14 maja 2020

Narodowe Centrum Nauki opublikowało post-prawdziwe sprawozdanie z rozstrzygnięcia konkursów w latach 2011-2019


Wczoraj otrzymałem newsletter z treścią Sprawozdania Narodowego Centrum Nauki, które obejmuje zestawienie wniosków złożonych oraz zakwalifikowanych do finansowania przez ten organ władzy symbolicznej i strukturalnej. Wnioski składali w latach 2011-2019 naukowcy różnych kategorii wiekowych, stażowych, awansowych i związanych z różnymi jednostkami akademickimi, toteż zostały one ujęte w zdefiniowanym przez Radę NCN podziale na 25 paneli dziedzinowych.  

Panele dziedzinowe dzielą się na deskryptory (inaczej zwane podpanelami lub pomocniczymi określeniami identyfikacyjnymi) i tematycznie pokrywają cały obszar badań naukowych w trzech głównych działach: nauk humanistycznych, społecznych i o sztuce (HS), nauk ścisłych i technicznych (ST) oraz nauk o życiu (NZ). Aktualnie obowiązujący wykaz paneli dziedzinowych, jak i wyróżnionych w nich deskryptorów, znajduje się na stronie internetowej NCN

PEDAGOGIKA  jest w panelu HS6 razem z wnioskami psychologów i nauk socjologicznych. Warto przyjrzeć się danym z tego sprawozdania, gdyż nie zawiera ono wszystkich danych, które są konieczne do jakościowej analizy i do prowadzenia polityki naukowo-badawczej oraz kadrowej w   jednostkach akademickich dotychczasowych wnioskodawców. Z tego też powodu zatytułowałem swój wpis jako post-prawdziwe sprawozdanie, skoro nie zawiera istotnych danych dla zrozumienia (zapewne niezamierzonej) manipulacji władz NCN i MNiSW opinią publiczną oraz środowiskiem akademickim.

Czy wynikają z tego sprawozdania jakieś pozytywne wnioski? Tak. W bardzo ograniczonym zakresie, ale jednak mieszczą się w propagandowej sieczce, gdyż nasz resort, jak i NCN może pochwalić się niezorientowanemu w tej polityce społeczeństwu, że każdego roku miliardy złotych władze przekazują na finansowanie badań naukowych. NCN podaje, że w latach 2011-2019 przekazano na finansowanie projektów badawczych ... zaledwie 9 197,4 mln zł.          

Kpina, to mało powiedziane. W ciągu 9 lat wydano na projekty ponad 9 mld. zł. Czego się Państwo spodziewacie? Jakich odkryć? Jakich szans na rywalizację z nauką światową, skoro pieniądze zaledwie kapią i to tylko do nielicznych podmiotów i jednostek? 

Jesteśmy pośmiewiskiem na świecie, a w Europie w szczególności. Rząd wydaje 2 mld. na TVP, ale na badania naukowe, w tym także obejmujące przecież badania w naukach medycznych, technicznych, a nie tylko społecznych i humanistycznych, średnio ok. 1 mld zł rocznie. 

Panie ministrze - czas na dofinansowanie polskiej nauki.  

Czy to znaczy, że akademicy nie chcą prowadzić badań naukowych, nie posiadają kwalifikacji naukowo-badawczych, że tak mało środków wydatkuje się na ten cel? Przyjrzyjmy się tabelom danych, przy czym mnie interesuje tylko panel HS6, do którego składają wnioski pedagodzy, psycholodzy i rozmyci w naukach socjologicznych - socjolodzy. Przypominam, że w poprzedniej kadencji Komitet Nauk Pedagogicznych PAN złożył  do MNiSW oraz do NCN wniosek o wprowadzenie zmian w ustawie o NCN, by podział środków nie był prowadzony w ramach zespołów dyscyplin, gdyż czekająca nas ewaluacja w 2022 r. będzie dotyczyła dyscyplin naukowych, a nie tzw. grup jednorodnych (choć nie są one jednorodne). 

