15 kwietnia 2016

Metodologiczne szkoły pod koniec lata - nie tylko dla pedagogów





Już wkrótce odbędzie się XXX Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN . Będzie to jubileuszowa sesja, którą współorganizuje Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, którym kieruje Dziekan prof. dr hab. Stanisław Juszczyk. Obradować będziemy w dniach 12-16 września 2016 roku w Wiśle, zaś ze względu na wyjątkowe okoliczności jubileuszu inauguracja Szkoły i główne wydarzenia pierwszego jej dnia odbędą się w Katowicach.

Problematyka tegorocznej XXX LSMP dotyczy „Pułapek badań nad edukacją”. Kierownik Szkoły - prof. dr hab. Maria Dudzikowa postanowiła skoncentrować wykłady i warsztaty w związku z napotykanymi w badaniach naukowych problemami z zakresu projektowania i ich realizowania. Proces ten wymaga wielokrotnego, a w dzisiejszych czasach inter- lub transdyscyplinarnego namysłu na każdym etapie – od założeń teoretycznych aż do ilościowo-jakościowego opracowania wyników badań. Identyfikacja i antycypacja możliwych pułapek ontologicznych, epistemologicznych, metodologicznych oraz aksjologicznych powinna sprzyjać doskonaleniu przez młodych naukowców własnego warsztatu badawczego.

Jak pisze kierownik SZKOŁY:

Dostrzeżeniu wieloskładniowych przyczyn i sposobów omijania/radzenia sobie z uwikłaniem z powodu splotu okoliczności lub/i jako skutku własnego postępowania – stanowić będzie obszar problemowy wykładów, referatów i warsztatów. Zakładamy, że dociekania ogólne/zgeneralizowane oraz szczegółowe/skonkretyzowane ujmowane w kategoriach filozofii edukacji, problemy określające pułapki badań nad edukacją w perspektywie interdyscyplinarnej przyczynią się do wzrostu poziomu świadomości metodologicznej młodych pedagogów, udoskonalenia indywidualnych warsztatów badawczych i w rezultacie efektywności badań empirycznych.

Zakładamy także, że prezentacja osiągnieć młodych uczestników przyczyni się do rozbudzenia ich aspiracji perfekcjonistycznych, skłoni do integracji środowiska naukowego, zacieśnienia więzi międzypokoleniowej, wzbogacenia kontaktów między badaczami z różnych ośrodków również za pomocą „Międzyszkolnika”. Przewidujemy publikacje prac w recenzowanym XXI „Zeszycie Naukowym Forum Młodych Pedagogów” pod patronatem KNP PAN oraz nagrodzonych wystąpień w „Roczniku Pedagogicznym”.


Poziom LSMP KNP PAN gwarantuje grono znamienitych gości i tematyka ich wystąpień. Większość zaproszonych na LSMP profesorów jest jednocześnie członkami KNP PAN. Oto alfabetyczna lista profesorów i tytuły ich wykładów:

• Maria Czerepaniak-Walczak (USz) Źródła i konsekwencja uproszczeń w badaniach w działaniu;

• Jarosław Gara (APS) Fenomen nieredukowalności teorii i praktyki pedagogicznej;

• Andrzej Góralski (APS) Elementy teorii statystyki kwalitatywnej oraz przykłady zastosowań w humanistyce;

• Adam Grobler (UO) Znaczenie klauzuli ceteris paribus zwłaszcza w badaniach interdyscyplinarnych;

• Wiesława Limont (UMK) Pułapki w badaniach eksperymentalnych;

• Jacek Piekarski (UŁ) Wiarygodność praktyki badawczej w warunkach korporatyzacji nauki;

• Tadeusz Sławek (UŚ) - temat w trakcie ustalania;

• Bogusław Śliwerski (UŁ/APS)- Błędy metodologiczne w awansowych publikacjach pedagogów;

• Danuta Urbaniak-Zając (UŁ) Jak badać to, o czym nie wiemy? O problemach badań jakościowych.

