25 sierpnia 2023

Czego uczą nas "Czasy szkolne w Kijowie"

 

Nie miałem wcześniej okazji do przeczytania wspomnień Franciszka Rawity- Gawrońskiego (1846-1930) zatytułowanych "Czasy szkolne w Kijowie". Ich autor był polskim historykiem, powieściopisarzem i publicystą, a urodził się, wychował i kształcił na Ukrainie. Jego wspomnienia dotyczą lat szkolnych 1854-1862. Osobista narracja jest autobiograficznym rejestrem doznań z życia w szkole w Kijowie, który tak uzasadnia: 

"Jaki był stopień nauki w owe czasy w Kijowie, gdzie do szkół chodziłem, o tem historyk dowie się z podręczników szkolnych, z planów i archiwum; ale papiery nie odtworzą ducha szkoły, charakteru, kierunku" (s.4).

To, co w autonarracji tego autora pobudza do reorientacji naszej wiedzy na temat pozostałości syndromu homo sovieticus także we współczesnej polityce oświatowej, zostaje nieświadomie uchwycone przez F. Gawrońskiego, wybrzmiewa w sądzie, którym dzieli się z nami na samym początku swoich wspomnień: 

 "Historyk z kilku faktów będzie mógł poczynić pewne wnioski o duchu panującym w szkole i o tem jaki on wpływ wywierał na obniżenie naszego poziomu moralnego, umysłowego i narodowego" (podkreśl.moje). 

Otóż to. W okresie PRL probolszewicka władza przeprowadzając rewolucję ustrojową właśnie w duchu (zd-)radzieckiej ideologii marksistowsko-leninowskiej, wprowadziła do nauk społecznych i humanistycznych blokadę (cenzurę) myśli pedagogiki Zachodu. Naznaczano ją pejoratywnym mianem "burżuazyjnej", dehumanizującej, by tym samym ukryć przed społeczeństwem własną, bolszewicką ortodoksję, której celem była dewaluacja także polskiej myśli humanistycznej, tradycji, kultury i dokonań edukacji w okresie II Rzeczpospolitej a tym samym uniemożliwienie Polakom dostępu do zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej demokracji.

Właśnie dlatego podręczniki do dydaktyki zaczynały się od krytyki pedagogiki Jana Fryderyka Herbarta, by wykazać, że polską edukację trzeba uwolnić od pruskiego modelu kształcenia, od herbartyzmu. Współczesne studia historyczno-oświatowe polskich pedagogów dowodzą niniejszego odwrócenia znaczeń, że przywołam tylko znakomite rozprawy Andrzeja Murzyna ("Filozofia nauczania wychowującego J.F. Herbarta, Kraków, 2010; "Johann Friedrich Herbart i jego miejsce w kontekście pokantowskiej myśli idealistycznej", Kraków, 2004)  i Dariusza Stępkowskiego ("Pedagogika ogólna i religia. (Re)konstrukcja zapomnianego wątku na podstawie teorii Johanna F. Herbarta i Friedricha D.E. Schleiermachera", Warszawa, 2010). 

Ówczesnej, prosowieckiej władzy zależało na tym, by wyprzeć z nauki, z dyskursu publicznego i kształcenia nauczycieli idealistyczną filozofię edukacji J.F. Herbarta, J. Deweya, M. Montessori, G. Kerschensteinera itd., gdyż znakomicie nadawały się do przeciwstawienia ich jedynie słusznej i zatroskanej o człowieka jako najwyższą wartość  dydaktyce materializmu. 

Znakomicie oddaje F. Gawroński klimat ówczesnej dla jego czasu edukacji, a widać, że wciąż obecnej pozostałości nie tyle herbartyzmu, gdyż ten u nas nie zaistniał po 1948 roku, ale właśnie toksycznego sowietyzmu. On sam uczęszczał w Kijowie do gimnazjum w roku 1855/1856 prowadzonego w duchu szkoły "moskiewskiej" (w tym znaczeniu, że językiem wykładowym był język rosyjski), w której "wypaczano charaktery, koszlawiono narodowość" (Gawroński, s.4). W związku z tym, że jego rodzice mieszkali 200 km od Kijowa, musiał skorzystać z gimnazjalnej bursy ("vulgo kazarmy").  

