11 maja 2014

Polska "tygrysem" edukacyjnego postępu?

Nie wiem, czy ktoś zauważył, że po ogłoszeniu rzekomo znakomitego miejsca Polski w rankingu organizacji Better Life Index nie miała miejsce konferencja prasowa premiera Donalda Tuska i ministry edukacji J. Kluzik – Rostkowskiej? A czemuż to, ach czemuż? „Gazeta Wyborcza” tekstem Justyny Sucheckiej aż na pierwszej stronie wyeksponowała wielki "sukces" polskiego systemu edukacji, a tu CISZA, jak makiem zasiał... Chyba wystraszyli się w MEN tego osiągnięcia, albo mają jednak poczucie przyzwoitości i wiedzą, że to kolejny statystyczny kicz?

Redaktor nie jest od tego, by krytykować coś, co może pomóc rządzącym w kampanii na rzecz wielkiego sukcesu polskiej oświaty, by analizować nadchodzące do redakcji dane, tylko ma przekazywać o nich informacje z zachwytem lub z rozczarowaniem. Nie jestem przekonany, że pani redaktor uwierzyła w to, że Polacy są „coraz lepiej wyedukowani”? Gdyby ów artykuł powstał na podstawie rzetelnego procesu badawczego osiągnięć szkolnych polskich uczniów na reprezentatywnej próbie i obejmował pomiar rzeczywistych funkcji szkolnej edukacji, to moglibyśmy się cieszyć lub martwić, ale nie przeszlibyśmy wobec tego obojętnie. Wiedzielibyśmy bowiem, że ktoś wreszcie w tym kraju zbadał coś realnego. Tymczasem raport Pearsona jest tyle wart, co papier, na którym został wydrukowany. Nie ma on żadnej wartości poznawczej.

Ponoć 7 maja został zaproszony do Warszawy sir Michael Barber – b. doradca premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blair’a, by … podzielić się przy tej okazji z dziennikarką „Gazety” opinią na temat imponującego miejsca polskiego system edukacyjnego na tle innych państw w UE. Nie wiem wprawdzie, co ów sir miał na myśli, jakimi kierował się kryteriami w swojej komparatystyce? Tak, to każdy może mówić. A im mniej jest kompetentny, bo nie przypominam sobie publikacji, z której by wynikało, że ów Brytyjczyk istotnie zna polskie szkolnictwo i politykę oświatową (nie tylko tego) rządu, tym mocniej powinien nadymać propagandowy balon.

Nie ma jednak racji twierdząc, że ów wynik jest następstwem uczniowskiego wysiłku, talentu, a także zmian, które dokonują się w polskiej edukacji. To, że Polska zajęła 12 czy 2 miejsce jest zależne tylko i wyłącznie od "maszyny LOTTO", do której wrzucono dane z różnych międzynarodowych programów diagnostycznych. Wystarczyło do odpowiedniego programu wrzucić dane z trzech nieporównywalnych ze sobą wyników testów OECD ("badania" PISA, PIRLS i TIMSS), by na podstawie średniej określić rankingową pozycję każdego z "uczestniczących" w nich państw (wbrew ich woli). Każdy z programów politycznego monitoringu wskaźników edukacyjnych mierzy inną grupę uczniów pod względem ich wieku, inny ich zakres oraz poziom wiedzy i umiejętności w oderwaniu od rzeczywistego stopnia opanowania wiedzy i umiejętności określonych w krajowych programach kształcenia dla poszczególnych poziomów, typów szkół i roczników.

Nie rozumiem powodu dziennikarskiej euforii z powodu statystycznych manipulacji na danych, które są ze sobą więcej niż nieporównywalne. Nie wiemy, jakie dane wrzucono do statystycznej maszyny? Czy objęły one także drugą część PISA z 2012 r., w której polscy uczniowie uplasowali się niemal na samym końcu? Nie ma to jednak znaczenia. Manipulacja danymi statystycznymi do celów prowadzenia polityki oświatowej i antyobywatelskiej władzy jest po 25 latach transformacji dowodem upadku solidarnościowych elit, porządku wartości i odpowiedzialności władzy przed narodem. Prawda podrobiona nie jest już prawdą.