Nowością będą wykłady wielokrotnych uczestników LSMP, dziś samodzielnych pracowników nauki. Są to prof. Zenon Gajdzica (UŚ) Pułapki metodologiczne w badaniach świata osób z niepełnosprawnością oraz doktorzy habilitowani: Piotr Mikiewicz (DSW) Dlaczego teoria ma znaczenie – z perspektywy fanatyka konsekwentnego stosowania teorii empirycznych; Justyna Dobrołowicz (UMK) Pułapki w analizach dyskursu prasowego. Z doświadczeń własnych i cudzych; Alina Wróbel (UŁ) Kategoria intencjonalności jako przedmiot analizy w moich teoretycznych zmaganiach; Małgorzata Makiewicz (USz) Pułapki w badaniach eksperymentalnych i jak je pomijać; Monika Wiśniewska-Kin (UG) Pułapki w badaniach dyskursu dziecięcego i jak je omijać; Ewa Bochno (UZ) Niektóre pułapki i jak je omijać w nabywaniu naukowego habitusu; a także (jeszcze) doktor Przemysław Grzybowski (UKW) Pułapka śmieszności, czy sposób na przetrwanie? Poczucie humoru jako element postawy naukowca i nauczyciela. Ponadto w trakcie trwania LSMP odbędą się seminaria metodologiczne prowadzone przez następujących profesorów: Marię Dudzikową, Katarzynę Krasoń, Krzysztofa Rubachę i Tadeusza Lewowickiego.

Szczegółowy program zostanie przedstawiony w odpowiednim czasie. Nad całością organizacyjną Szkoły czuwać będzie jej sekretarz dr Łukasz Michalski. Teraz kolej na młode kadry akademickie, by podjęły decyzję, czy są zainteresowane udziałem w tegorocznej SZKOLE. Formularz zgłoszeniowy należy przesłać w wersji elektronicznej.

Zaproponowane w zgłoszeniach tematy wystąpień powinny mieścić się w problematyce wyznaczonej profilem tematycznym Szkoły. Osoby, które zgłoszą temat niezwiązany z koncepcją tegorocznych obrad, zostaną poproszone o jego przeformułowanie. Konsultacji wystąpień udziela prof. Maria Dudzikowa (maria.dudzikowa@wp.pl).

Zgłoszenia tematu należy kierować do 15 czerwca, a po jego zatwierdzeniu przesłać abstrakt do 31 lipca i pełny tekst wystąpienia do 30 sierpnia na adres: xxxlsmp@gmail.com. Na ten adres można także kierować wszelkie związane z XXX LSMP pomysły, zapytania, wyrażać niepokoje itp.


A jak kogoś będzie stać na wcześniejszy hit z metodologii badań jakościowych, to polecam od 31 sierpnia do 3 września w Krakowie udział w wydarzeniu bez precedensu w naszym kraju. Odbędzie się bowiem w tych dniach konferencja Qualitative Methods and Research Technologies , którą organizuje Sekcja Badań Jakościowych ESA, przy współpracy z Polską Akademią Nauk, Szwajcarską Akademią Nauk Społecznych i Humanistycznych oraz zespoły z Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W ramach konferencji odbędą się liczne sesje plenarne i specjalne, obrady grup tematycznych, spotkania autorskie oraz warsztaty metodologiczne. Wszystko to w międzynarodowym środowisku i wśród licznych zaproszonych gości specjalnych będących światowymi autorytetami w zakresie metod badań jakościowych i niejednokrotnie goszczącymi w naszym kraju pierwszy raz.
Wśród nich m.in.

