01 czerwca 2021

Czy w Polsce istnieje edukacyjna racja stanu?

 



Całe szczęście, że przynajmniej w gronie ekspertów Porozumienia Jarosława Gowina można było porozmawiać o sytuacji w polskiej edukacji i kulturze.  Spotkanie było o tyle istotne, że - jak trafnie wskazał na to wiceminister edukacji i nauki Wojciech Murdzek -  Trzeba było przyjrzeć się edukacji w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. 

Połączenie edukacji i kultury nie było przypadkowe, skoro w Krzyżowej, leżącej nieopodal historycznego miasta Świdnica, spotyka się młodzież, odbywają się ważne wydarzenia kulturalne w wymiarze międzynarodowym, gdzie zderzają się ze sobą różne kultury. Tu także kształtują się podstawy nowoczesnego społeczeństwa wielokulturowego, otwartego, ale i społeczeństwa, które szanuje własny system wartości, swoją własną historię, tradycję. Nic dziwnego, że trzeba dyskutować o rozwiązaniach najlepiej służących Polsce.             

Panelową debatę moderował  Jerzy Karwelis. Przedstawił panelistów: 

dr Anna Budzanowska - w latach 2019-2021 podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, współtwórczyni Narodowego Kongresu Nauki,  prace w administracji państwowej łączy z działalnością akademicką, gdyż jest dr. nauk społecznych w dyscyplinie nauki o polityce zajmując się doktrynami politycznymi i w naukach prawnych oraz polityką publiczną; jest specjalistką w zakresie francuskiej myśli politycznej; 

- Hanna Radziejowska,   jest kierownikiem Berlińskiego Oddziału Instytutu Pileckiego, koordynatorka, kuratorka i scenarzystka projektów kulturalnych i muzealniczych ; pracowała m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, Domu Spotkań z Historią, Centrum Nauki Kopernik, Urzędzie m. stoł. Warszawy i Muzeum Warszawy; 

prof. Krzysztof Biedrzycki z Wydziału Polonistyki UJ w Krakowie oraz z Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie;  jest krytykiem literackim i filmowym, zajmujący się głównie współczesną poezją polską, teorią oraz praktyką interpretacji literatury i filmu różnych epok; brał udział w badaniu życia literackiego międzywojennego Wilna; jest badaczem i teoretykiem edukacji, twórcą pomocy dydaktycznych do  nauczania języka polskiego w szkole; 

-  Andrzej Józef Gut-Mostowy,  polski polityk samorządowiec, przedsiębiorca, poseł na Sejm V, VI, VII i IX kadencji; od 2020 r. sekretarz w resortach ds. rozwoju, członek katolickiej organizacji Rycerze Kolumba, Związku Podhalan i Tatrzańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej; 

Janusz Laska, z wykształcenia geolog i  nauczyciel, w l. 80. XX w. aktywny działacz opozycji demokratycznej, założyciel i członek Zarządu Kłodzkiego Towarzystwa Oświatowego do 2021 r., także był radnym Rady Miejskiej Kłodzka w l. 2002-2006;  jest też autorem wielu pomocy dydaktycznych, publikacji prasowych oraz książek i map. 

Bogusław Śliwerski - UŁ i APS w Warszawie, b. przewodniczący KNP PAN,
dr hc multi, czł. RDN, red. naczelny "Studia z Teorii Wychowania" przy Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie 

Jerzy Karwelis nie ukrywał, że jego dzieci są z rocznika, który doświadczał na własnej skórze reform ustrojowych polskiego szkolnictwa podstawowego i   ponadpodstawowego.  Miał zatem takie wrażenie, że od 1989 r. polski system edukacyjny jest w permanentnym stanie reformy. Trafnie zapytał - czy to oznacza, że wraz ze zmieniająca się co 4 lata władzą zmieniają się doktryny edukacyjne? Czy w Polsce istnieje  edukacyjna racja stanu, która idzie ponad podziałami politycznymi i jest kontynuowana przez kolejne ekipy?  

 

Profesor K. Biedrzycki: 

Niestety, nie mamy takiej racji stanu, wypracowanego jakiegoś ponadpolitycznego konsensusu. Regularnie, co kilka lat przeprowadzane są reformy czasem głębsze, czasem mniej radykalne. ważne jest w edukacji to, do czego zmierzamy. Nie chodzi o to, by uciekać przed reformami, gdyż reformy programowe muszą być nieustannie przeprowadzane ze względu na szybkie tempo zmian w wiedzy naukowej - psychologicznej, pedagogicznej itd. 

