09 maja 2019

Pedagogiczna autobiografia





Uniwersytety publikują wywiady z najważniejszymi postaciami, absolwentami, pracownikami, partnerami ze sfery gospodarczej, społecznej, politycznej itp., których życie i działalność są powodem do dumy i uznania. Dzisiaj zamieszczam wywiad z prof. Romanem Leppertem - kierownikiem Katedry Pedagogiki Ogólnej i Porównawczej na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, którego Uczelnia obchodzi 50-lecie.

Czytelnicy autorskich rozpraw i redagowanego przez R. Lepperta czasopisma naukowego "Przegląd Pedagogiczny" mają okazję do biograficznego wglądu w jego życie i działalność pedagogiczną. Natomiast kandydaci na studia pedagogiczne mogą dowiedzieć się, jaka była droga Profesora do nauki oraz jak on sam postrzega tę dyscyplinę wiedzy.

Potwierdza się w tym wywiadzie myśl włoskiego andragoga Ducio Demetrio: "Życie ludzkie nie jest tylko i wyłącznie odzwierciedleniem wszystkiego z czym w rzeczywistości stykamy się w trakcie naszej egzystencjalnej wędrówki. Nasze jestestwo jest zlepkiem tysiąca różnych elementów: odkrywamy w sobie obecność niewyraźnych obrazów, wyidealizowanych bohaterów, niedoścignionych ideałów, postaci z filmów i książek, miłosnych mrzonek i snów o potędze oraz dobrobycie "(Autobiografia, Kraków: 2000, s. 98).

Bardzo się cieszę, że wśród znaczących pracowników naukowych w polskiej pedagogice są profesorowie, których także dodatkowe walory w zakresie zarządzania zespołem akademickim są dostrzegane i doceniane. Mamy w gronie pedagogów byłych czy nadal pełniących role rektorów lub prorektorów uniwersyteckich i akademii pedagogicznych, naukowców, którzy potrafią godzić własne pasje badawcze z innymi rolami zawodowymi, społecznymi oraz rodzinnymi.

W realiach kolejnych reform w szkolnictwie wyższym i nauce także pedagodzy są powoływani przez senaty do uczelnianych rad, w ramach których będą diagnozować, oceniać i rozstrzygać o dalszym kierunku zmian w uczelni. Będą zatem uczestniczyć w procesach transformacji instytucjonalnej i kadrowej, która powinna skutkować jeszcze lepszymi wynikami badań naukowych, kształcenia kadr akademickich i większą gospodarnością oraz jakością kształcenia.

08 maja 2019

Powinna powstać Komisja Edukacji Narodowej


W czasie I walnego Zjazdu NSZZ „Solidarność” w 1981 r. znalazł się w jego uchwale programowej zapis o konieczności powołania Społecznej Rady Oświaty i Wychowania, która pełniłaby funkcje kontrolne nad Ministerstwem Oświaty i Wychowania oraz wspomagające jego przedsięwzięcia. W jej składzie mieli być pedagodzy, rodzice, autorytety naukowe i społeczne. Jak odnotowano w 29 tezie programowej Zjazdu:

Społeczeństwo musi stać się właścicielem i autorem własnej kultury i edukacji. (T. Bochwic - pseud. W. Mader, Walka "Solidarności" o społeczny kształt oświaty w Polce, Londyn: 1988, s. 121).

Pierwsza Społeczna Wojewódzka Radą Oświaty powstała w listopadzie 1981 r. w Lublinie w wyniku m.in. postrajkowego porozumienia środowiska „Solidarności” z wojewodą lubelskim. Nauczyciele wystosowali w dn. 3 grudnia 1981 r. apel do rodziców i dzieci, (…) w którym zwracali się o poparcie w walce o społeczny kształt oświaty i autonomię szkoły, a także o tworzenie szkolnych komitetów rodzicielskich, które popierałyby działania nauczycieli” (tamże, s. 142).

Negocjatorzy strony „Solidarności” publikowali w żartobliwej często formie to, jak postrzegali rządzących w czasie wspólnych rozmów. Teresa Bochwic przytacza jedną z tak humorystycznych notatek, które są aktualne po dzień dzisiejszy:

Instrukcja w sprawie ramowej struktury resortów:
Departamenty: Złej Woli, Niedowładu, Obstrukcji, Zaniedbań i Braków; Zakłamań i Zafałszowań; Rozrzutności i Skąpstwa; Działań Pozornych.

