16 marca 2014

Obywatelska inicjatywa walki z partyjniactwem i etatystyczną polityką pseudodemokratycznej władzy w III RP


Ostatnie posiedzenie Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 12 marca 2014 r., w trakcie którego partyjniactwo posłów PO i PSL wzięło górę nad demokracją, powinno być ostatnim dzwonkiem na alarm! Platformersi po raz kolejny dali dowód antyobywatelskiej oraz aroganckiej polityki, kiedy opozycja postanowiła dać im ostatnią szansę na uwiarygodnienie rzeczywistych, a nie tylko deklarowanych wartości w polityce edukacyjnej.

Manipulacja polityczna zaczęła się od rozpatrzenia w porządku dziennym obrad tej Izby "Informacji ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci sześcioletnich wraz ze stanowiskiem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej". To był rzeczywiście sprytny zabieg socjotechniczny. Najpierw miała miejsce wydukana przez zasapaną ministrę J. Kluzik-Rostkowską informacja o dokumencie, który powinien być przedmiotem debaty sejmowej najpóźniej w grudniu 2013 r., gdyż dotyczył informacji o nieaktualnym już stanie przygotowania szkół publicznych w I sem. roku szk. 2013/2014 na przyjęcie sześciolatków.

Kogo w istocie obchodzą dane, które mają już walor kronikarski? Z jednej strony sukcesywnie i w zależności od dopływu środków następują w oświacie infrastrukturalne zmiany, z drugiej zaś MEN od samego początku kreowało strategię wdrażania tej zmiany na podstawie kłamstw, manipulacji i fałszowania danych. Nic dziwnego, że poseł Zbigniew Dolata już na wstępie swojej wypowiedzi podkreślił, że: nadal próbuje się bronić skompromitowanych pomysłów, dotyczy to zwłaszcza obniżenia wieku szkolnego. Rozpatrujemy dzisiaj informację ministra o stanie przygotowań organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci 6-letnich, chociaż zasadniejszy byłby tytuł: dezinformacja ministra niewłaściwego do spraw oświaty i wychowania, ponieważ w tym nachalnie propagandowym dziele ilość kłamstw, półprawd i manipulacji przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości. Ministerialni propagandyści wbijają nam do głowy, że sześciolatki są gotowe na szkołę, a szkoła jest gotowa na sześciolatki.

Oczywiście, debata była z perspektywy opozycji rzucaniem grochem o ścianę, bowiem na każdy fakt, podważone przez nią dane, pojawiały się chwyty retoryczne, równie kłamliwe, jak we wcześniej zreferowanej Informacji MEN, a przy tym odsłaniające upór, który kompromituje tę władzę na lata.

MEN zależało na tzw. propagandowym przykryciu inicjatywy opozycji, która wystąpiła z wnioskiem o referendum w sprawie zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Posłowie PiS chcieli, by obywatele w referendum odpowiedzieli na jedno pytanie: "Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?" Rząd musiał zatem przygotować grunt pod odrzucenie przez posłów tego wniosku, by dalej brnąć w błędne rozwiązanie strukturalne w oświacie i oszukiwać naród, że czyni to dla dobra najmłodszego pokolenia. Nie jest, co wykazują badania naukowe, ale nie te przygotowane przez ekspertów służalczo wpisujących się w taktykę rządowych rozwiązań, a zatem i dezawuujących powagę oraz niezależność badań naukowych od gier politycznych.