Chodzi jednak o to, by te zmiany, które są niezbędne, by nadążać za cywilizacją, dokonywały się w obszarze wartości, które są wspólne. Chcemy wychować pokolenie, które będzie chciało ze sobą współpracować. W tej chwili sytuacja jest tak nabrzmiała w sferze wojny kulturowej, że bardzo trudno jest wypracować taki konsensus. 

Jako pozytywne rozwiązanie profesor wskazał na reformy w Finlandii, które przeprowadzano tam przygotowując się do nich i realizując je przez kilkadziesiąt lat. Już w l.70.XX w. zaczęli od dyskusji, co jest najważniejsze i od przygotowania do reformy nauczycieli. Powinna powstać ponadpartyjna Komisja Edukacji Narodowej, jakiegoś ciała, które byłoby niezależne od bieżącej polityki.  Ale to jest utopia, bo w tej chwili takiej woli nigdzie nie ma. 

J. Karwelis ponowił zatem pytanie, czy za każdym razem musimy zmieniać aksjologiczny kierunek reform i rozpoczynać je od jakiegoś początku? 

 A. Budzanowska - podstawą reform powinna być głęboka wiedza ekspertów i przekonanie potrzeby zmian w edukacji.  Jest to albo kwestia głębokich reform strukturalnych w ramach polityki publicznej albo czystej polityki będącej walką o rząd dusz. W Polsce mamy do czynienia z walką o rząd dusz a nie o przyszłe pokolenia. 

To są raczej aksjologiczne reformy, które nie mają podbudowy w zakresie policzalności ich kosztów i są to reformy na prędce przygotowywane. Reforma, żeby się przyjęła, musi mieć wymiar partycypacyjny, musi być wynikiem kompromisu.  Reforma A. Zalewskiej była gwałtem na rodzicach, uczniach i powinna być wprowadzana bardziej spokojnie. 

Czy mamy się samoograniczać w przypadku reform edukacyjnych, czy może jednak nie bać się i zaczynać od początku? 

 Przypomniałem, że od 29 lat mamy do czynienia z dewastowaniem systemu szkolnego w Polsce przez kolejne ekipy władz politycznych: SLD/PSL; AWS; PiS/Samoobrona/LPR; SLD/PSL; PO/PSL i PiS w koalicji z partami prawicy.  Odwołałem się do najlepszej polityki reform Henryka Samsonowicza i Roberta Głębockiego oraz krótko wykazałem destrukcyjną rolę kolejnych ekip władzy.  

Polityka szkolna musi podlegać reformom. Ze względu na istotę, zakres i jakość zmian możemy dostrzec w oświacie cztery typy reform:

1.      naprawcze, np. białe plamy w historii, literaturze, wiedzy o społeczeństwie, nieobecne treści,

2.      modernizacyjne, (nowe przedmioty – filozofia, psychologia – nieobecne; formy zajęć- moduły, blokowe zajęcia interdyscyplinarne; projekty), permanentna aktualizacja treści nauczania, podręczników szkolnych, wyposażenia szkół w pomoce dydaktyczne, rozwoju nowoczesnych metod oddziaływania pedagogicznego czy kształcenia nauczycieli

3.      strukturalne - zmiany wewnątrzszkolne np. WDN, zmiany wewnątrz systemu oświatowego, ale i jego strukturze, w tym szczególnie w zakresie a)      finansowanie (np. regulacje płac nauczycieli vs awans zawodowy); b)      zmiana statusu nauczycieli – funkcjonariusz publiczny (ochrona prawna); nie przedszkolanka – tylko nauczyciel przedszkola; c)      mechanizmy sprawowania w systemie oświatowym oraz nad nim – władzy (nadzoru pedagogicznego); - dwoistość – schizoidalność; d)      zmiana czasu i formy trwania obowiązkowej nauki; dostosowanie terminów ferii zimowych czy letnich;  edukacja zdalna; hybrydowa; e)      zmiana relacji między typami szkół i poziomami kształcenia, certyfikatami, kwalifikacjami itp. np. wewnątrzszkolny system oceniania;

4.      systemowe - dotyczą rzeczywistej zmiany paradygmatu, która przenika do „wewnętrznej logiki” własnego systemu oświatowego. Jest to typ reform głębokich, sięgających do zmian instytucjonalnych, organizacyjnych, wiążących się ze zmianą relacji między systemem oświatowym a systemem społecznym (np. nowa definicja państwa, decentralizacja kształcenia, liberalizacja rynku podręczników szkolnych, dostosowanie systemu zarządzania oświatą do nowej struktury  państwa itp.), radykalną zmianą kontroli jakości i efektywności kształcenia. 