Nigel Fielding (UK) dyrektor projektu CAQDAS

Valerie Bentz (USA) dyrektor Ośrodka Badań Fenomenologicznych

Tony Bryant (UK) współredaktor The Sage Handbook of Grounded Theory

Sharlene Hesse - Biber (USA), autorka Practice of Qualitative Research oraz Handbook of Emergent Methods

Susan Danby (AUS) - dyrektor Centrum Badań Interakcji

David Silverman (UK) - autor, tłumaczonych także w Polsce podręczników metodologicznych

Pełna lista prelegentów: http://esa-cracow.pl/keynotes.html

14 kwietnia 2016

Magnesowanie pseudoakademickiej pedagogiki



Zbliża się okres przygotowań do nowego roku akademickiego. Zaczyna się magnesowanie tandety, pseudo akademickiego kiczu, byle tylko zarobić na naiwnych maturzystach. Oto pytania dziennikarki i odpowiedzi na nie:

Jakie są największe grzeszki uczelni niepublicznych Pana zdaniem? Spotykam się z wieloma opiniami, że tworzone niekiedy katedry, podwydziały służą niczemu innemu jak tylko wyciąganiu pieniędzy i wabieniu nowych studentów. W rzeczywistości edukacja w takich miejscach jest żadna.

Mamy w kraju dwie kategorie niepublicznych szkół wyższych: najliczniejszą grupę stanowią szkoły, które powstawały w latach 90. XX w. jako intratny dla założycieli biznes. W dziedzinie edukacji żadna placówka nie dawała rocznie niezwykle wysokiego wzrostu kapitału z tytułu różnego rodzaju opłat ponoszonych przez tysiące studiującej młodzieży. Drugą grupę stanowią nieliczne szkoły wyższe, które przy konieczności kumulowania zysków inwestowały w infrastrukturę i wysoko kwalifikowaną kadrę akademicką, dzięki czemu mogły zacząć zbliżać się poziomem prac naukowo-badawczych i jakością kształcenia do niektórych jednostek uniwersyteckich, a nawet je przewyższać. Całe szczęście, że takowe powstały i przetrwały.

Tak więc zmiany w strukturach uczelni o charakterze rzeczywiście akademickim są czymś naturalnym i koniecznym, żeby mogły ich władze ubiegać się już nie tylko o prawo do otwierania nowych kierunków studiów, ale przede wszystkim o uprawnienia do nadawania stopni naukowych doktora, a następnie - doktora habilitowanego. W tym ostatnim przypadku konieczne jest tworzenie zespołów badawczych, których prowadzenie i utrzymanie jest wielokrotnie trudniejsze i kosztowniejsze w tych uczelniach ze względu na to, że dysponują one głównie środkami z czesnego studentów, a tych z każdym rokiem jest coraz mniej. Powinny zatem być wspierane przez ministerstwo.

Rynek jest jednak bezwzględny. Oto jedną z prywatnych szkół wyższych wykupiła inna, z innego miasta, o znacznie niższym poziomie kadrowym i dorobku naukowym, bo – jak przypuszczam – była zainteresowana tym, żeby nie inwestować we własne środowisko akademickie, tylko mieć już „gotowe” uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora w określonej dziedzinie i dyscyplinie naukowej. Dotychczasowego właściciela o akademickim poziomie uczelni niepublicznej już nie było stać na utrzymanie potencjału naukowego, a zatem stanął przed dylematem: doprowadzić ją do bankructwa, zamknąć, bo niż demograficzny będzie trwał jeszcze kilka lat, czy poszukać tzw. zewnętrznego inwestora. Niestety, mógł takowego znaleźć tylko wśród bogatszych, zorientowanych biznesowo, dużo słabych akademicko podmiotów w innym mieście.

Ponad 20 lat ciężkiej pracy na znakomity wizerunek, ogromny kapitał i dorobek naukowy musiał ulec „wyprzedaży”, by uratować imię, tradycję i renomę tej szkoły. Jakie będą jej dalsze losy? Oby przetrwała i rozwijała swój dotychczasowy kapitał naukowy. Podaję ten przykład bez identyfikacji, bo mam świadomość, że podobnych dylematów doświadczają uczciwi, znaczący w nauce rektorzy niektórych, niestety nielicznych, wyższych szkół niepublicznych o wysokim statusie akademickim.

