04 lutego 2017

Szach i mat ministra nauki i szkolnictwa wyższego?


W styczniu relacjonowałem wybory w czasie Zgromadzenia Ogólnego Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, które wskazało - zgodnie z obowiązującym prawem - dwóch kandydatów na przewodniczącego tego organu. Premier rządu Beata Szydło otrzymała nazwiska dwóch profesorów, którzy uzyskali największe poparcie spośród wszystkich członków CK nowej kadencji na lata 2017-2020.

Byli to profesorowie Antoni Tajduś i Grzegorz Węgrzyn, a piszę w czasie przeszłym, bo w III RP prawo zmieniane jest z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc tak, by w Polsce były wreszcie prawo i sprawiedliwość.

Wymienieni powyżej profesorowie już nie są i nie będą jedynymi kandydatami na przewodniczącego CK. Wynika to z pisma ministra nauki i szkolnictwa wyższego dr. Jarosława Gowina, który postanowił zmienić bieg obowiązującego dotychczas, a - jego zdaniem - niedoskonałego, zmanipulowanego zapewne przez PO i PSL prawa - występując z inicjatywą legislacyjną, w wyniku której premier rządu sama będzie decydować o tym (w konsultacji z ministrem?), kto ma przewodniczyć tak zacnemu gremium.

Trochę dziwię się, że minister zatroszczył się jedynie o przewodniczącego CK. Trzeba było z mocy urzędu wskazać także zastępców przewodniczącego CK, a nawet przewodniczących sekcji. Zastanawiam się, jaki mają sens nie tylko powyższe wybory, skoro post factum, niezależnie od tego, czy się komuś podoba ich wynik, czy nie (a można było mieć poczucie, że jak każde wybory, tak i te zostały rozstrzygnięte przed wejściem na salę obrad. Wiedziano, kto kogo poprze - ile ma "szabel") można wprowadzać deregulacje.

Nie jestem prawnikiem, więc pozostawiam te kwestię specjalistom. Były zdrady, faryzeizm, zawody, rozczarowania i frustracje. Tak więc i niektórzy doświadczą tego, co uczynili innym. Owszem, jak zawsze i wszędzie w naszym kraju, kiedy toczą się jakieś wybory.

Centralnej Komisji wydawało się, że wynikiem wyborczym zaszachowała ministra i panią premier. A tu mamy sprytny gambit ministra J. Gowina i prawdopodobnie szach mat pani premier. Przewodniczącym CK - na moje wyczucie - zostanie ten "trzeci", czyli prof. Zbigniew Florjańczyk. Był w poprzedniej kadencji członkiem Prezydium CK, w trakcie którego obrad świetnie reagował na kwestie naruszania prawa stojąc na stanowisku przestrzegania wysokich standardów naukowych, niezależnie od tego, że - jak każdy członek CK - jest wybitnym uczonym.

W czasie grudniowego podsumowania poprzedniej kadencji jeden z profesorów matematyki powiedział, że prezydium CK to w istocie prezydium KC PZPR. A może to on jest tym czwartym, "czarnym koniem" na szefa CK? Gra w szachy jest fascynująca. Dobrze, że PO wprowadziła ją do szkół, bo zapewne część polityków wszystkich formacji musiała z własnymi dziećmi przećwiczyć niektóre gambity.

03 lutego 2017

Polowanie na „czarownicę”, czyli jak mobbingiem zniszczyć nauczyciela


Problematykę mobbingu wobec nauczycieli w szkołach publicznych i niepublicznych podejmowałem już w blogu, ale jest to zjawisko, z którym spotykać się będą niektórzy nauczyciele niezależnie od tego, kto i jak opisuje dane zjawisko. W Kodeksie Pracy ten rodzaj przemocy w instytucjach czy środowiskach (np. w rodzinie) jest już na szczęście dobrze opisany oraz stanowi podstawę do wystąpienia na drodze sądowej przeciwko sprawcom tej bewzględnej metody, bo związanej z psychicznym znęcaniem się nad człowiekiem.

Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale w środowisku nauczycielskim czy akademickim, od którego kadr oczekuje się wysokiej kultury osobistej, nie wspominając już o pedagogicznej, stosowanie mobbingu wobec współpracownika nie tylko nie powinno mieć miejsca, ale też sami nauczyciele powinni natychmiast z nim walczyć. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy będąc po stronie milczącego świadka zła, wkrótce sami nie staną się jego ofiarami.

