07 listopada 2014

Rektorzy zaangażowani politycznie?

Jak informuje lokalna prasa - rektorzy kilku łódzkich uczelni państwowych na specjalnie zwołanej konferencji prasowej publicznie poparli kandydaturę obecnej prezydent miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej o reelekcję w wyborach samorządowych. Jest to zdumiewające, co czynią władze uczelni państwowych w sytuacji, gdy te nie powinny być w żadnej mierze angażowane w wybory polityczne, a takimi - niestety - są także wybory samorządowe. Nie uzyskali przecież delegacji senatów kierowanych przez siebie uczelni do takiej afirmacji.

Tymczasem b. przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich prof. Tadeusz Luty w wywiadzie dla www.dzienniklodzki.pl z dn. 4.11.2014 stwierdza:
(...) nie da się prywatnie oddzielić każdego profesora pracującego na uczelni od jego poglądów. Nie popadajmy w absolutną skrajność, bo dojdziemy do wniosku, że każdy, kto popełnia jakąkolwiek funkcję w jakiejkolwiek instytucji powinien być odcięty od życia publicznego i możliwości wypowiadania swoich opinii. (...) Nie sądzę, aby cierpiała na tym autonomia uczelni. Autonomia to zupełnie coś innego, dotyczy ona swobody w kształceniu, prowadzeniu badań naukowych."

Nie odmawiam rektorom, dziekanom, dyrektorom instytutów, a więc jednostek organizacyjnych uczelni państwowych prawa do politycznego czy obywatelskiego zaangażowania. Jest to chlubna postawa, ale pod warunkiem, że nie będą w ten proces włączać instytucji wraz z podwładnymi. Szkoły wyższe składają się z osób o różnych preferencjach politycznych, obywatelskich, toteż nie powinny one być stawiane w sytuacji dysonansu społeczno-moralnego, bo zaczyna to przypominać lata PRL. Jeszcze trochę i władze zaczną sprawdzać, kto i na kogo głosował i czy w ogóle brał udział w wyborach.

Rektorzy mogą wyrażać swój podziw dla dokonań obecnej prezydent miasta, która chce powtórzyć swoją kadencję, ale prywatnie. Jestem za tym, żeby zgodnie z własnym sumieniem i oceną sytuacji lokalnej dokonali stosownego wyboru. Na szczęście nie jestem ich pracownikiem, więc nie muszę się za nich wstydzić. Widzę jednak, jak trafne komentarze są zamieszczane pod artykułem poświęconym tej sytuacji:

mgr (gość) • 05.11.14, 14:40:00
Następny krok to Honoris Causa dla H.Zdanowskiej. Kompromitacja Panowie Rektorzy. Chodzi o sam akt poparcia, nie zaś o osobę, ktokolwiek by to nie był, to Wasze funkcje nie mogą być związane z uprawianiem polityki. Sądzę, że będziecie jedyni w kraju, którzy tak niegodnie się zachowali.


Jak to??!!
łodzianka (gość) • 05.11.14, 11:34:46
Rektorzy poparli? Jakim prawem?!! Uczelnie powinny być apolityczne o takie walczyliśmy jako studenci! Czy tym facetom na rektorskich stołkach ktoś rozum odebrał? Czy im władza uderzyła do głowy i rozum postradali?


tak było w PRL - rektorzy popierali partie u władzy
liczy się koryto (gość) • 05.11.14, 08:44:26
i dobrze na tym wychodzili


d...włazy
indeks (gość) • 05.11.14, 07:46:43
wygra Kowalski i co wtedy zrobią profesory?


liczymy na łódzkich studentów
Wojciech Bednarek - Łodzianie Bez Partii (gość) • 05.11.14, 07:01:46
, że będą mądrzejsi do swoich ww rektorów


hahahaha ...
Taką mamy w Polsce naukę (gość) • 05.11.14, 05:49:58
... dostali od miasta grunty za przysłowiową złotówkę, a teraz starają się odwdzięczyć ...
To wystąpienie jest porównywalne z chęcią dania doktoratu szefowi BCC.



Pomieszały się rektorom porządki prawne z prywatnymi. Może byłoby lepiej, gdyby pojechali do Warszawy na konferencję naukową, jaką zorganizował prof. Zbigniew Izdebski na temat zdiagnozowanych związków między życiem seksualnym Polaków a ich politycznymi preferencjami. Tu przynajmniej pojawia się szansa na poznanie polskiej hipokryzji w wymiarze ogólnym, chociaż redukowanym do popierania przez respondentów poszczególnych formacji partyjnych.


(fot. Jeszcze nie ma wyborów, a ktoś już zrywa plakaty, ulotki)

W tej sytuacji chyba sprawdzi się teza prof. T. Lutego, który stwierdził na koniec we wspomnianym powyżej wywiadzie: "Studenci mają tendencję do przyjmowania swoich kryteriów, a najchętniej do kontestacji, gdy sugeruje im się wybór. Nie przyjmują argumentów dotyczących preferencji". Czy zatem rektorzy czterech uczelni w Łodzi nie zaszkodzili kandydatce? To się dopiero okaże za dobry tydzień.

