19 grudnia 2018

Odlotowe posiedzenie Zespołu Edukacji dla Bezpieczeństwa przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN



Lotnicza Akademia Wojskowa (LAW; Szkoła Orląt) z siedzibą w Dęblinie stała się miejscem obrad Zespołu Edukacji dla Bezpieczeństwa przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, którym kieruje prof. dr hab Ryszard Bera. Wspólnie z dr.hab. Januszem Ślusarskim poprzedzili wielogodzinne obrady zwiedzaniem obiektu muzealnego oraz laboratoriów wojskowej uczelni. Na Wydziale Lotnictwa kształci się na kierunku "lotnictwo" i "kosmonautyka" oraz "nawigacja".


Warto pojechać do Dęblina, by zobaczyć, jak na światowym poziomie kształci się w Polsce lotników przede wszystkim dla sił powietrznych, ale i dla lotnictwa cywilnego. Jeśli chcemy mieć świetną lekcję patriotyzmu oraz innowacyjności w technologii lotniczej oraz związanej z wyposażeniem samolotów i ubiorem pilotów, to warto odwiedzić Muzeum Sił Powietrznych w tym mieście. Zgromadzono w nim samoloty, obiekty wyposażenia samolotów, weksylia, odznaczenia i dokumenty, wśród których najstarsze są z przełomu XIX i XX wieku.



Wystawa obejmuje także wszystkie modele samolotów sił powietrznych, ilustruje i dokumentuje rozwój i tradycje polskich sił zbrojnych, które zgromadzono dzięki darom rodzin najwybitniejszych w dziejach lotnictwa żołnierzy. Pięknie został uwydatniony sztandar z 1940 r., który został uszyty i wyhaftowany w Wilnie, a został uratowany w czasie II wojny św. przez Japończyków. Niestety, nie mógł trafić do polskich lotników ze względu na to, że część z nich została zamordowana w Katyniu, część przedostała się do Francji i Anglii walcząc tam w stworzonych dywizjonach. Pocztą dyplomatyczną udało się jednak przetransportować go do Szwecji, skąd wrócił do kraju dopiero w 1992 r.


Jest też ekspozycja plenerowa, bowiem na muzealnym placu zgromadzono samoloty od najstarszych do najnowszych z zasobów lotnictwa polskiego. Nie zabrakło tu Orlika i Iskry. Z czasów bitwy o Anglię pozyskano muzealia, dzięki którym możliwa była rekonstrukcja domku pilotów oczekujących na kolejny lot bojowy. Pięknie oddany został nastrój tego pomieszczenia.



W dęblińskim Muzeum Lotnictwa jest wszystko, w co musi być wyposażony samolot wojskowy, aby mógł odbyć lot zadaniowy. Można zobaczyć silniki odrzutowe, ale i tzw. czarną skrzynkę, gdyż w rzeczy samej jest pomalowana na czerwono. Zobaczymy na tyłach tej placówki nie tylko samoloty wojskowe, ale także radary, cysternę, dystrybutor paliwowy i dystrybutor tlenu na samochodzie ciężarowym, lotniskowe urządzenie zasilające itp.



Niezwykłą atrakcją był dla nas symulator skoków spadochronowych oraz katapulty dla pilota. Niektórzy członkowie Zespołu Edukacji Dla Bezpieczeństwa przy KNP PAN spróbowali doświadczyć na własnej skórze jak się katapultować oraz jak skakać na spadochronie.


Dobrze, że nie jestem pilotem, bo startując na symulatorze samolotem odrzutowym rozbiłbym go zanim oderwałby się od ziemi. Gdybym miał 19 lat i spełniał uczelniane wymogi, to niechybnie ubiegałbym się o przyjęcie do Szkoły Orląt Polskich.


Jak ktoś lubi walczyć, to mógł w strzelnicy laserowej sprawdzić własną celność i refleks, gdyż symulowany komputerowo wróg nacierał z realną dynamiką. Inna rzecz, że symulacja wyraźnie wskazywała na to, skąd nadchodzi ów nieprzyjaciel, by nas zniszczyć.


W roku obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości możemy poznać także dzieje lotnictwa wojskowego z jego największymi sukcesami, ale i dramatami. Poruszający jest Pomnik Bohaterskim Lotnikom Dęblińskiej Szkoły, który powstał w okresie PRL, a jego symbolika zawiera w sobie samolot w kształcie krzyża.


Zespół chce spotkać się raz jeszcze w murach wojskowej Akademii. Nie ulega wątpliwości, że sprawi to wszystkim wiele radości, uwolni nas od wielu mitów i fałszywych wyobrażeń na temat lotnictwa polskiego oraz pozwoli zrozumieć specyfikę kształcenia profesjonalistów najwyższej klasy.