 

H. Radziejowska zwróciła uwagę na kwestie dydaktycznie szczegółowe, które w świetle jej doświadczeń zagranicznych wskazują na brak w polskiej szkole kształcenia młodzieży do krytycznego myślenia i rozwijania poczucia odwagi w zabieraniu głosu w sprawach publicznych (strukturalnych, prawnych, wewnątrzszkolnych).    

Zastanawiała się, na ile polska szkoła buduje poczucie odwagi do asertywności, do poczucia własnej wartości, do tego, by nie bać się wyboru własnej drogi życiowej.  Nie chodzi tu o neoliberalne skupienie uwagi na sobie, ale o budowanie wspólnoty, bo wspólnota polega na tym, że ludzie potrafią się różnić. 

Ludzie powinni mieć odwagę do wyrażania tego, że się różnią. Wspólnota jest przecież miejscem, w którym nie boimy się mieć innego, a swojego zdania. Potrzebna jest odwaga do myślenia, do poznawania świata.  Dużo jest obiektywnej traumy w naszej historii, ale brakuje nam odwagi do wchodzenia w spór, by dyskutować, a nie kłócić się ze sobą i nie wpadać w histerię nadchodzenia jakiegoś końca świata. To dobrze, że ludzie się różnią. 

Ostatnia reforma (A. Zalewskiej) to chyba tęsknota za powrotem do szkoły pokolenia, które innej szkoły nie zna. 

J. Laska - Politycy się łudzą, że można zrobić odgórnie jakąś reformę, która będzie skuteczna. Afrykańskie przysłowie mówi: trzeba całej wioski, żeby wychować człowieka. Dzisiaj mamy wpływy wioski globalnej. W tej chwili wpływ na ucznia i na nauczyciela dowolnej szkoły i na polityka ma cała wioska globalna. Zapominanie o tym i budowanie systemu, który będzie odizolowany od całej reszty świata, od tego, w czym żyją młodzi ludzie, od razu jest skazane na porażkę. 

A. Gut-Mostowy - potwierdził moją diagnozę, że od 29 lat mamy do czynienia z dewastacją szkolnictwa przez polityków. W całej rozciągłości zgodził się z moją opinią. Niestety, zmiany od reformy M. Handkego nie były przemyślane naukowo. Sam ma czworo dzieci, które przechodziły przez te zmiany, niedogodności. Idea, by jednak było pewne ciało o charakterze Komisji Edukacji Narodowej jest słuszna, by można było niwelować błędy, zaś mądrość polityków przekładać na przemyślane rozwiązania. Nasza demokracja, nasze państwo jest stosunkowo młode, ale w wielu aspektach życia gospodarczego, także turystycznego korzysta się z opinii rad środowiskowych, społecznych, naukowych i osób publicznych, stąd decyzje tych podmiotów są podejmowane w sposób bardzo przemyślany.   

Kolejne stracone lata z zapowiedzią przedłużania destrukcji przez większościową partię władzy doskonale zostały zdemistyfikowane przez wszystkich uczestników debaty w siedzibie Fundacji Krzyżowa k/Świdnicy. 

To nic, że nie jest to środowisko politycznie współsprawcze. Ważne, że zobowiązania opozycji PRL wobec obywateli, nauczycieli i naukowców, jakie zostały sformułowane na I Zjeździe NSZZ "Solidarność", nie tylko nie zostały zapomniane, ale z coraz większą świadomością odsłaniają toksyczną politykę kolejnych rządów w resorcie edukacji.     


31 maja 2021

Spotkania dydaktyka z wybitnymi uczonymi

 


Kontynuuję przekazane mi wspomnienia profesora Czesława Kupisiewicza z Jego spotkań z wybitnymi uczonymi - pedagogami, dydaktykami, psychologami kształcenia. Chociaż tego typu relacje dotyczą odległych czasów, bo Polski Ludowej, to jednak zawierają z jednej strony ponadczasowy dla wszystkich uczonych z pasją proces rozwijania własnej dyscypliny naukowej dzięki nawiązywaniu osobistych relacji, z drugiej zaś strony stanowią cenne źródło dla badań historycznych, biograficznych znaczących postaci i ewolucji polskiej pedagogiki. 

Oto kolejni uczeni, z którymi współpracował naukowo klasyk polskiej dydaktyki. 



GLASER  Robert (1921 - 2012). Amerykański psycholog wychowania, kognitywista, w latach mojego pobytu w USA (1965 – 1966) był dyrektorem Learning Research and Development Center w Pittsburgu jako mój „naukowy doradca”. 