Przytaczam opis mobbingowanej nauczycielki, która nawet nie zdaje sobie sprawy z faktu, że tak właśnie nazywa się uporczywe znęcanie się nad nią przez dyrekcję szkoły publicznej. Autorka listu nie napisała, gdzie to wydarzenie ma miejsce, ale "uderzając w stół" sprawi, że "odezwą się nożyce" w różnych stronach naszego kraju. Polskie szkolnictwo jest, niestety, zarządzane hierarchicznie, a od 1993 r. dodatkowo poddawane jest zmieniającej się opresji światopoglądowo-ideologiczne nadzoru pedagogicznego (cóż za piękne określenie ze sfery penitencjarnej!), toteż nic dziwnego, że do ułomności ludzkich charakterów dochodzą jeszcze w stosunkach międzyludzkich podłe relacje władztwa.

LIST PANI BEATY - ku przestrodze oprawcom:

Jestem nauczycielką biologii z 30 – letnim stażem pracy. Od roku jestem w konflikcie z dyrekcją szkoły. Zaczęło się od sytuacji problemowej pomiędzy rodzicami moich wychowanków a dyrekcją szkoły z powodu matematyka (męża drugiej dyrektorki). Nie stanęłam wówczas po stronie męża dyrektorki i ... zaprzeczyłam kłamstwom drugiej dyrektorki. Od tego czasu przeżywam w szkole horror w dosłownym znaczeniu tego słowa.

Dyrektorki fabrykowały dokumenty mające mnie oczerniać, rozpowszechniały kłamstwa i plotki na mój temat. Opowiadały na "tajnych" zebraniach dla wybranych nauczycieli, że "rozwalam" szkołę. Przy pomocy rady nadzorczej (przewodniczącą jest najlepsza przyjaciółka dyrektorki) sporządziły oświadczenie, do podpisania którego namówiły większość nauczycieli i które przesłały do 9 instytucji w kraju. W mojej obronie stanęli rodzice i uczniowie (maturzyści).

Sprawę zgłosiłam do PIP oraz kuratorium. Rodzice napisali pisma do kuratorium i wojewody. Kuratorium przyjechało na jednodniową "doraźną" kontrolę... i tyle. Rodzice nie doczekali się spotkania z kuratorem ani wojewodą. Pan inspektor z PIP napisał, że nie może orzec czy działanie dyrekcji to mobbing w obliczu sprzecznych zeznań obu stron. Dyrekcja poczuła się więc bezkarna. Za to ja mam gehennę w pracy.

Nauczyciele boją się do mnie odzywać, gdyż wiedzą, że to nie po myśli dyrekcji. Inni ślepo wierzą w kłamstwa dyrekcji na mój temat. Kłamstw jest tak wiele, że napisałabym o tym kilka stron. Okłamały nawet rodziców, uczniów oraz nauczycieli, że inspektor PIP zlecił filmowanie spotkania (rzekomo wyjaśniającego) i dwóch kamerzystów spoza szkoły filmowało nas. Gdy rodzice się oburzali to kazali im wyjść.

Niektórzy nauczyciele po cichu przyznają mi, że się wstydzą tego, że podpisali to pismo ale boją się utraty pracy. Obecnie dyrektorkom przeszkadza nawet to, że na dyżurach podczas przerw podchodzą do mnie uczniowie i rozmawiają ze mną. Na uczniów bowiem nie mają wpływu. Dlatego teraz dyrektorki wykorzystują fakt, że uczniowie lgną do mnie i rozpowiadają w szkole, że "urabiam" sobie uczniów.

Natomiast badania ankietowe wśród uczniów w szkole już w 2015 roku wykazały, że uczniowie uznali mnie za nauczyciela, który najciekawiej prowadzi lekcje. Uczniowie uznali także, że jestem (wraz z inną nauczycielką) najbardziej sprawiedliwa. Aby się na mnie zemścić dały mi karę nagany i karę upomnienia za coś czego nie zrobiłam.