Historia przeżycia tej szkoły powinna znaleźć się w zbiorze Schwarze Paedagogik ("czarnej pedagogiki"), bowiem były to "(...) zakłady tresury, które Moskale nazywają szkołą, dziecko może uchodzić za szczęśliwe jeśli tylko łzy traci" (s.10).  Szkoła była prowadzona na wzór paramilitarny, gdyż obowiązywała w nim wojskowa dyscyplina, tresura, a w której - jak pisze autor wspomnień: "O moralności mowy niebyło nigdy, bo ci najbliżsi nasi pedagogowie sami o niej pojęcia nie mieli" (s. 11; podkreśl. moje). 

To, że mamy pozostałości tej pseudopedagogicznej tresury, wynika z analogicznych rozwiązań, jakie przetrwały do dzisiaj także wśród postaw i dyrektyw części nauczycieli, dyrektorów szkół, kuratorów oświaty czy ministrów. Oto kilka cytatów z powyższej rozprawy: 

* "Właściwie w szkole nie uczono - zadawano tylko lekcye "do domu" i pytano "zadane". "(s.12); "Nauczyciel nieopowiadał, nie ożywiał lekcyi ani jakiemś ciekawem oświetleniem, ani obrazem, stąd też cała nauka była męczącem wykuwaniem faktów" (s.41);  

* "Ciało pedagogiczne i nauczycielskie możnaby śmiało nazwać ociężałem i brzydkiem cielskiem, które z pedagogią tyle chyba wspólności miało, że zaliczano je do ministerstwa oświaty" (s. 14); "(...) nie posiadaliśmy ani dobrych podręczników, ani rozumnych nauczycieli, mających pedagogiczne wykształcenie" (s. 35); 

* "Obsadzenie szkoły pod względem sił nauczycielskich było zawsze fatalne. Większość  nadawała się raczej na furmanów i stróżów niż na nauczycieli i pedagogów. Szczególnie w niższych klasach dobór był niżej wszelkiej krytyki" (s.41). "W sferze nauczycielskiej panowało pijaństwo, nieuctwo, lenistwo, a po nad tem unosił się duch żołdackiej kazarmy. (...) Wszystkie innowacye pedagogiczne uważali oni za "wydumki prazdnawo człowieka" " (s. 59); 

* "(...) w pamięci utrwaliły się    niektóre postacie tak wstrętne, że bez obrzydzenia mówić o nich mogę, chociaż już lat czterdzieści od tej chwili minęło" (tamże); "Byli tonie pedagogowie, nie przewodnicy ale tyrani młodzieży, ludzie którzy byli zdolni z dziecka zrobić zbrodniarza, rozwinąć w nim najgorsze instynkta, najwstrętniejsze wady, ale nie potrafili nikogo naprowadzić  na drogę właściwą. Obrzydzili naukę każdemu, a niebyli zdolni zachęcić do niej żadnego, jeżeli się w nim  chęć nie rozwinęła sama lub nie była impulsem pozaszkolnym wywołaną" (s.15);

* "(...) istniały w klasach tak zwane "czarne tablicy" - oprócz zwykłej szkolnej - wiszące na ścianach, na których zapisywano za rozmaite wielkie przewinienia. (...). W niższych klasach było po kilku, tak zwanych starszych, (...) których obowiązkiem było przestrzegać porządku i spokoju w klasie. W czasie nieobecności nauczyciela, zasiadali oni na katedrze i zapisywali swawolników. Gdy profesor wchodził, zastawał na katedrze małą karteczkę z napisem u góry: szumieli (swawolili, hałasowali), a potem  szły nazwiska. Profesor zapisywał ich do żurnalu, co wpływało na notę z zachowania się, lub jeżeli przewinienie było większe - karcer i rózgi" (s. 20-21). 

