04 stycznia 2014

Czy będzie kontynuacja ubiegłorocznych zaburzeń oświatowych?













Powróćmy do tego pytania w kontekście ubiegłorocznej MEN-owskiej powtórki z dysfunkcji i kreowania na koszt obywateli świata pozorów.

29) O tym, z jaką biedą dzieci mamy do czynienia najlepiej świadczyły dane, na podstawie których wraz z rozpoczęciem roku szkolnego przeznaczyło z rządowego programu „wyprawka szkolna” środki pomocowe dla 575 tys. uczniów klas I-III i V szkoły podstawowej oraz klasy II szkoły ponadgimnazjalnej. Kryterium pomocy dla uczniów klas pierwszych stanowi dochód na osobę w rodzinie nieprzekraczający kwoty netto 539 zł, a w przypadku pozostałych uczniów – 456 zł netto. A przecież to nie są wszyscy potrzebujący. Wiemy, że część rodziców czy opiekunów nie ujawnia swojej trudnej sytuacji a część jest na granicy powyższego minimum, co przecież wcale nie świadczy o życiu w lepszych warunkach. Dlatego przewidziano też dla ok. 97 tys. uczniów wsparcie mimo niespełnienia kryterium dochodowego.

30) Trafnie oddał nauczycielskie nastroje bloger, nauczyciel i publicysta Dariusz Chętkowski przed 1 września 2013. Wielokrotnie też o tym pisałem, że rolą nadzoru pedagogicznego jest zastraszanie, szantażowanie, manipulowanie tym środowiskiem tak, by się nie buntowało i siedziało cicho, by pogodziło się z rolą marionetek do wdrażania centralistycznych bubli. Negatywizm w relacjach nadzoru pedagogicznego z nauczycielami przejawia się głównie w tych szkołach, w których im ktoś jest mniejszy, tym bardziej usiłuje poprawić sobie samopoczucie z posiadania skrawka władztwa nad rządem nauczycielskich dusz. Zdarzają się bowiem dyrektorzy z dużą kulturą osobistą, którzy osłaniają swoich nauczycieli przed niezasłużonymi ciosami i wspierają ich w codziennej pracy ogromną życzliwością. Oby takich dyrektorów i szkół było więcej.

31) W MEN są departamenty, które mają za zadanie zajmowanie się wspieraniem uczniów o specjalnych potrzebach, a wśród nich także tych najzdolniejszych. O skali bezużyteczności tego urzędu świadczy fakt intensywnego powoływania nowych i rozwoju już istniejących w Polsce organizacji pozarządowych. Zamiast decentralizacji mamy zatem lokowanie środków pomocowych w sposób pozwalający na zachowanie w urzędach pasożytów. Trzeba było importu z Ameryki Północnej Stanów Zjednoczonych prof.Uniwersytetu Stanforda Philipa Zimbardo, jednego z najbardziej uznanych na świecie i rozpoznawalnych przez naszych studentów psychologów, żeby przeanalizował dane Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Nasi nie potrafili? Wynika z nich, że mamy w kraju wyjątkowo duży odsetek dzieci i młodzieży zmagających się z poważnymi zaburzeniami emocjonalnymi. Z jednej strony część z nich ciśnie bieda, frustracja i negatywizm postaw wobec nich części nauczycieli, z drugiej zaś ciśnie tych najbardziej ambitnych lub ich rodziców presja osiągnięć, patologicznej już rywalizacji, wyścigu szczurów. Gdyby rodzice wiedzieli, ilu uczniów tzw. renomowanych gimnazjów i liceów leczy się psychiatrycznie, to nie kierowaliby tam swoich dzieci, by zaoszczędzić im duchowych i fizycznych kryzysów.

Czyżby dlatego politycy lewej strony (wraz z J. Palikotem i J. Hartmanem) tak walczyli o młodych, by dostarczyć im - jak w stanie Colorado - marihuany i innych środków redukujących poziom stresu lub wyprowadzających ich z depresji? Już w przedszkolach należy zacząć od zabaw z własną seksualnością, bo jest to najlepszy - zdaniem "ruchersów" - środek na rozładowywanie napięć. Globalne koncerny są świadome tego, jak potężny jest rynek młodych klientów w Polsce. Mamy przecież w szkołach 4,6 mln uczniów. To z danych rządowych dowiadujemy się, że 50 proc. 16- i 17-latków, licealistów ma zaburzenia depresyjne, zaś wśród uczniów szkół zawodowych ten odsetek wynosi aż 
65 proc. Największy wzrost zaburzeń psychicznych notuje się w grupie osób do 18. roku życia. Nie mamy jeszcze danych z 2013 r., ale te z 2012 r. są porażające: aż 373 uczniów do 19 r. życia podjęło próbę samobójczą, na terenie szkół popełniono 25 tys. przestępstw. Wzrost jest dynamiczny z każdym miesiącem, a nie rokiem. Tymczasem MEN jest dumne z wyników młodzieży gimnazjalnej w monitoringu PISA. Możemy sformułować hipotezę, że część spośród najzdolniejszych i najbardziej odpornych psychicznie wyjedzie zagranicę, zaś część wyląduje w psychiatryku lub w hipermarketach "na kasie". Tylko nieliczni przecież mają możliwość uczestniczenia w warsztatach ratujących życie emocjonalne w Ośrodku P. Zimbardo.