Inny przykład: Działająca w jednym z wielkich miast wyższa szkoła prywatna, fatalnie prowadzona przez właściciela, stała się de facto zabezpieczeniem materialnego dobrobytu przez kilka lat dla założyciela i jego rodziny. Oni "załatwili" sobie wszystko, co było im potrzebne m.in. habilitację na Słowacji, zatrudniając u siebie fikcyjnie aż dwóch dziekanów z wydziału uniwersytetu na Słowacji, który im nadał tytuł "docenta". To jest dopiero "raj podatkowy". Po co im Panama czy Luksemburg?

Zatrudniali kadry z polskich uniwersytetów, ale jak się okazało, nie płacili składek ZUS, podatków, więc szkołę zamknęli. Powołali jednak w tym samym miejscu nową szkołę już pod inną nazwą. Gdzie są ci wybitni uczeni? Przenieśli się do wyższej szkoły państwowej na ciepły etacik i tam kształcą z tego, na czym się w ogóle nie znają. Mają dyplom. Jakie to polskie... .

Czytelnicy takich kazusów mogą podać dziesiątki. W mediach też było o nich głośno. I co z tego? Dalej zasysają czesne, prowadzą nawet własne wydawnictwa naukowe, w których "produkują" banalne teksty, streszczenia na poziomie zaliczeniowych prac studentów I roku studiów itp.

Czy spotkał sie Pan z wykorzystywaniem wizerunku wykładowców do reklamy internetowej lub innej, podczas gdy wykładowcy Ci byli co najwyżej na takiej uczelni raz i to gościnnie? Albo z reklamowaniem szkół będących w fazie likwidacji?

Byłem członkiem PKA I kadencji i pamiętam, jak w niektórych wyższych szkołach prywatnych do minimum kadrowego "zatrudniano" - w rozumieniu zawierania jedynie umowy - emerytowanych profesorów, którzy ze względu na zły stan zdrowia nie byli w stanie dojechać do szkoły z odległego o ponad 100 km miasta, a co dopiero mówić o prowadzeniu przez nich zajęć. Liczyli się - jak o nich mówili z pogardą kanclerze - jako "SZTUKA DYPOLOMOWANEGO MIĘSA". Pobierali płace za danie nazwiska.

Mieliśmy okres pozorowanych włamań, by przed przyjazdem zespołu akredytacyjnego przedstawić z policji dokument o zaginięciu wielu materiałów z biura kanclerza czy rektora. Dziki Zachód. Były też wojny między kanclerzami, dubeltowymi zarządcami, którzy włamywali się na konto takiej "wsp" lub obstawiali własnymi ochroniarzami budynek, by nie było do niego dostępu. Byli kanclerze-założyciele, którzy zaspokajali własne potrzeby kryzysu wieku dorosłego czy kryzysu rodzinnego.

Szkolnictwo wyższe w niepublicznej sferze życia polskiego społeczeństwa stało się pierwszym, bo już w 1990 r. środowiskiem, które rządzący przeznaczyli na wyprzedać, szeroką prywatyzację, czym zresztą były zainteresowane b.służby PRL. Gdzieś chciały ukryć swoich funkcjonariuszy nadając im przed transformacją szybko stopnie i tytuły naukowe poza granicami kraju lub w jednej z wojskowych uczelni, gdzie edukowano także bardzo dobrych naukowców.

W ten sposób mogły otwierać w różnych regionach kraju rzekome wyższe szkoły i pozyskiwać do ich upełnomocnienia odchodzących na emerytury renomowanych naukowców lub też pozyskiwać – bo przecież lobbowano za takim prawem – dowolną liczbę naukowców na drugim, trzecim, a nawet ich ósmym etacie. Określiłem to zjawisko mianem „oscylatora profesorskiego”, bowiem to kolejne rządy po 1993 r. (a więc kiedy wróciła do władzy lewica z PRL-owskim „betonem”) pozwalały na to, by w każdej wsi mogło powstać WSI bez względu na to, na którym etacie zatrudniano profesora czy doktora.

