11 lutego 2015

Czyżby zwiększono stan rzecznictwa praw dziecka w szkołach?

(fot. Uczestnicy posiedzenia Społecznej Rady Doradczej u Rzecznika Praw Dziecka, źródło)

Nie bardzo wiemy, dlaczego akurat Ministerstwo Edukacji Narodowej informuje o tym, że w dn. 4 lutego br. miało miejsce u Rzecznika Praw Dziecka spotkanie Społecznej Rady Doradczej, skoro jest to inny de facto resort. Chyba jednym z powodów był fakt przybycia na posiedzenie pani Urszuli Augustyn, Sekretarz Stanu w MEN oraz Pełnomocnik Rządu do spraw bezpieczeństwa w Szkołach. Na marginesie, byłoby prościej, gdyby pani Sekretarz była wiceministrem edukacji, bo przynajmniej nie trzeba by było przedstawiać tak rozbudowanego w nazwie jej stanowiska, ale wówczas - jak twierdzą prawnicy - straciłaby na tym finansowo. Z drugiej strony, w komunikacie MEN jest jednak mowa o tym, że ta pani jest ministrem wyrażającym chęć cyklicznej współpracy ze Społeczną Radą Doradczą Rzecznika Praw Dziecka? Nie wiemy. Może to grzecznościowa forma?

Drugim zapewne powodem obecności Pani Sekretarz Stanu w MEN oraz Pełnomocnik Rządu do spraw bezpieczeństwa w Szkołach na tym posiedzeniu był także przedmiot debaty, w trakcie którego - jak sama stwierdziła (...) zostały poruszone istotne aspekty dotyczące poprawy bezpieczeństwa dzieci w szkołach. Zwrócono uwagę, że szkoła oprócz roli edukacyjnej powinna także pełnić rolę wychowawczą. Dla dobra dzieci, rodzice jak i nauczyciele powinni ze sobą wzajemnie współpracować.

W spotkaniu uczestniczyli:

Renata Durda - kierownik ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia",

Monika Sajkowska - dyrektor Fundacji "Dzieci Niczyje",

prof. dr hab. Marek Konopczyński - rektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych - Pedagogium w Warszawie, członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, ekspert od pedagogiki resocjalizacyjnej,

Mirosława Kątna - przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka,

Dorota Zawadzka - psycholog rozwojowy, celebrytka, rozpoznawalna jako Superniania, przez wiele lat wykładowca w Uniwersytecie Warszawskim podejmująca tematykę wychowania. Popularna "Superniania". Ambasador akcji " Cała Polska Czyta Dzieciom". Współpracuje z wieloma organizacjami pozarządowymi wspierając takie akcje jak np. "Bicie jest głupie", "Kocham nie biję", "Kocham reaguję".

Aleksandra Piotrowska - psycholog dziecięcy,

Joanna Luberadzka z Fundacji "Przyjaciółka" (Czy to ta redakcja, z której pochodzi pani minister edukacji?) - absolwentka socjologii oraz Szkoły Sprawiedliwości Naprawczej i Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. Od 2001 r. kieruje Fundacją Przyjaciółka. Od 2004 r. jest koordynatorem Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej - nieformalnego forum współpracy osób i instytucji, które ma charakter otwarty i służy koordynowaniu oraz konsolidowaniu działań związanych z ideą rodzinnych form opieki zastępczej nad dzieckiem. W 2009 r. została członkiem Zarządu Forum Darczyńców w Polsce.

oraz

prof. UŚl. dr hab. Ewa Jarosz z Katedry Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Śląskiego. Laureatka Nagrody Naukowej Łódzkiego Towarzystwa Naukowego im. Ireny Lepalczyk za najlepszą rozprawę z pedagogiki społecznej, autorka badań i znakomitych rozpraw na temat krzywdzenia dzieci.

