02 lipca 2015

Mówiły jaskółki, że najgorsze są spółki


Kilka miesięcy temu pisałem o niepublicznym Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Rejowcu w woj. lubelskim. Na skutek różnych interwencji dramatem młodzieży zajął się Rzecznik Praw Dziecka, który przeprowadził kontrolę. Ci, którzy byli na miejscu, wynieśli jak najgorsze wrażenie, podobnie jak kontrolerzy z BRD.

Przypomnę zatem za danymi z lokalnej prasy, że najpierw pojawił się projekt przekazania placówki prywatnej firmie, która chciała uruchomić „poprawczak”. Sprzeciwiali się jednak temu mieszkańcy. Wójt nie zagospodarował budynku po szkole i przekazał go starostwu, a urzędujący wówczas starosta czym prędzej, pod pretekstem poprowadzenia liceum, podnajął budynek tejże firmie, na - jak się okazuje - bardzo niekorzystnych dla starostwa zasadach. O tym, że ośrodek zaczął działać, mieszkańcy dowiedzieli się już po fakcie, kiedy z placówki uciekł wychowanek. Ludzie byli oburzeni. Obawiali się, że trudna młodzież może deprawować ich dzieci.

Tak oto miejscowi prominenci powołali do życia spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, żeby założyć i prowadzić powyższą placówkę. Otrzymali nieodpłatnie od władz powiatu budynek nowej szkoły z halą sportową na 15 lat! Z przekazanej mi korespondencji w tej sprawie czytam, że spółka zatrudnia ludzi na 3 miesiące, a potem ich zwalnia i zatrudnia nowych. To taki sposób na generowanie własnych zysków. Płaca wychowawcy to 1,7 tys. zł miesięcznie, a jest ich ok. 12. Placówka liczy ok. 60 wychowanków. Na każdego podopiecznego spółka z o.o. dostaje 6900 zł. miesięcznie.

Nadawca listu twierdzi, że kontrole ponoć niczego nie wykazały. Chyba jednak tak nie jest. Młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale w końcu skutecznie. Co z tego, skoro dzieją się tam coraz gorsze rzeczy: trzy 14-latki z tego Ośrodka uciekły, by sobie zaszaleć. Piły alkohol. Potem jedna z nich została znaleziona półnaga na szkolnym boisku. Najpierw chodziły po Rejowcu, a potem wylądowały w barze, gdzie spotkały trzech mężczyzn. Zatrzymani zostali niesłusznie oskarżeni o gwałt. Prokuratura potwierdza, że do gwałtu nie doszło. To już kolejny przypadek wybryków wychowanków ośrodka.

Były już przypadki znęcania się wychowanków nad kolegami, a nawet brutalnego pobicia przez 16-latka swojego rówieśnika. Doszło do niego w styczniu br. Pobity nastolatek trafił do szpitala. Lekarze musieli usunąć mu śledzionę. Było też kilka ucieczek. Do pierwszej doszło już dwa tygodnie po tym, jak ośrodek zaczął funkcjonować, czyli we wrześniu 2013 roku. Ponad miesiąc temu miała miejsce kolejna tragedia w tym Ośrodku. Jeden z nastolatków wypadł z okna na trzecim piętrze budynku.

To jest Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy?



01 lipca 2015

Wydawcy czasopism w stylu "Mały Rabuś"


Nie jest to informacja o nowym wydawnictwie naukowym czy oświatowym, ale o pewnej uczelni prywatnej, która postanowiła zarobić na "naiwnych" naukowcach. W Polsce nie było do tej pory takiego zwyczaju, by autor artykułu skierowanego do czasopisma naukowego (nota bene wcale nie najwyższych lotów, a już jego rada naukowa, to najniższych) musiał zapłacić za opublikowanie tekstu.

