01 września 2016

DO SZKOŁY

31 sierpnia 1930 r. można było kupić w Poznaniu za 45 groszy tygodnik "WIELKOPOLSKA ILUSTRACJA", który wydawał Antoni Kawczyński. Ten numer został poświęcony rozpoczynającej się następnego dnia szkole.

Jak napisano na stronie tytułowej: Ojciec prowadzi za ręce swoje dwie pociechy, zdążające do szkoły. Uśmiechnięte twarzyczki malców mówią, że wakacje spędzili wesoło i przyjemnie, a teraz wezmą się do pracy z tem większym zapałem".

Na str. 4-5 znalazła się historia "Pierwszy dzień w szkole" napisana przez anonimowego autora J.G., a zilustrowana przez L. Prauzińskiego. Może ktoś rozszyfruje autora wiersza, w którym odsłania nie tylko różnice społeczne między uczniami, ale i szkolne porachunki między nimi, do jakich dochodziło w czasie przerwy.



Jak dzisiaj mogłaby wyglądać historyjka pierwszego dnia w szkole? W moim wydaniu tak:

"DO SZKOŁY? eeeee..."

Letnia pora się skończyła,
siedmiolatek jest wesoły,
bo minister ustaliła,
że już może iść do szkoły.

Plecak jest zapakowany
mama w drzwiach nerwowo czeka,
Jaś jest bowiem niewyspany,
z wyjściem z domu mocno zwleka.

On się musi zalogować
na facebooku lub twitterze
w szkole przecież chce serfować,
jest zbyt mały do e-zwierzeń.

Wreszcie z mamą próg przekroczył
zmienił buty, wszedł do sieci,
teraz nic go nie zaskoczy
skoro w klasie są e-dzieci.

E-podręcznik i ćwiczenia
ekran też interaktywny
taka szkoła nie dla lenia
nikt jej nie jest już przeciwny.

Minecraft już na nich czeka
będą także programować
w czasie zajęć nikt nie zwleka
kiedy ma się zalogować.

Każdy wie, że edukacja
jest kluczowa dla rozwoju,
Taka szkoła, to atrakcja -
pełna frajdy i e-znoju.


Wszystkim uczniom życzę jak najlepiej spędzonych dni w szkole, nauczycielom - jak najwięcej doznawanej satysfakcji i wdzięczności z tytułu ich trudnej pracy, zaś rodzicom zintensyfikowanego zainteresowania własnymi pociechami i realnego włączenia się w sprawy organizacyjno-wychowawcze i opiekuńcze szkoły.

31 sierpnia 2016

Rozliczania z PRL ciąg nieskończony


Media upubliczniły oczekiwanie posła PIS - Jerzego Gosiewskiego, by przeprowadzić ostateczną lustrację środowisk oświatowych i akademickich. Do trzech ministrów (administracji, obrony i sprawiedliwości) poseł zwrócił się z zapytaniem, czy udało się przeprowadzić pełną lustrację i wyeliminować wszystkie osoby, które były współpracownikami SB. Natomiast do resortów oświaty i szkolnictwa wyższego zaapelował o zmianę prawa w taki sposób, aby możliwe było przeprowadzenie lustracji i wyeliminowanie z pracy w oświacie, nauce i szkolnictwie wyższym wszystkich osób, które w przeszłości były pracownikami lub współpracownikami służb bezpieczeństwa, ewentualnie członkami władz komunistycznych.

Minister edukacji Anna Zalewska nie powinna mieć żadnego problemu z odpowiedzią na pytanie o to, ilu jeszcze byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz członków władz PZPR, SD i ZSL z okresu PRL pracuje w szkolnictwie publicznym? Wydaje się, że są już poza jego instytucjami, na emeryturze. Może jednak się mylę.

Jeśli jeszcze gdzieś są zatrudnieni, to zapewne w szkołach niepublicznych, prywatnych, gdyż w tych zatrudnia się osoby bez względu na wiek życia, o ile tylko są sprawne psychofizycznie. Na stan kadr w szkołach niepublicznych MEN nie ma żadnego wpływu. Ba, one mogą być jeszcze zatrudniane w strukturach władz czy instytucjach samorządowej oświaty, o czym przekonali się łodzianie, kiedy to SLD wszedł w koalicję z Platformą Obywatelską i zatrudnił b.SB-ka w Wydziale Edukacji. Ponoć - jak donosił "Dziennik Łódki" - szykowany był nawet na stanowisko kierownicze.