Trochę się zaniepokoiłem, czy aby Pani Premier nie objęła swoją kontrolą (za pośrednictwem Pani Sekretarz) pana Marka Michalaka - Rzecznika Praw Dziecka. Z zamieszczonego na stronie Biura RPD komunikatu z tego spotkania wynika: Ustalono, że spotkania Rzecznika i Pani Pełnomocnik będą odbywały się cyklicznie i na bieżąco będą omawiane problemy i możliwe rozwiązania w celu zagwarantowania dzieciom pełnej i na najwyższym poziomie realizacji prawa dziecka do bezpiecznych i higienicznych warunków pobytu i nauki.

Czyżby Rzecznik Praw Dziecka stracił autonomię w sprawach, które są przecież w obszarze jego zadań? To teraz mamy dwóch rzeczników praw dziecka w szkole? W składzie Rady są - poza w/w osobami - powołane w dn. 26 lipca 2011 r. przez Rzecznika Praw Dziecka p. Marka Michalaka jeszcze takie autorytety, jak:

Prof. dr hab. Alicja Chybicka d.h.c. APS - wybitny onkolog dziecięcy. Posiada pięć specjalizacji - II stopnia z pediatrii, z onkologii i hematologii dziecięcej, z immunologii klinicznej, z transplantologii klinicznej oraz medycyny paliatywnej. Jest kierownikiem Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu (od 2000 roku), od 2007 roku prezesem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, członkiem Polskiej Akademii Nauk.

Anna Dymna - wybitna aktorka teatralna i filmowa, założycielka i prezes Fundacji "Mimo Wszystko", która pomaga wielu osobom chorym i niepełnosprawnym w całej Polsce, Jest pomysłodawczynią Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych "Albertiana" oraz Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnosprawnych.

Jacek Ignaczewski - sędzia rodzinny w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, autor licznych publikacji prawnych.

Dr Paweł Jaros - wykładowca praw człowieka na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, sędzia, Rzecznik Praw Dziecka w latach 2001-2006.

Izabella Kołecka - założycielka Fundacji Pomocy Rodzinie "Opoka" w Łodzi, która wspiera osoby mające problemy z wychowaniem dzieci, osoby, które dotyka przemoc w rodzinie.

Dr Irena Kornatowska - psychiatra, działaczka społeczna, prezes Fundacji "Dzieci Niczyje" zajmującej się zapobieganiem wszelkiego rodzaju przemocy wobec dzieci.
Henryka Krzywonos-Strycharska - działaczka opozycji w okresie PRL, sygnatariuszka porozumień sierpniowych. Prowadziła rodzinny dom dziecka w Gdańsku, wychowując wraz z mężem dwanaścioro dzieci. Człowiek Roku Tygodnika Wprost.

Edward Lutczyn - polski artysta plastyk, znany z rysunków satyrycznych, karykatur i ilustracji oraz plakatów, zarówno skierowanych do najmłodszych, jak i do dorosłych. Zajmuje się także m.in. projektowaniem plakatów, pocztówek, okładek płyt. Zilustrował przeszło 130 książek, jego prace były wystawiane wielokrotnie w Polsce i za granicami kraju.

o. Arkadiusz Nowak - Prowincjał Polskiej Prowincji Zakonu Posługujących Chorym (ojcowie kamilianie). Ukończył studia filozoficzno-teologiczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie oraz socjologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Zaangażowany w działania na rzecz chorych, a w szczególności osób zakażonych wirusem HIV. Do 2003 r. pełnomocnik ministra zdrowia ds. AIDS i narkomanii. Współautor pierwszego Krajowego Programu ds. przeciwdziałania AIDS. Założyciel i prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej.

Teresa Ogrodzińska - prezes zarządu Fundacji Rozwoju Dzieci im. J. A. Komeńskiego, współzałożycielka Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży. Specjalizuje się w tworzeniu programów edukacyjnych skierowanych do społeczności lokalnych (zwłaszcza wiejskich) umożliwiających im aktywizację własnego środowiska i wprowadzanie zmian społecznych m.in. w zakresie podnoszenia jakości edukacji oraz programów szkoleniowych rozwijających umiejętności wychowawcze nauczycieli i rodziców

Prof. dr hab. Jan Oleszczuk - wybitny lekarz-ginekolog, kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa i Perinatologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
Piotr Pawłowski - działacz społeczny i dziennikarz. Ukończył Instytut Studiów nad Rodziną UKSW i podyplomowe studium etyki i filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1994 roku wydaje magazyn poświęcony niepełnosprawności INTEGRACJA. Stworzył organizację pozarządową Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, którego jest prezesem. Jego pasją jest malarstwo, od 1989 roku należy do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami.

