21 maja 2023

ROZWÓJ NAUCZYCIELA I ROZWÓJ SZKOŁY

 


Po raz szósty profesorowie Mirosław J. Szymański i prof. UZ Inetta Nowosad zorganizowali Ogólnopolską Konferencję z cyklu "Szkoła i nauczyciel". Obrady odbywały się w murach pięknego Zamku Joannitów w Łagowie Lubuskim, co dodawało im dodatkowego atutu. Skoro bowiem polityka oświatowa cofa naszą edukację do czasów oświatowego średniowiecza, to warto było odbyć daleką drogę. 


Można tam było spotkać naukowców i pedagogów praktyków z całego kraju, by wspólnie z nimi rozmawiać w renesansowej części zamku o tym, jaka jest kondycja polskiej szkoły i nauczycielstwa. Pojawiło się nawet skojarzenie, że jest to rzeczywiście najlepsze miejsce do prowadzenia obrad. Zamek był bowiem rozbudowywany od 1350 roku, wybudowano wokół niego mury, zaś na początku XVI wieku powstała dwunastometrowa wieża obronna. 



Była w historii tego Zamku jakaś analogia do polityki oświatowej, bowiem kolejni ministrowie edukacji ostatniego trzydziestolecia tak majstrowali przy reformach polskiego szkolnictwa, jak i ten obiekt był niszczony w wyniku najazdów Szwedów oraz wojen. Jest jednak promyk nadziei, że może znajdzie się taka formacja polityczna, która przestanie traktować szkolnictwo jako środek do realizacji partyjnych interesów, tylko przywróci jemu właściwy status autonomii i samorządności, naukowej racjonalności i ponadpartyjnej troski. 




Na terenie zadaszonego dziedzińca Zamku, który wokół jest porośnięty piękną kaskadą winobluszczu, mogliśmy słuchać referatów, wystąpień, dyskutować i świętować. Gospodarze Konferencji, a byli nimi pracownicy Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Zielonogórskiego, zadbali o to, by każdy uczestnik mógł już na wejściu otrzymać książkę z wydrukowanymi referatami. 

Pięknie wydany zbiór tekstów pod redakcją wspomnianych powyżej Profesorów ułatwiał recepcję treści a zarazem sprzyjał temu, by najważniejsze z nich nie umknęły uwadze czy zapomnieniu. 

Jak zapewnili Organizatorzy debaty: Rozwój nauczyciela i rozwój szkoły zwraca uwagę na potencjał szkoły, który wyłania się z potencjału nauczycieli - najbardziej wartościowego jej zasobu. Jakość pracy nauczycieli stanowi jeden z kluczowych czynników poprawy uczniowskich osiągnięć i zwraca uwagę na rolę nauczycieli w zapewnianiu jakości pracy szkoły oraz możliwości uzyskania jej trwałej poprawy (rozwoju). Przyjęty temat powiązany jest również z ważnymi kwestiami dotyczącymi kształcenia nauczycieli i doskonalenia w zawodzie oraz rozwoju potencjału nauczycieli by sprostać stawianym przed nimi oczekiwaniom.

Było też święto, bowiem obrady zostały dopełnione wieczornym benefisem Profesora Stefana M. Kwiatkowskiego z okazji 75-rocznicy urodzin i półwiecznej już służby nauce i oświacie. Gdyby jednak ktokolwiek ośmielił się przekraczać obowiązujące w świecie nauki standardy, to czekała nań katownia. Być może miało to uświadomić uczestnikom obrad, że nie przestrzegając political correctness mogą zostać uwięzieni przez panującą nam "władzę".             