Dawno, dawno temu były tak dobre czasy, że szanujące się redakcje czasopism naukowych płaciły autorom honoraria. Ba, każda gazeta, tygodnik, miesięcznik naukowy czy popularnonaukowy, publicystyczny czy specjalistyczny wypłacały twórcom honoraria za przyjęty do druku i opublikowany artykuł, grafikę, fotografię itp. Mamy neoliberalną wersję kapitalizmu, która z każdym rokiem transformacji staje się coraz bardziej niecywilizowana, nieetyczna. Nic dziwnego, że młodzi naukowcy nie mogą uzyskać nawet najmniejszej gratyfikacji za swoją twórczą pracę. Czytają zatem znowu dzieła Karola Marksa albo Thomasa Piketty'ego.

Proces ten wspomagają przyznane przez Zespół ds. Oceny Czasopism Naukowych przy MNiSW punkty (na podstawie jedynie wypełnionych przez wydawców formularzy, a więc zaocznie, bez analizy merytorycznej, jakościowej). Pojawiły się bowiem na rynku pseudoakademickie hieny. Im niższy poziom członków rady naukowej takiego pisma, im bardziej biznesowa orientacja na jego wydawanie, tym większa łapczywość, by czerpać z tego dochody.

Pisze do mnie młody naukowiec:

Szanowny Panie Profesorze
Być może jestem staroświecki, inaczej postrzegam świat, ale po raz pierwszy „takie coś” mi się przydarzyło. Otóż jest takie czasopismo, kwartalnik z nauk społecznych, którego redakcja mieści się w Łodzi. Ze dwa lata temu opublikowałem tam artykuł. Dowiedziałem się, że w przygotowaniu jest kolejny numer na określony temat, który będzie wydany w języku angielskim, toteż jeśli chcę, mogę opublikować w nim kolejny swój tekst. Rzecz jasna, redakcja zastrzegła, że musi on najpierw uzyskać dwie pozytywne recenzje.

Tak też zrobiłem, napisałem artykuł, dałem do profesjonalnego tłumacza i wysłałem do redakcji. Po jakimś czasie otrzymałem zapytanie, na kogo ma być wystawiona umowa wydawnicza? Odpisałem, że na mnie, skoro to ja napisałem ów tekst. I jak ten „głupi”, bez czytania przesłanego mi formularza umowy podpisałem ją i odesłałem na wskazany adres. Wkrótce okazało się, że nie do końca była to tylko umowa wydawnicza. Otrzymałem bowiem kolejne pismo z fakturą opiewającą na kwotę 300zł plus VAT, razem 369 zł., którą powinienem wpłacić na konto wydawcy za... mój tekst.

Fakt, moja wina, umowy powinno się czytać punkt po punkcie, ale do głowy mi nie przyszło, że tak mnie się naciągnie. Wiele takich umów podpisywałem. Zazwyczaj wydawca deklarował, że ma prawa do artykułu, że „dzieło jest autorskie” itd. Od lat piszę teksty, od lat podpisuję umowy wydawnicze, ale tu czuję się wykorzystany jak junior. Pewnie inni nieświadomi tego, „na dorobku” do awansu wyślą tekst, dostaną umowę, nie przeczytają i podpiszą, aż do momentu, kiedy okaże się, że muszą za to zapłacić.

Na moje zastrzeżenia do redakcji, że przecież pytałem, czy w grę wchodzą pieniądze, dostałem informacje: „widziały gały co brały”. Na stronie napisane jest, że trzeba płacić. Co prawda dopiero od 2014 roku, ale jest napisane. Skoro podpisałem, to zapłaciłem. Jestem uczciwy. Z umów się wywiązuję. Niemniej mam pewien niesmak, gdyż uważam, że tak się nie postępuje. To jest nieeleganckie. Może warto innych ostrzec.".


OSTRZEGAM zatem czytelników: najpierw sprawdźcie na stronie internetowej czasopisma, jakie są wymagania dla autorów tekstów, czego się od nich oczekuje. Nie chodzi tu tylko o stronę edytorską.