Dr Teresa Maria Romer - wybitny prawnik, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, były wieloletni prezes zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia"

Prof. APS dr hab. Barbara Smolińska-Theiss - kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej im. Janusza Korczaka w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. W polu zainteresowań naukowych m.in. pedagogika społeczna, społeczne problemy dziecka i dzieciństwa,

Anna Sobiesiak - dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Toruniu. Wcześniej pełniła funkcję wicedyrektora w Centrum Integracji Społecznej CISTOR. Była też prezesem zarządu Wojewódzkiego PKPS w Toruniu i Pomorskiej Fundacji Rozwoju, Kultury i Sztuki.

Henryka Sokołowska - prezes Stowarzyszenia Integracyjnego "Klub Otwartych Serc" w Wieruszowie, którego celem jest przede wszystkim wyrównywanie szans rozwojowych dzieci i młodzieży.

Jakub Śpiewak - pedagog. Od wielu lat zajmuje się problemem przeciwdziałania i zwalczania przestępczości seksualnej wobec dzieci, zwłaszcza związanej z Internetem. Kieruje założoną przez siebie Fundacją Kidprotect.pl (Nie mamy jednak informacji, czy po znanej publicznie sprawie wykorzystania środków Fundacji przez tego pana do celów prywatnych jest on jeszcze członkiem tej Rady?).

Prof. Maciej Wojtyszko - reżyser teatralny i filmowy, pisarz, autor sztuk i przedstawień. W swoim dorobku ma wiele spektakli dla młodych widzów. Do wielu przygotowywał scenariusze i pisał teksty piosenek, m.in. do "Pożarcia królewny Bluetki", "Ani z Zielonego Wzgórza", "Szatana z siódmej klasy". Przedstawienia dla dzieci realizował także w Teatrze Telewizji: "Brzechwa dzieciom" wg wierszy Jana Brzechwy (1979) oraz "Szelmostwa Lisa Witalisa" Jana Brzechwy (1980). Jest autorem znanych książek dla dzieci, m.in. "Bromba i inni", "Saga rodu Klaptunów", "Tajemnica szyfru Marabuta".


Rzecznik Praw Dziecka korzysta z opinii fachowców, naukowców, psychologów, lekarzy, społeczników, itp., którzy mają nie tylko właściwe przygotowanie merytoryczne do analizowania dramatycznych czy niepożądanych zdarzeń w życiu dzieci i młodzieży oraz do prognozowania możliwych tendencji czy formułowania rozwiązań praktycznych, w tym także związanych z korektą prawa. Jego ogromne zaangażowanie, hiperaktywność społeczno-prawna, liczne interwencje, aktywność oświatowa i na rzecz regulacji prawnych budzi wielki szacunek. To dzięki niemu i zapewne jego ekspertom mieliśmy przyjęty przez Sejm III RP Rok Janusza Korczaka, który zaowocował na wyjątkową skalę upowszechnieniem dziedzictwa myśli wybitnego pedagoga Nowego Wychowania okresu międzywojennego, przybliżeniem Polakom i humanistom z całego świata jego życia, dokonań i twórczości. Po dokonaniach Rzecznika Praw Dziecka widać, że im mniej jest w działaniach organu centralnego public relations, tym więcej realnych dokonań na rzecz - w tym przypadku - najmłodszych Polaków.