18 grudnia 2018

Zacznijmy walczyć ze strachem



W 1937 r. wybitny uczony psycholog i pedagog zarazem - prof. Józef Pieter wydał w Lwowskiej Bibliotece Licealnej dwie rozprawki pt. "Strach" i "Odwaga". W 1947 postanowił jednak opublikować swoje studium po raz wtóry, gdyż jak pisze w przedmowie: "Do wznowienia i poszerzenia rzeczonych broszur skłonił mnie - poza wyczerpaniem tychże jeszcze przed wojną - ścisły związek "Odwagi" z problematyka pedagogiczną naszych czasów. "Walka ze strachem", to nie tylko opis jednego z najbardziej fundamentalnych a zarazem pospolitych wzruszeń. Jest to poniekąd fragment programu wychowawczego."(s.5).

Tak jak wojna powoduje znikczemnienie moralne u ludzi bez względu na ich wiek, tak też rządy bezprawia czy odgórna, a ideologiczna przebudowa społeczeństwa sprzyjają deprawowaniu charakterów ludzkich, szczególnie wówczas, kiedy są one jeszcze nieuformowane i plastyczne. Podobnie jak Aleksander Kamiński, ów śląski uczony, ówczesny dyrektor Instytutu Pedagogicznego w Katowicach upomina się o uczynienie jednym z niepoślednich środków wychowawczych właśnie DZIELNOŚCI ŻYCIOWEJ.

Jak twierdzi: "Charakter słaby wywodzi się w mierze ogromnej ze strachu: często nadmiernego i nieopanowanego. Strach normalny jest naszym przyjacielem i obrońcą, strach nadmierny deprawuje charakter, a więc trzeba z nim walczyć. Aby go zwalczyć skutecznie, trzeba poznać jego naturę." (s.6)

Czyż politycy posiadający władzę nad społeczeństwem nie manipulują nim odwołując się do mechanizmów strachu? Czy w ten sposób nie niszczą cnoty odwagi, heroizmu i społecznej służby, kiedy wymagają od obywateli "podłej uniżoności", konformizmu, serwilizmu? Propagandziści każdej władzy wiedzą, że ludzie boją się rzeczy w istocie nieszkodliwych, które im niczym nie zagrażają, gdyż nie są wychowani czy przystosowani do radzenia sobie z takimi sytuacjami. Wynikają one bowiem z fałszywych sygnałów wzbudzających strach.

Już w dzieciństwie gromadzimy w swej pamięci wiele znaków do strachu bezpodstawnego. Łatwiej jest bowiem rodzicom czy nauczycielom uzyskiwać posłuch dziecka, kiedy się będzie czegoś bało, niż wzbudzać w nim odwagę. Co gorsza, nie radzimy sobie z sytuacjami wywoływania przez dzieci strachu wyobrażeniowego, który przytłacza, paraliżuje czy osłabia motywacje do działania.

Powiadamy - "Strach ma wielkie oczy", bo potrafimy wyobrazić sobie potencjalne skutki działania czy przyjętej postawy wobec czegoś lub kogoś np. nieprzyjemną rozmowę, karę, zgryzotę, obawę o złą opinię, trwogę przed cierpieniem itp. Wyobraźnia jest sprężyną lęku przywołując wcześniejsze, a przykre doświadczenia czy przeżycia lub tworząc je przez analogię z kombinacji myśli, uczuć, wizji czy obrazów. Zasiedzenie się w strumieniu naszej świadomości wyobrażania sobie sobie sytuacji niebezpiecznych czy niekorzystnych dla nas lub innych, określane jest mianem perseweracji. Człowiek ma skłonność do przesadnego przeceniania zdarzeń, które mogą się pojawić czy też do przeceniania sił przeciwnika, wroga.

Jak pisze Józef Pieter:

"Wyobraźnia uprzytamnia nam na ekranie świadomości niebezpieczeństwa możebne, grożące takim czy innym nieszczęściem, niepowodzeniem, przykrością. Zależnie od bujności wyobraźni, od natarczywości i plastyczności poszczególnych pomyśleń, sytuacje li tylko pomyślane jako groźne stają nam mniej lub więcej wyraźnie przed oczyma, pobudzając do czynności znany nam już fizjologicznie mechanizm strachu" (s. 44)

Rządzący często sięgają po narzędzie przemocy wobec społeczeństwa, kiedy utrzymują je lub określoną grupę społeczną czy zawodową w stanie permanentnej niepewności. Skutkuje to stanem bezustannego napięcia, w wyniku którego osoby nie przeżywają strachu, ale żyją nim, i o to właśnie chodzi władzy, by w momencie ujawnienia powodów owego lęku postrzegana była jako szlachetna, dobra, bo wreszcie odsłoniła prawdę własnych działań czy intencji. W międzyczasie uzyskuje się rozstrojenie moralne i szybki zanik sił fizycznych do oporu, który mógłby tę władzę znieść z piedestału.