Poseł Kazimierz Michał Ujazdowski niezwykle rzeczowo i trafnie wykazał, że nie po raz pierwszy w dziejach naszego kraju mamy do czynienia ze zdradą części elit, bo że MEN oszukał rodziców i ich dzieci, to wiemy w tej kwestii od co najmniej 6 lat. Poseł poddał pod ocenę obywateli i posłów rządzącej koalicji oraz jej popleczników "grubymi nićmi uszytą" manipulację, mówiąc:

To jest dla nas kwestia o podwójnym znaczeniu: kwestia zasad, praw obywatelskich, przestrzegania praw politycznych w Polsce i kwestia faktów, odpowiedzialności za edukację, za dobro dzieci. Ta druga kwestia była przedmiotem żywej dyskusji w ciągu ostatnich godzin. Kwestia zasad: Polska jest krajem, którego konstytucja deklaruje realizację demokracji bezpośredniej. Referendum jest prawem politycznym obywateli, jest prawem do podejmowania decyzji bezpośrednio, prawem do rozstrzygania kwestii publicznej bezpośrednio. Taki jest sens referendum. To prawo nie powinno być fikcją, to prawo powinno być czymś realnym, tym bardziej że w przypadku wieku szkolnego mamy do czynienia z dziedziną ewidentnie należącą do materii referendum.

(...) polityka oświatowa, edukacja i wiek szkolny to kwestie jak najbardziej referendalne. Nie ma żadnych podstaw, aby można byłoby odmówić obywatelom podjęcia decyzji właśnie w tym trybie. Jeśli w tej sprawie odmawiamy zastosowania prawa do podjęcia decyzji w trybie referendum, to powstaje pytanie, w jakich sprawach obywatele będą mogli stosować to bezpośrednie prawo do oddziaływania czy kształtowania życia publicznego, tym bardziej że we wszystkich analizach dotyczących słabości polskiej demokracji i polskiego życia publicznego wskazuje się na to, iż demokracja bezpośrednia jest w Polsce martwa.

Referendum jako instytucja ustanowiona w tej formule przez Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej nigdy nie zostało zastosowane. Nie przynosi to sławy ani chwały, tylko wstyd, dlatego że ani razu nie pozwolono na to, by obywatele mogli skorzystać z konstytucyjnego prawa, które gwarantuje jedna z zasad konstytucyjnych.

Wszystko to dzieje się oczywiście w kontekście bardzo realnym, to znaczy w kontekście zlekceważenia przez Platformę Obywatelską, powiem więcej, w kontekście pogardy Platformy Obywatelskiej dla praw politycznych obywateli, bo posadziliście Polaków w kącie, odmawiając im prawa do zastosowania referendum w przypadku inicjatywy podjętej przez stowarzyszenie „Ratujmy maluchy”.

Okazaliście pogardę dla aktywnej opinii publicznej w sytuacji, w której to obywatele, słusznie to zauważono, wyrażający różne poglądy polityczne i wyrastający z różnych środowisk politycznych, w liczbie blisko miliona, domagali się rozstrzygnięcia w tej kwestii. Milion obywateli to jest mniej więcej tyle, ilu wyborców posiada stronnictwo współrządzące z Platformą Obywatelską. Niewiele więcej głosów padło na Polskie Stronnictwo Ludowe. Pogarda dla takiego potencjału, dla inicjatywy przedłożonej przez tak dużą grupę ludzi zasługuje naprawdę na niezwykle surową ocenę.

Nasz wniosek, nasza propozycja jest zatem wyrazem, po pierwsze, naszego stanowiska. Uważamy, iż w tej kwestii obywatele mają pełne prawo do podjęcia decyzji. Jest także aktem pomocy środowiskom obywatelskim, środowiskom edukacyjnym, które wystąpiły przed paroma miesiącami z inicjatywą referendum. W tej dyskusji wielu z was, mówię do posłów koalicji rządowej, powiadało: Gdyby referendum edukacyjne zawierało tylko jedno pytanie, dotyczyło tylko i wyłącznie wieku szkolnego, zagłosowalibyśmy za. Ponieważ dotyczy ono wielu pytań, nie możemy zagłosować za. Trzymamy was za słowo, przecież znamy te wypowiedzi, mówców z imienia i nazwiska. Przedłożona przez nas propozycja jest oszczędna, dotyczy wyłącznie wieku szkolnego. Jeśli więc wasze deklaracje na początku listopada były składane z dobrą wolą, powinniście państwo zagłosować za naszym wnioskiem.



