06 października 2019

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie z uprawnieniami nadawania stopnia naukowego doktora z pedagogiki


Małe jest wielkie. Wydział Pedagogiczny (obecnie jest to Wydział Nauk Społecznych) jeszcze w ub. roku kalendarzowym złożył wniosek o uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora z pedagogiki. Po trwającej rok procedurze otrzymał tę godność akademicką, która z nowym rokiem akademickim 2019/2020 stawia kadrze akademickiej nowe zadanie.

W liczącej 65 lat publicznej uczelni Wydział Teologiczny posiada pełne uprawnienia akademickie, a więc do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego z teologii. Od tego roku zakres uprawnień został zatem poszerzony, co powinno cieszyć.

To w znakomicie prowadzonej Akademii są tak znakomici uczeni, o których dziełach naukowych mam okazję pisać od wielu lat. Wpisują się swoimi dokonaniami w rozwój polskiej myśli pedagogicznej, a mam tu na uwadze JM Rektora ks. dr. hab. Bogusława Milerskiego, prof. ucz. dr hab. Renatę Nowakowską-Siutę, prof. ucz. dr.hab. Marka Piotrowskiego czy prof. Elżbietę Czykwin. Odbywająca się w dn. 3 października 2019 inauguracja roku akademickiego miała wyjątkowy charakter także ze względu na niezwykle interesujący wykład inauguracyjny antropolog kultury prof. Joanny Tokarskiej-Bakir z Instytutu Slawistyki PAN, który znakomicie oddawał troskę współczesnych humanistów o to, by ludzie przestali żyć iluzją i nie gubili się w chaosie ponowoczesnego świata. Temu wykładowi poświęcę jeszcze odrębny wpis.

Inaugurację roku poprzedziło nabożeństwo ekumeniczne, które poprowadził JM Rektor, mówiąc w swoim kazaniu m.in.:

Nabożeństwo z okazji inauguracji roku akademickiego w naszej Akademii ma szczególny charakter. Jest to wydarzenie niezwykłe - i warto mieć tego świadomość. Nigdzie bowiem w Polsce i na świecie nie istnieje w pełni ekumeniczna celebracja uroczystości kościelnych. Każdorazowo tzw. nabożeństwo ekumeniczne jest tak naprawdę nabożeństwem odprawianym w rycie danej konfesji z udziałem przedstawicieli innych Kościołów. Są oni zaproszeni do wygłoszenia kazania / homilii bądź udziału w liturgii. Dlatego też nabożeństwo akademickie w ChAT jest czymś wyjątkowym. Ono jest miejscem modlitwy i spotkania - na równych prawach i z równym wzajemnym szacunkiem - trzech tradycji wyznaniowych: prawosławnej, ewangelickiej (protestanckiej) i starokatolickiej - a szerzej katolickiej. Ma ono charakter otwarty - zaproszeni są wszyscy: wierzący i agnostycy.
Chrześcijańska Akademia Teologiczna to uczelnia teologiczna i humanistyczna zarazem. Teologia i humanizm są w naszych murach pojednane. W teologii i w humanizmie chodzi o całościowe rozumienie rzeczywistości humanum. (...) Każdy teolog, każdy pedagog i pracownik socjalny powinien zadać sobie pytanie o sens studiów i sens własnej pracy. Istotą naszej działalności jest rozumienie i tłumaczenie rzeczywistości oraz wsparcie udzielane drugiemu człowiekowi. Jak pisał D. Bonhoeffer, nasze życie jest „byciem-dla-drugiego-człowieka”.

Każda narracja o człowieku i o Bogu jest narracją. Mam świadomość, że to stwierdzenie jest tautologią. Tym niemniej ukazuje ono językowy charakter naszego istnienia. Teolog, pedagog, humanista są zobowiązani do interpretacji znaków, pojęć, wyrażeń, języka, mowy, dyskursu i komunikacji. Rozumienie rzeczywistości i przekaz tegoż rozumienia staje się naszym podstawowym zadaniem. Zadanie to jest związane z wysiłkiem intelektualnym i egzystencjalnym! Wysiłek ten musi uwzględniać racje różnych stron. Nie chodzi w nim jednak o ujednolicenie stanowiska, o sprowadzenie różnych poglądów do wspólnego mianownika, lecz o wzajemne rozumienie i bycie razem.