Powinniśmy też sprawdzać, kto jest wydawcą czasopisma naukowego? Czy wydawca jest wiarygodny? To, że wydaje je wyższa szkoła prywatna czy akademia lub uniwersytet nie ma tak wielkiego znaczenia jak to, kto jest redaktorem naczelnym i kto wchodzi w skład rady naukowej takiego pisma. W związku z patologiczną jednostką chorobową szkolnictwa wyższego, jaką jest epidemia "punktozy", pojawiły się pisma, które mają służyć tylko i wyłącznie handlowaniu miejscem do publikowania w nich artykułów za... odpowiednią odpłatą. Dotyczy to także amerykańskich czasopism z opublikowanej przez MNiSW - Listy A.

Radzę zbierać na opłatę, jeśli ktoś chce mieć wysoki IF. Właśnie otrzymałem z USA propozycję opublikowania na łamach b. prestiżowego pisma artykułu. Wydawca periodyku pisze: Dear Bogusław ŚLIWERSKI, This is ... (ISSN .... .... ), a professional journal published across the United States by David Publishing Company, Libertyville, USA. We have learnt your paper... We are very interested in your research and also would like to publish your other unpublished papers in ... (ISSN ....-....). If you have the idea of making our journal a vehicle for your research interests, please feel free to send electronic version of your papers or books to us through email attachment in MS word format.

Potem następuje informacja na temat tego, w jakich państwach świata jest ono cytowane, w jakich występuje bazach:

"...... " is collected and indexed by the Library of U.S Congress, on whose official website (http://catalog.loc.gov) an on-line inquiry can be triggered with its publication number ISSN ....-.... respectively, as key words in "Basic Search" column. In addition,............ is to be retrieved by some renowned databases:

★ Database of EBSCO, Massachusetts, USA
★ Ulrich’s Periodicals Directory, USA
★ ProQuest/CSA Social Science Collection, Public Affairs Information Service (PAIS), USA
★ Cabell's Directory of Publishing Opportunities, USA
★ Summon Serials Solutions, USA
★ ProQuest
★ Google Scholar
★ CrossRef
★ Chinese Database of CEPS, American Federal Computer Library center (OCLC)
★ ProQuest Asian Business and Reference
★ Index Copernicus, Poland
★ Qualis/Capes index, Brazil
★ Norwegian Social Science Data Services (NSD), Database for Statistics on Higher Education (DBH), Norway
★ Universe Digital Library S/B, ProQuest, Malaysia
★ Chinese Scientific Journals Database, VIP Corporation, Chongqing, China
★ J-Gate
★ GetCITED, Canada
★ CiteFactor, USA
★ Polish Scholarly Bibliography (PBN), Poland
★ Jour Informatics
★ Open Academic Journals Index (OAJI)
★ Academic Key
★ SJournal Index
★ Scientific Indexing Services
★ NewJour
★ InnoSpace
★ Publicon Science Index
★ Scholarsteer
★ Internet Archive
★ Turkish Education Index
★ Universal Impact factor
★ WorldCat
★ Infobase Index

Information for Authors

1. The manuscript should be original, and has not been published previously. Do not submit material that is currently being considered by another journal.
2. Manuscripts may be 3000-8000 words or longer if approved by the editor, including an abstract, texts, tables, footnotes, and references. The title should not be exceeding 20 words, and abstract should not be exceeding 300 words. 3-8 keywords are required.
3. The manuscript should be in MS Word format, submitted as an email attachment to our email address.
4. Authors of the articles being accepted are required to sign the Transfer of Copyright Agreement form.
5. Authors will receive 1 hard copy with the softcopy of the issue of the journal containing the article.
6. It is not our policy to pay authors. Instead, the authors should pay $60 per page in EW format (if your paper gets higher grade, it will be got a discount or even free if it is regarded as a perfect work).


Szósta z zasad dla autorów jest interesująca. Thank you. Jak będę zarabiał tak, jak amerykańcy profesorowie, to zastanowię się, czy warto zapłacić za druk tekstu w tym właśnie czasopiśmie. Może będzie bardziej prestiżowe, które zażąda np. $120 per page. Nie ma co tak dziadować. Jak mówiła b. minister Bieńkowska "Za 6 tys. to tylko idiota pracuje lub złodziej".

Powracam do listu w sprawie artykułu jednego z naukowców, którego zaszczyciło fakturą wydawnictwo periodyku. Dobrze, że nie zażądali od niego 300 zł. za stronę tekstu. Farciarz!