Pogarda wobec obywateli, rodziców znalazła swój wyraz w głosowaniu Sejmu, w którym wzięło udział 435 posłów. Wniosek o przeprowadzenie referendum poparło 174 posłów, 254 - było przeciw, 7 wstrzymało się od głosu. Bezwzględna większość konieczna do przyjęcia wniosku wynosiła 218 głosów.

Idąc do wyborów nie tylko samorządowych, warto sięgnąć po listę głosujących za pozbawieniem przez nich prawa obywateli do referendum.


Pojawiła się w naszym kraju inicjatywa pozarządowa, której nazwa być może brzmi niezbyt fortunnie, gdyż nie jest czytelna w swej aksjologicznej warstwie, a mianowicie: Projekt Polacy. Jak zakładają w swoim przesłaniu inicjatorzy:


"Naszą Misją jest odbudowa suwerennego społeczeństwa obywatelskiego oraz odzyskanie obywatelskiej kontroli nad państwem w oparciu o kardynalne zasady cywilizacji łacińskiej -Naszej Cywilizacji. Realizacja tej Misji musi rozpocząć się w każdym z nas, od podstaw. Od odzyskania umiejętności bycia świadomym i aktywnym obywatelem cywilizacji łacińskiej. Nikt za nas tego nie zrobi. Uzdrowienie Narodu jest działaniem nadrzędnym – bez przywrócenia Polakom poczucia podmiotowości i siły sprawczej nie uda się skutecznie zbudować Państwa zgodnie z duchem cywilizacji łacińskiej." Czy to uzdrowi sprawujących władze w III RP? Obawiam się, że nie, bo i nie do niej jest on adresowany. Tę patologiczną władzę trzeba zmieniać dużo wcześniej i z nowym pokoleniem, które nie jest skażone syndromem homo sovieticus.

Budujmy sieci obywatelskiego nieposłuszeństwa. Uwolnijmy w sobie moc aktorów życia społecznego, a nie jego przedmiotów, niewolników.


Dzisiejszy świat promuje atomizację, rozproszenie, uniemożliwiając tym samym skuteczną realizację interesów wspólnych. Ambicją Projektu Polacy jest budowanie relacji wspólnotowych. Relacji związanych z rozwojem i doskonaleniem, relacji związanych z pasjami i zainteresowaniami, w końcu, relacji związanych ze świadomością interesów wspólnotowych. Jest to również krok konieczny do odzyskania rzeczywistego, obywatelskiego wpływu na państwo. Każda Grupa Obywatelska, każda Akcja, Projekt i Program są okazją do lepszego, wzajemnego poznania się. Do zapewnienia sobie wsparcia i wspólnego cieszenia się osiągniętymi sukcesami. Każde działanie w ramach Projektu Polacy ukierunkowane jest na budowanie trwałych relacji. Relacji, dzięki którym słowo "przyjaźń" ponownie nabierze rzeczywistego znaczenia wyrażającego się wzajemnym zrozumieniem, szacunkiem i bezinteresowną pomocą.








15 marca 2014

Pedagogika Montessori korzystnym rozwiązaniem dla małych wiejskich szkół

Tomasz Szydło zastępca Burmistrza Miasta Świdnik ds. Oświaty i Spraw Społecznych przesłał mi tekst, który tu zamieszczam jako przykład "dobrej praktyki", o którą upominają się niektórzy czytelnicy. W związku z czekającymi nas jesienią wyborami samorządowymi warto dostrzec osoby, które na edukację patrzą nie przez pryzmat oszczędności, redukcji etatów, zamykania małych szkół, ale w tym ostatnim przypadku - wprost odwrotnie, ratowania ich. Doskonałym tego przykładem jest sięgnięcie po pedagogikę Marii Montessori, o której znaczeniu dla ratowania właśnie w małych miejscowościach kultury duchowej oraz dla rzeczywistego wspierania rozwoju dzieci w ich lokalnym środowisku, w ich małych ojczyznach, tak pisze ceniony w swoim mieście samorządowiec:

Jednym z podstawowych zadań samorządu jest prowadzenie szkół i przedszkoli. Powszechnie znanym i bezspornym faktem jest nie doszacowanie oświaty w budżecie państwa, której finansowanie jest przecież jego konstytucyjnym zadaniem. Obecnie część oświatowa subwencji ogólnej nie wystarcza nawet na pokrycie wynagrodzeń nauczycieli. Zgodnie z aktualnymi zapisami prawa subwencja oświatowa jest jedynie jednym ze źródeł finansowania edukacji, kolejnym wskazywanym w przepisach są dochody samorządów. Stawia to samorządy w bardzo kłopotliwej sytuacji, ponieważ są zobowiązane do realizacji zadania, którego koszt przekracza ich możliwości finansowe. Stąd wiele gmin szuka różnych rozwiązań, aby te koszty zminimalizować.

Szczególnie trudna jest realizacja zadań oświatowych w małych ośrodkach wiejskich. Subwencję oświatową nalicza się proporcjonalnie do liczby uczniów. Oddziały wiejskich szkół są mało liczne, natomiast koszt zatrudnienia nauczyciela jest odpowiednio wysoki i niezależny od tej liczebności. Wprawdzie we wzorze algorytmu podziału subwencji oświatowej znajdują się parametry wyrównawcze P1 i R, ale te - przy małych dochodach gmin - nie gwarantują wystarczających środków na oświatę. Najczęściej więc stosowane rozwiązanie to zamykanie małych i dowożenie dzieci do większych szkół, tak aby uzyskać odpowiednią liczbę dzieci w jednym oddziale klasowym (optymalna pod względem finansowym liczebność to 28-30 uczniów w oddziale). Powoduje to wydłużenie drogi dzieci do szkoły oraz likwidację często jedynego ośrodka kulturalnego na wsi. Drugim, coraz rzadziej stosowanym rozwiązaniem, jest łącznie uczniów z kilku roczników w jednym oddziale, powszechnie uważane za rozwiązanie bardzo niekorzystne, zarówno z punktu widzenia nauczyciela, jak i samych uczniów. Trzecie rozwiązanie to przekazywanie szkół fundacjom lub stowarzyszeniom, co daje możliwość zatrudnienia nauczycieli na zwykłą umowę o pracę i zwiększenia jego pensum, wynikającego z Karty Nauczyciela. Z takiego rozwiązania oczywiście nie są zadowoleni nauczyciele.
Z mojego piętnastoletniego doświadczenia na stanowisku zastępcy burmistrza Świdnika wynika, że jest inne ciekawe i optymalne rozwiązanie, patrząc na nie z różnych punków widzenia: dzieci i rodziców, nauczycieli i gminy. Takim rozwiązaniem jest zastosowanie metody Marii Montessori. Metoda ma już ponad sto lat. W pewnym sensie podobna jest do metody skautowej czy harcerskiej. Bazuje na podążaniu za naturalnym tempem rozwoju dziecka, za wrodzoną ciekawością poznawania świata, na inspirowaniu do samodzielnych poszukiwań i odkryć. Wykorzystuje proste, ale dopracowane w szczegółach pomoce naukowe, które umożliwiają wykorzystanie wszystkich zmysłów człowieka. Interesujące są zwłaszcza pomoce naukowe do matematyki.