MNiSW potwierdziło, że mamy rację, ale NCN  stanął po stronie obowiązującego prawa. Nie zamierza niczego zmieniać, bo... tak jest wygodnie dla jego przedstawicieli, którzy prawdopodobnie "popychają" wnioski w ramach swoich dyscyplin i swoich uczelni. Tu powinna być kontrola NIK, a może i CBA, tylko w III RP już nikt nikogo się nie lęka. Można w ramach obowiązującego prawa realizować różne interesy, także w tym lichym zasobie środków budżetowych na badania, a może właśnie dlatego. 

Postprawdą jest to, że jest wspaniale, że rząd troszczy się o stan polskiej nauki i solidnie finansuje najlepsze jej projekty.  Zwróćmy uwagę na to, że w tym sprawozdaniu w ogóle nie informuje się o tym, w jaki sposób kształtowany jest budżet dla każdego panelu. Po I etapie eksperci każdego panelu tną wnioski na poziomie 50%! To oznacza, że mogą dostać się do II etapu słabsze wnioski, ale i że mogą odpaść dobre wnioski. 

Na II etapie panel ekspertów dokonuje ostatecznego wyboru ok. 25% wniosków, czyli tylko co czwarty może mieć szansę na sfinansowanie, mimo iż spełnia wszystkie formalne i metodologiczne wymogi. Gdyby tak nie było, wniosek taki zostałby odrzucony już na I etapie! 

Co to oznacza? Ano to, że marnujemy w wyniku stosowanej przemocy strukturalnej i symbolicznej 75% składanych wniosków, które przeszły do oceny na II etapie. Ten bowiem ma na celu wyłonienie "najlepszych" spośród najlepszych. Młodzi i doświadczeni naukowcy pytają, po co mają składać wniosek do NCN, skoro on i tak nie ma szans na finansowanie?!   

Jak kierownicy jednostek akademickich mają motywować naukowców, współpracowników do pisania projektów badawczych, składania ich, skoro  szanse są na poziomie 25%. To każdy nawet słabo wykształcony psycholog powie, że jeśli szanse nie są na powyżej 50%, spada radykalnie motywacja do działania. No, ale psycholodzy świetnie urządzili się w NCN od lat i zgarniają tam większość środków. 

Kolejna post-prawda. Otóż na II etapie powołuje się w NCN w roli ekspertów naukowców zagranicznych, którzy nie znają języka polskiego. Tymczasem obrady w panelu ekspertów toczą się właśnie w naszym języku. To oznacza, że można nawet zamówić u zagranicznego eksperta, by każdy wniosek odrzucał, bez względu na jego wartość merytoryczną, bo on i tak niczego nie potwierdzi, ani  niczemu nie zaprzeczy.  On milczy. Jest natomiast jego recenzja, która kompromituje niektórych zagranicznych ekspertów. 

Tym samym na II etapie mamy do czynienia z perfidną grą interesów, która z nauką mocno  się rozchodzi, z wielu względów. Temat warto kontynuować. Może specjalista od krytycznych analiz naukometrycznych przeprowadzi krytyczną analizę recenzji i polityki NCN? Jakoś nikt nie chce dotknąć tego organu. Ciekawe, dlaczego?    

Kto zna teorię gier, to wie, że w NCN jest gra o sumie zerowej. W takim podejściu nie ma szans na innowacyjność,  twórczość, gdyż ta wymaga w finansowaniu projektów gry o sumie niezerowej.  


      
   

13 maja 2020

Wybory rektorów wyjściem z ostrego cienia wirusowej mgły



Pandemia ograniczyła nie tylko swobody obywatelskie, ale i akademickie. Na szczęście uczelnie zaczynają oswajać się z nową technologią komunikowania się na dystans, dzięki czemu możliwe są wybory ich władz, które są akurat w tym roku.  