Wprawdzie dzisiaj nie ma już zgody na stosowanie wobec uczniów kar cielesnych, zamykanie ich w karcerze, to jednak przetrwało donosicielstwo i zastraszanie uczniów. Powrócił model edukacji paramilitarnej w klasach mundurowych, w których edukacja ma rozbudzić - jak w czasach Gawrońskiego - "(...) nietylko rycerskiego ducha w młodzieży" (s. 30), ale także przeszczepić zarodki karności, by wykształcić w nich  "dzielnych i sprężystych urzędników" (tamże). 

Uczniom podobałe się wówczas zajęcia z kultury fizycznej, zajęcia techniczne, z rzemiosła, tańca, zajęcia na świeżym powietrzu, wycieczki itp., a więc takie, które uczyły pożytecznych na co dzień umiejętności. Kluczowy był jednak w tego typu edukacji nadzór, kontrola, karanie i nagradzanie uczniów. 

Gawroński nie oszczędził w swojej krytyce rówieśników, którzy w szkole skrycie popijali gorzałę, a po lekcjach organizowali libacje. "Owoce "zakazane" były wprawdzie surowo kontrolowane, ale mimo to przedostawały się do nas często" (s. 73). W 2023 roku czytamy o uczniach ostatnich klas szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych, którzy przynoszą do szkoły alkohol i palą elektroniczne papierosy.   

Niektórzy jednak Polacy i Ukraińcy katolickiego wyznania byli zsyłani na Sybir za swoje oglądy i opór wobec rosyjskiej władzy oświatowej. Rozwijał się ruch oporu. Nie trwało to jednak zbyt długo:

"(...) my czuliśmy się wciągnięci  w to koło wielkiego ruchu narodowego, które miało prysnąć niezadługo. Prysnęło też, mocno dotknąwszy całe społeczeństwo ukraińskie, i naród, ale nie wyżarło jeszcze z duszy ani wiary w lepszą przyszłość, ani nadziei, chyba u rozmaitych pokurczów narodowych. Przygotowywaliśmy się po maleńku do jakichś wielkich wypadków, których doniosłości żaden z nas ocenić nie umiał" (s. 89).

Jakże aktualna jest myśl Gawrońskiego, która oddaje ducha obecnej także walki ukraińskiego narodu z rosyjskim agresorem: "Stokroć mniejsze są straty narodowe, gdy są następstwem niemożliwej walki o wielkie idee i ideały, niż wówczas, gdy narody zrzekają się swoich praw dla spokojnego przeżuwania chleba, podanego ręką wrogów" (s. 90).

To nie idea Machiavellego wspomaga rządzących do walki o władzę w państwie czy oświacie za pomocą dzielenia społeczeństwa na przeciwstawne sobie grupy. Jak pisze autor niniejszej książki: "Pracę nad rozsadzaniem narodowego ciała polskiego i dzieleniem jego na rozmaite części składowe rozpoczęli dopiero Moskale, używszy za narzędzie do tego religii i polityki. Dla uwydatnienia rozmaitych odrębności stworzyli, sobie własny klin - nienawiść i posługiwali się nim według potrzeby"(s. 90). 

Wystarczy dać niektórym przywileje, by ogarnęły one ludzi małego ducha i charakteru, a następstwem tego była "(...) demoralizacya ducha i przekonań narodowych i politycznych. Wczorajsi patryoci zapierali się jak Piotr Chrystusa własnej narodowości i dziejów i szli nieświadomie na służbę politycznej idei rządu rosyjskiego" (tamże). Niektórzy zdrajcy żyli w ciągłej rozterce ze sobą, pili aż w końcu stawali się pijakami, by gorzałką zagłuszyć wyrzuty sumienia (s. 92). 


 

24 sierpnia 2023

Zmarł profesor pedagogiki wojskowej - Zdzisław Kosyrz

 



Na Facebooku pojawiło się pożegnanie em. profesora nauk wojskowych w zakresie dydaktyki i andragogiki Zdzisława Kosyrza (1930-2023). W Wikipedii jest częściowo poprawny rejestr danych biograficznych o pedagogu, o jego awansach naukowych i zatrudnieniu w szkolnictwie wyższym w naszym kraju od 1970 roku - od wykładowy Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie aż po aktywność dydaktyczną  i oświatową głównie w uczelniach niepublicznych III Rzeczpospolitej.