Niezwykle ważnym i ciekawym elementem tej metody jest łączenie w jednym oddziale dzieci z trzech roczników. Uwzględnia ona etapy rozwoju dziecka polegające na indywidualnym poznawaniu pojęć i zjawisk oraz obserwację starszych dzieci przez młodsze oraz pomoc młodszym przez starsze. Metoda populara w Europie i na świecie, w Polsce znajduje swoich zwolenników w dużych miastach. Chętnie stosowana zwłaszcza w przedszkolach niepublicznych, uznawana często za metodę ekskluzywną, dostępną dla nielicznych wybranych. Zupełnie niesłusznie. Może ona być z powodzeniem stosowana w przedszkolach i szkołach publicznych.

W Świdniku, od dziesięciu lat, funkcjonują w kilku przedszkolach - jeden lub dwa oddziały skupiające w jednym oddziale dzieci w wieku od 3. do 5. lat. Od kilku lat prowadzone są też 3 oddziały wczesnoszkolne w szkole podstawowej, grupujące w jednym oddziale dzieci w wieku od 6. do 9. lat. Uczniowie oddziałów Montessori osiągają bardzo dobre wyniki w tzw. trzecioteściku oraz w sprawdzianach klas szóstych przeprowadzanych przez Okręgową Komisję Egzaminacyjną. Przy okazji, wart zauważenia jest fakt, że średni wynik uczniów w sprawdzianach klas szóstych w skali gminy od czterech lat jest najwyższy w województwie lubelskim.

Wydaje się, że metoda Montessori, zgodnie z którą umieszcza się w jednym oddziale uczniów trzech roczników jest znakomitym rozwiązaniem dla małych szkół wiejskich. W najbardziej skrajnym przypadku, w odległym od dużych ośrodków, małym - liczącym 25 dzieci - przedszkolu pięciogodzinnym, mógłby być zatrudniony jeden nauczyciel. W małej szkole wiejskiej liczącej 50. uczniów, można zorganizować dwa oddziały obejmujące po 25 dzieci (zgodnie z najnowszymi przepisami oświatowymi), jeden - składający się z dzieci klas 1-3 oraz drugi - klas 4-6. Do nauki dzieci należałoby zatrudnić dwóch nauczycieli, po jednym w każdym oddziale, lub jednego nauczyciela w oddziale wczesnoszkolnym i dwóch nauczycieli na część etatu, uczących w bloku humanistycznym i w bloku matematyczno-przyrodniczym. Zatrudniani byliby oczywiście zgodnie z Kartą Nauczyciela.

Przy tej okazji nasuwa się kilka wątpliwości związanych z prawem oświatowym, w szczególności dotyczącym kwalifikacji nauczycieli. Jeśli chodzi o kwalifikacje nauczyciela w przedszkolu i edukacji wczesnoszkolnej (klasy 1-3) wystarczą zwykłe kwalifikacje nauczyciela przedszkolnego i nauczania wczesnoszkolnego wzbogacone o studia podyplomowe z metody Montessori. Natomiast w klasach 4-6 napotkamy już na trudność wynikającą z faktu, że zgodnie z rozporządzeniem MEN o kwalifikacjach nauczycieli danego przedmiotu może uczyć jedynie nauczyciel, który ukończył studia lub kurs kwalifikacyjny w zakresie nauczanego przedmiotu. I to jest podstawowa trudność, jaką napotyka metoda w zderzeniu z prawem oświatowym. Jedynym rozwiązaniem jest zmiana rozporządzenia o kwalifikacjach nauczycieli i uruchomienie studiów kwalifikacyjnych do uczenia wielu przedmiotów w blokach humanistycznych i matematyczno-przyrodniczych. Z jednej strony, jest to o tyle łatwe, że większość nauczycieli to wieloprzedmiotowcy, mający kwalifikacje do uczenia kilku przedmiotów, a przedmiotów w szkole podstawowej nie jest tak dużo i mogą one tworzyć 2 bloki: humanistyczny i matematyczno-przyrodniczy. Z drugiej, w wyniku obniżenia wieku szkolnego szkołę będą kończyli uczniowie 11-letni, więc jedynie np. nauczyciele nauczania zintegrowanego, mający do tej pory kwalifikacje do uczenia dzieci w wieku 7-9 lat, musieliby wzbogacić kwalifikacje do uczenia dzieci z dwóch roczników: 10-11–letnich.