Nawet, jak „przykręcano kurek” zapisem prawnym o tym, że do studiów magisterskich trzeba być zatrudnionym na etacie, to przecież kierownictwo PKA bywało bezradne. Być może było zadowolone lub tym zainteresowane, kiedy naukowiec z uniwersytetu czy akademii medycznej lub politechniki oświadczał, że jak dana „szkółka” otrzyma zgodę na uruchomienie studiów, to się w niej zatrudni, ale… jak ona otrzymała, to nie podejmował pracy lub też, jeśli miało to miejsce, był po kilku miesiącach zwalniany przez pazernego właściciela.

Tak więc krążyły od jednej prywatnej szkoły wyższej do kolejnej oświadczenia tych samych profesorów i doktorów, stając się świetnym dla obu stron gwarantem kasy. Po co ministerstwo miało troszczyć się o podwyżki płac dla naukowców, skoro mieli oni sami o to zabiegać za przyzwoleniem władzy? Czy służby eksperckie niektórych właścicieli nie wiedziały, kto do jakich struktur władzy będzie kandydował?

Przed wyborami prezydenckimi, parlamentarnymi czy samorządowymi nagle w niektórych szkołach prywatnych pojawiają się z wykładami otwartymi znani politycy, byli lub obecni w strukturach rządu funkcjonariusze. Tak więc zaprasza się polityków, księży-biskupów, VIP-ów, by zapewnić na stronie internetowej odpowiednie „magnesy” dla przyszłych studiujących. W końcu biznesowe szkoły wyższe stają się w ten sposób nową siecią i trampoliną dla „karier” niektórych swoich absolwentów lub założycieli.

Do czego zdolne są uczelnie żeby zdobyć granty naukowe ale też wyciągnąć pieniądze od zagranicznych uczelni w ramach tzw współpracy?

Wystarczy zatrudnić najlepszych naukowców, by tworząc najsilniejszą jednostkę w kraju, w ramach danej dyscypliny, "zapewnić" także z ich udziałem ekspertów rozstrzygających o zwycięzcach grantów. Świat krajowej nauki jest mimo wszystko mały. Skoro najlepsi są w strukturze szkoły wyższej, to trudno by nie przydzielano im należnych grantów. To jest zupełnie oczywiste i nie budzi już żadnych wątpliwości. Tak więc owej „zdolności” nie traktowałbym pejoratywnie, bo w końcu finansowane są naprawdę znakomite projekty badawcze, a to, że część wnioskodawców jest już zatrudniona w akademickich, a więc tych najbardziej wartościowych uczelniach niepublicznych, tylko potwierdza trafną ich ścieżkę utrzymania się przy życiu nawet bez dużej liczby studentów.

Współpraca z zagranicznymi podmiotami jest koniecznością i czymś naturalnym zarazem, toteż nie widzę w tym niczego niepokojącego. Zawsze zależała ona nie tyle od liczby zawartych oficjalnie porozumień między szkołami wyższymi, ile od prywatnych, bezpośrednich kontaktów, relacji najlepszych uczonych w kraju z najlepszymi poza jego granicami. Gorzej, kiedy w quasi szkołach traktowana jest jako "szara strefa" do "załatwiania" cytowań, publikacji bez względu na ich jakość.

Czy uważa Pan, że odpowiednie regulacje prawne coś by zmieniły?

Na przestrzeni lat wprowadzono rozmaite ograniczenia i wymogi dla szkół niepublicznych, ale nie zmieniło to zbyt wiele.
Polacy są mistrzami świata w „falandyzacji” prawa. Rządzący nie egzekwują go i nie inwestują w realną kontrolę i nadzór, toteż instytucje typu Polska Komisja Akredytacyjna są przykrywką dla dziesiątek pseudoszkółek wyższych, których założyciele „kręcą lody” kosztem naiwnych studentów.