ChAT jest miejscem sporów światopoglądowych i teologicznych. Ale jednocześnie jest czymś więcej - jest wspólnotą mimo różnorodności. Różnorodność, odrębność tradycji religijnych i tożsamości kulturowych stanowi o bogactwie naszej Uczelni. Wyjątkowość Akademii odzwierciedla zasada pojednanej różnorodności.




Fenomenalny był śpiew prawosławnego chóru Akademii, który w międzykulturowym duchu wzbogacił także występ góralskiego zespołu. Ks. Rektor życzył wszystkim przybyłym na tę uroczystość, aby Słowo, Boski Logos, niekiedy w ukrytej postaci, inspirował nasze myśli, pobudzał do działania i uwrażliwiał nas na znaczenie domu ojcowskiego - domu rodzinnego, domu lokalnego, domu jako Polski, domu jako Europy, domu jako wspólnego, ekumenicznego świata, domu jako niebiańskiej nadziei i wreszcie błogosławionego domu dla wszystkich pracowników i studentów Akademii, domu naszej wspólnej Alma Mater - Chrześcijańskiej Akademii Teologiczne w Warszawie.


Wybrańcy tej właśnie Uczelni są szczęściarzami, gdyż studiują w nowej architektonicznie strukturze, w małych grupach, a zatem w dość elitarnych warunkach mogą uczyć się odczytywania, rozumienia i przeżywania dzieł naukowych w relacjach z dialogicznie nastawioną do nich kadrą akademicką. Obecność w toku zajęć nie staje się czymś formalnym, ale wymaga autentycznie osobistego zaangażowania, realizacji zadań, projektów edukacyjnych i włączania się w zadania naukowo-badawcze.

05 października 2019

Po drugiej stronie optymizmu - inauguracyjny wykład w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie


Władze Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej od lat zapraszają na inaugurację roku akademickiego autorytety w dziedzinie nauki, sztuki lub kultury do wygłoszenia wykładu. Tegoroczna inauguracja, która miała miejsce 3 października br. swoim klimatem nawiązywała do wdrażanych z dniem 1 października 2019 r. nowych regulacji prawnych. Zmieniła się struktura Uczelni, bowiem dotychczasowy, najlepszy Wydział Nauk Pedagogicznych tej Uczelni miał we wrześniu ostatnie posiedzenie. Od października funkcjonują instytuty pedagogiczne.

Rektor APS prof. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski mówił o tym, ze zmiana reguł prawnych nie prowadzi do rzeczywistych reform, gdyż te zależą od nas samych - nauczycieli akademickich, studentów i pracowników administracji. Powstała Szkoła Nauk Społecznych będzie prowadzić studia doktoranckie z psychologii i pedagogiki. Z pedagogiki nadal można ubiegać się o przeprowadzenie postępowań na stopień naukowy doktora habilitowanego.

Przewodnicząca Samorządu Doktorantów życzyła przyjętym na I rok studiów III stopnia, by sięgali po najwyższe marzenia i się ich nie obawiali, by prowadzone przez siebie badania realizowali sprawnie, a sam moment obrony był dla nich interesującym doświadczeniem naukowym. Potwierdziła, że w toku studiów będzie się wymagać od nich bardzo dużo samodzielnej pracy, ale nie powinni obawiać się, gdyż są w wyjątkowym miejscu. "Akademia niezmiennie zaskakuje mnie - mówiła - niezwykle przyjazną, rodzinną atmosferą. Tworzą ją ludzie pełni mądrości, ciepła i dobra. Tworzą ja doskonali profesorowie, pracownicy akademiccy, kadra administracyjna, studenci, doktoranci, toteż cieszę się, że od dzisiaj Wy też będziecie częścią tej społeczności".