Karę upomnienia sąd uchylił, natomiast przy karze nagany sugerował przyjęcie jej jako tylko "rocznego wpisu do akt". Karę nagany dostałam, gdyż rzekomo odmówiłam wyjścia ze szkoły podczas ewakuacji. Natomiast ja miałam wtedy "okienko" i sama słyszałam, że dyrektorka mówiła uczniom, że "to tylko ćwiczenia, to tylko próba". Dlatego pozostałam w sali, a dyrektorka spędziła ponad 500 uczniów do sali gimnastycznej bo chciała zataić fakt, że uczeń rozpylił gaz pieprzowy.

Dopiero gdy uczniowie zaczęli mdleć zadzwoniła po pomoc. Ewakuację szkoły ogłoszono, gdy sekretarz miasta wyraźnie skrytykował dyrektorkę w obecności nauczycieli za jej decyzje. Jednak nikt nie użył sygnału dźwiękowego ogłaszającego ewakuację a dwóch nauczycieli, którzy przyszli do mnie do sali (nie miałam lekcji) prosili tylko bym poszła z nimi do Sali gimnastycznej. To jednak nie uchroniło mnie przed naganą, gdyż sędzina powiedziała, że powinnam się domyślić, że jest zagrożenie.

Piszę trochę chaotycznie ale uzbierało się tego bardzo dużo. Dyrektorki skierowały mnie nawet do psychiatry (poprzez lekarza medycyny pracy) pisząc, że jestem rozchwiana emocjonalnie i mam napady płaczu oraz stanowię zagrożenie dla osób trzecich. Poza tym informowały lekarza, że miałam zwolnienie lekarskie (niecały miesiąc) od psychiatry. Psychiatra rozpoznał wcześniej u mnie zespół stresu pourazowego.

Rzeczywiście jeden raz płakałam w szkole i to z bezsilności, gdy dowiedziałam się o kolejnych plotkach. Na szczęście psychiatra, do którego skierowała mnie lekarz medycyny pracy orzekł, że nie stanowię zagrożenia i nie jestem chora psychicznie.

Niedawno dostałam polecenie od dyrekcji wykonania prac na temat pomocy/ochrony zwierząt podczas zimy. Trzy pierwsze uczennice, które oddały mi na lekcji to zadanie poprosiły o możliwość zawieszenia swoich plakatów w szkole. Zgodziłam się. Dyrektorka natychmiast to wykorzystała i dała mi kolejną karę za "pozostawienie uczniów bez opieki". Na tej samej lekcji do sali wrócił sam (bez opieki) uczeń, który był wezwany na rozmowę do pedagog szkoły.

Inni nauczyciele pozwalają uczniom iść do toalety, do szatni, wysyłają uczniów do sekretariatu, wysyłają do ogłoszeń w szkole, sprzedawania ciasteczek, roznoszenia jabłek lub nawet zwalniają do rozkładania sprzętu nagłaśniającego w auli. Niestety tylko ja zostałam za podobne działania ukarana. Na wymuszonym przeze mnie spotkaniu wyjaśniającym (wcześniej dyrektorka nie dała mi możliwości wypowiedzenia się słownie. Kontaktowała się ze mną tylko pisemnie.

Dlatego tym razem poprosiłam o taką możliwość) broniłam się powołując się na §2 §3 Kp. oraz Art. 94. 9) Kp. Wtedy dyrektorka odpowiedziała mi, że nie wiem czy karze innych. To jest świetne tłumaczenie, gdyż rzeczywiście nie mam możliwości sprawdzenia tych informacji. Jednak postępowanie innych nauczycieli sugeruje, że tak nie zrobiła, gdyż nie wysyłaliby uczniów z różnymi poleceniami, gdyby taką karę dostali.

Gdy podczas rozmowy powiedziałam, że nie pozostawiłam uczniów bez opieki tylko wyraziłam zgodę na samodzielne powieszenie plakatu na korytarzu, dyrektorka oznajmiła "dobrze zaraz to dopiszę". Gdy głośno zdziwiłam się, że ma już gotową pisemną karę to nic nie odpowiedziała. Karę dostałam 27 stycznia i mam 7 dni na odwołanie się.

Mam w związku z tym pytanie: czy dyrektorka ma podstawy prawne by dać mi karę za wyrażenie zgody na powieszenie przez 3 uczennice 3 plakatów ich autorstwa na korytarzu szkolnym? Prześledziłam prawo oświatowe, lecz nic nie znalazłam na ten temat. Czy w odwołaniu mam powoływać się na podane wyżej artykuły z kodeksu pracy?