Komisje:
d/s. Hamowania, Powstrzymywania i Zamydlania;

d/s. Oczerniania i Pomawiania;

d/s. Przepychanki;

Główna Komisja ds. Osiągnięcia Dna;

Główny Urząd Współpracy – Niedowład Organizacyjny (GUWNO)

Głowna Inspekcja Kontroli, Czy Coś Nie Idzie Dobrze;

Ciała Społeczne: Komitet Tego-Śmiego;

Społeczna Komisja Zgadzania się na wszystko;

Komórka Interwencji w Sprawach, w których Coś Się Jednak Posunęło Naprzód
. (Tamże, s. 92)


07 maja 2019

Czy Polskę czeka ustrój państwa inaczej demokratycznego?


Nie ukrywam, że z ogromnym zainteresowaniem przestudiowałem monografię ekonomisty, socjologa i historyka, a zarazem byłego ministra edukacji Węgier w latach 1996-1998 i 2001-2006 - dr. Balinta Magyara pt. "Węgry. Anatomia państwa mafijnego. Czy taka przyszłość czeka Polskę?" (Warszawa 2018). Wprowadzenia do polskiej edycji dokonał prof. Radosław Markowski, co już jest znakomitą gwarancją jakości zawartych w niej analiz.

Byłoby znakomicie, gdyby w Polsce powstała tak świetnie skonstruowana i napisana rozprawa o naszej transformacji po 1989 r., która uwzględniałaby - jak ma to miejsce w powyższej publikacji - wszystkie dziedziny funkcjonowania postkomunistycznego państwa. Jej autor, także były działacz ruchu obrony praw człowieka, a w latach 1990-2010 były deputowany parlamentu z ramienia Związku Wolnych Demokratów, doktor nauk społecznych przygotował dla polskiego odbiorcy zaktualizowane i uzupełnione treściami odnoszącymi się, chociaż rzadko, także do naszej sytuacji politycznej, dokonał interdyscyplinarnej analizy przemian, konsultując je z wieloma autorytetami naukowymi.

Nie miałem wyobrażenia na temat przemian politycznych na Węgrzech. Podkreślana jednak od kilku lat strategia zarządzania krajem przez Viktora Orbána jako odchodząca od demokracji liberalnej na rzecz reżimu cyniczno-aideologicznego.

Radosław Markowski podsumowuje swoją recepcję książki Magyara: "Konkludując i przyjmując normatywną optykę wartości cywilizacji Zachodu dotyczących jakości życia publicznego, można powiedzieć tak: w Polsce Kaczyńskiego mamy - na razie - "normalną "patologię", na Węgrzech Orbána "patologiczną normalność" (tamże, s. 23).

Określenie własnego państwa jako mafijnego budzi niepokój, bowiem mafia kojarzy się nam jednak z przestępczą działalnością, a przecież trudno jest uwierzyć w to, że demokratycznie wybrany rząd jest zorganizowaną mafią wyniesioną do władzy przez środowiska przestępcze. Autor książki posługuje się pojęciem mafii jako metaforą, by odsłonić powielanie przez polityków niektórych standardów z tego świata. Zdaniem Magyara jego kraj jest zarządzany jak klanowa organizacja kryminalna w wymiarze systemowym, zaś premier jest typowym poligarchą.

Państwo mafijne "(...) to znacznie więcej niż patologie w finansowaniu partii czy czarna strefa, której celem jest zdobycie politycznych wpływów. Relacja ulega tu odwróceniu w dwóch wymiarach. Po pierwsze, to nie pewna część środków nielegalnie zdobytych na potrzeby finansowe partii trafia do prywatnych kieszeni, ale potencjał decyzyjny partii jest wykorzystywany nie incydentalnie, lecz systematycznie, do budowania prywatnych fortun. Po drugie, to nie ukryte działania podziemnego świata, ale samo stanowienie prawa i polityka rządowa "z góry" i "od środka" bezprawnie dostosowują się do partykularnych interesów." (tamże, s. 34-35).

Podobnie jak miało to miejsce w Polsce, wprowadzenie systemu demokratycznego na Węgrzech w 1989 r. zmusiło walczące ze sobą siły polityczne z poprzedniego reżimu do rywalizacji w zgodzie z prawem, które gwarantuje wolność i pluralizm polityczny. W tym kraju, podobnie jak w Polsce, prawica musiała zderzyć się z postkomunistyczną lewicą i liberałami czyniąc wszystko, co tylko możliwe, by wyprzeć ich ze sceny politycznej władzy w państwie.