20 maja 2023

ROMANTYZM w umysłach i sercach Polaków - dawniej i dzisiaj…




   Dr Ewa Lewandowska-Tarasiuk z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie zorganizowała akademicki dyskurs pedagogiczny w Klubie Księgarza w Warszawie w związku z opublikowanym przez Marcina Matczaka dość prowokacyjnym tekstem pt. Czas złożyć Mickiewicza w mauzoleum.  Nieco wcześniej adiunkt Akademii wydała w londyńskiej prasie polemiczny esej zatytułowany - Czy godzić się na złożenie Mickiewicza w mauzoleum? Obie wypowiedzi stanowiły punkt wyjścia do interdyscyplinarnej debaty, która miała miejsce w ub. tygodniu z udziałem profesor historii literatury polskiej, poetki i piosenkarki Ewy Paczoskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, profesora historii literatury i kultury Jakuba Zdzisława Lichańskiego, profesor Krystyny Kazimiery Milczarek-Pankowskiej i moim.

O co toczył się spór, który poprzedził Akademicki Dyskurs Pedagogiczny?  Najkrócej można sprowadzić go do tezy profesora M. Matczaka: Skreślam z listy lektur "Ballady i romanse", wpisuję "Stranger Things". Na pytanie, dlaczego tak uważa, odpowiedź była jednoznaczna: Nie dlatego, że dawne dzieła nie są wartościowe (są). Nie dlatego, że młodzież nie czyta (czyta). Jednak czytanie tekstu, który stracił kontakt z naszą rzeczywistością, nie ma sensu, bo nie da się go uczynić swoim. 

Esej M. Matczaka na ten temat można przeczytać w otwartym dostępie, toteż odsyłam do niego zainteresowanych. Natomiast nie ma dostępu do wypowiedzi pani dr E. Lewandowskiej-Tarasiuk, która przypomniała we wprowadzeniu do debaty, że miniony rok został ogłoszony przez Sejm RP Rokiem Polskiego Romantyzmu w związku z dwusetną rocznicą pierwszego wydania przez Adama Mickiewicza "Ballad  i romansów". To one wyznaczyły początek polskiego romantyzmu, kształtując tożsamość kolejnych pokoleń Polaków. 

   Właśnie dlatego zorganizowano spotkanie literaturoznawców i pedagogów w Klubie Pisarza, by odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to jest z polskim romantyzmem? Czy rzeczywiście nie powinniśmy wzbogacać kulturowo polskiego cyberpokolenia literaturą romantyzmu, która może nabierać współcześnie nowych kontekstów i odniesień do obu rzeczywistości, tak tej realnej jak i wirtualnej.       

   Zdaniem prof. J. Lichańskiego położono w kształceniu młodzieży zbyt duże akcenty na edukację patriotyczną, zamiast zwrócić uwagę na to, w jaki sposób konstruowane były wierze tej epoki. To romantycy potrafili wyrazić postrzeganie świata w sposób nowoczesny na tamte czasy, ale później to kontynuowano. Jest wielu wspaniałych poetów, którzy byli kontynuatorami tak wyjątkowej do dziś poezji. 

Tradycja romantyczna jest jednak wykorzystywana ideologicznie, w związku z czym młodzież odwraca się od niej. Zanika tradycja literacka, która nas zbudowała. Profesor pytał, dlaczego ciągle widzimy romantyzm martyrologicznie? Może czas wyrzucić do kosza legendę romantyczną i wrócić do źródła?  Jego zdaniem, to literatura romantyczna kształtowała język Polaków, rozwijała sztukę budowania zdania, a następnie konstruowania tekstu. Romantycy próbowali nas tego nauczyć.

Warto zatem zastanowić się nad tym, czy romantyzm nadal jest czymś ważnym dla nas? Jak nas zachwyca, skoro nie zachwyca? Profesor Ewa Paczoska podkreślała siłę polskiego romantyzmu, pielęgnowanie ideału narodowej wspólnoty i zastanawiała się, co zrobić z tą tradycją dzisiaj. Przypomniała opinię najwybitniejszej badaczki tej tradycji - Marii Janion, która wraz z początkiem transformacji ustrojowej w 1989 roku ogłosiła koniec romantyzmu, możność wyjścia ze skorupy romantycznej, ze stereotypu romantycznej narodowości, który wiązał się ze stereotypem niewoli, braku wolności. Jednak nie jest tak łatwo pozbyć się romantyzmu. 