Pojawia się oczywiście pytanie natury ogólnej, dotyczącej kształcenia nauczycieli. Czy rzeczywiście te same kwalifikacje są potrzebne do uczenia na wszystkich szczeblach edukacji, do uczenia np. 10-latka co i 20-latka? Jeszcze kilka lat temu, jako magister fizyki z przygotowaniem pedagogicznym, miałem kwalifikacje do uczenia fizyki w szkole podstawowej, szkole średniej i na uczelni wyższej. I rzeczywiście we wszystkich typach szkół uczyłem. Jednak - w moim przekonaniu - decydujący dla kompetencji nauczyciela jest nie tyle zakres poznanej wiedzy, jej skomplikowany opis, lecz rozumienie zjawisk i problemów oraz umiejętność takiego poprowadzenia lekcji, aby uczeń to zjawisko czy problem poznał i zrozumiał. A to są kompetencje bardziej pedagogiczne niż naukowe.

Jeden z najwybitniejszych fizyków naszych czasów Steven Hawking potrafił w swej książce „Krótka historia czasu” omówić najbardziej skomplikowane zjawisko, jakim jest powstanie wszechświata, z wykorzystaniem jednego wzoru E=mc2, który to wzór jest ikoną współczesnej nauki. Wykazał się więc wybitnym talentem pedagogicznym. Podobnie na początku ubiegłego wieku skomplikowana ogólna teoria względności Alberta Einsteina oraz wnioski i konsekwencje z niej płynące były powszechnie dyskutowane na salonach towarzyskich ówczesnej Europy. A więc można skomplikowane zjawisko przedstawić w sposób bardzo przystępny. Jestem przekonany, że metoda Montessori też daje taką możliwość.

Przemyślane w metodzie Marii Montessori, w szczególności pomoce naukowe umożliwiają samodzielne poznawanie skomplikowanych wzorów algebraicznych takich jak np. rozwinięcie dwumianu: (a+b)2 = a2 + b2 + 2ab lub (a+b)3 = a3+ 3a2b + 3ab2 + b3 w bardzo przystępny, dosłownie namacalny sposób już w przedszkolu. W świdnickich przedszkolnych oddziałach Montessori powyższe wzory poznaje każde dziecko. Pomoce naukowe Montessori, ze względu na ograniczony popyt i wysoką jakość, są drogie, ale jest to wydatek jednorazowy. Wysoka jakość wykonania gwarantuje, że służą w codziennym użytku w świdnickich jednostkach oświatowych już 10 lat.

Oddziały przedszkolne i szkolne Montessori cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Podobnie w Lublinie, do publicznych przedszkoli i szkoły podstawowej, prowadzonych tą metodą, jest więcej chętnych niż miejsc. Tym bardziej, że tyle obecnie mówi się o zindywidualizowanym podejściu do dzieci, a indywidualna praca ucznia, mimo łączenia trzech roczników w jednym oddziale, jest wielkim atutem metody Montessori. Wdrożenie tej metody o tyle jest łatwe, że można otrzymać daleko idące wsparcie ze strony pracowników naukowych Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Podsumowując: zastosowanie metody Montessori jest rozwiązaniem najbardziej optymalnym dla małych ośrodków, z którego wszyscy mogą być zadowoleni. Samorządowcy, bo nie będą zmuszani zamykać małych szkół. Rodzice, bo będą mieli szkołę blisko miejsca zamieszkania. Nauczyciele, bo będą w dalszym ciągu zatrudniani zgodnie z Kartą Nauczyciela. Uczniowie, bo zyskają nową, skuteczniejszą metodę poznawania świata i przyswajania wiedzy. Dzięki wprowadzeniu metody Montessori to, co było zmorą małych szkół, a więc klasy łączone, może stać się ich atutem gwarantującym wysoką jakość edukacji i rozwiązaniem umożliwiającym uniknięcie zamykania małych szkół, przy jednoczesnym zoptymalizowanym koszcie ich funkcjonowania.