32) Z początkiem września MEN uruchomił kolejną akcję ze środków unijnych pod tytułem „Szkoła Współpracy. Uczniowie i rodzice kapitałem społecznym nowoczesnej szkoły”. Od 1993 r. sukcesywnie centralistyczna polityka władz tego resortu prowadziła do niszczenia kapitału społecznego w szkołach, o czym przeczytamy w wielu rozprawach polskich pedagogów. Najbardziej udokumentowane empirycznie są badania zespołu prof. Marii Dudzikowej z UAM w Poznaniu, który w różnych przekrojach, w badaniach wzdłużnych , odsłania, co się wydarzyło w edukacyjnych biografiach pierwszego rocznika gimnazjalistów! Wydana przeze mnie z końcem 2013 r. "Diagnoza uspołecznienia szkolnictwa publicznego III RP w gorsecie centralizmu" jest porażającym świadectwem (badania objęły cały kraj) braku właściwego wychowania społecznego, edukacji obywatelskiej i upełnomocnienia koniecznych procesów demokratyzacyjnych także w szkołach. MEN-owska szkoła współpracy dotyczy zatem współpracy z kapitałem unijnym, bo będą w ramach tego projektu przeprowadzone m.in. szkolenia i warsztaty, które mają pomóc budować lepszą współpracę całego środowiska szkolnego.

Najciekawsze jest to, że w ramach tego projektu urzędnicy chcą się dopiero dowiedzieć na podstawie badania sondażowego jaka jest rola rodziców (rad rodziców) i uczniów (samorządów uczniowskich) w życiu szkoły. Jak piszą: Wyniki zrealizowanych badań sondażowych dostarczą istotnych informacji na temat istniejących w Polsce praktyk w zakresie współpracy różnych grup na terenie szkoły. Dzięki temu służyć będą realizacji wielu celów projektowych. Przede wszystkim pomogą lepiej zaplanować działania szkoleniowe. Stanowić będą jednak także istotny wkład w wypracowanie systemowych rozwiązań formalno-prawnych określających ramy współpracy szkolnej (rodziców, uczniów i nauczycieli) oraz przyczynią się do określenia praktycznych modeli takiej współpracy. Wypracowane systemowe propozycje rozwiązań formalnych i modelowych poddane zostaną ogólnopolskim konsultacjom. Śmieszne i żałosne zarazem, jak w tym kraju marnuje się budżetowe pieniądze.

33) Minister Edukacji Narodowej podała następujące podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2013/2014. Są nimi:

1.Wspieranie rozwoju dziecka młodszego w związku z obniżeniem wieku realizacji obowiązku szkolnego.

2.Podniesienie jakości kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych.

3.Działania szkoły na rzecz zdrowia i bezpieczeństwa Uczniów.

4.Kształcenie uczniów niepełnosprawnych w szkołach ogólnodostępnych
.


Dla przypomnienia, rok wcześniej MEN ogłosiło następujące kierunki realizacji polityki oświatowej w roku szk. 2012/2013 m.in.:

1) "Monitorowanie wdrażania podstawy programowej wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego" (Jak Państwo pamiętacie, a nie raczyli wziąć tego pod uwagę badacze z IBE - chodziło o to, by sześciolatki w przedszkolach były pozbawione możliwości uczenia się czytania i pisania, bo od tego miała być szkoła);

2) "Monitorowanie realizacji zajęć wychowania fizycznego w formach proponowanych do wyboru przez uczniów" (Po roku dowiedzieliśmy się, że cel nie został zrealizowany, bowiem powiększyła się znacznie liczba uczniów nieuczęszczających na zajęcia z wychowania fizycznego! Efektywność pracy nadzoru jest, że mucha nie siada! Podwoiła się w kraju liczba dzieci otyłych w stosunku do tego, co miało miejsce jeszcze kilka lat wcześniej. Raport Najwyższej Izby Kontroli sprzed 3 lat alarmował, że odsetek niećwiczących dzieci zwiększa się wraz z ich wiekiem i czasem uczęszczania do szkoły. O ile w szkołach podstawowych nie brało udziału w zajęciach 19 proc. dzieci, o tyle w szkołach ponadgimnazjalnych już ponad 30%. Może zatem słusznie premier odwołał obie panie z resortowych stołków, bo kolejni ministrowie będą mogli mówić, że wzrost patologii był poza ich możliwością, gdyż powstałe straty są nie do odrobienia).