Ministra edukacji (politolog) ma taką wiedzę, ale jak jest się politykiem, to okazuje się, że trzeba skrywać ją przed obywatelami. Używanie więc w wywiadzie prasowym określeń typu: „prestiżowy”, „”powszechnie uznany na świecie” itp. należy do standardowych praktyk manipulowania opinią publiczną, by nadać wiarygodność czemuś, co wiarygodne nie jest. To, że popiera je wicedyrektor resortowego instytutu badań mnie nie dziwi, bo zostaliśmy już oswojeni z częściowym brakiem krytycyzmu i rzetelności interpretacyjnej uzyskiwanych danych w różnych diagnozach tego zespołu. Natomiast zastanawia stwierdzenie prezesa ZNP, że na podstawie tego "raportu" „należy poprawić klimat wokół edukacji”. Prawdopodobnie wiąże ten czynnik z – jak to określił – „narodowym malkontenctwem”, co jako żywo przypomina praktyki z czasów socjalizmu, kiedy krytyków władzy tak właśnie określano.

Odnoszę wrażenie, że ktoś sięga po znajomych znajomych z bankietowych przyjęć, by dodać powagi i znaczenia własnej polityce. Jestem przekonany, że sir M. Barber nie wyemigrowałby do Polski, by pracować w naszym kraju w roli nauczyciela czy naukowca. Nie posłałby też swoich wnucząt do polskich szkół publicznych, bo w jego kraju nie ma jednego, rządowego podręcznika dla uczniów klas pierwszych i następnych. Nie ma też centralistycznego systemu szkolnego. Minister nie decyduje na Wyspach o tym, czy jakaś szkołą ma mieć taki czy inny certyfikat oraz jakie formy aktywności są najlepsze dla dzieci w szkole, żeby nie tyły, itd.

Jak widać, skrojona – nie wiedzieć przez kogo, bo MEN nie chwali się tym wydarzeniem na swojej domenie - propagandowa akcja z zaproszeniem sira M. Barbera, wywołuje już od dawna tętniącą irytację części naszego społeczeństwa. Wysoka lokata Polski w kolejnym pseudorankingu prywatnej, biznesowej firmy – tym razem Pearsona (zapewne od nazwy współczynnika korelacji, tyle że tu chodzi o korelację między propagandą a zyskiem), jest wynikiem kolejnego zakłamywania rzeczywistości w wyniku statystycznej manipulacji danych.

Każdy z nas może w swoim domu wymyślać takie rankingi i ogłaszać ich raport w Internecie. Dlaczego nie? Dlaczego Polacy nie są innowacyjni, tylko godzą się na przodowanie w tej materii obcokrajowcom? A cóż to takiego, połączyć ze sobą kilka wskaźników społecznych i wyciągnąć z nich średnią statystyczną? Gdyby powstał np. Kowalski Education Index i został ogłoszony w dn. 4 czerwca 2014 r. w rocznicę wolności i przekazany Prezydentowi USA B. Obamie? To byłaby dopiero sensacja! Przegonilibyśmy wszystkie potęgi świata. Zaczęlibyśmy dyktować w OECD warunki reformowania szkolnictwa w państwach członkowskich! Miliony Chińczyków przyjeżdżałyby do nas, by dowiedzieć się, jak to możliwe, że staliśmy się Tygrysem Edukacyjnego Postępu!


10 maja 2014

Wiedza na wadze - zapowiedź debaty o życiu i dziełach Bogdana Suchodolskiego oraz bunt humanistów



W najbliższy poniedziałek 12 maja 2014 r. rozpoczynają swoje obrady naukowcy zatroskani o losy humanistyki. Tego dnia, w różnych uczelniach toczyć się będą sesje naukowe, które tu odnotowuję, bo jeśli ktoś będzie dysponował czasem i znajdzie się w pobliżu, to może czuć się zaproszonym, gdyż obie konferencje mają otwarty charakter.