Proszę o pilną odpowiedź bo jestem już zdesperowana a dyrektorki marzą by wyrzucić mnie ze szkoły. Z poważaniem, Barbara (...)

PS.
Dotychczas nie wnosiłam skargi do sądu, gdyż sądziłam, że zwycięży u dyrektorek zdrowy rozsądek i etyka. W tej chwili już się nie łudzę i wiem, że muszę wnieść sprawę do sądu, bo dyrektorki zrobiły sobie "polowanie na czarownicę".


Polecam lekturę:

1) Bechowska – Gebhardt A., Stalewski T., Mobbing – patologia zarządzania personelem, Warszawa 2004.

2) Bernstein A., Craft-Rozen S., Trudni współpracownicy, Gdańsk 2002.

3) Dambach Karl. E., Mobbing w szkole : jak zapobiegać przemocy grupowej, Gdańsk 2003.

4) Dąbrowska-Kaczorek M., Banasik P., Jak wygrać z mobbingiem?, Gdańsk 2004.

4) Filipowicz – Artecka M., Czy to już mobbing, „Przegląd Oświatowy”, 2003 nr 11.

5) Forward S., Frazier D., Szantaż emocjonalny, Gdańsk 2001.

5) Grabowska B., Psychoterror w pracy, Gdańsk 2003.

6) Grzywa A., Manipulacja. Mechanizmy psychologiczne, Warszawa 1997.

7) Hirigoyen M.-F., Molestowanie w pracy, Poznań 2003.

8) Hirigoyen M.-F., Molestowanie moralne : perwersyjna przemoc w życiu codziennym, Poznań 2002.

9) Hołyst B., Patologia w miejscu pracy: mobbing i molestowanie seksualne, „Prokuratura i Prawo”, 2004 nr 5.

10) Kałach M., Mobbing w szkole radnej PO? Prokuratura sprawdzi, czy dyrektorka nadużyła władzy, http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/674065,mobbing-w-szkole-radnej-po-prokuratura-sprawdzi-czy,id,t.html ; tenże, Nauczyciele chcą pozwać radną PO za mobbing, http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/601759,nauczyciele-chca-pozwac-radna-po-za-mobbing,id,t.html

11 ) Kłos B., Mobbing, opracowanie dla potrzeb Kancelarii Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej,
Warszawa 2002.

12) Kmiecik – Baran K., Rybicki J., Mobbing. Zagrożenia współczesnego miejsca pracy, Gdańsk 2004.

13) Lankamer A., Ciborski P., Minga U., Mobbing w szkolnictwie, Gdańsk 2005.

14) Laszczak M., Patologie w organizacji, Kraków 1999.

15) Litzke S.M., Schuh H., Stres, mobbing i wypalenie zawodowe, Gdańsk 2007.

16) Mościcka-Teske1 A., Drabek M., Pyżalski J., DOŚWIADCZANIE MOBBINGU I WROGICH ZACHOWAŃ W MIEJSCU PRACY A WYSTĘPOWANIE OBJAWÓW WYPALENIA ZAWODOWEGO U NAUCZYCIELI, Medycyna Pracy 2014;65(4):535–542

17) Nodzyńska P., Komisja oświaty: mobbing to nie nasza sprawa, http://wyborcza.pl/1,75248,14781785,Komisja_oswiaty__mobbing_to_nie_nasza_sprawa.html#ixzz2hnMIaHP8

18) Olweus D., Mobbing fala przemocy w szkole. Jak ją powstrzymać? Warszawa 1998.

19) Orłowski S. Mobbing i bullying w szkole: Charakterystyka zjawiska i program zapobiegania, ORE, Warszawa 2011.

20) Palomares S., Schelling D., Jak sobie radzić z dręczycielem, Warszawa 2007.

21) Paner Jan Lech, Dramaty ludzkiego życia : o zjawiskach patologii społecznej, Warszawa 1987.

22) Prusko L., Mobbing niszczy osobowość, „Edukacja i Dialog”, 2005 nr 5.

23) Sancewicz W., Mobbing można udowodnić, http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060204/prawo/prawo_a_16.html

24) Siek S., Pranie mózgu, Warszawa 1993.