Natomiast tego typu działacze mogą być zatrudnieni w uczelniach wyższych (uniwersytetach, politechnikach czy akademiach) jako nauczyciele akademiccy, a może i w administracji. Zdaniem posła z okręgu olsztyńskiego (...) wskazane byłoby przeprowadzenie jej (lustracji - dop.) gruntownie wśród pracowników nauki i szkolnictwa wyższego, głównie na wydziałach humanistycznych. Dlaczego tylko na tych wydziałach?

Jak poradzi sobie z tym problemem minister J. Gowin, skoro w/w mogą być obecni i aktywni w wyższych szkołach prywatnych i w państwowych wyższych szkołach zawodowych na różnych stanowiskach, nauczycielskich lub administracyjnych? Chyba nie ma żadnych szans na wyeliminowanie ich z aktywności, bo ta może wygasnąć jedynie w sposób naturalny. A nie są te role dziedziczone?

Poseł J. Gosiewski zastanawiał się nawet nad tym, (...) czy pełna lustracja powinna objąć jeszcze inne grupy zawodowe", ale nie wiedzieć, dlaczego, odstąpił od tego pomysłu. Czyżby nie należało ich tropić w placówkach kultury i sztuki, w administracji państwowej i samorządowej, w ministerstwach, w biurach poselskich i senatorskich, w mediach publicznych i radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa czy spółek komunalnych, w sądach, policji, wojsku, w zakładach karnych, itd.? Edukacja jest wszędzie.

MEN nie odpowiedział na pytanie, czy zamierza zmienić prawo tak, by objąć wszystkich pracowników szkół lustracją. Przypomniał jednak posłowi, że już teraz każdy kandydat na dyrektora szkoły urodzony przed 1 sierpnia 1972 r. jest zobowiązany do złożenia oświadczenia lustracyjnego. I to dyrektor, jak pisze MEN, odpowiada za dobór kadry i kontrolę treści przekazywanych w szkole.



W 1998 r. na łamach ogólnopolskiego dziennika „Życie” wypowiadali się na temat dziedzictwa PRL w polskich uniwersytetach znaczący intelektualiści, których opinie poprzedzały przyjętą przez Sejm w okresie rządów AWS Uchwałę w sprawie potępienia totalitaryzmu komunistycznego. Znacząca była wypowiedź wybitnego socjologa Leszka Nowaka, który stwierdził m.in.:

Kto był tępym marksistą, pozostaje tępym liberałem czy zwolennikiem chrześcijańskiej nauki społecznej – cudów jeśli idzie o ludzki rozum nie ma: albo się go ma pod jakimkolwiek znakiem ideowym albo pod żadnym (…) Postulat zwalniania z uczelni miernot jest niewykonalny (…) bo oznaczałby, że AWS – a także, choć w znacznie mniejszym stopniu UW – musiałby dokonać selekcji wśród swych „naukowych reprezentantów” na uczelniach. (…) Wszelka operacja tego typu mogłaby uruchomić taki ogrom prywaty, nadużyć, a stąd i krzywd ludzkich, tak zepsuć atmosferę na pracujących resztką sił zabiedzonych uczelniach, że doprawdy nie warto jej podejmować. (L. Nowak, Miernoty na każdy ustrój, Życie 10 lipca 1998 s. 13)

Jeśli ktoś szuka innych argumentów, to może sięgnąć do wypowiedzi Zdzisława Krasnodębskiego, Antoniego Dudka, Ireneusza Krzemińskiego, Piotra Gontarczyka, Ryszarda Legutko, Zbigniewa Zaborowskiego, Adama Podgóreckiego, Jerzego Eislera czy Krystyny Śreniowskiej. To było gorące lato, w trakcie którego uczeni odpowiadali sobie i nam na pytanie, czy uniwersytety w Polsce, a szczególnie nauki humanistyczne i społeczne są skansenem PRL?