10 lutego 2015

Zgłaszajcie do nagrody za wybitne osiągnięcia naukowe - szanse są nikłe

(fot. Z wystawy nagrodzonej przez Rektora APS najlepszej pracy dyplomowej - Julii Kosałki)


DZIENNIK USTAW RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 22 stycznia 2013 r. zawiera ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 15 stycznia 2013 r. w sprawie nagród za wybitne osiągnięcia naukowe oraz za osiągnięcia w opiece naukowej i dydaktycznej

Warto zapoznać się z tym aktem prawnym, gdyż jest on adresowany do środowisk akademickich, których naukowcy mogą poszczycić się znaczącym w świecie, wybitnym osiągnięciem naukowym, prowadzącym do nadania tytułu naukowego. Tym samym nagrody są przewidziane dla doktorów habilitowanych, którzy uzyskali lub ubiegają się na podstawie osiągnięcia naukowego o tytuł naukowy profesora. Piszę o tym dlatego, że w niektórych jednostkach uniwersyteckich już niektórzy pospieszyli się ze zgłaszaniem wniosków bez wczytania się w treść rozporządzenia i wnioskowali o przyznanie nagrody ministra nauki i szkolnictwa wyższego za monografię przedhabilitacyjną czy habilitacyjną. Wniosek składa się do ministra w terminie do dnia 31 marca 2015 r.

W powyższym rozporządzeniu w § 2. 1. wyraźnie określono:

Nagrody za wybitne osiągnięcia naukowe przyznaje się za mające światowe znaczenie osiągnięcia prowadzące do nadania tytułu naukowego profesora lub tytułu profesora sztuki, uzyskane w szczególności w obszarach wiedzy obejmujących obszary nauk ścisłych, technicznych, społecznych i humanistycznych.

Pojawiła się też nowa kategoria beneficjentów:

2. Nagrody za osiągnięcia w opiece naukowej i dydaktycznej przyznaje się za aktywność w dziedzinie kształcenia kadr naukowych, związaną z pełnieniem funkcji promotora przełomowych prac doktorskich, w jednym z 8 obszarów wiedzy określonych w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 8 sierpnia 2011 r. w sprawie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych (...), a także za wkład w rozwój i poprawę jakości kształcenia.

§ 3. 1. Nagrody mają charakter indywidualny.

2. Nagrody przyznaje się corocznie za:

1) wybitne osiągnięcia naukowe w liczbie 3 – w wysokości do 100 tys. zł każda;

2) osiągnięcia w opiece naukowej i dydaktycznej w liczbie 5 – w wysokości do 40 tys. zł każda.

3. W danym roku nagrody w danej kategorii mogą nie zostać przyznane albo może zostać przyznana mniejsza liczba
nagród niż określona w ust. 2.


§ 9. 1. Wnioski mogą składać – w przypadku nagród za:
1) wybitne osiągnięcia naukowe:

a) uczelnie,

b) podstawowe jednostki organizacyjne uczelni,

c) instytuty badawcze,

d) jednostki naukowe i komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk,

e) wydziały lub komisje Polskiej Akademii Umiejętności,

f) stowarzyszenia naukowe i naukowo-techniczne,

2) osiągnięcia w opiece naukowej i dydaktycznej:
a) uczelnie,

b) podstawowe jednostki organizacyjne uczelni,

c) instytuty badawcze,

d) instytuty naukowe Polskiej Akademii Nauk
– zwane dalej „wnioskodawcą”.

2. Wnioskodawca może zgłosić w danym roku w danej kategorii jednego kandydata do nagrody.

§ 10. 1. Kandydatami do nagrody mogą być osoby posiadające obywatelstwo polskie, w tym pracujące za granicą, oraz cudzoziemcy, którzy w okresie pobytu w Polsce uzyskali osiągnięcia, o których mowa w § 2.


Jeśli wczytamy się w treść prawa, to zorientujemy się, że mamy tu do czynienia z niemalże olimpijską strukturą nagród. Z wszystkich dziedzin nauki i dyscyplin naukowych w istocie mogą być przyznane tylko TRZY "złote medale", a i to jest uzależnione od ostatecznej decyzji zespołu oceniającego. Tylko na tyle stać ministerstwo.