25) Szałkowski A., Problem mobbingu w stosunkach pracy, „Praca i Zabezpieczenie Społeczne”, 2002 nr 9, s. 4

26) Śliwerski B., Dlaczego nauczyciele tolerują mobbing w szkole? www.sliwerski-pedagog.blogspot.com z dn. 27 sierpnia 2011

27) Talik R., Mobbing – terror psychiczny w miejscu pracy, „Portowiec”, 2002 nr 14.

28) Trejderowski T., Socjotechnika. Podstawy manipulacji w praktyce, Warszawa 2009;

29) Witkowski T., Psychomanipulacje. Jak je rozpoznawać i jak sobie z nimi radzić. Biblioteka moderatora, Wrocław 2000.

30) Zielińska A., Nauczyciele i mobbing, „Niebieska Linia” 2006 nr 5.

02 lutego 2017

Niech eksperci tzw. "Dobrej Zmiany" wyjdą z MEN-skiego cienia



Napisał do mnie jeden z czytelników bloga: "To Pan skasował komenty metodyczki czy ona sama to zrobiła? Chodzi o komenty we wpisie >> http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2017/01/kolejny-bubel-prawny-men-w-opinii.html#comment-form. Wczoraj wieczorem rzuciłem okiem na ten bardzo długi wpis i na kilka komentów, ale nie zdążyłem się z nimi (wszystkimi) zapoznać."


Rzeczywiście, dopiero po tym liście zajrzałem do bloga, by stwierdzić, że autorka komentarzy - mająca pretensje do anonimowości polemizujących z nią osób - sama je usunęła. Ma takie prawo. Nie mam o to żalu czy pretensji. Tak się zdarza, że ktoś zajmuje wobec wpisów mniej lub bardziej emocjonalnie podszyte stanowisko, a nawet bywa, że jest wściekły, zły, niezadowolony. Po jakimś czasie, kiedy otrzymuje od anonimowych komentatorów informację zwrotną czy także emocjonalne wypowiedzi (na granicy hejtu), wycofuje się z przestrzeni publicznej.

Nie zabierałem tu głosu, skoro opublikowałem w 95% treść stanowiska profesorów i współpracujących z nimi uczonych przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, znakomitych znawców analizowanego projektu rozporządzenia MEN. Autorki ekspertyzy kierowały się wiedzą naukową, a nie potoczną czy własnym chciejstwem. Są to naukowcy, którzy w pedagogice szkolnej mają za sobą własne doświadczanie nauczycielskie, toteż zaprzeczają stereotypowi uczonego teoretyka. Nie jest zatem prawdą, jak usiłowała to wmówić czytelnikom "metodyczka", że są to osoby niekompetentne, skoro posiadają własne doświadczenia nauczycielskie z pracy w szkołach.

Rozumiem po reakcji nauczycielki - nie po raz pierwszy zresztą w tego typu wpisach/postach - że strach ma wielkie oczy a ignoracja syci się polem oglądu poletka własnej praktyki. Emocje są złym doradcą w dyskusji publicznej, nawet wówczas, kiedy prowadzą ją osoby ukrywające swoją tożsamość. Nasza "metodyczka" też tę tożsamość ukrywała, skoro po wejściu na jej nick pojawia się tylko fotka. Nie ma tam o niej żadnych danych. Jest więc także anonimową postacią.

Czytelnicy bloga jednak poradzili sobie z tą sytuacją. Pisze do mnie ten sam czytelnik bloga:

"Ta metodyczka to chyba Izabela Breguła - ekspertka MEN" i podaje link do właściwego jej adresu: https:https://www.facebook.com/edutablet/?fref=ts . Zresztą w jednym z komentarzy - pomiędzy wierszami - "metodyczka" zachęcała do zapoznania się z jej doświadczeniami. Czyżby obawiała się przypadkowego ujawnienia swojej proweniencji?

Skoro już pani metodyk - nauczycielka wczesnej edukacji, członek zacnego Polskiego Towarzystwa Nauczycieli Twórczych ma żal o to, że polemizujący z nią powątpiewają w czystość intencji jej wpisów, to byłoby lepiej, gdyby zaczęła własny komentarz od komunikatu: "Odnoszę się krytycznie do opinii ekspertów KNP PAN, gdyż jestem współautorką czy autorką tej części podstawy programowej albo "Ekspertką Dobrej Zmiany w Edukacji" i nie życzę sobie, by ktokolwiek ją krytykował".