Nie tylko z własnego doświadczenia (jako zewnętrzny już ekspert PKA) pamiętam, jak zespół akredytacyjny wykrył poważne naruszenia prawa, skandaliczne błędy, patologie, a prezydium tego organu zmieniało wniosek przewodniczącego zespołu akredytacyjnego z oceny negatywnej czy warunkowej na pozytywną z zaleceniami! Kpina. Totalna demoralizacja. Wyrzucone w błoto pieniądze, stracony czas naukowców, którzy wierzyli, że jadąc na akredytację i formułując rzetelną opinię, spotkają się z konsekwentną i adekwatną do patologii reakcją kierownictwa tego organu. Tak nie było. Ponoć prawo na to nie pozwala. Tylko kto je tworzy?

Może teraz będzie lepiej. Oby.

13 kwietnia 2016

Partyjna zmiana warty m.in. w nadzorze pedagogicznym szkolnictwa


Nie rozumiem powodu, dla którego red. Justyna Suchecka z "Gazety Wyborczej" rozdziera szaty w artykule pt. "Szkoły pod kuratelą PiS" nad wymianą kuratorów oświaty? Rozumiem, że wierszówka jest sprawą egzystencjalną, ale warto byłoby taki artykuł poprzedzić chociaż rzetelnym wprowadzeniem. Proces wymiany partyjnej w centralnych i terenowych kadrach oświatowych - sprowadzony w tekście do wymiany jedynie kuratorów oświaty (ci też wymieniają zastępców) - ma przecież cykliczny i systematyczny charakter. Zaczął się w 1993 r. po odzyskaniu władzy przez postkomunistyczny aparat partyjny SLD i "podnóżek" (dla niemalże każdej frakcji) partyjnej nomenklatury PSL. W ostatnich miesiącach mamy zatem podtrzymanie tradycji w zakresie kolejnej zmiany partyjnej warty oświatowej.

Zmiana kadr kierowniczych dotyczy wszystkich urzędów centralnych w naszym szkolnictwie, w tym także dyrektorów departamentów MEN. Nie przypominam sobie, by dziennikarze interesowali się tymi, którzy sterują szkolnictwem w różny sposób i w odmiennych zakresach? Tymczasem kilka lat temu w samym tylko Kuratorium Oświaty w Warszawie pracowało 300 osób (sic!) Ma jeszcze w województwie pięć delegatur, czyli mini-kuratoriów na wzór dawnych inspektoratów oświaty. Tam też zatrudnia się urzędników. Ilu dzisiaj urzędników zatrudnia ten urząd i po co? Jaka jest wartość dodana ich pracy?

Posłowie III RP zapomnieli o uchwałach Zjazdu "Solidarności" z 1981 r. Zdradzili polskie społeczeństwo 23 lata temu utwardzając centralizm w polskim szkolnictwie, by można było traktować jego administrację -jakże nonsensownie dysfunkcyjną, kosztowną i edukacyjnie bezużyteczną - jako partyjny łup dla "swoich". Niektórzy intelektualiści, a autentyczni i zasłużeni działacze opozycji PRL dzisiaj piszą artykuły, felietony, a nawet książki, w których stwierdzają samokrytycznie: "Byliśmy głupi", "Zapomnieliśmy..." , "Zlekceważyliśmy...".