30 czerwca 2015

Ministerstwo Edukacji Narodowej straszy dyrektorów szkół i nauczycieli


Doprawdy, czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy, żeby Ministerstwo Edukacji Narodowej z pieniędzy podatników finansowało odpłatne ogłoszenie na łamach "Głosu Nauczycielskiego", którego treść jest ewidentnym szantażem wobec dyrektorów szkół. Mają oni unikać jak diabeł święconej wody wydawnictw, których oferty są nie tylko jakościowo lepsze, ale także mieszczą się w przewidywanej dla szkół dotacji rządowej na zakup podręczników.

MEN musi mieć przed wyborami sukces, bo skoro ma same porażki, toteż jego władzom wydaje się, że trzeba wtłaczać społeczeństwu populistyczne hasła typu: "darmowe", "rodzice zaoszczędzą", "wyrównujemy szanse", "dbamy o dzieci" itp. Tymczasem kryje się za nimi tak naprawdę tandeta i marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Po raz kolejny odbiera się dyrektorom szkół i nauczycielom analizę merytoryczną, jakościową oferowanych na rynku wydawnictw - podręczników szkolnych i materiałów pomocniczych, by zmusić ich do jedynie "słusznych i wartościowych", bo MEN-skich.

Czytamy w ogłoszeniu na całą szpaltę m.in.:

"W szkołach w całej Polsce trwają obecnie burzliwe narady nad zakupem podręczników dla klas czwartych szkół podstawowych i klas pierwszych gimnazjów w ramach dotacji MEN. Co oczywiste, najwięksi wydawcy bardzo promują pakiety podręczników do wszystkich przedmiotów i pakiety zeszytów ćwiczeń (sprzedawanych najczęściej poniżej kosztów).

Mniej doświadczonym dyrektorom i nauczycielom skorzystanie z oferty pakietowej jednego lub kilku wydawców jawić się może jako jedyny sposób na zrealizowanie dotacji. Jednak dyrektorzy, którzy nawet w najlepszej wierze dopuszczą w swojej szkole do skorzystania z oferty pakietowej, mogą nie tylko mieć trudności z późniejszym rozliczeniem dotacji, ale również nieświadomie wystawić swoją reputację na szwank.


Piękne! Dawno nie mieliśmy tak aroganckiej i niemerytorycznej władzy oświatowej. Ten rodzaj interwencjonizmu władzy państwowej powinien zostać zaskarżony. Ministerstwo straszy, że przeprowadzi kontrolę, a jej negatywny dla dyrektora szkoły wynik uniemożliwi mu "ponowny start w konkursie na to stanowisko"! Największą hipokryzją w tym ogłoszeniu jest zdanie: "Swoboda wyboru jawić się może w obecnej sytuacji jako pusty frazes wypowiadany przez polityków. Tak jednak nie jest, a zachowanie tejże swobody jest bardzo ważne z jeszcze jednego powodu. Nauczyciel, któremu wybrano podręcznik wbrew jego woli (a zatem również i program nauczania), może się poczuć zwolniony z odpowiedzialności za wyniki swoich uczniów."

Przyznam jednak rację Ministerstwu Edukacji Narodowej. Nauczyciel, któremu MEN wskazało tzw. darmowy elementarz - mimo jego fatalnej jakości - wbrew jego woli, może się poczuć zwolniony z odpowiedzialności za wyniki swoich uczniów.

Ministra edukacji narodowej postraszyła w wywiadzie dla Dziennika. Gazety Prawnej (29.06.2015) nauczycieli i rodziców ich dzieci:

Jeśli nowy prezydent przeforsuje, że to rodzice będą decydować o posłaniu sześciolatków do szkół, to kilkanaście tysięcy nauczycieli straci pracę. Jeśli dodatkowo zablokuje zmiany w Karcie nauczyciela, to znaczy, że chce m.in. walczyć o utrzymanie ogródków dla pedagogów wiejskich.

Jeśli Joanna Kluzik-Rostkowska wejdzie do Parlamentu na następną kadencję, to ...