Po immatrykulacji studentów miał miejsce znakomity wykład wybitnego aktora teatralnego i filmowego Profesor warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza (dawniej Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna_ - Jana Englerta . Był on poświęcony kondycji obywateli w społeczeństwie ponowoczesnym, którym towarzyszy przeświadczenie, że wiedzą już wszystko, albo nie wiedzą kompletnie nic. Poczucie bezradności wobec galopującej nowoczesności wynika - zdaniem aktora - z łatwości dostępu do upowszechniania wiedzy w Internecie. Tam jednak nie ma wiedzy. Internet unaocznia nam jej nieosiągalność, bo nadmiar informacji upokarza, wreszcie zniechęca. Jeśli dostaję miliard odpowiedzi na proste pytanie, to machnę ręką na tropienie prawdy i zacznę "ćwierkać".

Ewoluujące zmiany w komunikacji międzyludzkiej przecinały erupcje rewolucji w wyniku odkrycia druku, radia, telewizji, ale te są doskonale wykorzystywane przez rządzących jako narzędzie do manipulowania zbiorowościami, panowania nad umysłami i duszami ludzkimi (Hitler, Stalin i in.). Dopiero jednak elektronika, która zwirtualizowała przestrzeń publiczną doprowadziła do największej a bezkrwawej i bezgłośnej (bez widocznych ofiar) rewolucji w panowaniu nad masami społecznymi z punktu widzenia norm moralnych i społecznych. Skutki osieciowania życia mas rosną w postępie geometrycznym. Pojęcie wolności całkowicie straciło sens. Dobrowolnie, bez zastanowienia oddaliśmy się w niewolę, dajemy sobą sterować, zgadzamy się na inwigilację własnej prywatności, a wszystko to czynimy dla wygody. Sami siebie oferujemy na największym targowisku próżności. Nasz system wartości jest z łatwością dewaluowany. (...)


Zaimek JA stał się religią uzasadniająca łamanie reguł, kodeksów moralnych, a nawet przepisów prawnych. Wydaje nam się, że nasza obecność jest istotnym śladem w historii, dzięki uczestniczeniu w konsumpcji wiedzy i twórczości. Powód bycia w wirtualnej przestrzeni wypacza wzajemne relacje, hierarchie i wartości, ponieważ o nich decyduje nie jakość, tylko ilość. Zmieniają się także kryteria estetyczne - tzw. oglądalność, ilość polubień, rynek folowersów powoduje, że po raz pierwszy w dziejach cywilizacji kultura, życie społeczne, nauka, a przede wszystkim polityka zaczynają zabiegać o ilość, a nie o jakość.


Nie przytoczę treści całego wykładu, po którym Profesor J. Englert otrzymał ogromne brawa. Potwierdził to, o czym w Akademii mówi się, co jest przedmiotem badań i o czym pisze się od lat, by życie społeczne było nasycane Prawdą-Dobrem i Pięknem, a nie postprawdą, przemocą (manipulacją) i kiczem. Taką inaugurację pamięta się bardzo długo.

04 października 2019

Minister nauki zamierza zrezygnować z jakościowej oceny czasopism naukowych przez ekspertów 44 dyscyplin naukowych.



W Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej Rządowego Centrum Legislacji, w serwisie Rządowy Proces Legislacyjny, został udostępniony projekt rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego zmieniającego rozporządzenie w sprawie sporządzania wykazów wydawnictw monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych.

Zapowiedziane konsultacje są tyle warte, co papier, na którym zostały ogłoszone, bowiem fundamentalna procedura, która dotychczas miała obowiązywać, a została totalnie zlekceważona przez Komisję Ewaluacji Nauki (o czym pisałem w blogu i w interpelacji do ministra Jarosława Gowina), tym razem będzie wycofana zgodnie z literą nowelizowanego rozporządzenia. Z jednej strony, to dobrze, bo przynajmniej mamy świadomość, że dla ministerstwa opinie ekspertów z poszczególnych dyscyplin są nieistotne, gdyż rządzi bibliometria.

Jak uzasadnia to ministerstwo? Proszę bardzo. Nie uzasadnia, tylko stwierdza:

"Proponowane zmiany umożliwią Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego sporządzenie wykazu czasopism według uproszczonej procedury, bez konieczności angażowania do tego procesu 44 zespołów doradczych do spraw czasopism w poszczególnych dyscyplinach naukowych."