14 marca 2014

Przedwczesna strata w środowisku pedagogicznym - zmarła dr hab. Beata Dyrda





Wczoraj dotarła do mnie niezwykle przykra wiadomość o nagłej śmierci naszej Koleżanki pedagog z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach pani dr hab. Beaty Dyrdy. Jeszcze niedawno wyznaczaliśmy skład recenzentów w Jej przewodzie habilitacyjnym, który jakże pomyślnie sfinalizowała w swojej macierzystej Uczelni, a dzisiaj, kiedy powinniśmy upowszechniać kolejne Jej wyniki badań, musimy pochylić nasze głowy i poruszone serca z głębokim smutkiem, by mówić już o Niej w czasie przeszłym.

To jest dramat nie tylko dla Najbliższych, dla Rodziny, ale także dla polskiego środowiska akademickiego, które z radością przyjęło naukowy awans Koleżanki pokładając w Niej nadzieje na dalszą współpracę. Odnotuję zatem ku pamięci i z wyrazami wdzięczności wobec osób, które przyczyniły się do znakomitego rozwoju naukowego pani dr hab. Beaty Dyrdy, współtworzyły z Nią interesujące projekty badawcze i doskonaliły praktykę edukacyjną, Jej najważniejsze dokonania, dziękując zarazem za pomoc w tym zakresie pani prof. Iwonie Chrzanowskiej z UAM w Poznaniu.

Zm. dr hab. Beata Dyrda urodziła się 14 lutego 1968 r. w Katowicach. W roku 1993 uzyskała stopień zawodowy magistra na Wydziale Pedagogiki i Psychologii, w zakresie nauczania początkowego. W roku 1999 na macierzystym Uniwersytecie i Wydziale uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, a w 2012 r. stopień naukowy doktora habilitowanego. Od początku swojej drogi zawodowej związana była pracą naukowo-badawczą z Uniwersytetem Śląskim, przechodząc przez kolejne stopnie awansu zawodowego i naukowego. W tej kadencji była Zastępcą Dyrektora Instytutu Pedagogiki, adiunktem w Katedrze Pedagogiki Społecznej.

Po uzyskaniu stopnia naukowego doktora odbyła staże naukowe w: Finlandii, Danii i Szwajcarii. Za działalność naukowo-dydaktyczną dr hab. Beata Dyrda została wyróżniona nagrodą indywidualną II stopnia Rektora Uniwersytetu Śląskiego w latach: 2000, 2005, 2008; nagrodą zespołową III stopnia: 2009, 2011, nagrodą Dziekana WPiP za działalność organizacyjną w latach: 2004, 2005, 2006. W roku 2008 uhonorowana została Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Była po doktoracie autorką, współautorką trzech monografii, raportu z badań, skryptu, pracy zwartej pod Jej redakcją; sześciu autorskich i współautorskich artykułów wydanych w języku kongresowym (angielskim, rosyjskim); dwóch współautorskich publikacji wydanych w języku kongresowym za granicą. W języku angielskim ukazało się osiem tekstów, w tym jeden autorski i siedem współautorskich w czasopiśmie z listy filadelfijskiej „The New Educational Review”; w języku polskim, w czasopismach punktowanych z listy ministerialnej opublikowała siedem artykułów, w dwóch kolejnych była współautorką.