3) "Zgodność organizacji kształcenia uczniów z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym lub znacznym w szkołach podstawowych i gimnazjach ogólnodostępnych, integracyjnych oraz ogólnodostępnych z oddziałami integracyjnymi z przepisami prawa" (Zgodność z prawem stwierdzono, więc na następny rok przerzucono ten cel na poziom kształcenia. Cóż za farsa? Na rok 2014/2015 celem zapewne będzie: Rewalidacja uczniów niepełnosprawnych w szkołach ogólnodostępnych, integracyjnych oraz ogólnodostępnych z oddziałami integracyjnymi. Służę do wymyślania takich celów jako wolontariusz.).

O tym, że nie zrealizowano celów polityki oświatowej państwa ani w powyższych, ani w niewymienionych tu dziesiątkach celów, pisać nie będę, bo doskonale wiemy, że nikt MEN nie rozlicza z czegokolwiek, więc jak dawne plena KC PZPR może minister edukacji kreować przez kolejne lata dowolne cele. Nikt tego nawet nie ewaluuje.


34) Rzecznik Praw Obywatelskich złożył we wrześniu skargę do Trybunału Konstytucyjnego dotyczącą bezprawnego regulowania aktami wykonawczymi MEN, a nie Ustawą o systemie oświaty zasad i kryteriów klasyfikacji i oceniania uczniów. Obecne prowadzą m.in. do chaosu terminologicznego, na który skarżą się uczniowie i rodzice, gdyż takie określenia, jak „ocenianie” i „promowanie”, a nawet "klasyfikowanie" niosą z sobą szereg trudności interpretacyjnych. W rozporządzeniach MEN one tylko częściowo pokrywają się ze znaczeniem określenia „ocenianie”, podobnie jak kwestie sprawdzianów i egzaminów. Tymczasem to osiągnięte wyniki w nauce są jedynym dopuszczalnym warunkiem różnicowania dostępu do szkół i uczelni publicznych, toteż wystawiane im oceny muszą być wystawiane na podstawie jasnych i przewidywalnych kryteriów. Zdaniem RPO organizacja egzaminów i sprawdzianów powinna zaś gwarantować możliwie obiektywne wyniki, które będą mogły stanowić podstawę rekrutacji do szkół, a nie ustanawiany w swobodny sposób przez minister edukacji narodowej w rozporządzeniu system oceniania i organizowania egzaminów. Trzeba przyznać, że mamy niezły chaos. Taki woluntaryzm ma miejsce przecież w naszym MEN od socjalizmu. Może w rocznicę wolności, zamiast nazwy dla autostrady, wreszcie ją odzyskamy także w oświacie?

35) Rząd tak się zachwycił neoliberalną ideologią, że już nawet wiceminister edukacji zaczął ubolewać nad jedną z głównych przyczyn wysokiego poziomu bezrobocia wśród młodych ludzi. Zdaniem PSL-owskiego urzędnika - Tadeusza Sławeckiego - jest nią to, że zdecydowana większość polskich uczniów nie wie, co chce robić w życiu, a jej wybory dotyczące kolejnych ścieżek kształcenia często bywają przypadkowe. Co gorsza, wybory absolwentów szkół zawodowych nie odpowiadają na zapotrzebowanie rynku pracy. Z badań Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika, że w krajach, w których doradztwo zawodowe jest na wysokim poziomie, problem bezrobocia wśród młodych jest o wiele mniejszy, co świadczy o większym dopasowaniu kwalifikacji absolwentów do potrzeb rynku pracy. Tymczasem w Polsce, w 2011 r., na blisko 14,5 tys. gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych profesjonalnego doradcę zawodowego zatrudniało tylko 1,1 tys. placówek, czyli mniej niż 8 proc. To wiceminister nie wie, dlaczego w tych szkołach nie ma doradztwa zawodowego? Biedaczek... dotrwa do końca kadencji w tej nieświadomości? Dotrwa.

36) Zmiana na funkcji przewodniczącego Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży na jej dotychczasowego wiceprzewodniczącego dra Piotra Pawła Baucia, który pracuje od lat w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego, znaczącego w kraju ośrodka genderowych badań w edukacji, spowodowała - w sposób zapewne przypadkowy - lawinową krytykę ideologii gender w naszym kraju. Jego poprzednik nie miał o tym pojęcia, bo był absolwentem szkoły zawodowej, ale "ruchersi" zatroszczyli się o promocję Gender Study i natychmiast wszyscy zaczęli się interesować tym fenomenem w naukach społecznych. Musze przyznać, że żadna z dotychczasowych ideologii nie uzyskała tak wysokiej rozpoznawalności w naszym kraju, jak właśnie ta, a ponoć mamy problemy ekologiczne, wychowawcze, a nawet duchowe. To jednak zrozumiałe. Sam przewodniczący interesuje się bardziej osobami transpłciowymi, które oczekują na refundowanie im kosztów związanych ze zmianą płci, która wymaga działań medycznych, medykamentów, hormonów itd. Pan przewodniczący wolałby też, żeby w przedszkolach zajęcia dodatkowe prowadziły osoby bez kwalifikacji pedagogicznych, gdyż wielu rodziców chce, żeby dzieci uzyskiwały dodatkowe umiejętności i sprawności. "Ruchersi" proponują program wychowania seksualnego, a ten może poprowadzić przecież każdy, kto tylko posiada odpowiednią aparaturę..., czyli zestaw odpowiednich środków dydaktycznych dla przedszkolaka.