Pierwszą, którą tu zapowiadam, będzie otwarte - bez jakichkolwiek opłat z tytułu udziału - posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk w Wyższej Szkole "Humanitas" w Sosnowcu. Zapraszamy na nie wraz z Gospodarzem - JM Rektorem Wyższej Szkoły "Humanitas" w Sosnowcu, którym jest dr Jerzy Kopel - z okazji 111 rocznicy urodzin Profesora Bogdana Suchodolskiego. Nawiązujemy nią do cyklu naukowych spotkań z wybitnymi pedagogami z Sosnowca, z Zagłębia Dąbrowskiego, jakie miały już miejsce w latach 2009-2010. Polska pedagogika ma bowiem trzech znakomitych "tenorów" humanistycznej myśli, którzy urodzili się w Sosnowcu a mianowicie: Bogdan Nawroczyński, Czesław Kupisiewicz i Bogdan Suchodolski.


Tym razem będziemy wspominać, analizować, być może nawet po trosze spierać się ze sobą o ponadczasowy wymiar pedagogiki Bogdana Suchodolskiego, biorąc pod uwagę różne okresy jego życia, pracy twórczej i jej transformacji. W spotkaniu wezmą udział (oprócz członków KNP PAN) m.in. autorzy specjalnie wydanej przez "Humanitas" i KNP PAN na tę okazję rozprawy naukowej, która ma być inspiracją do dalszych badań i studiów dzieł Bogdana Suchodolskiego po konferencji.


Przewidziana jest następująca struktura obrad:

10:00 – 10:30 powitanie przybyłych Gości, otwarcie konferencji
10:30 – 10:40 przesłanie prof. zw. dr hab. Czesława Kupisiewicza do uczestników konferencji
10:40 – 12:00 I panel dyskusyjny „Pedagogika Profesora Suchodolskiego w kręgu jej nauk pomocniczych” - moderowany przez Przewodniczącego KNP PAN;

12:30 – 14:00 II panel dyskusyjny: "Aktualność filozofii Profesora Suchodolskiego jako światowej sławy eksperta edukacji"
- moderowany przez prof. UŚl dr hab. Marka Rembierza.

Pragnę zarazem poinformować, że w Komitecie Prognoz PAN "Polska 2000 Plus" prof. dr hab. Irena Wojnar wydała rozprawę z m.in. rozproszonymi tekstami Bogdana Suchodolskiego i wywiadami z tym humanistą pod tytułem "Osoba i myśl - Bogdan Suchodolski". Są w tym zbiorze, którego obie okładki zdobią mój wpis, także analizy profesor Ireny Wojnar i in. badaczy dzieł tego humanisty.


Natomiast też tego dnia odbędzie się na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie posiedzenie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej poświęcone ewaluacji badań naukowych w humanistyce. Początek tego spotkania - o godz. 18 30 na ul. Grodzkiej 67. Organizatorzy zachęcają do udziału w tym wydarzeniu także studentów i doktorantów. Tematem wiodącym jest: "BUNT HUMANISTÓW. Wiedza na wadze. Waga wiedzy."

W dyskusji udział wezmą: Krzysztof Bielawski IFK UJ, Miłowit Kuniński WSB-NLU, Grażyna Skąpska IS UJ, Karol Tarnowski UPJP2 oraz Maciej Urbanowski WP UJ.

Jak zapowiedziano w zaproszeniu dla zainteresowanych: Neoliberalne reformy Uniwersytetu miały zadziałać jak chirurgiczny lancet. Jasny, bezosobowy, punktowy tryb oceniania, ścisły tryb parametryzacji miał oczyścić Uniwersytet ze złogów feudalizmu. Tak się nie stało. Słyszymy dziś o nieprzejrzystościach proceduralnych czołowych instytucji finansujących badania naukowe. Z drugiej strony narasta sprzeciw środowisk humanistycznych przeciw absurdom parametryzacji. Wytykanie biurokratycznego obciążenia naukowców oraz konieczności nieustannej pogoni za punktami stało się powszechne. Co robić? Jak oceniać badania w humanistyce? Czy wszystko trzeba zmierzyć i zważyć? Z drugiej strony -kto chciałby ufać bez zastrzeżeń tzw. ocenie eksperckiej? A może trzeba łączyć ogień z wodą - ocenę ekspercką z systemem punktowym?