Jaki dobry jest ten nasz minister, że chce wszystko uprościć, żeby nie angażować już naukowców do oceny jakościowej czasopism. Przynajmniej nie będzie skarg, zażaleń, pretensji, a i kasy zostanie więcej na premie dla dyrektorów departamentów.

Z drugiej strony, po co powołano KEN, skoro równie dobrze może sekretarka z wyższym wykształceniem pobierać dane z baz WoS itp., by ustalać ranking wartości punktowej czasopism. Nie o naukę tu przecież chodzi i nie o rzeczywistą wartość naukową periodyków. Jakościowa ocena czasopism nie jest konieczna, bo ... , no właśnie. Dlaczego nie jest konieczna?

To, jak ten biznes się kręci, akademicy dobrze wiedzą. W końcu jeździmy po świecie, spotykamy się z uczonymi różnych, także najlepszych uniwersytetów, którzy opowiadają nam jak "załatwia się" publikowanie artykułów oraz jak redakcje tych z listy A świetnie na tym zarabiają. Do tego teraz dochodzi udział w wysoko płatnych konferencjach międzynarodowych, bo opublikowanie w materiałach po nich jest dwoiście "opłacalne".

Zostawmy jednak te kwestie na boku. To prawda, że: "Bazy bibliometryczne są aktualizowane na bieżąco. Wprowadzone zmiany w systemie nauki i szkolnictwa wyższego, a zwłaszcza przepisy dotyczące ewaluacji jakości działalności naukowej i związany z nią nierozerwalnie nowy sposób ustalania wykazu czasopism, spowodowały wzrost zainteresowania polskich czasopism naukowych obecnością w międzynarodowych bazach czasopism naukowych". Za wprowadzanie periodyków do tych baz, uczelnie państwowe ponoszą wysokie koszty każdego roku ze swojego (publicznego) budżetu. Niskie płace, brak środków na badania własne w uczelniach, ale na opłacenie baz środki muszą się znaleźć.


Ministerstwo wskazuje, komu mamy płacić dla uproszczenia procedury: "Uproszczenie tej procedury jest jednak możliwe i jest to szczególnie istotne dla polskich czasopism naukowych, które zostały wpisane w ostatnim czasie do bazy Scopus lub do jednej z baz wchodzących w skład bazy bibliograficznej Web of Science: Science Citation Index Expanded, Social Sciences Citation Index, Arts & Humanities Citation Index, Emerging Sources Citation Index."

Ciekaw jestem, czy ktoś w MNiSW przejął się artykułem profesora Politechniki Warszawskiej Sławomira Tumańskiego p.t. "Segregacja p[rasowa", a opublikowanym na łamach tygodnika "Polityka" (2019 nr 40, s. 70-71). Autor spoza humanistyki, bo reprezentujący nauki techniczne, pyta, jak to jest możliwe, że rząd prawicowy nie jest zainteresowany publikowaniem przez polskich uczonych rozpraw czasopismach krajowych w ich języku ojczystym?

Jedno z najstarszych pism naukowo-technicznych, jakim jest "Przegląd Elektrotechniczny" ze stuletnią tradycją i renomą także w USA, mimo publikowanych w nim artykułów w języku polskim, uzyskało 20 pkt., a czasopisma zagraniczne o znacznie niższym poziomie naukowym mają 200 pkt. Przecież to jest chore! Patologia! Niszczenie polskiej kultury naukowego piśmiennictwa na rzecz faworyzowania periodyków anglojęzycznych, także wydawanych w kraju.

"W Polsce przy ocenie dorobku naukowego, zarówno naukowców, jak i instytucji, decydujące są punkty. Także publikacja artykułów wyceniana jest w punktach, jakie otrzymały pisma naukowe". Nie jest ważna ich treść, jakość, tylko miejsce ich opublikowania. Istotnie, czytałem artykuł zamieszczony przez habilitantkę w jednym z czasopism listy A. Gdyby został złożony w języku polskim, żadna redakcja przyzwoitego periodyku by go nie opublikowała. Amerykanie wezmą, jak leci, bo czego się nie robi dla kolegi profesora z postsocjalistycznego kraju.