Brawo dla przewodniczącego Komisji za solidarną i obywatelską postawę w czasie debaty Sejmu dotyczącej rozpatrzenie obywatelskiego wniosku o poddanie pod referendum ogólnokrajowe sprawy o szczególnym znaczeniu dla państwa i obywateli dotyczącej systemu edukacji - ˝Ratuj maluchy i starsze dzieci też˝ Poseł Piotr Paweł Bauć powiedział:

Pani Marszałkini! Panie Premierze! Wysoka Izbo! Pani Minister! To głosowanie jest głosowaniem za demokracją i nie ma tu dyskusji. Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, to chyba nie wie, co to jest demokracja. Natomiast mam jedno pytanie: Dlaczego rząd tak się boi tego referendum? Ano dlatego, że nie słucha nie tylko ludzi, ale również nie słucha opinii instytucji. W 2011 r. Państwowa Inspekcja Sanitarna podała, że nie spełnia wymagań co do stanu higienicznego 975 szkół, co do przystosowania mebli - 762 szkoły itd. Pytam w komisji, czy minister ma listę tych szkół i czy uruchomił kontrolę. Cisza. (Oklaski) Nie interesuje go sprawozdanie inspekcji itd. Dlaczego rząd się boi? (Dzwonek) Bo trzeba będzie wstać, pójść z tej sali i przekonywać ludzi, a nie komisje mdłymi wypracowaniami. (Oklaski) Także - moje oklaski!

37) Odwołanie minister Krystyny Szumilas i mianowanie kolejnej, jeszcze bardziej niekompetentnej osoby na tym stanowisku oznacza, że premier rządu wymienił jeden zderzak na światła wsteczne. Tytułowe pytanie tego postu jest retoryczne.


03 stycznia 2014

Pedagodzy społeczni mają dość milczenia wobec zaniedbań władz państwa w sprawach społecznych


(fot. B. Śliwerski, 2013)

Zróbmy chwilową odskocznię od podsumowania polityki oświatowej MEN w 2013 r., bo niektórzy mają problemy z recepcją tak dużej liczby toksycznych wydarzeń i gęsto pojawiających się w ciągu zaledwie półrocza patologii. W ubiegłorocznych rozliczeniach nie było nawet czasu na pisanie więcej o tym, co miało miejsce przecież na pograniczu procesów edukacyjnych i środowiskowej socjalizacji, w wyniku szeroko rozumianej polityki państwa.

W tym przypadku ważnym w debacie publicznej, a właściwie niedostrzeżonym przez media proteście polskich naukowców-pedagogów społecznych był zorganizowany przez prof. dr. hab. Tadeusza Pilcha zwołaliV Zjazd Pedagogów Społecznych w Jachrance pod koniec listopada 2013 roku, w którym wzięli udział przedstawiciele większości ośrodków akademickich kraju, nauczycieli i wychowawców, pracowników służb społecznych, socjalnych, terapeutycznych, oświatowych, opiekuńczych.

Pisałem o tym w blogu, ale nie było już miejsca na udostępnienie Państwu jakże ważnej treści Uchwały Zjazdu, która została przyjęta przez jego uczestników na podstawie wieloletnich obserwacji i naukowych badań polskiej rzeczywistości. Podkreślono w niej, że:

Polska stała się:

• państwem głębokich różnic w położeniu materialnym obywateli, wręcz regionalnym liderem nierówności społecznych;

• krajem pielęgnowanych, utrwalanych enklaw biedy;

• krajem niewydolności i samowoli aparatu administracyjnego państwa i jego agend, np. aparatu fiskalnego;

• krajem niesprawności i zaburzonych mechanizmów działania wymiaru sprawiedliwości;

• krajem nieodpowiedzialnej polityki rozwoju, opartej o ortodoksyjną ideologię neoliberalizmu, na skutek której żywotne dla obywateli i państwa służby i infrastruktura są skrajnie zaniedbane i niewydolne; a rozwarstwienie społeczne plasuje Polskę na czwartym miejscu wśród krajów OECD.

Ten „sukces” jest zasługą ekonomicznej transformacji.
• państwem obojętnym i bezsilnym wobec anty pracowniczego prawa pracy, wobec patologii władzy oraz wysoce nagannych praktyk, jakich dopuszczają się nawet instytucje publiczne;

• krajem nieefektywnie prowadzonej polityki społecznej, nacechowanej ratownictwem, a nie strategią usuwania źródeł upośledzenia czy zagrożeń.