09 lutego 2015

Od wspólnoty do wielkiego społeczeństwa. Dwugłos w kwestii przyszłości




Prof. UŚl Andrzej Murzyn zachęca do dyskusji o socjopolitycznej kwestii, która stawia pod znakiem zapytania zadowolenie nie tylko z naszej demokracji. Pisze bowiem:

Chociaż John Dewey żył i tworzył w czasach, kiedy społeczeństwo informacyjne było co najwyżej marzeniem, a jedynymi mediami było radio, telegraf i telefon, ten wybitny myśliciel zdawał sobie doskonale sprawę z zagrożeń, jakie dla prawdziwej demokracji niosą nowe technologie komunikacyjne. Dewey – o czym przypominają Hans Lenk i Ulrich Arnswald ("Philosophy now" 2014, nr 103) - był bardzo nieufny wobec pojęć abstrakcyjnych jak między innymi "państwo" czy "publika". Zawsze był przekonany o tym, że tak naprawdę działają tylko konkretne jednostki Grupy – podkreślał Dewey – zawsze działają poprzez jednostki i ich tzw. działania publiczne.

Następna istotna kwestia, na którą zwracają uwagę Lenk i Arnswald, dotyczy różnicy między interakcją bezpośrednią lub komunikacją face-to-face między ludźmi i pośrednimi konsekwencjami działań. Właśnie ta różnica określa publiczny charakter działań. Owe niebezpośrednie konsekwencje wspólnych zachowań i działań powołują więc do życia "publikę", w której interesie jest niewątpliwie kontrolowanie tych konsekwencji. Dewey szybko dostrzegł, że owa demokratycznie organizowana "publika" tworzona jest także poprzez nowe technologie komunikacyjne. Prowadzi to do powstania "wielkiego społeczeństwa komunikacji", które w zasadzie przestaje być wspólnotą.

Zatroskany o przyszłość ludzkości zdominowanej przez fizyczne narzędzia komunikacji – podkreślają Lenk i Arnswald – Dewey pisał, że wiek maszyn w coraz większym stopniu będzie sprzyjał powstawaniu coraz bardziej złożonego układu czy związku różnych działań opierających się raczej na tym, co bezosobowe niż wspólnotowe, w wyniku czego "publika" będzie miała coraz większe problemy z identyfikacją samej siebie. Świat, w którym żył amerykański filozof, był już dla niego "wielkim społeczeństwem", które rosło w siłę i przygniatało swoim ciężarem tych wszystkich, którzy nadal tkwili – intelektualnie i duchowo – w "wielkiej wspólnocie".


Aby to bezosobowe "wielkie społeczeństwo" z powrotem przekształcić w "wielką wspólnotę", trzeba było dokonać - zdaniem Dewey`a – fundamentalnej zmiany w sferze ideałów i koncepcji. Trzeba było wielkiego wysiłku woli i serca na płaszczyźnie kulturowo-edukacyjnej. Zdając sobie sprawę z tego, że powrót do stanu quasi idealnej demokracji, jaka była możliwa w starożytnej Grecji, nie można powrócić, Dewey jednocześnie dawał do zrozumienia, że bez tego, - co później John Naisbitt określił jako zasadę high tech / high touch - ludzie będą coraz bardziej skazani na łaskę i niełaskę ekspertów i szkoleniowców, którzy im bardziej będą się specjalizować, tym bardziej będą zapominać o potrzebach ludzkiej osoby.

Wiele wydaje się przemawiać za tym, że obawy amerykańskiego myśliciela w znacznym stopniu się potwierdziły. Powstał więc twór, który Dewey określił jako "społeczna maszyna" kierowana przez politycznych pośredników, którzy konsekwentnie rozwijają "(...) sieć niebezpośrednich i rozszerzanych konsekwencji działań bez bliskiej ludzkiej relacji twarzą w twarz czy jakiekolwiek orientacji na grupy lokalne czy wspólnotę sąsiedzką" (Tamże, s. 26).