Zdaniem prof. E. Paczoskiej dzisiaj czyta się romantyzm w nieco inny sposób: nie wbrew tej tradycji wyzwoleńczej, kod niepodległościowy, ale przez tworzenie alternatywnych lektur i czytania romantycznej wspólnoty literackiej na nowo, np. przez odczytywanie twórczości Słowackiego jako patrona nienormatywności, indywidualności, przekraczania społecznych konwencji. 

Profesor Krystyna Pankowska odwołała się w swoim referacie do filozofii Hanah Arendt, która uważała, że pytanie - Dlaczego romantyzm jest potrzebny? - jest źle postawione.  Sztuka romantyczna, kultura nie może służyć czemuś doraźnemu, praktycznemu. Kultura służy jedynie i zaświadcza o ważności świata dla ludzi i świata ludzkiego. Natomiast popkultura, kultura pomniejsza służy życiu, biologicznej regeneracji sił ludzkich. Wielka kultura romantyczna natomiast służy trwaniu świata. 

Dlaczego romantyzm tak często się pojawia w dyskursach publicznych i budzi takie emocje? - pytała K. Pankowska.  Może dlatego, że jest tą epoką pełną żaru, emocji, ujawnia pełną paletę uczuć, duchowości człowieka i jego psychiki. Są tu skrajności, bo jak kochać, to aż do zatracenia, jak walczyć, to do upadłego, jak buntować się, to stawiać na szali wszystko, łącznie z życiem, nawet tym wiecznym. 

Romantyzm zawsze przemawiał przede wszystkim do młodych pokoleń i liczył na nich ("Młodości! Ty nad poziomy. Wylatuj...").  Warto zatem zastanowić się, do jakiej młodzieży dzisiaj ma trafić romantyzm? Z badań socjologicznych wynika jednak, że dzisiejsza młodzież ma bardzo niską samoocenę i bardzo niskie poczucie sprawczości. Młodzież nie jest przekonana, że może ten świat zmieniać, a przy tym cechuje ją uniformizacja myślenia, co oznacza, że jest to pokolenie nasladowców a nie twórców. 

Zmienia się ontologia przestrzeni życia młodzieży i jej system wartości. Brak transformatywnego buntu, ciekawości świata nie jest dobrym podglebiem dla współczesnego romantyzmu. Tymczasem - jak mówiła prof. K. Pankowska - potrzeba nam buntu młodych dla zmiany świata. Może powinna powstać trzecia Izba Sejmu, która zajmowałaby się światem dla tych, których nie ma jeszcze na naszej Ziemi.   





19 maja 2023

Opętani centralizmem

 


 


Problem braku zdolności i słabej woli absolwentów kolejnych pokoleń do zaangażowania się w sprawy publiczne, by rozwijać mechanizmy i formy kontroli społecznej, staje się aporią z udziałem polityki oświatowej. Nie ma zatem szans na budowanie społeczeństwa obywatelskiego tak, by ludzie zaczęli aktywnie korzystać z demokracji i poprzez swoje zaangażowanie, partycypację w sprawowaniu (samo)rządów stali się rzeczywistymi partnerami władzy [1]

Istotnie został zahamowany w Polsce proces tworzenia struktur (organów) kontroli społecznej, a tym samym uobywatelnienia Polaków przez upełnomocnienie ich możliwego wpływu na podejmowane przez władze różnych instytucji publicznych i środowisk oświatowych procesy decyzyjne. „Centralistyczne myślenie, opętane chęcią odgórnej kontroli, jest spuścizną PRL. 

Jednym z wielu nieszczęść ówczesnego systemu było ciągłe zastępowanie obywatela przez państwo. To państwo mówiło ludziom, co mają robić i jak mają się zachowywać” [2]. Niestety, ten system wcale nie upadł mimo zainicjowanych przez postsocjalistyczne rządy procesów decentralizacji i decentracji władzy. Proces powtórnej recentralizacji trwa od ponad 30 lat, gdyż elity pierwszej fali Solidarności postanowiły konsumować swoje zwycięstwo niszcząc zarazem etos elit politycznych.