Drodzy eksperci tzw. "Dobrej Zmiany" (dobrej dla MEN i ekspertów), nie wstydźcie się swojej sprawczości, autorstwa, wypowiadajcie się publicznie, stańcie z otwartą przyłbicą przed koleżankami i kolegami z polskich szkół, przekonajcie ich do swoich (MEN-skich) racji. Nie ma niczego złego w tym, że ktoś uczestniczy w konsultacjach, pisze jakiś projekt, dokument zmian oświatowych. Czyżbyście się tego wstydzili? Nie jesteście pewni swoich racji?

Pani mgr Dorota Dziamska udziela wywiadów jako ekspert edukacji wczesnoszkolnej, kierownik zespołu opracowującego podstawę programową "Wychowanie przedszkolne i edukacja wczesnoszkolna". Nie kryje swojej tożsamości. Każdy może do niej napisać, podzielić się swoją opinią pozytywną czy krytyczną. Wprawdzie nie odpowiedziała na ekspertyzy KNP PAN, bo takowa zwrotna opinia do nas nie dotarła, ale ważne jest to, by wiedziała, co sądzą naukowcy na temat wytworu jej pracy.

Na pytanie dziennikarza odpowiedź ekspertki jest klarowna:

Nie obawia się pani krytyki? Nowa podstawa wciąż jeszcze jest dyskutowana, nie wiadomo, jaki będzie jej ostateczny kształt, ale już dziś głosów jej krytyki nie brakuje.

- Ależ obawy nie mają tu nic do rzeczy. Obojętnie, jakiego rodzaju mogłyby być.


Poziom samozadowolenia jest wprost proporcjonalny do indywidualnych korzyści każdego eksperta. Chyba, że kieruje się dobrem wspólnym, to wówczas nie ma wątpliwości, że odniesie się do opinii publicznej czy informacji zwrotnej na temat własnej pracy, a może i wprowadzi korekty.

Pan Bogdan Stępień dopytuje się w MEN o charakterystyki ekspertów "Dobrej Zmiany" i jest zbywany urzędniczymi formułkami. Rządzący zapominają, że jeszcze obowiązuje w Polsce prawo obywateli dostępu do informacji o aktywności publicznej osób, których aktywność jest finansowana z ich podatków.

Jeszcze kilka lat temu PIS krytykował polityków PO i PSL, że ukrywali przed społeczeństwem dane na temat wydatkowanych środków na pseudoelementarz, nie rozliczają odpowiedzialnych za przetargi sprzętu elektronicznego dla szkół, manipulowali wnioskami referendalnymi itd. Dzisiaj kroczą tym samym śladem. Państwo Elbanowscy już zapomnieli o tym, co to znaczy być rzecznikiem (s)praw rodziców, bo swoją sprawę załatwili.

Toruńscy socjolodzy, w tym doradca Prezydenta A. Dudy prof. Andrzej Zybertowicz oraz Maciej Gurtowski i Radosław Sojak w bilansie zamknięcia polityki rządów PO PSL piszą: "Dlaczego polskie państwo nie uczy się na błędach? Dlaczego kolejne rządy "wchodzą do tej samej wody", chociaż ta kąpiel najwyraźniej nic nie daje? Skąd szaleństwo powtarzania tej samej ścieżki działań deklarowanych jako deregulacyjne, mimo iż nie prowadzi ona do oczekiwanych efektów? (...)

Dlaczego władza polityczna w Polsce zachowuje się jak system-nie-uczący się? Wiele wskazuje jednak na to, iż państwo i polskie w formie III RP ma nader ograniczone zdolności autoreformy. (...) Wygląda jakby w państwie rządzonym przez PO/PSL dominowali, ton nadawali politycy i urzędnicy, których podstawowym interesem jest dostarczanie formalnych i nieformalnych regulacji pasożytniczym grupom interesów.
(Państwo Platformy, Warszawa 2015, s. 120)

Ciekawe, czy pod koniec kadencji to samo napiszą o obecnym rządzie czy może taki bilans zamknięcia zostanie opracowany przez naukowców o innej orientacji ideowej?

Pokażcie się drodzy eksperci w swoich szkołach, w radach pedagogicznych, zorganizujcie spotkania z rodzicami i przekonajcie do racji, które stanowią podstawę zmian programowych w kształceniu ogólnym i wychowaniu przedszkolnym. Nie wstydźcie się.