Zapewne też związek profesora z naukami wojskowymi i kształceniem politycznych kadr oficerskich sprawił, że nie był tak powszechnie znany i  czytany w cywilnych ośrodkach akademickich. Centrum rozwoju dydaktyki ogólnej stanowił jednak w Polsce Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pracowali tacy profesorowie, jak Bogdan Nawroczyński, Wincenty Okoń i Czesław Kupisiewicz. 

Zdzisław Kosyrz opublikował wiele prac z zakresu nie tylko nauk wojskowych, teorii kształcenia dorosłych, ale także był popularyzatorem zagadnień pedeutologicznych  i z teorii wychowania patriotyczno-obronnego. Jego najważniejsze rozprawy, które częściowo nie znajdują się w wykazie Wikipedii, to: 

·      Teoria wychowania wojskowego (1971; współautor - J. Graczyk); 

·       Osobowość oficera wychowawcy (1972); 

·      Wychowanie kolektywne w wojsku (1973); 

·      Z zagadnień wychowania ideowo-politycznego w armii socjalistycznej (1977; współąutor W. Szczerba);  

·     Wychowanie w Ludowym Wojsku Polskim (1978, współautor z: W. Magoń i  B. Nowakowski); 

·       Kształtowanie postaw patriotyczno-obronnych młodzieży (1979); 

·     Współczesne problemy przezwyciężania niepowodzeń wychowawczych w wojsku (1979; współautorzy: Z. Markocki i J. Jarmołkowicz);   

·       Współczesne tendencje w pedagogice ogólnej i wojskowej (1981, współautor J. Bogusz); 

·         Wychowanie patriotyczne młodzieży akademickiej (1985); 

·         System wychowania w OHP (1986);

·         Kultura polityczna młodzieży (1987); 

·         Problemy pracy dowódczej i wychowawczej (1980); 

       ·        Przysięga - drogowskazem żołnierskiej służby socjalistycznej ojczyźnie (1980); 

·        O osobowości oficera-Wychowawcy (1982); 

·        Wychowanie młodzieży akademickiej (1985); 

·         Wychowanie społeczne w wojsku. Wybrane problemy teorii i praktyki (1988); 

·         Osobowość wychowawcy. Być wychowawcą  w zmiennych i dynamicznych warunkach życia (2005); 

·         Wychowanie interpersonalne (1993); 

·     Oblicza tożsamości (2012); 

·         Oblicza człowieka i rozdroża jego natury, (2019).  

O tej ostatniej książce tak napisali recenzenci:

Prof. Brunon Hołyst: 

Autor poddał analizie fundamentalne problemy egzystencji ludzkiej. Z licznych badań wynika, iż człowiek w dalszym ciągu stanowi tajemnicę istnienia, stąd też tytuł monografii „o rozdrożach jego natury”. Profesor Zdzisław Kosyrz w sposób naukowy przedstawia złe i dobre strony człowieka, a informacje zawarte w publikacji mogą służyć udoskonalaniu natury ludzkiej. Książka wytycza nowe perspektywy badawcze człowieka i kierunki jego życiowej ekspansji. Gorąco polecam lekturę szerokiemu kręgowi Czytelników.

Prof. Stanisław Jarmoszko:  


Książka łączy walory encyklopedii, traktatu filozoficznego, refleksji historycznej, studiów z obszaru ścisłej humanistyki: antropologii, psychologii, socjologii, religioznawstwa, pedagogiki, oraz odniesień z wielu innych dziedzin (nie wyłączając kosmologicznych, biologicznych czy genetycznych). Interdyscyplinarności podejścia towarzyszy erudycja i naukowa wnikliwość. Opisując wyżyny człowieczeństwa, choć nie unika przy tym jego najbardziej ciemnych zakamarków, Autor pozostaje niestrudzonym orędownikiem poszukiwania ścieżek „przechodzenia z ciemności do światła”, w różnych kontekstach ludzkiego losu. 