Mamy na nowa kadencję 2020-2024 pierwszą wśród wybranych na rektora kobietę-pedagog. W minionym tygodniu odbyły się wybory w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, w których jedyną kandydatką była i została jednogłośnie wybrana przez 50 elektorów -  profesor wyjątkowej w Europie Uczelni -
dr hab. Barbara Marcinkowska.

W Akademii Pedagogiki Specjalnej, która będzie obchodzić za dwa lata swoje 100-lecie, kształci się nauczycieli i wychowawców w zakresie wszystkich specjalności pedagogiki specjalnej, ale także szeroko rozumianych pedagogów, pracowników służb socjalnych/społecznych,  edukatorów, socjologów i psychologów. Profesjonalizm, autentyczna radość służenia INNYM, pasja i zaangażowanie mistrzów tak wyjątkowych profesji jest znakiem firmowym i kulturowym tej Uczelni.

Rektor-elekt jest znana w środowisku akademickim jako ekspert nie tylko tej uczelni i nie tylko z racji pełnienia  w kończącej się kadencji funkcji prorektora ds. kształcenia, zaś wcześniej – w latach 2012–2016 – prodziekana Wydziału Nauk Pedagogicznych APS. Ma zatem znakomite doświadczenie w zakresie zarządzania procesami akademickimi w uczelni, w której się wykształciła i zdobywała kolejne stopnie naukowe. Od lat wspomaga proces legislacyjny w Ministerstwie Edukacji Narodowej w ramach powołanego tam zespołu do spraw specjalnych potrzeb edukacyjnych dzieci i młodzieży.

Jak  zapowiedziała w przedwyborczym wystąpieniu:

Z naszej misji wynika zobowiązanie do prowadzenia prac badawczych oraz kształcenia wysokospecjalistycznych kadr. Obie te ścieżki – nauka i dydaktyka – jako realizacja służby społecznej są równoważne i odzwierciedlają specyfikę Akademii (…) Nie będę składała obietnic, ale chcę się zobowiązać do przedkładania dobra uczelni ponad wszystko inne, do transparentności zarządzania i otwartości na każdy pomysł, który przysłuży się uczelni.  

Barbara Marcinkowska ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (poprzedniczka Akademii Pedagogiki Specjalnej) w 1991 roku. Cztery lata później na podstawie dysertacji doktorskiej  p.t. Potrzeby zawodowe i poczucie kontroli nauczycielek klas I–III szkół podstawowych dla lekko upośledzonych umysłowo i szkół ogólnodostępnych (studium porównawcze) uzyskała stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika. 


W 2014 r. B. Marcinkowska habilitowała się w dziedzinie nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika przedkładając jako swoje główne osiągnięcie naukowe monografię z pedagogiki specjalnej p.t. Model kompetencji komunikacyjnych osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną – w poszukiwaniu wzajemności i współpracy.



Badania naukowe prof. APS B. Marcinkowska prowadzi w Zakładzie Edukacji i Rehabilitacji Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Instytutu Pedagogiki Specjalnej. 

Jej zainteresowania naukowe obejmują: 

rozpoznawanie możliwości i ograniczeń osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną i z niepełnosprawnością sprzężoną; 

komunikację osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną – diagnozę i wspieranie rozwoju; 

rehabilitację osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną i z niepełnosprawnością sprzężoną; 

wspieranie nauczycieli w wypełnianiu zadań wynikających z kształcenia uczniów z niepełnosprawnością w placówkach integracyjnych i ogólnodostępnych.


Przed Jej Magnificencją stoją zadania związane z kontynuacją wdrażania nowych ustaw i rozporządzeń Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach reformy akademickiej, ale także reorientujące procesy zarządzania w związku z panującą pandemią Covid - 19. 

Na szczęście w APS jest znakomity zespół współpracowników, oddanych nauce i kształceniu nauczycieli akademickich, wrażliwą, bo adekwatnie do własnych pasji, rekrutowaną młodzież akademicką na studia wszystkich stopni, zaś rozpoczęta przez obecnego Rektora prof. dr. hab. Stefana M. Kwiatkowskiego budowa kolejnego skrzydła Akademii będzie - po jej zakończeniu w sierpniu 2022 r. - służyć poprawie warunków pracy, studiowania i prowadzenia badań w APS.   