• krajem tolerującym od dziesięcioleci upośledzenie materialne własnych dzieci i zaniedbującym politykę prorodzinną

Jako pedagogowie społeczni na uczelniach i w niezliczonych formach praktycznego działania śledzimy, badamy i czynnie tworzymy warunki życia człowieka, z mozołem budujemy ład społeczny oparty o zasady humanitaryzmu, aktywizujemy środowisko życia ludzi dla samopomocy, wspieramy wykluczonych, znamy wartość oświaty i cenę jej upadku. Wierzymy, ze w Polsce możemy stworzyć przyjazne warunki życia i rozwoju dla każdego. Musi tylko zostać upowszechniona pełna wartość humanistycznych idei równości i solidarności

Dlatego My, przedstawiciele nauki, oświaty i służb społecznych, domagamy się radykalnej naprawy Rzeczpospolitej. Uważamy, że większość dolegliwości życia obywateli jest skutkiem zaniedbań państwa i przyjętej bezrefleksyjnie strategii rozwoju. Wyrażamy przekonanie, że dla narodu i państwa nie ma większej wartości niż dzieci i nie można ani budować, ani myśleć o przyszłości i rozwoju, jeśli ta prawda nie jest fundamentem strategii działania państwa.

Domagamy się:
1. Podjęcia przez rząd stanowczych działań dla ochrony polskiego dziecka przed ubóstwem i przed nierównością w edukacji i w rozwoju! Czynimy rząd uważnym, że 600 tys. dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. Nasz kraj zajmuje drugie miejsce
w Europie pod względem odsetka dzieci dotkniętych ubóstwem. Jest to okoliczność przynosząca naszemu krajowi wstyd.

2. Ścisłego nadzoru Ministerstwa Edukacji Narodowej nad żywiołową likwidacją szkół, internatów i szkolnych stołówek oraz większej racjonalizacji wydatków państwa w obszarach niesłużących bezpośrednio młodemu pokoleniu
i rozwojowi społeczeństwa. Starania o organizację kolejnych imprez (np. olimpiady zimowej), pochłaniających monstrualne środki finansowe uważamy za skrajną nieodpowiedzialność rządu i samorządów.

3. Wykorzystania kapitału społecznego zwalnianych z pracy nauczycieli dla zwiększenia zakresu opieki nad dzieckiem szczególnie w wieku przedszkolnym
i wczesnoszkolnym oraz uruchomienia na powszechną skalę zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych dla wyrównania szans rozwojowych dzieci
z różnych środowisk, szczególnie ze środowisk upośledzonych, dla budowania społeczeństwa obywatelskiego - racjonalnej siły kontrolującej władzę.

4. Objęcia opieką przedszkolną wszystkich polskich dzieci, w tym obowiązkowo od piątego roku życia.

5. Wprowadzenia powszechnego, bezpłatnego żywienia dzieci w szkołach
i bezpłatnych „wyprawek szkolnych” dla dzieci ubogich. Działania takie uważamy za elementarną powinność nowoczesnego państwa.

6. Rozwagi w procesie prywatyzowania opieki i kształcenia na poziomie podstawowych szczebli oświatowych, które to rozwiązania zawsze grożą komercjalizacją i zjawiskami wykluczenia dzieci ubogich.

7. Zdecydowanego wyłączenia systemu wychowania, opieki i kształcenia dzieci
z rachunku ekonomicznego. Szkoła i wychowanie to nie towar, a wszelkie komercyjne usługi oświatowe i rozwojowe winny być poddane kontroli podstawowego nadzoru oświatowego i dopuszczalne tylko pod warunkiem, iż nie będą barierą dostępu do nich wszystkich dzieci i młodzieży.

8. Eliminowania z obszaru edukacji i szkolnictwa mechanizmów sprzyjających kształtowaniu się nierówności, i ich dziedziczenia oraz postaw aspołecznych, m.in. poprzez upowszechnianie idei rywalizacji

9. Ucywilizowania procesów reprywatyzacyjnych, które obecnie są polem nadużyć kryminalnych i źródłem społecznych dramatów, w tym wzrostu zjawiska bezdomności i marginalizacji

10. Uczynienia z opieki państwa nad polską rodziną i wychowaniem w niej dzieci
i młodzieży priorytetu realizowanej polityki wewnętrznej w różnych resortach,. umocowanej dokumentem sejmowym „Kartą Wielkiej Rodziny”.

11. Wycofania się rządu z opłat za drugi kierunek studiów, co wobec panującego bezrobocia młodych oraz masowej podyplomowej emigracji młodych Polaków jest czynem niemal dywersyjnym wobec polskiego kapitału społecznego.

12. Pilnej interwencji państwa w prawo pracy, którego owocem są patologiczne praktyki na rynku zatrudnienia i pogłębiające się różnice w dochodach. Złe prawo pracy jest źródłem frustracji pokoleniowej młodych i dotkliwych anomalii w dziedzinie stabilizacji życiowych i planów prokreacyjnych młodego pokolenia.