W swoim dorobku naukowym zmarła pedagog ma również 25 tekstów, które znajdują się w monografiach zbiorowych wieloautorskich; w innych czasopismach polskich znalazły się trzy artykuły Jej autorstwa; kolejnych 12 tekstów autorskich i dwa współautorskie opublikowane zostały w polskich, recenzowanych materiałach pokonferencyjnych. Była autorką czterech, a współautorką dwóch recenzji, sprawozdań. Była również autorką 3 haseł encyklopedycznych: syndrom nieadekwatnych osiągnięć szkolnych, uczeń zdolny, wyrównywanie szans edukacyjnych, które znalazły się w Encyklopedii Pedagogicznej XXI wieku, (red.) T. Pilch, Wydawnictwo Akademickie „Żak’, Warszawa 2008.

Najważniejsze w dokonaniach badawczych są monografie. Pani dr hab. Beata Dyrda wydała:


1. Dyrda B. (2000) Syndrom Nieadekwatnych Osiągnięć jako niepowodzenie szkolne uczniów zdolnych. Diagnoza i terapia. Oficyna Wydawnicza „IMPULS”, Kraków, s.173, ISBN 83-7308-024-4

2. Dyrda B. (2004), (red.) Rozwijanie twórczości i inteligencji emocjonalnej dzieci i młodzieży. Poradnik dla wychowawców i nauczycieli. Oficyna Wydawnicza „IMPULS”, Kraków, s. 161, ISBN 83-7308-375-8

3. Dyrda B. (2007) Zjawiska niepowodzeń szkolnych uczniów zdolnych. Rozpoznawanie i przeciwdziałanie. Oficyna Wydawnicza IMPULS, Kraków, s. 98, ISBN 978-83-7308-963-1

4. Dyrda, B.; Koczoń-Zurek, S; Przybylska, I. (2008) Podstawy prawne i organizacyjne oświaty. Skrypt dla studentów pedagogiki. Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice, s. 169, ISBN 978-83-226-1711-3

5. Dyrda B., Przybylska I. (2008) New competences – the new standards of professional teachers’ education. “The Learning Teacher Journal”, Vol. 2, Nr 1, s. 49-67, ISSN 1654-0344


6. Dyrda B. (2009) The underachievement syndrome of the gifted and creative children – the diagnostic approach and the research results. “The Learning Teacher Journal” Vol. 3, No 1/ 2009, s. 3-17, ISSN1654-0344

7. Дырда Б. (2009) Специальные образовательные потребности способных учеников. [В:] Психология социального развития: От монолога к диалогу: сб. науч. тр. каф. психологии. Под научн. ред Т. В.Сенько, Н. В. Гольцовой / филиал Рос. гос. соц. ун-та в г. Минске. Минск: Изд. центр БГУ, s. 182-188, ISBN: 978-985-476-742-0.

8. Dyrda B. (2011) Badanie systemu pracy z uczniem zdolnym. Raport z badania case study w Wielkiej Brytanii, Finlandii, Niemczech, Austrii i Czechach. Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ośrodek Rozwoju Edukacji, Warszawa, s. 93 [http://www.ore.edu.pl/strona-ore/index.php?option=com_phocadownload&view=category&id=104:raporty-z-bada&Itemid=1355]

9. Dyrda B. (2011) Personal narratives of school educators on supporting the development of gifted students – a perspective from schools in Poland. “The Learning Teacher Journal” Vol. 5, No 2/ 2011, s. 47- 58, ISSN1654-0344

10. Dyrda B. (2012) Edukacyjne wspieranie rozwoju uczniów zdolnych – studium społeczno-pedagogiczne Wydawnictwo Akademickie ŻAK, Warszawa, s. 536, ISBN 978-83-62015-42-9

Żegnam Koleżankę dr hab. Barbarę Dyrdę aforyzmem wybitnego dyplomaty Mariana Dobrosielskiego:

"Bardzo mnie zawsze boli, gdy umiera utalentowany człowiek,
świat bowiem bardziej ludzi takich potrzebuje niż niebo
"

(M. Dobrosielski, W. Zajewski, W. Tłokiński, O Aforyzmach, Nostalgii i Doświadczeniu" Gdańsk 2008, s. 15)