Pośród bogactwa zawartych w publikacji złotych myśli i mądrości ze szczególną atencją zwracam się ku następującej: „Wszystkie zagadki życia należy rozpoznawać, nie krzywdząc przy tym ludzi”. To nieodnotowane wprost motto całości rozważań. Z takiej perspektywy, abstrahując od wielu innych afiliacji, książka wnosi znakomity wkład do nowej, dopiero co konstytuującej się dyscypliny – antropologii bezpieczeństwa. Nie rozstrzygając rozpatrywanych na jej gruncie kwestii, stanowi wielobarwne i głębokie tło, sytuując podstawową, wielowątkową problematykę w sieci inspirujących kontekstów. 

 (Autor fotografii: M. Konopczyński)

23 sierpnia 2023

O zapaści szkolnictwa wyższego na Słowacji


Jozef Hvorecký wydał rozprawę naukową zatytułowaną "Testament uczonego. Zapaść szkolnictwa i droga do jego uzdrowienia " ("Testament vedca. Kolaps školstva a cesta k oživeniu", 2015), która została sfinansowana przez Ministerstwo Szkolnictwa Nauki i Sportu Słowackiej Republiki. Nie jest to jednak jego testament, tylko gorzka prawda naukowca o stanie szkolnictwa wyższego i nauki w tym kraju. 

Książkę otwiera fikcyjny "List do syna", w którym czytamy m.in.:    

Przede wszystkim nie zapominaj, że rolą nauki nie jest odkrywanie czegoś, ale tworzenie raportów. (...) Nie jest ważna ich treść, ale komplet dokumentów. Śledź profesjonalne czasopisma, aby rozpoznać modne terminy. (To jedyna korzyść z nich.) Następnie szybko napisz artykuł, który je uwzględnia. Ponieważ będziesz pierwszy, niewielu zauważy, że nie wiesz, o czym piszesz czy mówisz. 

(...) Cytujcie się nawzajem, dzięki czemu wzmocnicie swoją pozycję. Ostatnio krytykowałeś mnie za to, że zacytowałem w swoim artykule geologa, inżyniera aeronautę, lekarza i muzykologa. Ale... każdy z nich zacytował mnie w swoim artykule, dzięki czemu byłem cytowany czterokrotnie. Wzrost cytowań przyda się przy ocenie moich prac naukowych: do habilitacji, uzyskania tytułu profesora i do recenzowania rozpraw naukowych. Dzięki temu wszyscy wiedzą, czego oczekujesz od nich, a oni oczekują tego samego od Ciebie. 

(...) 

Stwórz piekło na ziemi swoim krytykom, to wyjadą z kraju i przestaną być dla Ciebie konkurencją. Niech tam robią co chcą, może nawet naukę. Ambitni utrudniają rozwój Twojej kariery, a z czasem mogą Cię pokonać, zagrozić twojej pozycji. Nie cytuj ich prac, nie zapraszaj ich na konferencje naukowe. Jeśli nie daj Boże któryś się zarejestruje, to niech Twoi współpracownicy odrzucą takie zgłoszenie pod pretekstem troski o jakość i konieczność dokonania selekcji. 

(...)  Rób tylko to, czego wymagają od Ciebie władze. Gdy kryteria wymagają dziesięciu artykułów, nie pisz ani jednego więcej. Raczej zobacz, które kryterium nie jest jeszcze spełnione. Postępuj tak do momentu, aż uzyskasz wszystkie stopnie i tytuły, jakich pragniesz. Od tego momentu nie musisz już nawet kiwnąć palcem. Bądź jednak czujny, bo wrogowie nigdy nie śpią. 

(...) Uwierz mi, synu, zrobienie kariery naukowej nie jest trudne, trzeba tylko wiedzieć. jak to zrobić. Postępuj zgodnie z moją radą a będę spoczywał w pokoju (s. 5-7).

Książka jest zbiorem esejów naukowych, z których każdy dotyczy krytycznego stanu szkolnictwa wyższego i nauki na Słowacji. W każdym z nich autor książki odsłania patologie w nauce i polityce resortu wobec niej. Zaczyna od kwestii finansowych, od stwierdzenia, że budżet na szkolnictwo wyższe i naukę lokuje Słowację na jednym z ostatnich miejsc wśród państw Unii Europejskiej. Są jednak osoby, które dorobiły się w szkolnictwie pokaźnego majątku. Nas to nie dziwi, gdyż mamy ten sam powód do narzekania.