Rządzący posługują się wprawdzie uniwersalistycznymi przesłankami rzekomej troski o dobro wspólne, o młode pokolenie, o wyrównywanie szans edukacyjnych, ale tak traktując szkolnictwo, każda władza – lewicowa, liberalna czy prawicowa – nie pozwala na przekraczanie granic przez obcych ideologicznie, politycznie, normatywnie przedstawicieli części polskiego społeczeństwa. W III RP po raz kolejny wykorzystują edukację doktrynerzy moralni, fanatycy oderwanych zasad moralnych, bezwzględni idealiści, wciągając ją w polityczne i ideologiczne wojny oraz atak na opozycję. Podobnie postępuje opozycja. 

Żadnej ze skonfliktowanych stron nie interesuje szkoła jako środowisko socjalizacji i wychowania, które pielęgnowałoby wartości ogólnoludzkie. Ba, nie interesuje jej inwestowanie w nauczycieli, bo ci im dłużej są lekceważeni, ignorowani, ośmieszani, oszukiwani, tym łatwiej jest im gorset różnych zobowiązań wobec władzy, które rozmijają się z logiką, z racjonalnoscią dydaktyczną i wychowawczą.  

Jeśli przyjmiemy, że rewolucja „Solidarności” lat 1980–1989 oparta była na logice odzyskania wolności i budowania społeczeństwa obywatelskiego, demokratycznego, to odejście od niej na rzecz porządku opierającego się na dominacji partii władzy czy charyzmatycznego dla jego środowiska politycznego przywódcy zapoczątkowało lub dało podstawę pod wprowadzane kontrrewolucje oświatowe. W społeczeństwie solidarnym, obywatelskim każdy może być, bo takie przysługuje mu prawo, aktorem zmian, ich sprawcą jako także cząstka władzy. 

„We wspólnocie obywatelskiej relacja między stanem wyższym, w którym jest się wyrazem woli powszechnej, oraz stanem, w którym jest się wyrazicielem własnych partykularnych interesów, sytuuje się wewnątrz jednostek. Każdy może być w »stanie ogólnym« lub |stanie partykularnym” [3].

Tymczasem reformowanie ustroju szkolnego w strategii top-down, tak, jak reorganizowałoby się przedsiębiorstwo czy dział gospodarki narodowej, bez uwzględnienia podmiotów zmiany, jest naruszeniem ich konstytucyjnych praw do współsprawstwa, prawa do partycypowania w niej ze świadomością i akceptacją potencjalnych następstw dla życia, rozwoju i rzeczywistego wykształcenia osób realizujących obowiązek szkolny. Nie wolno dokonywać przemeblowania struktury z pominięciem jej członków, gdyż prowadzi to do nieliczenia się z ich godnością i prawami życia społecznego oraz psychicznego. 

Opór na zmiany jest czymś naturalnym, toteż jego unikanie przez władze oświatowe wbrew aktorom zmiany, arbitralnie, z pozorowaniem konsultacji społecznych radykalizuje relacje społeczne, sprzyjając powstawaniu, rozwijaniu i utrwalaniu autorytarnych zależności w sytuacji, gdy wolność, poczucie sprawstwa są warunkiem sine qua non rzeczywistego uczenia się i wychowania.



[1] J. Regulski, Upolitycznienie administracji publicznej zabija demokrację, „Dziennik”. Bezpłatny dodatek do dziennika „Polska” z 22.12.2007 r., s. 7.

[2] tamże.

[3] K. Templewicz K. (2014). De la justification: nowe spojrzenie na społeczeństwo? W:  Oprogramowanie rzeczywistości  społecznej, red. M. Gdula, L. M. Nijakowski, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, s. 245.