"Elyty" Platformy Obywatelskiej pokazały przez ostatnie osiem lat, że nie istnieje w Polsce EDUKACJA jako DOBRO WSPÓLNE, ponadpartyjne. Dzieliły łupy i potężny budżet wraz z unijnymi dotacjami także dla podreperowania własnych, prywatnych budżetów, zakładania licznych firm, spółek i fundacji, które otrzymywały w ramach pseudo-konkursów dotacje budżetową na realizację własnych celów. Rozporządzeniami i ustawami wnoszonymi przez posłów PO i PSL, a więc z pominięciem konsultacji społecznych, ekspertyz naukowych wyrzucono w błoto miliony z tytułu wydania rządowego elementarza dla klas I-III, który jest hitem arogancji, ignorancji i zaprzeczeniem uczciwości dydaktycznej.

Czyż nie po to zmieniały rozporządzeniami MEN panie K. Hall, K. Szumilas i J. Kluzik-Rostkowska prawo tak, by utrzymać tysiące bezużytecznych dla szkolnictwa urzędników, a wspierać sferę niepubliczną rzekomo dla dobra obywateli? Kto wymyślał i upełnomocniał kompromitujące rząd obniżanie poziomu kwalifikacji i warunków zatrudniania nauczycieli? Kto permanentnie utrzymywał środowisko nauczycielskie na granicy przeżycia ekonomicznego rzucając ochłapy w postaci niewielkich podwyżek płac? Kto - jak nie MEN i kuratoria oświaty - zezwalał na internetowe kursidła dla wychowawców kolonijnych, a potem dziwił się, że grasują w wakacje pedofile? itd., itd.

Przez osiem lat rządzenia można było odejść od partyjniackiej polityki i uczynić edukację, szkolnictwo, troskę o dzieci i młodzież rzeczywiście godną cywilizowanych demokracji świata. Jednak trzeba było obsadzać w ramach "konkursów" ludzi z przeszłością kryminalną, skorumpowanych, ale za to BMW. Trochę późno obudziła się pani redaktor z krytyką obecnej formacji, bo ta - w odróżnieniu od poprzednich SLD, PO, SLD i AWS - niczego nie kryje przed społeczeństwem, nie udaje, że wyłania ludzi w konkursach, które były partyjnym namaszczaniem. Może, zamiast produkowania naklejek i plakatów KOD-u opozycja przeprowadzi poważny rachunek sumienia, przyzna się do oszukiwania narodu, ukrytego manipulowania nim, marnotrawienia milionów publicznych pieniędzy i zaproponuje dla siebie i dla naszego kraju program naprawczy.

Tymczasem to obecna władza musi przypomnieć poprzednikom (jak ksiądz na spowiedzi), jakie popełnili grzechy główne i odpuścić im te drobne. Może za kilkanaście lat powróci w naszym kraju myślenie i działanie kategoriami dobra państwa, dobra narodu, dobra społeczeństwa i wolności, które do ich realizacji są konieczne. Tymczasem musimy latać z zawiązanymi skrzydłami, co i tak jest lepsze od tego, jak nam je podcinano kpiąc z demokracji i demokratycznych praw. Niestety, jako wyborca PO dobrze pamiętam wypowiedź - z przeproszeniem profesora UŁ - posła PO Stefana Niesiołowskiego, który mówił z butą i arogancją: że "jak PiS wygra wybory, to będzie mógł sobie uchwalać prawo takie, jakie mu się będzie podobało, a teraz to my rządzimy". Zdaje się, że zwycięzcy wzięli to sobie do serca.

Właśnie wczoraj dowiedziałem się, że został odwołany dyrektor Ośrodka Rozwoju Edukacji pan dr hab. Marek Piotrowski. Następca będzie już nominowany tak, jak życzył sobie tego POseł S. Niesiołowski.

Przypominam tylko kilka wpisów do zrobienia sobie przez zarządzających w MEN partyjnych funkcjonariuszy rachunku sumienia:

Dziennikarska (o!)presja w MEN i ORE, czyli popierajmy się i nie dajmy się

Co najmłodszym uczniom szykuje Ministerstwo Edukacji Narodowej?

Nowy dyrektor Ośrodka Rozwoju Edukacji w Warszawie

OŚWIATOWE KITY i HITY 2012 roku (część 1)