Uczestnicy V Zjazdu Pedagogów Społecznych
Jachranka 28 listopada 2013


02 stycznia 2014

Jeszcze jeden skok w oświatowy stary rok

14) Kwiecień 2013 zapowiadał wiosnę w polityce oświatowej. Po raz kolejny okazało się, że nieudolność ministry edukacji musiał ratować Premier Donald Tusk, który zapowiedział, że w 2014 r. do pierwszej klasy pójdą obowiązkowo tylko dzieci urodzone do lipca 2008 r., natomiast pozostałe z tego rocznika dopiero w 2015 r. Wreszcie ktoś zrozumiał, że nie wolno łączyć w jednej grupie dzieci sześcio - i siedmioletnich, jeśli nie są przygotowani do pracy w nimi nauczyciele. Wyjściem z tej sytuacji ma być zapewnienie, że klasy będą zorganizowane tak, żeby uczyły się w nich dzieci zbliżone datą urodzenia. No i klasy pierwsze nie będą mogły liczyć więcej niż 25 dzieci. Wcale jednak nie uspokoiło to rodziców, którzy otrzymywali coraz liczniejsze sygnały z kraju o zagęszczaniu klas w kształceniu elementarnym, zwalnianiu nauczycieli w przedszkolach i szkołach (ok. 7 tys. straciło 1 września pracę), by zaoszczędzić na kosztach prowadzenia placówek czy o coraz liczniejszych przypadkach fobii szkolnych u sześciolatków w nieprzygotowanych do ich właściwego przyjęcia i pracy z nimi niektórych szkołach podstawowych.

15) w związku z pojawieniem się na Facebooku strony: „Odwołajszumilas” - w ostatnim dniu kwietnia portal ONET.PL przeprowadził sondaż na temat tego, czy minister edukacji Krystyna Szumilas powinna zostać odwołana?
Ogółem oddano 14979 głosów, co jest bardzo wysokim wskaźnikiem jak na niepełną dobę. Wynik był oczywisty:

TAK 12 626 (84%)
NIE 1 493 (10%)
NIE WIEM 860 (6%)

16) Na rynku podręczników szkolnych zapanował chaos i bałagan, w wyniku opanowania go przez kilka wydawnictw, które korumpowały część dyrektorów szkół zachęcając do kupna właśnie swoich książek. Panuje w polskiej edukacji zadziwiający kult podręcznika szkolnego tak, jakby nie można było uczyć bez niego. Nie ma możliwości wtórnego obiegu książek używanych przez przekazywanie ich z ucznia na ucznia. Co zaproponowało MEN? Ograniczenie wolności nauczycieli przedmiotów zobowiązaniem prawnym do wyznaczania raz na trzy lata decyzją rady pedagogicznej tego, z jakim podręcznikiem będą realizowane treści kształcenia od kolejnego roku szkolnego.


17) Rytuały i partyjne gesty resortowej władzy, które krytykowane były przez K. Szumilas w czasie rządów R. Giertycha, tym razem jej nie przeszkadzały i wystosowała apel do dyrektorów szkół w sprawie obchodów Święta Konstytucji 3 Maja i pozostałych majowych świąt! Prawdopodobnie możemy spodziewać się w 2014 r. kolejnego apelu ministry edukacji o uczestniczenie w pochodzie majowym. Nie jest ważne, którym, gdyż czeka nas wiele ku temu okazji politycznych (wstąpienie Polski do NATO, do UE, 25-lecie wolnych wyborów, no i oczywiście wybory do Parlamentu Europejskiego oraz do samorządów. Tymczasem K. Szumilas Polakom dociekającym zmian w szkołach od 1 września zaproponowała na MEN-owskiej stronie w Facebooku, by nie zawracali jej głowy, tylko poszli sobie na spacer.


18) Pan dr Henryk Szaleniec z IBE opracował metodę, która pozwoliła porównywać mu wyniki egzaminów gimnazjalnych. Kiedy przeprowadził badania wśród uczniów z ostatnich klas gimnazjalnych w 2011 r. na losowo dobranej grupie, którą jeszcze podzielono na grupy wypełniające inny test (jedna z 2002 r., kolejna z 2003, aż do 2010), to okazało się po porównaniu wyników ich zmagań, że poziom wiedzy uczniów w części przyrodniczo-matematycznej sukcesywnie od 2002 r. spadał. Zaś poziom wiedzy humanistycznej minimalnie wzrósł. Najłatwiejsze okazały się dla nich testy z 2010 r., zaś najtrudniejsze z 2002. Dobrze, że już tych słabeuszy nie było w 2012 r. na egzaminie gimnazjalnym i nie zostali wylosowani do udziału w badaniach PISA, bo nie mielibyśmy tak oszałamiającego sukcesu z matematyki w ostatnich pomiarach międzynarodowych.