29 sierpnia 2016

Kto milczy - ten się zgadza, czy może jest tchórzem?




Już prawie 14 tys. osób podpisało petycję w obronie polskiej szkoły. Jej inicjatorem jest wprawdzie ZNP, ale - jeśli wczytać się w treść komentarzy - to przekonamy się, że ich autorami są nie tylko nauczyciele, działacze ZNP, a więc przedstawiciele oczywistej opozycji wobec rządu czy beneficjenci różnych form wsparcia finansowego w okresie rządów PO i PSL, ale także rodzice, dziadkowie, obywatele spoza zawodu nauczycielskiego. Treść zamieszczonej 14 lipca br. petycji jest krótka:


Przedstawione 27 czerwca 2016 r. przez minister edukacji Annę Zalewską "nowe" rozwiązania w edukacji oznaczają powrót do systemu sprzed 1999 roku, zupełnie nieodpowiadającego współczesnemu rozwojowi cywilizacyjnemu. My, jako rodzice, nauczyciele, samorządowcy, osoby, którym leży na sercu dobro dzieci, nie możemy wyrazić na to zgody! Jeżeli chcemy szkoły prawdziwie samorządnej, wolnej od indoktrynacji, musimy połączyć siły, pokazać nasz sprzeciw, zablokować działania szkodliwe, podyktowane wyłącznie politycznymi przesłankami!

Zamiast doskonalić obecny system oświaty, Ministerstwo Edukacji Narodowej, bez żadnych konsultacji, ignorując wyniki badań międzynarodowych, świadczących o wysokich osiągnięciach edukacyjnych polskich uczniów, postanowiło zburzyć struktury szkolnictwa. Zostawmy strukturę systemu oświaty w spokoju. Zacznijmy ten system wspierać i racjonalnie doskonalić, zamiast go burzyć. Będzie to dobra zmiana dla Ucznia, Rodzica, Nauczyciela, a także wszystkich osób i instytucji związanych z oświatą. BRONIMY POLSKIEJ SZKOŁY PRZED CHAOSEM!


Misją portalu "petycje.pl" jest wzmacnianie ruchów obywatelskich czy osób troszczących się o dobro wspólne. Petycje są publikowane w mediach każdego dnia, więc stworzenie petycji jest świetnym sposobem, na zwrócenie uwagi opinii publicznej i organów decyzyjnych. Czy kierownictwo PIS, a następnie MEN czyta tego typu petycje? Wątpię, chociaż kto wie, czy któryś z urzędników tego resortu nie monitoruje publikowanych w mediach opinii, protestów i/lub komentarzy.

Politycy powinni jednak zapoznać się z treścią zamieszczonych pod petycją komentarzami. Ona sama zajmuje trzecią pozycję wśród najbardziej popularnych, a to oznacza popieranych własnym podpisem (jawnym lub ukrytym). Na I miejscu jest petycja dotycząca: "Cofnięcia zmian personalnych w Programie Trzecim PR", którą podpisało 41 331 osób, na II - "Wspieramy polski rząd" - z poparciem 20 041 obywateli, a na III miejscu ta dotycząca obrony polskiej szkoły - 13 494 osób (dane sprzed 2 dni - być może dzisiaj liczba ta uległa zwiększeniu).


O braku zaufania i dzielności wśród podpisujących petycję świadczy fakt, że ok. 10 proc. sygnatariuszy zdecydowało się nie ujawniać swojego nazwiska w internecie. Tu widzę związek petycji ZNP z upominaniem się przez Aleksandra Kamińskiego o dzielność jako moralną wartość. Coś z tą dzielnością wśród Polaków jest nie tak, skoro ktoś popierając tego typu apel nie ma cywilnej odwagi podpisania się pod nim. Tym samym wystawia sobie świadectwo tchórza, ale kryjąc się za anonimowym wpisem uspokaja zarazem wysoką samoocenę.

Czyżby niektórzy sygnatariusze ulegli plotce, że po wakacjach rządzący przystąpią do wypełniania cel więziennych swoimi oponentami? Jeśli ktoś tak myśli, to niech odnajdzie na liście nazwisko znajomej czy znajomego i zapyta, jakich doznał szykan ze strony zwierzchników oświatowych czy samorządowych.