Oblicze społeczne strachu jest zatem równie ważne, jak to fizjologiczne. Niektórzy władcy otaczają się ludźmi pozbawionymi wyobraźni, a których Pieter nazywa kretynami, osobami całkowicie pozbawionymi świadomości skutków podejmowanych przez siebie działań, gdyż ich wyobrażenie niebezpieczeństwa z tego tytułu jest niskie. Nie bez powodu niektórzy premierzy mówili o swoich ministrach jako "zderzakach" w konfrontacji ich działań z oporem społecznym. "Osobnik głupi i bez polotu nie musi - w warunkach innych takich samych - pokonać tyle oporów psychicznych, co osobnik z wyobraźnią" (s. 63).

Własnie dlatego nadają się do realizowania poleceń autorytarnej władzy ludzie o słabym charakterze, niskim poziomie lęku, ignoranci, a liczący na szczególne gratyfikacje dla siebie i swoich bliskich. akt krytyki będzie przez nich komentowany jako "padający deszcz". Im więcej będzie wokół nich osób równie lękliwych, tym bardziej będą pewni racji własnego działania.

I znowu sięgnijmy do Pietera:

"Zawsze i wszędzie władza państwowa wykorzystywała mechanizm strachu celem zaprowadzenia i utrzymania określonego porządku społecznego. W tym to zasadniczym stanie rzeczy wyróżnić możemy - co prawda - skrajne odchylenia od "złotego środka". Na krańcu jednym znajdujemy - destrukcyjny - terror z okrucieństwem, na drugim - więcej w ideale, niż faktycznie - porządek oparty na samym tylko moralnym autorytecie prawa." (s.66-67)

Żyjemy w społeczeństwie konstruowanym od szeregu lat - a nie dopiero od 2015 r. - na ustawicznym lęku, strachu, gdyż każda władza uzasadnia racje swojego istnienia i działań deprecjonujących czyjeś wartości. Tak czynią ludzie lękliwi, o słabym charakterze, hipokryci, cwaniacy, ale zarazem wychowani w atmosferze nieufności, zakłamania, przemocy, amoralni, którzy (...) obmawiają, szczują, kopią dołki, wywołują panikę (...). Odpłacają w ten sposób za ciągłe upokorzenie, jakie sprawiają sami sobie swą naturą. (...)

Wiadomo, że najbardziej chciwymi krwi i nienasyconymi cierpieniem bliźnich bywają zazwyczaj ludzie w czasach normalnych spokojni, cisi, usłużni, niczym nie narzucający się, innymi słowy: lękliwi.Okrucieństwo nie jest więc wcale głosem krwi, lecz - poza stłumieniem strachu i gniewu - wylewem nienawiści do ludzi szczęśliwych i dzielnych. Jest premią osobistą, ale antyspołeczną za niemoc wobec siebie samego i za trwogę przed światem" (s. 70)

Jak nauczyciele chcą wychowywać dzieci i młodzież do autonomii moralnej, skoro sami są formowani w permanentnym strachu i ulegają lękom bez wnikania w ich rzeczywiste powody?Czy rzeczywiście wychowanie młodego pokolenia XXI wieku ma służyć jego formacji w tchórzostwie, bo sami jesteśmy bezsilni wobec braku odwagi do przeciwstawienia się ignorancji władzy, naruszania przez nią prawa, nieliczenia się z normami moralnymi, z wiedzą o psychologicznych i biomedycznych podstawach rozwoju osoby?

Zdaniem Józefa Pietera: DUCH MĄDREJ DZIELNOŚCI, TO PRAWDZIWA I PODSTAWOWA OSTOJA JEDNOSTEK I NARODÓW" (s. 9) Trzeba zatem zacząć od siebie i przyjrzeć się własnej fdzielności lub tchórzostwu.

17 grudnia 2018

Rodzice - czyje są wasze pieniądze?

Rada rodziców jest - a jeśli nie jest, to być powinna - samorządnym podmiotem w przedszkolach i szkołach publicznych każdego typu. Zgodnie z Prawem Oświatowym (Art. 84 ust 6.-7.), tak obecnym, jak i minionymi ustawami w tym zakresie, rada rodziców może gromadzić fundusze z dobrowolnych składek rodziców oraz innych źródeł w celu wspierania działalności statutowej szkoły lub placówki.