Jeżeli świat, o którym pisał Dewey nie jest fikcją – a wiele przemawia za tym, że nie jest, co więcej, wydaje się, że obecnie przeżywa swój rozkwit – powinniśmy się zastanowić nad sytuacją, w jakiej znalazł się nasz kraj na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Czy nie jest słuszną teza, że tak szybko wrzucono nas do owego "wielkiego świata", że zapomnieliśmy otrząsnąć się z poprzedniego "wielkiego świata". A może te oba światy niewiele się od siebie różnią?



Cieszę się, że A. Murzyn podjął problem polskiej demokracji coraz bardziej zbliżającej się do stanu, który w latach 1980-89 zaiskrzył i przeistoczył się w ogólnospołeczny bunt, pierwszą falę "Solidarności" pokojowo zmieniającej ustrój polityczny i gospodarczy państwa. W III RP mijały kolejne rocznice pokojowego ruchu protestu, mniej lub bardziej hucznie obchodzone i wspominane, ale zarazem, wraz z upływem czasu, zaczęliśmy zapominać o tym, co tak naprawdę było ich powodem. Nie ulega wątpliwości, że było nim jarzmo sowieckie, częściowa zdrada i wyniszczenie elit, patologiczna ekonomia i filozofia socjalizmu, izolacja od zachodniej cywilizacji i kultury, cenzura, represje aparatu władzy wobec własnego narodu, rozwarstwienie społeczne, powiększająca się nędza i ubóstwo, zacofanie technologiczne, itd.

Warto zatem przypomnieć, że w zamyśle ustawodawcy przy wprowadzaniu do ustawy o systemie oświaty w 1991 r. rozdziału o organach społecznych było zapobieżenie potencjalnej samowoli czy skłonnościom autorytarnym dyrektorów szkół, kuratorów i ministra edukacji. Dwadzieścia pięć lat temu mieliśmy nadzieję na ostateczne zerwanie w systemie szkolnym z zarządzaniem nim w sposób administracyjny, centralistyczny. Szansa w postaci prawa obywateli do oddolnego, społecznego partycypowania w sprawowaniu władzy, kontroli i stymulowaniu procesów rozwojowych w szkolnictwie tkwiła w prawnej możliwości tworzenia rad szkół, wojewódzkich rad oświatowych oraz krajowej rady oświatowej.

W Ustawie o systemie oświaty i Karcie Nauczyciela można odnaleźć przeszło 30 uprawnień dla rad szkół, które mieszczą się w zakresie zarówno działań ustawodawczych, opiniujących, wnioskodawczych, jak i wykonawczych. Zasiadający w radzie szkoły rodzice, uczniowie i nauczyciele mogliby zatem opiniować zarówno plan finansowy szkoły, plan pracy dydaktyczno-wychowawczej tej instytucji, jak i poprawność zarządzania tą placówką przez dyrektora szkoły. Po raz pierwszy ustawy przyzwalają tym stronom na wnioskowanie o odwołanie ze stanowiska zarówno źle pracującego dyrektora szkoły, jak i nauczyciela godzącego w dobre imię tego zawodu. Rada szkoły może zwołać posiedzenie rady pedagogicznej, a także opiniować zasadność wdrażania do procesu edukacji innowacji i eksperymentów pedagogicznych.

Dzięki radom szkół instytucje te miały stać się także pierwszym w życiu dzieci, młodzieży, nauczycieli i rodziców “laboratorium” demokracji, a więc współsprawowania rządów dla siebie przez siebie, zgodnie z maksymą “Nic o nas - bez nas”. Dzięki poprawnie funkcjonującym radom szkół placówki te mogły wreszcie stać się wspólnotami pierwszych między równymi, które cechowałyby: wzajemność celów i wynikająca z niej odpowiedzialność, zobowiązania i interesy, partnerstwo, jawność w równym dostępie do informacji, znajomość praw, powstawanie opinii publicznej, tolerancja na prawo do różnienia się, atmosfera i możność współdziałania, pracy, kontroli, oceny i decydowania. Szkoła uspołeczniona to taka, w której wszyscy będą uznawać te same zasady postępowania i wspierać się w dążeniu do tych samych celów, stanie się wreszcie wspólnotą społeczno-wychowawczą. Nie chodziło tu jedynie o spłaszczenie hierarchii zależności służbowych i przeniesienie uprawnień decyzyjnych z wyższych na niższe szczeble zarządzania szkołą. Liczono bowiem na stopniowe rozszerzanie kompetencji każdej osoby w tej instytucji edukacyjnej do takiego stanu, w którym będzie ona mogła i chciała decydować lub uczestniczyć w decydowaniu o sprawach własnych i reprezentowanego przez nią środowiska.