19) Zdaniem prof. Krzysztofa Konarzewskiego, b. dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - matura w obecnej formie jest tylko testem kwalifikującym na studia. Ten typ egzaminu nie służy kształceniu, gdyż tylko w pewien ułomny sposób sprawdza wykształcenie osób pełnoletnich. Dziennikarze RMF sprawdzili poziom wykształcenia pani minister K. Szumilas, dając jej zadanie ze sprawdzianu dla szóstoklasistów. Brzmiało ono: "Napisz w dwóch, trzech zdaniach, dlaczego należy poprawnie mówić i pisać". Wypowiedź pani minister dano do analizy dwóm polonistkom, które nie wiedziały, kogo oceniają. Uznały, że za samą treść można dać w tym przypadku jeden punkt, ale za poprawność językową nie należy się żaden. Na szczęście, kiedy okazało się, że był ewidentny błąd w zadaniu 2. na egzaminie maturalnym z informatyki na poziomie rozszerzonym, pani minister zobowiązała dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej do unieważnienia całego zadania oraz przyznania za nie wszystkim zdającym maksymalnej liczby punktów. Nawet władza uczy się na błędach.

20) XIX sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży poświęcona była - jak w PRL spotkaniom najlepszych uczniów z I Sekretarzem PZPR w Pałacu Kultury i Nauki - ekologii, w zakresie lokalnego ekorozwoju. Wiadomo, MEN postanowiło wciągnąć dzieci i młodzież do wprowadzanej w życie tzw. ustawy o segregacji śmieci. Każda gmina ma inne rozwiązanie, ale nie w tym rzecz. Istotna była polityczna pokazówa, w trakcie której min. K. Szumilas mogła wypowiedzieć ważne kwestie, w stylu: "pozoru proste, niedoceniane czynności pozwalają chronić środowisko każdego dnia. Podkreśliła, że troska o środowisko jest wspólnym obowiązkiem. To, jak zachowujemy się każdego dnia, czy i jak dbamy o wodę, powietrze, surowce naturalne w skali makro i mikro decyduje o tym, jak w przyszłości będzie wyglądał świat". Jeden z profesorów pedagogiki tak się przejął wypowiedzią pani minister, że zaczął odgrzewać znane nam poglądy z lat 60. XX w. na temat pedagogiki i edukacji ekologicznej. Dobrze jest wracać do wczesnych lat, skoro przez tyle lat niewiele udało się zrealizować w tym zakresie.

21) Minister K. Szumilas potwierdziła prawo samorządów do podwyższenia nauczycielom specjalistom np. logopedom, psychologom szkolnym i doradcom zawodowym do 40 godzin tygodniowo. Do tej pory mieli oni obciążenia o połowę niższe. Natomiast MEN rozstrzygnęło konkurs za 20 mln zł na ogólnopolskie szkolenia z wykorzystania technologii informatyczno-komunikacyjnych dla nauczycieli, w którym zwycięzcą okazała się fundacja nigdy wcześniej nieprowadząca tego typu działań. W tle zaś pojawiła się informacja o tym, że z tą fundacją była związana wcześniej wiceminister edukacji J. Berdzik. No cóż, jedni lubią zegarki, inni jazdy quadem po greckich plażach, a jeszcze inni szkolenia.

22) W czerwcu odbył się tzw. II Kongres Edukacji, który z kongresami naukowymi niewiele miał wspólnego. Te bowiem rządzą się w świecie nauki (a nie politycznych akcji władzy) wolnością zgłoszeń wypowiedzi ekspertów mających możliwość formułowania naukowych wyników badań, a więc suwerennych wobec polityki władz państwowych. Tu zaś mogli uczestniczyć z prawem jedynie do ograniczonej czasowo dyskusji nad wykładami, które były w rzeczywistości raportami z realizowanych badań IBE na zlecenie MEN. Ministra K. Szumilas wypowiedziała kilka przygotowanych na tego typu okazje banałów, w stylu: że szkoła musi dać uczniom nie tylko wiedzę czy umiejętności, ale także nauczyć ich, jak z tej wiedzy korzystać, jak ją porządkować. Szkoła musi elastycznie reagować na potrzeby każdego ucznia, zaś nauczyciel powinien być jego przewodnikiem, uczyć selekcjonowania informacji, oddzielania informacji fałszywych i nieużytecznych.Na forach internetowych można było poczytać, co nauczyciele tak naprawdę sądzą o komunałach - "szkoła musi, a nauczyciel powinien". Kongres toczył się pod hasłem: „Współpraca, odpowiedzialność, autonomia”, zaś nauczyciele komentowali, że nie mają rzeczywistej autonomii. Rodzice pisali o pozorowaniu współpracy z nimi przez dyrektorów szkół, zaś oba środowiska wskazywały na brak jakiejkolwiek odpowiedzialności MEN za nonsensowne rozwiązania, które zaprzeczają powyższym imperatywom.