Rodzice dobrowolnie deklarują i przekazują środki pieniężne na powyższe cele, ale musi to być objęte samorządną kontrolą. Proszę nie włączać do tego procesu ani dyrektora placówki czy jego zastępcy, ani tym bardziej księgowości, bo po pierwsze żaden rodzic nie musi przekazywać na te cele złotówki, a po drugie pracownicy administracji czy nauczyciele nie powinni mieć bezpośredniego wpływu na dysponowanie tymi środkami.

W świetle prawa oświatowego, zasady wydatkowania funduszy rady rodziców określa regulamin tej Rady, w którym należy zawrzeć, kto gromadzi środki finansowe, na jakich zasadach oraz nie tylko gdzie są one deponowane, ale i w jaki sposób oraz na jakie cele będą wydatkowane. Oczywiście, pieniądze (składki) mogą być gromadzone w tzw. "skarpecie", w skarbonce, kasetce, która jest przechowywana przez jednego z rodziców z pełnym rejestrem wpływów oraz wydatków. Konieczne jest rzetelne i systematyczne rozliczanie się z wpływów i wydatków przed członkami Rady Rodziców.

To rodzice decydują sami o tym, na jakich zasadach środki te będą wydatkowane. Nie obejmuje ich tu żadna ustawa o zamówieniach publicznych. Lepiej jest, kiedy takie środki są przechowywane na odrębnym rachunku bankowym, który zakłada rada rodziców. Do założenia i likwidacji tego rachunku bankowego oraz dysponowania funduszami na tym rachunku wskazuje się uprawnione osoby. Nie powinien taką osobą być żaden z pracowników przedszkola czy szkoły.

Niestety, mamy szereg przykładów malwersacji, wydatkowania pieniędzy rodziców przez zbierających je nauczycieli czy nawet dyrektorów szkół. W Łodzi b.dyrektor jednego z gimnazjów, a działacz lewicowej partii, ponoć także współpracownik SB w okresie PRL, pobierał z kasy rady rodziców środki i sam wypisywał kwity w stylu "wydatkowano 6 tys. zł na podróż służbową nauczycieli". Tą podróżą była wycieczka na Majorkę z nauczycielką-partnerką. No i co? Czy któryś z rodziców kwestionował dyrektorską samowolę i złodziejstwo?

Kiedy te sprawy wyszły na jaw, towarzysze z partii ukryli go w administracji samorządowej, a ponoć prokuratura teraz dąży do umorzenia śledztwa, bo przecież była to niska szkodliwość społeczna. To, że ów dyrektor brał pod stołem kasę na wynajem pomieszczeń w budynku szkolnym, też nie ma znaczenia? Rodzice! Czas zastanowić się nad tym, czyje są wasze pieniądze i na co są wydatkowane? Czy rzeczywiście mają o tym decydować dyrektorzy placówek? To o tym, na co wydajecie płacę też ma decydować płatnik-pracodawca?


Rodzice nie wiedzą, że w tych placówkach mogą powołać do życia Radę Szkoły, w ramach której mogą opiniować wydatkowanie zarabianych przez te placówki środków finansowych właśnie m.in. z tytułu wynajmu czy innych usług. Właśnie ukazało się MERITUM PRAWO OŚWIATOWE - 4.wyd.(Warszawa, Wolter Kluwer) pod red. Stefana M. Kwiatkowskiego i Krzysztofa Gawrońskiego, w którym jedną z kompetencji rady rodziców jest opiniowanie projektu planu finansowego składanego przez dyrektora szkoły.

Nie dotyczy to planu finansowego Rady Rodziców. Ten jest absolutnie suwerenny i nietykalny przez osoby niebędące rodzicami uczniów uczęszczających do przedszkola czy szkoły bez zgody rodziców. "Rady rodziców funkcjonują jako demokratycznie wybrany zespół przedstawicieli rodziców wszystkich uczniów szkoły, wspierający statutową działalność szkoły. Są one organem autonomicznym, niezależnym w swych działaniach od innych organów szkoły. Oznacza to, iż przedstawiciele innych organów w szkole nie powinni wpływać na skład rady i jej działalność". (s. 265)


Nikt z dyrekcji szkoły nie może być członkiem Rady rodziców i wywierać jakąkolwiek presję czy wpływ na to, na co ona zbiera pieniądze i jak chce je wydatkować. To jasne, że jest tu konieczna współpraca, ale nie dodatkowe źródło dochodów dla dyrekcji (tym bardziej na jej prywatne cele), które zwalnia ją z ubiegania się o finanse od organu prowadzącego szkołę czy w ramach grantów EFS.