O buncie humanistów w związku z toczącą się w sejmowej podkomisji dyskusją na temat nowelizacji ustaw o szkolnictwie wyższym i nauce pisał w "Rzeczpospolitej"Artur Grabek.


09 maja 2014

„LEKCJA WOLNOŚCI” , czyli odkłamywanie historii III RP


(fot. Ministra edukacji schwytana "wSieci" z dn. 22.04-4.05.2014, s.12)










Drodzy nauczyciele, pedagodzy, wychowawcy, instruktorzy, opiekunowie dzieci i młodzieży, ich rehabilitanci i terapeuci weźcie udział w znakomitej akcji Ministerstwa Edukacji Narodowej pt. „LEKCJA WOLNOŚCI” , odpowiedzcie na apel pani minister i napiszcie prawdę, co sądzicie o swojej wolności. Napiszcie - jak ta wolność kształtowała się na początku lat 90. XX w. i jak była wam odbierana przez kolejne ekipy rządzące w tym resorcie.

Jak widać z treści apelu Joanny Kluzik-Rostkowskiej obecna władza chce włączyć środowisko oświatowe do przedwyborczej akcji, by wykazać, jak wiele uczyniła dobra dla polskiej edukacji i jej kadr. O poprzednikach, którzy pozorują troskę o polską oświatę w tajnej Radzie Edukacji Narodowej, pisałem przedwczoraj. Pani minister jest tak pewna wartości wolności, że nie określając jej istoty, ani też tego, jak sama ją pojmuje, stwierdza:

Wybory do parlamentu, przeprowadzone dwadzieścia pięć lat temu 4 czerwca 1989 r. oraz poprzedzające je obrady Okrągłego Stołu, dla obecnego pokolenia są już tylko historią. Dlatego chcemy namówić uczniów, by przeżyli emocje, które towarzyszyły tamtym wydarzeniom, by porozmawiali o wyjątkowym 1989 roku ze swoimi rodzicami, dziadkami, by pozbierali świadectwa. Będzie je można zamieszczać w Internecie, m.in. na stworzonym przez MEN dedykowanym profilu „Lekcja Wolności” w serwisie Facebook. (...) Mam nadzieję, że dyskusja prowadzona z rówieśnikami i nauczycielami w szkole, może nadać tamtym wydarzeniom osobistego charakteru. Pozwoli zrozumieć uczniom, jakie zmiany nastąpiły w ciągu tego ćwierćwiecza, jak trudna była droga dojścia do wolnej Polski i dlaczego warto tych wartości bronić. „LEKCJA WOLNOŚCI”

Napiszcie zatem prawdę o tym, jak postrzegacie swoją wolność, także tę wpisaną we własną profesję, w relacje między wami a innymi nauczycielami, rodzicami, uczniami, dyrektorem szkoły czy przedszkola itp., to może wasz głos zostanie opublikowany na zapowiadanych przez MEN stronach. Jeśli nie, to zapraszam do mnie, do wirtualnej przestrzeni albo do kierowanego przeze mnie czasopisma "Studia z Teorii Wychowania". Z przyjemnością poświęcę miejsce na odtajnienie rzeczywistych postaw i doznań polskich nauczycieli, pedagogów w warunkach centralistycznego systemu oświatowego, funkcjonującego w warunkach prawnego przeregulowania, ochrony urzędników, dehumanizującej standaryzacji kształcenia i reform "top-=down".

Na 25 rocznicy zmiany ustrojowej chcą wykreować się także inne podmioty. Oto Marszałek Sejmu Ewa Kopacz ogłosiła konkurs plastyczny pt. „Kolory wolności”, który kieruje do uczniów szkół podstawowych. Konkurs ma na celu zainteresowanie uczniów zagadnieniami związanymi z wydarzeniami sprzed 25 lat - przełomowymi wyborami do Sejmu w 1989 r. Zasady udziału w konkursie zostały określone w Regulaminie konkursu plastycznego „KOLORY WOLNOŚCI”. Szkoda, że ten konkurs nie jest adresowany do uczniów szkół ponadgimnazjalnych, gdyż ci przygotowaliby pani Marszałek niezłe MEMY. Widać je w Internecie, m.in. na Facebooku czy w Tweeterze.