23) Czy może być wzorem osobowym dla młodych pokoleń minister edukacji, który kłamie publicznie? Może. W czerwcu min. K. Szumilas stwierdziła, że zmiany w Karcie zostały skonsultowane z nauczycielskimi związkami, tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Zaprotestował przeciwko takiej manipulacji ZNP słowami prezesa Sławomira Broniarza, który zdemistyfikował wprowadzanie w błąd społeczeństwa. Nikogo to chyba już nie dziwi, bo przecież b. rzecznik prasowy MEN z czasów pani Katarzyny Hall dzielił się swoimi doświadczeniami zawodowymi ze studentami w zakresie tego, jak należy manipulować danymi, by zapewnić właściwy PR ministerstwu. Związkowcy nie rozumieją, że dla K. Szumilas obowiązywała wykładnia: Jaś się przecież uczył, ale nie dociekajmy, czy się czegoś nauczył. Podobnie było i z tą konsultacją. Ministerstwo przecież konsultowało ze związkami projekt nowelizacji Karty, a że nie nastąpiło w wyniku tego procesu uzgodnienie zmian, to już nie jest winą resortu. Oj, Prezes ZNP jeszcze się nie nauczył tego, jak odczytywać wypowiedzi ministra edukacji? Chyba, że ten byłby z ZNP, to nie byłoby sprawy.

24) Ministerstwo Edukacji Narodowej podtrzymało 6 czerwca 2013 r. swoje stanowisko w sprawie niewprowadzenia egzaminu z religii na maturze oraz wyłączeniu religii z ramowego planu kształcenia ogólnego. Minister K. Szumilas nie znalazła argumentów na rzecz zmiany tej sytuacji, gdyż nie zna rozwiązań, jakie miały miejsce w okresie II RP. Pewnie nie lubiła w czasie swoich studiów zajęć z historii oświaty i wychowania.

25) Po raz kolejny MEN musiało poinformować publicznie, że bezprawne jest stosowanie w niektórych szkołach praktyk wstrzymywania wydawania uczniom i absolwentom promocyjnych świadectw szkolnych i świadectw ukończenia szkoły z powodu między innymi: nieuiszczenia opłaty za świadectwo, nieuiszczenia dobrowolnej składki na radę rodziców, braku przedłożenia przez absolwenta tzw. „obiegówki". To jeszcze jeden wskaźnik tego, jak beznadziejny jest nadzór pedagogiczny w polskim systemie szkolnym, skoro praktyki tego typu mają miejsce w szkolnictwie publicznym mimo tego, że są niezgodne z prawem.


26) Była minister edukacji Katarzyna Hall powołała do życia Stowarzyszenie Dobra Edukacja, w ramach którego postanowiła otwierać niepubliczne szkoły w różnych województwach. Model dobrej edukacji miał się sprowadzać do tego, by była ona dostosowana do potrzeb i możliwości uczniów, odkrywała ich talenty, rozbudzała zamiłowania, podsycała kreatywność, rozbudzała wewnętrzną motywację, wychowywała do odpowiedzialnego korzystania z wolności, biorąc pod uwagę indywidualne różnice dzieci. Polacy nie dali się nabrać? Ponoć nic z tego nie wyszło.


27) MEN po raz kolejny z rzędu zawiodło ponad 30 tysięcy dyrektorów przedszkoli i szkół, którym najpierw nakazało ustawowo przekazanie do 9 kwietnia 2013 r. do nowego Systemu Informacji Oświatowej (SIO) m.in. danych o 600 tysiącach nauczycieli i 6 milionach uczniów, po czym po czterech miesiącach pani minister edukacji doszła do wniosku, że nowe SIO nie zadziała. Termin wdrożenia tego systemu przesunięto zatem o kolejne trzy lata. Jak widać, metodą pracy MEN w rządzie D. Tuska jest wprowadzanie ustawowo zmian, których nie jest się w stanie przygotować, zrealizować zgodnie z prawem, a zatem odracza się je o kolejne lata. Czyżby tę chorą żabę miała zjeść opozycja?


28) MEN postawiło badaczy, bo przecież nie wszyscy którzy uczestniczą w projektach diagnostycznych na zlecenie IBE są naukowcami, przed poważnym dylematem - mówić prawdę czy kłamać, manipulować danymi z badań sześcio- i siedmiolatków czy też przyznać się do popełnionych błędów? Czytelnicy blogu już wiedzą, który wariant odpowiedzi na te pytania jest właściwy. Przykro było czytać, słuchać i oglądać jak niektórzy naukowcy plątali się w swoich zeznaniach, łgali jak z nut, przeinaczali dane lub mówili półgębkiem, kiedy uświadomili sobie poważne naruszenie nie tylko etyki (słynne przekupywanie rodziców uczestniczących w badaniach bonami na zakup zabawek za 40 zł przy równoczesnym braku oświadczenia Komisji Etyki, że taka procedura była zgodna normami etycznymi w naukach społecznych), ale i podstawowych zasad metodologii badań naukowych. Coś takiego miało miejsce ostatnio tylko w PRL.


cdn.