Idea uspołecznienia i autonomii szkół, decentralizacji procesów zarządzania nimi czy partycypacji w polityce oświatowej osób bezpośrednio zainteresowanych jej edukacyjnymi efektami nie była tylko polską swoistością wdrażania reform w okresie postsocjalistycznym. Badania pedagogów porównawczych z innych krajów wykazują, iż procesy te miały miejsce w tych społeczeństwach, w których zwracano szczególną uwagę na to, by z jednej strony szkoły same rozporządzały środkami finansowymi na edukację i dodatkowo zdobywały je z różnych źródeł, zyskując tym samym więcej autonomii w realizacji swoich programów nauczania i wychowania oraz z drugiej strony, by nad całością wpływów wychowawczych tej instytucji czuwał specjalny organ, który umożliwiałby przede wszystkim rodzicom, uczniom i przedstawicielom władz lokalnych większy wpływ na cele, zadania i mechanizmy kształcenia oraz wychowania.

Wzmocnienie praw społeczności lokalnych do nadzoru i interweniowania w funkcjonowanie szkół stało się jednym z najbardziej oczekiwanych, ale wciąż niespełnionych projektów demokratyzowania szkolnictwa. Organem, któremu nadano takie prawo miała być rada szkoły, przy czym w jednych krajach pełni ona charakter organu doradczego, konsultacyjnego czy także kontrolnego, w innych zaś obok tej funkcji partycypuje jeszcze w rzeczywistym, oddolnym sprawowaniu władzy.

W dzisiejszej debacie na temat szkoły w państwie, którego władza określiła w swoim programie politycznym, że będzie bliżej ludzi i będzie państwem solidarnym, wciąż pomija się wśród organów społecznych rolę rad szkolnych, których tworzenie uprawomocnia dopiero rzeczywisty wpływ rodziców na sprawy wewnątrzszkolne i polityki oświatowej w gminie. Rodzice nie chcą jednak współdziałać z własnymi dziećmi (uczniami) i ich nauczycielami w tworzeniu rady szkoły, toteż sięgają po prawa, jakie temu organowi zostały już ustawowo przypisane. Tam, gdzie nie powstały rady szkół, zamiast rady pedagogicznej ich kompetencje przejmują od właśnie rady rodziców (tzw. komitety rodzicielskie). Te zaś nie dysponują istotnymi uprawnieniami wiążącymi ani dla rady pedagogicznej, ani dla dyrekcji szkół, stając się “zniewolonym” sponsorem szkolnego budżetu i wewnątrzszkolnych inwestycji.

Po upływie 25 lat pojawia się pytanie, co się stało z ideą uspołecznienia polskiej szkoły i oświaty? Dlaczego idee solidarności w strukturach oświatowych zostały jedynie na papierze w postaci uchwał, dokumentów i wciąż niespełnionych postulatów? Prawo do tak sprawowanej “władzy” stało się wartością powierzchowną, rezygnacją z wolności, z kreowania oddolnych inicjatyw i opinii publicznej oraz osłabieniem procesów demokratyzacji szkolnictwa. Szkoły publiczne nie są wspólnotami edukacyjnymi, gdyż te niszczy centralistyczna polityka oświatowa. Władzom resortu edukacji i rządowi zależy na tym, by tak, jak miało to miejsce w państwie totalitarnym (PRL) móc nadal dzielić polskie społeczeństwo i bezmyślnie nim rządzić w imię partykularnych interesów partii politycznej u władzy z instrumentalnym wykorzystaniem do tego celu uczniów i ich rodziców jako zakładników.