Konieczne było do tego osiągnięcia celu przekonanie społeczeństwa w debacie publicznej do języka prawicy, którego funkcją "(...) jest tworzenie poczucia wspólnotowości i pozyskiwanie nowych zwolenników uruchomieniem "tsunami obietnic". Poprzez swoje narzędzia - wskazujące, określające i stygmatyzujące - kreuje symboliczną tożsamość. I w ten sposób - odnosząc się do świata obrazów, rytuałów i emocji swojej ideologii, zamykając je w spójnym porządku - staje się językiem obowiązującym." (tamże, s. 44)

Węgierska prawica porzuciła język ideologii liberalnej i lewicowej, którego funkcją jest definiowanie i dyskurs, odwraca się od kreowania racjonalnej tożsamości, by zastawić na obywateli pułapkę populizmu. "Najpierw Fidesz odciął się od wartości liberalnej demokracji i gospodarki wolnorynkowej, dodając do słowa "liberalny" przymiotnik "narodowy", by symbolicznie wzmocnić swą narodową retorykę" (tamże, s. 45).

Następnie partia Orbána powróciwszy do władzy rozwinęła opiekuńczą funkcję państwa, kupując lojalność trzynastą pensją i trzynastą emeryturą czy innymi darmowymi przywilejami dla tych, którzy pamiętali z czasów socjalizmu biedę i brak dostępu do wielu dóbr konsumpcyjnych i pomocy socjalnej.

Tym samym politycy prawicy przejęli na Węgrzech elektorat lewicowy dokonując radykalnego zwrotu ku socjalnemu populizmowi i obciążając liberałów winą za rozwarstwienie społeczne i biedę ludu. Z jednej strony odwoływano się do wartości transcendentnych (Bóg) i narodowych - ojczyzna oraz rodzina, z drugiej zaś wdrukowywano społeczeństwu przekonanie, że ludziom lewicy i liberałom nie przysługują cechy moralne i duchowe.

Węgry czasów transformacji przeszły od zachodnich wzorców polityki kadrowej do eliminowania z aparatu administracji publicznej ludzi kompetentnych, fachowców, by zastąpić ich własnymi urzędnikami i zmusić pozostałych do bezwzględnego posłuszeństwa. W pierwszej dekadzie XXI w. na Węgrzech doszło do negatywnej selekcji w administracji publicznej. Miejsca funkcjonujących jak szare eminencje, lecz kompetentnych dyrektorów zajęli polityczni sekretarze stanu, nieposiadający tak jak ich poprzednicy administracyjnej rutyny i kompetencji. Tego ciosu administracja publiczna już nie wytrzymała (s. 63).

Nie będę tu streszczał praktyk węgierskiego życia politycznego mających na celu eliminowanie polityków linii liberalnej i lewicowej z życia publicznego, ale przywołam jeszcze stanowisko Magyara wobec edukacji. Rząd prawicowy V. Orbána podjął skuteczne działania na rzecz likwidacji autonomicznych pól profesjonalnej aktywności inteligencji w kulturze, oświacie i nauce. Polityka tego reżimu jest wyrachowana i racjonalna nie idąc opozycji na żadne ustępstwa.

Szkolnictwo zostało całkowicie upaństwowione, zaś uczniowie, ich rodzice i pedagodzy zostali pozbawieni praw do partycypowania we wprowadzaniu zmian w edukacji. "Oświata z usługi publicznej stała się służbą, szkoła zamieniła się w koszary, a pedagog stał się oficerem szkoleniowym" (tamże, s.186).

Warto zapoznać się z tą świetnie udokumentowaną faktami publikacją, by w czasie X Zjazdu Pedagogicznego w Warszawie móc porozmawiać w prowadzonej przeze mnie i prof. Mirosława J. Szymańskiego - Sekcji I o sytuacji na Węgrzech z doktorantem Uniwersytetu w Budapeszcie - Kristófem Velkey'em, który prowadzi w Polsce badania porównawcze na temat naszej oświaty doby transformacji. Inna rzecz, jak Węgier oceni naszą edukację i ustrój szkolny. Być może nie podziela on analiz B. Magyara na temat poligarchii w strukturach mafijnej władzy jego państwa.