08 października 2015

Narodowy Program Czytelnictwa czas zacząć... ale od MEN


W pełni pochwalam Narodowy Program Czytelnictwa, który ma być hitem programu przedwyborczego pani ministry edukacji narodowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Obawiam się, że jednak zamiast hitu znowu mamy kit ... propagandowy. Nie jest to bowiem pierwszy program tego rządu, który ma błyskotliwe hasło, ale w istocie odsłania hipokryzję rządzących. Ministra edukacji niewiele czyta na temat edukacji. Powinna zatem zacząć od siebie.

W Polsce od 8 lat mamy rozpoznawalny w terenie trend ubywania bibliotek publicznych. Może zatem dowiedzmy się, co kryje się za tym programem i dlaczego został wyjęty z kapelusza władzy? Czyżby do tej pory polski rząd nie utrzymywał bibliotek publicznych w naszym kraju? Czy dotychczasowy system ich finansowania jest tak zły, dramatyczny, że trzeba połączyć ze sobą cele edukacyjne z celami kulturalnymi? Z jakich środków publiczne biblioteki kupowały książki do swoich placówek?

Przypominam sobie, jak to w tej kadencji PO i PSL podjęły akcję oszczędnościową, która polegała na wymuszaniu likwidacji szkolnych bibliotek. Czy to nie Związek Nauczycielstwa Polskiego protestował przeciwko tej niszczącej akcji MEN? Może najpierw MEN poinformuje społeczeństwo, ile bibliotek szkolnych zostało zamkniętych, zlikwidowanych, i gdzie zostały przekazane ich woluminy? A Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego może pochwali się, ile bibliotek publicznych musiało zniknąć z naszych wsi i miasteczek?

Dobrze, że wreszcie się opamiętano i postanowiono zaplanować (bo z realiami zawsze tego typu obietnice mocno się rozmijają, gdyż nagle pojawiają się jakieś niespodziewane okoliczności) na lata 2016-2020, że (...) z budżetu państwa zostanie przeznaczone 435 mln zł (po 87 mln zł w każdym roku). Samorządy, które chcą wziąć w nim udział, będą musiały dołożyć wkład własny – 231 mln zł. W sumie będzie to ponad 660 mln zł. (...)

W programie wyznaczono trzy priorytety. Pierwszy to zakup nowości wydawniczych do bibliotek publicznych, drugi – poprawienie infrastruktury bibliotek w gminach wiejskich, miejsko-wiejskich lub miejskich do 50 tys. mieszkańców.

Trzeci priorytet to rozwijanie zainteresowań uczniów przez promowanie i wspieranie rozwoju czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży, w tym zakup nowości wydawniczych. Na ten cel, do 2020 r. – z budżetu MEN – zostanie przeznaczone 150 mln zł.


Tak więc, pojawia się kolejna kampania populizmu przedwyborczego, który akurat nie ruszy obywateli, bo oni już nie czytają książek i czasopism. Czytają teksty w darmowym Internecie i artykuły prasowe on line. Tymczasem brakuje rzetelnego raportu o stanie polskich bibliotek publicznych, także tych szkolnych i realizowanych przez nie założonych funkcji. Diagnozy o stanie czytelnictwa Polaków są paraliżujące, ale też częściowo wymagają rzetelnej interpretacji.

U nas wszystko można upozorować. Jeśli wskaźnikiem przydatności biblioteki szkolnej i jej pracowników ma być liczba wypożyczeni, odwiedzin czytelni itp., to można uzyskać pożądany wynik w bardzo łatwy sposób. Wystarczy zobowiązać uczniów do tego, by wypożyczali książki często, jak najczęściej. Dlatego niektóre dzieci przychodzą do biblioteki z pytaniem: czy może mi pani wypożyczyć jakąś niezbyt ciężką książkę do czytania?