Każda próba zmian natrafia na opór, co jest naturalnym zjawiskiem. Jako matematyk i informatyk z wykształcenia zaproponował wzór na zmianę: 

D x V x F > R 

gdzie 

D (Dissatisfaction) określa poziom niezadowolenia z obecnego stanu; 

V (Vision) wizja przyszłości, 

F (First) potrzeba podjęcia pierwszych kroków w kierunku zmiany 

R (Resistance) wielkość oporu wobec zmiany.

W związku z tym, że czynniki mające skutkować zmianą są subiektywne, to jedynym aksjomatem jest teza: że każda zmiana na trafia na opór (s.13). 

   Kolejne eseje odsłaniają paradoksy szkolnictwa wyższego, działalność pozorną, by spełnione były oczekiwania biurokratów. Krytykuje system akredytacji rzekomej jakości kształcenia pokazując, w jaki sposób można uzyskać pozytywną ocenę, mimo iż nie spełnia się wymagań czy kryteria zatrudniania w uniwersytecie. Kiedy zatrudniał się w uniwersytecie w Liverpoolu wystarczyło przesłanie cv z podaniem. Na Słowacji zaś trzeba przedłożyć stos dokumentów, potwierdzeń, kopie rozpraw itp.  

W każdym z omawianych zagadnień Hvotecký odwołuje się do rozwiązań w zagranicznych uczelniach, w których sam wykładał (USA, ANGLIA, AUSTRIA). Nie jest już w stanie zaakceptować utrzymujących się w słowackich uczelniach i polityce wobec nich rozwiązań, jakie miały miejsce w okresie socjalizmu.  Odsłania absurdy, które nie służą ani nauce, ani kształceniu studentów, gdyż utrwalają pozór, bylejakość, wzmacniają władzę biurokratów i cwanych ludzi żerujących na akademickim środowisku. 

Krytykę procedur, norm prawnych, uczelnianych praktyk, ale przede wszystkim patologicznych postaw i działań części przedstawicieli władz rządowych, polityków, rektorów, dziekanów i kadr akademickich zamyka esejem zatytułowanym "Anty-testament". Jak pisze:

"Cud zmian nie nadejdzie z góry. Nie łudźmy się, że ministerstwo skoryguje prawo a komisja akredytacyjna - kryteria oceny jakości kształcenia, dzięki czemu nastąpi raj na Ziemi. Niestety, tak się nie stanie. W szkolnictwie nic się nie zmieni, jeśli nie zmieni się atmosfera w pracy" (s.138).

W szkołach wyższych muszą pracować specjaliści, eksperci, pasjonaci nauki, a nie osoby, które chcą zarabiać na życie, dla których zatrudnienie nie wiąże się z pragnieniem poznania i odkrywania, z sensem ich egzystencji.  Prawdziwy uczony nie jest zależny od pracodawcy, ale to pracodawca uzależniony jest od niego. Nie musi spełniać absurdalnych oczekiwań biurokracji, polityków, gdyż jego rolą jest prowadzenie badań naukowych i kształcenie młodych pokoleń zgodnie z najnowszymi odkryciami naukowymi. 

Uczony sensu stricte jest otwarty na krytykę, kiedy zostanie wytknięty mu błąd, zgodnie z sokratejskim przesłaniem "Wiem, że nic nie wiem", natomiast pseudouczony traktuje krytykę jako atak na jego majestat (s.140). Z tymi ostatnimi spotykam się w kraju w przestrzeni publicznej i naukowej, zachęcając ich do korzystania z konsultacji naukowych specjalistów z zakresu przedmiotu ich badań. Gorzej, kiedy krytyki szkolnictwa wyższego i nauki podejmują się niekompetentni publicyści albo sfrustrowani, bo wyrotowani z uczelni adiunkci. Ich rolą nie jest dociekanie prawdy, tylko głoszenie insynuacji, projektowanie na innych manipulacji, której sami są autorami.