06 listopada 2014

Doktor szuka profesora



Doktor szuka profesora w dwóch przypadkach, o których chcę dzisiaj wspomnieć. Media nam w tym nie pomogą i nie zorganizują serialu w stylu "rolnik szuka żony", by młodzi naukowcy ze stopniem doktora mieli szansę znaleźć profesora w jednej z dwóch, a może i obu sprawach:

1) Zgodnie z obowiązującą od 1 października 2013 r. "Ustawą o stopniach naukowych i tytule naukowym" doktor nauk powinien pełnić rolę promotora pomocniczego.

Promotorem pomocniczym w przewodzie doktorskim, który pełni istotną funkcję pomocniczą w opiece nad doktorantem, w tym w szczególności w procesie planowania badań, ich realizacji i analizy wyników może być osoba posiadająca stopień doktora w zakresie danej lub pokrewnej dyscypliny naukowej lub artystycznej i nie posiadająca uprawnień do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim" (Ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym art. 20. punkt 7).

Imperatyw ten ma miękki charakter, bo w rzeczy samej nie musi być taki promotorem, jeśli nie zamierza kontynuować kariery naukowej. Jeżeli jednak chce uzyskać habilitację a potem tytuł naukowy profesora, to jednym z kryteriów oceny jego osiągnięć (a nie wymogów) w zakresie dorobku dydaktycznego i popularyzatorskiego oraz współpracy międzynarodowej w reprezentowanym obszarze wiedzy jest pełnienie opieki naukowej nad doktorantami w charakterze opiekuna naukowego lub promotora pomocniczego, z podaniem tytułów rozpraw doktorskich.

Profesorowie i doktorzy habilitowani, których podopieczni przygotowują się do otwarcia przewodu doktorskiego, powinni pozyskać do współpracy doktorów w roli promotorów pomocniczych, by mieli szansę w przyszłości wykazać się doświadczeniem i dokonaniami w niniejszym zakresie. Przypominam zatem, że Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uruchomił podstronę na swojej domenie, na której zamieszczane są autoprezentacje doktorów nauk pedagogicznych zainteresowanych powołaniem ich na funkcję promotorów pomocniczych.

Strona KNP PAN służy jako płaszczyzna wymiany danych pomiędzy zainteresowanymi doktorami, którzy pragną pełnić funkcję promotora pomocniczego a osobami posiadającymi uprawnienia do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim. Na stronie znajdują się dane osób, które wyraziły wolę pełnienia funkcji promotora pomocniczego w przewodzie doktorskim.


2) Uzyskanie stopnia naukowego doktora jest początkiem samodzielnej pracy naukowo-badawczej, chociaż jeszcze wymagającej wielu lat pracy, by ją sfinalizować uzyskaniem habilitacji. Wówczas dopiero stajemy się samodzielnymi pracownikami naukowymi. Jednak w podoktorskim okresie wielu adiunktów, wykładowców ze stopniem naukowym doktora jest pozostawionych już samym sobie.

Zdarza się, że mało kto interesuje się ich losem, bo przecież nie muszą mieć promotora, opiekuna czyli naukowego mecenasa. Niektórzy nie muszą i nie chcą, gdyż potrafią sobie doskonale poradzić z wyborem kolejnych problemów badawczych i ich rozwiązywaniem. Część jednak doktorów doświadcza stanu osamotnienia, braku perspektyw czy nadziei na dalszy rozwój. W tym też sensie myślę o nich jako o osobach, które poszukują profesorów nie po to, by wykonali coś za nich, ale dla nich; by byli otwarci na ich dylematy, wątpliwości, niepewność, brak rozeznania; by taktownie pomogli im w dalszej działalności naukowo-badawczej.

Członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN powołali różne zespoły w obrębie dyscyplin naukowych czy problemów badawczych, do prac których można się włączyć, by znaleźć w nich także szansę na uzyskanie naukowego wsparcia, mieć na bieżąco informacje o konferencjach, seminariach czy kongresach naukowych oraz publikować własne rozprawy, artykuły itp. Zachęcamy do nawiązywania kontaktu z wybranymi przez siebie zespołami. Doktorzy wydają też własne czasopismo - PAREZJA. To także jest świetną okazją do sprawdzenia się na jego łamach.

Wspomniana powyżej sytuacja nie dotyczy tych jednostek akademickich, w których zachowano jeszcze humboldtowskie tradycje, kulturę badań w relacji Mistrz-Uczeń. W tych zakładach, katedrach, instytutach regularnie prowadzi się debaty naukowe w kręgu współpracowników, doradza im w prowadzeniu własnych badań, ułatwia dostęp do właściwej, wartościowej literatury, włącza ich do współpracy i wymiany zagranicznej oraz rzetelnie recenzuje, opiniuje ich projekty. W takich jednostkach nikt nikogo szukać nie musi, bo ma mistrzów niejako na wyciągnięcie ręki.