  

      

12 maja 2020

Kiedy recenzenci wydawniczy przestaną popierać pedagogiczne buble?





Mam tego świadomość, że profesorom: Tadeuszowi Pilchowi, Krzysztofowi Konarzewskiemu,  Krzysztofowi Rubasze, Stanisławowi Palce, Heliodorowi Muszyńskiemu, Bolesławowi Niemierce czy Ewie Wysockiej  jako autorom często przywoływanych przez naukowców ich rozpraw z metodologii badań pedagogicznych może być przykro, że po tylu latach istnienia na rynku wydawniczym i w środowisku akademickim ich podręczników, właściwie  niewiele zmienia się w praktyce oświatowych badań empirycznych. 

To, że krytykowane w moim blogu i czasopismach naukowych publikacje oraz pseudonaukowe raporty licznie  "zaśmiecają" polską pedagogikę i przynoszą wstyd całemu środowisku, też niczego nie zmienia, skoro nie włączają się do rzetelnej krytyki nie tylko autorzy podręczników z metodologii, ale także ich czytelnicy.  

Tylko nieliczni nie boją się oburzonych spojrzeń koleżanek i kolegów, którzy woleliby udawać, że nie widzą błędów, badawczego kiczu. Co z tym fantem zrobić? Jak długo jeszcze musimy znosić bezkrytycznie wydawane buble pedagogiczne, które recenzowali wydawniczo profesorowie dopuszczając je do druku? Właściwie, kogo mamy krytykować - autorów czy recenzentów? Może jednak czas przyjrzeć się recenzentom wydawniczym, by wykazać, jak dalece wprowadzają w błąd, w samozachwyt autorów książek, które nie nadają się jako prace licencjackie, tymczasem składane są w ramach wniosku o nadanie stopnia... naukowego doktora habilitowanego!!! A może kryją się za poparciem patologii jakieś pozanaukowe interesy? 

Ostatnio ktoś zaproponował, by stworzyć "czarną listę pseudorecenzentów". Można byłoby jej w ogóle nie czytać, jeśli w stopce redakcyjnej widniałoby nazwisko recenzenta z takiej listy. Moim zdaniem jest to zbyt radykalne, bo przecież ten sam recenzent może rzetelnie ocenić książkę osoby X, natomiast przepuścić totalny kicz osoby Y. Nie można nie czytać, nie analizować, nie mieć nadziei, że może jednak tym razem ta osoba przyłożyła się do recenzji i możemy być mile zaskoczeni opublikowaną rozprawą.  

Wśród uczestników studiów doktoranckich tylko trzech  na sześciu wyraziło gotowość złożenia do druku krytycznej recenzji jednej z rozpraw pedagogicznych. Nie mogę jej w tej chwili wymienić, bo akurat trwa postępowanie habilitacyjne, w którym ów bubel został przedłożony jako główne osiągnięcie naukowe doktora. Ciekaw jestem, czy ta praca przejdzie przez komisję i radę dyscypliny naukowej tylko dlatego, że nie o naukowe kryteria i wymagania tu chodzi, ale o coś zupełnie innego? Autor tej rozprawy może nawet nie wiedzieć, że popełnił w założeniach badawczych i konstrukcji własnych narzędzi badawczych (ankiety), skoro aż trzech recenzentów dopuściło jego książkę do druku. 

Drodzy pedagodzy! Młodzi pedagodzy! Czytajcie uważnie i piszcie, co tak naprawdę sądzicie o publikacji, której poziom jest poniżej standardów pracy licencjackiej, a została napisana przez osobę ze stopniem naukowym doktora. Może już dość tych kompromitujących naukę i nasze środowisko prac? Niech się wreszcie wstydzi ten, kto widzi.