoś chciałby nawiązać kontakt z nauczycielami Szkół Polskich i wesprzeć ich swoją wiedzą, doświadczeniem, by wiedzieli, że jako pedagodzy tworzymy solidarną wspólnotę?


   




  

14 czerwca 2020

Edukacja alternatywna w Polsce?




Trzydzieści lat temu przygotowywałem i wdrażałem z setką nauczycieli w kraju oraz z 58 nauczycielami na Słowacji w Preszowie konstruktywistyczny model kształcenia emancypacyjnego, otwartego w klasach I-III w szkolnictwie publicznym (wtedy jeszcze było to szkolnictwo państwowe).

W latach 1992-2012 organizowałem z nauczycielami akademickimi i najbardziej kreatywnymi pedagogami placówek doskonalenia nauczycieli w całym kraju międzynarodowe konferencje z udziałem uczonych i wybitnych nauczycieli  z wielu krajów świata, by zachęcać do alternatywnego myślenia, działania i wprowadzania oddolnych innowacji w edukacji.

Dziś przywołuję wypowiedź z 2009 r., którą przygotował mój b.współpracownik Piotr Sobczak na Międzynarodową Konferencję "Edukacja alternatywna - Dylematy teorii i praktyki" w Łodzi. Kierowałem wówczas  jako rektor jedną  z najbardziej dynamicznie rozwijających się wyższych szkół niepublicznych.

Dzisiaj wciąż stoimy w miejscu. Szkolnictwo publiczne jest w gorsecie politycznych interesów partii władzy, która nie potrafi, nie chce zmieniać dydaktyki szkolnej tak, by służyła ona dzieciom. Szkoła wciąż ma środowiskiem nadzoru |"pedagogicznego", które z współczesną, światową pedagogiką ma niewiele wspólnego. 

13 czerwca 2020

Koronawirus częściowo i czasowo zburzył więzienny model edukacji






Szkoła nieodłącznie kojarzy się wielu osobom z więzieniem, przestrzenią dominacji osób dorosłych nad jeszcze niedorosłymi - dziećmi i młodzieżą. W większości krajów ma miejsce przymus szkolny pojmowany nie tylko jurydycznie, ale i dydaktycznie jako bezwzględny obowiązek uczęszczania do instytucji, mniejszego lub większego budynku, zdarza się, że kontenera, przebywania w takiej szkole  przez kilka godzin dziennie (o różnych porach dnia).

W tak urządzonej szkole przez administrację państwową i samorządową są nauczyciele definiowani jako  nadawcy i nadzorcy zarazem, mający zmuszać, zobowiązywać, egzekwować podejmowanie przez już formalnie zniewolonych uczniów programowo pożądanych czynności, działań, aktywności, w wyniku których  oni nie tylko czegoś się nauczą, ale i zinterioryzują.

Tak rozumiana szkoła nie jest dla ucznia, dla dziecka, dla nastolatka, ale jest dla władzy - dla rządu, który może ulokować w strukturach administracji swojego kuratora, setki, jak nie tysiące urzędników, inspektorów,  kontrolować wybór "swojego" dyrektora i panować nad posłusznymi władzy nauczycielami. Uczeń  natomiast jest w tak reprodukowanej od XIX w. szkole środkiem do realizacji celów stanowionych bez niego, bez jego rodziców, nawet bez jego nauczycieli.

Co bardziej wrażliwi na los dzieci nauczyciele starają się uprzyjemnić im pobyt w szkole tak, by nie tyle chciało im się do niej przychodzić, bo przecież uczęszczać musi (żadna to łaska), ale by miały wymierne osiągnięcia. Dowodem na to, że dziecko coś wie, umie, potrafi, coś uczyniło, posiadło itp. są stopnie szkolne (cyfrowe, bywa - literowe, obrazkowe, emotikonowe). Oczywiście, tych stopni musi być w ciągu semestru także odpowiednie nasycenie, by nikt nie zarzucił nauczycielowi, że ocena końcowa jest nieobiektywna, nierzetelna, czyli nieadekwatna do faktycznej wiedzy i kompetencji ucznia.

Dyrektorzy szkół i nauczyciele-nadzorcy wprowadzają do lekcyjnych cel (jak w więzieniu) odpowiednie umeblowanie, bardziej ergonomiczne, dostosowane do wzrostu dzieci, by odwrócić ich uwagę od tego, że choć ich klasa/cela jest ładniejsza, bardziej przyjazna, to i tak muszą w niej przebywać a nawet poddawać się dydaktycznym "torturom" (klasówki, sprawdziany, frontalne odpytywanie, zdarza się, że pomniejszanie/ośmieszanie przy klasie itp.).

W szkole jako więzieniu uczeń przede wszystkim MUSI, POWINIEN, NIE MA WYJŚCIA. On jest na szkołę skazany przez prawie dwieście dni w roku. Oczywiście są powody ku temu, by próbować uciec z więzienia na wolność, jeśli tylko nadarza się okazja lub poziom lęku (fobii szkolnej) jest bardzo wysoki, albo w ogóle nie stawić się w szkole, czyli być na wagarach.

Uprzyjemnianie przez nauczycieli pobytu uczniom w półotwartym więzieniu osiąga nawet obłudne formy, jak chociażby oficjalne zezwolenie im pierwszego dnia wiosny na wagary. Co to jednak za frajda, skoro uwolnienie jest także sterowane, na  nauczycielskiej "smyczy".  Samorządowcy zlecają straży miejskiej wyłapywanie nastolatków w pubach czy hipermarketach, jeśli niegodnie dla swojego stanu korzystają z wolności.

Tak, jak w zakładach karnych są klawisze uwielbiający pracę, tak i są nauczyciele, którym spełnianie się w takiej roli albo sprawia wielką satysfakcję, albo wypala ich po kilku latach niepostrzeżenie przekształcając w strażników podobnych do tych z jednego z eksperymentów psychologicznych w USA. Może nie jest to dosłowna kopia, ale przemoc fizyczną zawsze można zastąpić przemocą psychiczną i strukturalną czerpiąc z tego tytułu osobiste korzyści. Są bowiem nauczyciele wampiryczni, toksyczni, agresywni inaczej.

NAGLE - w wyniku administracyjnego zamknięcia szkół i uwolnienia uczniów/więźniów z przymusu codziennego meldowania się nich - nadzorcy zostali pozbawieni instrumentów przemocy strukturalnej, fizycznej (czaso-przestrzennego zniewalania)  i częściowo symbolicznej.

Po raz kolejny, bo częściowo miało to miejsce wiosną 2019 r., uczniowie zostali wyzwoleni z cel, gorsetu, kajdan. Co zrobi z tym kadra "więzienna", kiedy nastąpi odmrożenie niepożądanej wolności? Co nowego szykuje "zarząd edukacyjnego więziennictwa"? Okazał się nie tylko zbyteczny, tak jak jego inspektorzy, wizytatorzy, kuratorzy, ale i bezradny, bo pozbawiony środków przymusu wobec uczniów.