Mamy też wśród nauczycieli - bibliotekarzy klasycznych obiboków, bo to jest fajna fucha, z której dyrektor nie jest w stanie nikogo rozliczyć. Oto jedna z dyrektorek słusznie skarży się na postawę nauczyciela-bibliotekarza szkolnego:

"Dzieciom wypożycza książki. Ustawia ich w kolejkę i od pierwszego odbiera daje drugiemu w kolejce a od drugiego daje pierwszemu. W tamtym roku wywiesił kartkę: Biblioteka nieczynna, bo przygotowywał z dziewczynkami utwory na apel. Wchodzę do biblioteki a na ekranie komputera jakiś model samolotu. Zwracam uwagę, że jest w pracy a to jest jego prywatne zainteresowanie. Odpowiedź- Ja mogę bo nie piję kawy. Powaliło mnie z nóg i wybuchłam. 30 lat to kawał pracy, ale pracował pod skrzydłami swoich rodziców, bo byli kierownikiem ojciec a potem matka dyrektorem. Potem dyrektorka nie pracowała na komputerze, to on siedział i robił za sekretarkę. I tak mu zostało. Nie organizuje projektów, konkursów, wyjazdów dzieci , nie zachęca do czytania. Nie reaguje na moje upomnienia ,nagany rozmowy. Spływa po nim. I jak go zwolnić. Komisja?"

Program popieram, bo będzie kasa na pensje także dla takich "pracowników". Ręczne sterowanie czytelnictwem z Warszawy, zza biurek ministrów będzie kolejną klapą. Pozostaną jednak zakupione książki. Na jak długo i dla kogo?

Tymczasem PKP Intercity uruchomiło już we wrześniu program "Książka w podróży". Może w partyjnych busach kandydatów do Sejmu też są książki? W niektórych zapewne są książeczki ... czekowe.

07 października 2015


Ukazał się nowy numer kwartalnika „Studia z Teorii Wychowania”. Jego edycja zawiera nową propozycję, która – mam nadzieję – zostanie zaakceptowana przez środowisko nauk humanistycznych i społecznych zainteresowane badaniami w zakresie pedagogiki.

Przede wszystkim wraz z 2015 rokiem nasz periodyk stał się kwartalnikiem. Wynika to z wzrostu zainteresowania publikowanymi w nim tekstami, jak i jest następstwem poszerzającego się z każdym rokiem grona naszych autorów, z różnych środowisk akademickich w kraju i poza granicami. To właśnie z tego powodu podjęliśmy decyzję o najbardziej oczekiwanej przez wszystkim dostępności do zawartości czasopisma, które jest indeksowane w znaczących bazach naukowych.

Wprowadzamy nowy dział licząc na to, że spotka się on z dużym zainteresowaniem mimo jego „eksperymentalnego” charakteru. Po raz pierwszy bowiem na jego łamach, z czym nie spotkaliśmy się dotychczas w polskim czasopiśmiennictwie naukowym, ma miejsce DEBATA - DYSKURS – KRYTYKA poświęcona tylko jednej rozprawie naukowej. W tym numerze dotyczy ona najnowszej książki profesora Lecha Witkowskiego, który wyraził zgodę na taką formułę prowadzenia sporu z treścią jego książki.

Po ukazaniu się w ubiegłym roku monografii naukowej Lecha Witkowskiego pt. Niewidzialne środowisko. Pedagogika kompletna Heleny Radlińskiej jako krytyczna ekologia idei, umysłu, wychowania. O miejscu pedagogiki w przełomie dwoistości w humanistyce (Kraków: Impuls 2014) skierowałem do wszystkich jednostek akademickich w kraju zaproszenie do zapoznania się z tym dziełem i napisania przez zainteresowanych recenzji, tekstów polemicznych czy studiów na kanwie tej rozprawy, by możliwa była wreszcie debata nad jedną rozprawą.
Redakcja Studiów z Teorii Wychowania jest otwarta na tego typu nową formę poszerzonej i pogłębionej dyskusji nad wybraną książką, która - zdaniem naukowców - nie powinna być obojętna dla środowiska pedagogicznego. Cieszę się, że udało się uruchomić naukowy dyskurs. Już teraz zapraszam do zgłaszania naszej redakcji kolejnej książki, która została wydana w 2015 r., żeby można było zachęcić do podobnej nad nią dyskusji na łamach "Studiów z Teorii Wychowania" w 2016 r.

Kolejną nowością w naszym periodyku jest dział: ROZPRAWY DOKTORANTÓW. Postanowiliśmy otworzyć przestrzeń dla najmłodszych stażem pasjonatów wiedzy, którzy powinni mieć możliwość podzielenia się wynikami własnych badań w ramach ich wcześniejszych, a wyróżnionych w uczelni prac dyplomowych czy podyplomowych. Możemy w każdym numerze przeznaczyć na to odpowiednią przestrzeń, by młode pokolenie miało szansę na włączenie się do najbardziej znaczących i oczekiwanych w nauce zmian, transformacji, dyskursów czy opublikowanie dowodów na ich zaistnienie.