05 listopada 2014

Must Be The Pedagogy, czyli promieniowanie bydgoskiej Sesji Naukowej Magistrantów








Ponad rok temu pisałem o znakomitej inicjatywie prof. dr hab. Ewy Filipiak z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Pani profesor zorganizowała w ramach Dni Instytutu Pedagogiki Sesję Naukową Magistrantów. Wiem, że jest ona kontynuowana.

Jak pisałem, jeszcze nie zakończył się semestr, jeszcze zdecydowana większość studentów gromadzi dane i pisze swoje prace dyplomowe, zdaje ostatnie egzaminy, a tu dyrekcja Instytutu zaproponowała nową tradycję, która jakże pięknie wpisuje się w budowanie i upublicznianie uniwersyteckich szkół naukowych. Idea sprowadza się do niemalże całodniowej sesji dyskusyjnej z udziałem samodzielnych i pomocniczych pracowników naukowych, w której aktorami są kończący studia magistranci, ale jeszcze przed egzaminem dyplomowym. Zgodnie z opracowanym Regulaminem Konkursu na Najlepszego Magistranta naukowcy wyłaniają w trakcie wspomnianej sesji laureatów.

Po opublikowaniu w blogu relacji z pierwszej sesji napisał do mnie list dr hab. Krzysztof Gajdka profesor Zakładu Dziennikarstwa Ekonomicznego i Nowych Mediów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, członek prestiżowej organizacji naukowej ECREA (European Communication Research and Education Association) z siedzibą w Brukseli, którego bardzo zainteresował pomysł bydgoskich pedagogów z prośbą o podzielenie się uwagami i materiałami z sesji. Uczyniłem to z przyjemnością, ale wówczas nawet nie przypuszczałem, że pomysł zostanie tak znakomicie rozwinięty przez kolegę z Katowic.

Prof. K. Gajdka skorzystał z gotowego wzorca, by uruchomić przedsięwzięcie na jego podobieństwo (choć o nieco innej specyfice), a zarazem nadać mu jak najwyższą rangę. Zwrócił się bowiem o patronat do Narodowego Banku Polskiego. Co więcej, sprawił, że na pierwsze seminarium z absolwentami jego seminarium przybył przedstawiciel kierownictwa NBP. Do udziału w wieńczącym projekt (który bazuje na seminarium licencjackim, a jego podsumowaniem będzie recenzowany tom pt. "Polscy dziennikarze ekonomiczni. Sylwetki. Tom I"), które zatytułował: "Polscy dziennikarze ekonomiczni") przedsięwzięciu zaprosił Dziennikarzy Ekonomicznych Roku 2012 i 2013, laureatów nagrody im. Władysława Grabskiego, tj. Jana Niedziałka i Macieja Samcika. Zaproszenia skierował też do Tadeusza Mosza oraz Wiktora Legowicza. Pozyskał także patronaty medialne: "Puls Biznesu", "Polsat Biznes", Polskie Radio, Redakcja Ekonomiczna Polskiej Agencji Prasowej, "Nowy Przemysł". Seminarium dla najlepszych absolwentów studiów zorganizował już po ich egzaminach licencjackich.


Mogę zdradzić, że prof. UE K. Gajdka jest także instruktorem harcerskim, co znakomicie przełożyło się na jego akademickie mistrzostwo. Jak pisał do nmnie - (...) warto i trzeba wyróżnić tych wspaniałych młodych ludzi, pracowitych i mądrych, a przy tym świetnie zorganizowanych (już wszyscy umówili się na wywiady bezpośrednie z bohaterami swoich prac, co budzi szacunek, biorąc pod uwagę, że jest to przecież elita polskiego dziennikarstwa ekonomicznego). To będzie ich dzień i - mam nadzieję - ważny etap w ich drodze ku pięknym profesjonalnym karierom w branży dziennikarskiej lub "okołomedialnej". A mnie wystarczą duma i radość. I udział w przedsięwzięciu z drugiego planu. To największa nagroda dla nauczyciela."

W tym roku akademickim została zrealizowana kolejna sesja dla laureatów najlepszych prac dyplomowych. Finis coronat opus! Studenci wraz ze swoimi nauczycielami-promotorami zakończyli z sukcesem "monograficzne" seminarium licencjackie pod wspólnym tytułem -"Polscy dziennikarze ekonomiczni". Wszystkie prace zostały pięknie obronione (ich ważnym elementem były wywiady bezpośrednie przeprowadzone z bohaterami), toteż teraz studenci przesyłają przeredagowane ich fragmenty do książki, którą prof. K. Gajdka zamierza wydać późną jesienią.

(fot. prof. K. Gajdka ze swoimi seminarzystami)

Proszę sobie wyobrazić, że ubiegłoroczni laureaci (najlepsi polscy dziennikarze ekonomiczni, laureaci nagrody i wyróżnień w konkursie NBP im. Władysława Grabskiego) zaproszą tegorocznych dyplomantów na staże a także wystawią im rekomendację lub listy polecające. Czyż nie o to chodzi w kształceniu akademickim, by odkrywać pasjonatów zawodu i promować ich dokonania? Mogę tylko raz jeszcze podziękować uczonym z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy za inicjatywę, która promieniuje na inne środowiska akademickie.