Aleksander Kamiński pisał w okresie okupacji w swoim znakomitym studium pt. "Wielka gra", że wśród „piekących” wprost cech narodowych Polaków na plan pierwszy wybija się – obok umiłowania wolności, dobroci i wielkoduszności – swoista niedomoga, jaką jest niepełna dzielność. Rozumiał przez nią obniżony poziom zaangażowania człowieka w działanie, które cechuje wygodnictwo, próżniactwo, słabość organizatorska, nierzetelność, niesłowność, niedokładność, powierzchowność w myśleniu i działaniu.

Niepełna dzielność to (...) nie tylko mięczakowatość naszych dusz, wywodzącą się z panującej w naszym charakterze dobroci, nie tylko brak twardości – płynącej z tego samego źródła, ale także brak wytrwałości, brak nawyku w przezwyciężaniu samego siebie . (A. Kamiński („J. Górecki”), Wielka Gra, Niezależne Wydawnictwo Harcerskie, Warszawa 1981, Wyd. III, s. 75)

Kamiński napiętnował niechlujstwo fizyczne i moralne, ordynarność, rozkład czy zakłamanie życia rodzinnego, towarzyskiego, społecznego, wszechwładne panowanie konwenansu, ostentacyjne miłosierdzie i ckliwą filantropię, sobkostwo i karierowiczostwo, wygodnictwo i snobizm. Gdyby dzisiaj żył zapewne powtórzyłby swoją diagnozę i niepokój o kondycję moralną Polaków. Człowiek wprawdzie jest w swej istocie lękliwy, gdyż instynkt samozachowawczy powstrzymuje go przed działaniem w sytuacjach zagrożenia, to jednak nie powinien poddawać się dramatowi o rosnącej skali trudności, ale zmagać się z samym sobą.

W wydanym po odwilży w 1958 r. zbiorze opowiadań "Narodziny dzielności" Kamiński skierował do czytelników pytania, które miały wzbudzać refleksję nad tą wartością. Pytał zatem o to:

Co to jest dzielność? Jaki czyn zasługuje na nazwę dzielnego, a jaki nie? Czy na przykład dzielność musi wypływać z siły fizycznej, czy też nie jest to konieczne? Czy może być dzielnym człowiek bardzo fizycznie słaby i niepozorny? Czy każdy przejaw ludzkiej odwagi, energii, przedsiębiorczości i pomysłowości zasługuje na to, aby go nazwać dzielnym? Czy może być na przykład dzielny oszust? Albo dzielny złodziej?

(...) Czy dzielność można w sobie rozwijać i wzmacniać? Czy człowiek na świat przychodzi dzielny lub pozbawiony dzielności, które może albo zaprzepaścić, albo też przez odpowiednie ćwiczenie i nawyki rozwijać?
(A. Kamiński, Narodziny dzielności. Opowiadania dla młodzieży, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1958,s 143-144)

Uformowanie przez nas dzielności jest tak samo trudne w czasach pokoju, jak bohaterstwo w czasie walki. Oczywiście, że sytuacja wojny jest wyjątkowa na tle niepodległego życia narodu, gdyż stwarza niebywałe okazje do działania właśnie ludziom dzielnym, śmiałym, o wielkiej sile ducha i patriotycznej ofiarności. Nie dotyczy to jednak wszystkich. W tak trudnych chwilach odsłania się też ludzkie tchórzostwo i małość wśród części zniewolonego społeczeństwa.

Efektem wychowania w dzielności jest m.in. nieuleganie opinii środowiska. Każdy z nas powinien wzmacniać w sobie i doskonalić poczucie własnej siły i odwagi, powinien swoje otoczenie przyzwyczajać do tego, żeby się liczono z każdym jego słowem. Twoja odwaga powinna się wyrażać na zewnątrz przez odważne zawsze mówienie prawdy. Kłamać i blagować – nigdy, albowiem blaga i kłamstwo są cechami tchórzów (Wielka gra", s. 59)

Jak sprawić, by tchórzostwa wśród Polaków było w czasie pokoju mniej? Dał przykład prof. Krzysztof Konarzewski. Może więc i inni odkryją swój pogląd na sprawę.