Serdecznie zapraszam do współtworzenia z nami czasopisma, które jest wydawane pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z nadzieją na wzbogacanie pluralizmu w pedagogice otwartej.

06 października 2015

Dlaczego wicedyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej wydaje zaświadczenia według własnego widzimisię?



W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest Departament Współpracy Międzynarodowej (DWM), a w nim wicedyrektorem jest pani Danuta Czarnecka, która zajmuje się m.in. uznawalnością dyplomów zagranicznych.

Komisja Wyborcza Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk skierowała pismo do minister nauki i szkolnictwa wyższego, w którym informuje, że w trakcie prac tej Komisji - powołanej na mocy Uchwały Zgromadzenia Ogólnego PAN z dnia 6 grudnia 2011 roku, w celu przeprowadzenia wyborów do KNP PAN na kadencję 2015-2018 - napotkała problem związany z formalną i merytoryczną stroną wydawanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zaświadczeń ekwiwalencji do dyplomów, uzyskanych przez polskich naukowców w Republice Słowackiej.

Jak się okazuje, w zaświadczeniach występuje równoważność do stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk pedagogicznych, którego to stopnia zarówno w dacie wydania zaświadczenia, jak i w chwili obecnej polskie przepisy prawa nie przewidują. W związku z tym występuje wątpliwość czy wspomniane zaświadczenia są ważne z mocy prawa, gdyż nie są oparte na żadnej podstawie formalnej.

Drugi problem dotyczy zaliczania przez panią wicedyrektor dyplomów z zakresu pracy socjalnej do dziedziny nauk społecznych lub dziedziny nauk humanistycznych. Tutaj również nie znajduje Komisja podstawy prawnej do tego typu kwalifikacji, gdyż w Polsce praca socjalna nie występuje w wykazie ani dziedzin naukowych, ani dyscyplin naukowych. Pani wicedyrektor wystawia od lat zaświadczenia, z których część w ogóle nie była tłumaczona przez tłumacza przysięgłego. Sama zatem przypisywała ten sam kierunek kształcenia, z którego Polacy uzyskiwali na Słowacji tytuł naukowo-pedagogiczny docenta raz do dziedziny nauk, innym razem do dyscypliny, z którą wydany tytuł nie ma nic wspólnego itd., albo w ogóle nie określała tożsamości słowackiej habilitacji z polskim odpowiednikiem dyscyplin naukowych.

Trzeba przyznać, że brak kontroli nad poprawnością wydawanych zaświadczeń budzi poważne zastrzeżenia nie tylko wśród członków komitetów naukowych PAN - Nauk Pedagogicznych, Filozoficznych i Socjologicznych. Coraz częściej dziekani wydziałów uczelni akademickich wprowadzani są w błąd przez zainteresowanych tym akademików, którzy przedkładają dowolne tłumaczenia i zaświadczenia, które ze stopniami i tytułami naukowymi w Polsce niewiele mają wspólnego. Minister Lena Kolarska-Bobińska obiecała, że do końca wakacji zostanie wprowadzony aneks do umowy międzyrządowej, który wyeliminuje "turystykę habilitacyjną" niektórych nauczycieli akademickich czy osób ze stopniem naukowym doktora na Słowację.

Jak poinformowała w sierpniu br. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN pani wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego dr hab. Daria Lipińska-Nałęcz resort podjął działania mające na celu zmianę postanowień Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Słowackiej o wzajemnym uznawaniu okresów studiów oraz równoważności dokumentów o wykształceniu i nadaniu stopni i tytułów uzyskanych w Rzeczypospolitej Polskiej i Republice Słowackiej. W typowej dla urzędu narracji pismo kończy się stwierdzeniem: "Podejmujemy obecnie intensywne prace nad jak najszybszym zakończeniem procedury zawarcia umowy międzynarodowej". Tej samej treści deklarację otrzymaliśmy rok temu.

Może zatem w opublikowanej na stronie resortu Strategii rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki na lata 2015- 2030 pani minister dopisze, że już nigdy więcej jej urzędnicy nie będą niszczyć polskiej nauki uznawaniem w dowolny sposób dyplomów Polaków, które uzyskali oni poza granicami kraju na warunkach dalece odbiegających od polskich standardów naukowych, nie wspominając już o europejskich.