Żywo interesował się Polską, skąd pochodziła część jego rodziny. Prosił mnie o tłumaczenie z niemieckiego interesujących go artykułów niemieckich psychologów oraz tłumaczenie na polski kilku jego artykułów, które później opublikowano w „Kwartalniku Pedagogicznym”. 

Nosił się z zamiarem przyjazdu do Polski z cyklem wykładów, ale nie udało mu się tego zamiaru zrealizować. 

Niestety, nie przyjechał do Polski , ani też nie wydano u nas żadnej  z jego rozpraw. Prof. Mirosław S. Szymański opublikował jedynie kilka przekładów jego artykułów we wspomnianym "Kwartalniku Pedagogicznym".  

(źródło foto

 

***


HOLLAND James (brak  daty ur. - zm. w 2018), amerykański psycholog, profesor uniwersytetu w Pittsburgu, jeden z twórców tzw. liniowego programowania dydaktycznego. Poznaliśmy się podczas mojego pobytu w USA pod koniec października 1965 roku. 

Podczas kilku późniejszych spotkań dyskutowaliśmy o założeniach różnych wersji dydaktycznego programowania, których Holland był wytrawnym znawcą, oraz o mojej koncepcji zwalczania niepowodzeń szkolnych, którą się interesował. Przetłumaczyłem dla „Kwartalnika Pedagogicznego” kilka jego rozpraw o podręcznikach programowanych.


Mogę dodać, że to B.F. Skinner, zwerbował Holanda na Uniwersytet Harvarda, aby opracował nową metodę nauczania i uczenia się - nauczanie programowane. Holland i Skinner są współautorami książki The Analysis of Behaviour, która przez ponad 50 lat była wiodącym tekstem do nauczania młodych psychologów na całym świecie. 


***



HUSSÉN  Torsten (1916 – 2009), wybitny szwedzki pedagog i psycholog, profesor uniwersytetu w Sztokholmie, od 1962 roku twórca i dyrektor Międzynarodowego Towarzystwa Badania Osiągnięć Szkolnych, członek Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk, a od 1978 roku członek zagraniczny Polskiej Akademii Nauk. 

Poznaliśmy się podczas jego wizyty na Uniwersytecie Warszawskim w 1972 roku. Wtedy też zaprosił mnie do Szwecji dla wygłoszenia cyklu wykładów na temat działalności eksperckiej w Polsce. Wykłady  przedstawiłem w listopadzie 1972 roku na uniwersytetach w Sztokholmie, Uppsali i Umea. Przetłumaczyłem kilka rozpraw Huséna dla polskich periodyków pedagogicznych. 



W 1974 roku ukazała się książka Torstena Huséna p.t. Oświata i wychowanie w roku 2000.  

(źródło foto



30 maja 2021

Wspomnienie dydaktyka o profesorze Henryku Samsonowiczu


(fot.: od lewej: profesorowie:  Joanna Rutkowiak, Tadeusz Lewowicki i Henryk Samsonowicz  na Letniej Szkole Młodych Pedagogów KNP PAN zorganizowanej przez pedagogówz UMCS w Kazimierzu Dolnym - wrzesień 2011)  

Powracam do pamiętnika prof. Czesława Kupisiewicza, w którym wspomniał m.in. prof. Henryka Samsonowicza, z którym był w bliskich relacjach. Kto znał naszego dydaktyka, to rozpozna charakterystyczne dla niego pojęcia w dalszej części wpisu, gdzie jest fragment wywiadu z byłym ministrem: 

 

SAMSONOWICZ  Henryk (ur. 1930 - zm. 2021), historyk-mediewista, od 1971 roku profesor, a w latach 1989 – 1982 rektor UW, minister oświaty w latach 1989 – 1991, członek PAN. 

Poznaliśmy się pod koniec lat 60. XX wieku, kiedy byłem prorektorem UW, a on dziekanem Wydziału Historycznego. Uważał, że mój niesforny język obetnie mi kiedyś głowę, a powodem tej przepowiedni było moje wystąpienie na konferencji poświęconej planom reformy systemu kształcenia nauczycieli w PRL, jaka miała miejsce na UW pod koniec 1965 roku. 

Głównym referentem był na tej konferencji towarzysz Henryk Garbowski, ówczesny zastępca kierownika Wydziału Nauki i Oświaty w Komitecie Centralnym PZPR. Garbowski postulował, aby nauczycieli niższych klas szkoły podstawowej kształcić nie na uniwersytetach, lecz w szkołach średnich o profilu pedagogicznym. 

Przyniesie to, twierdził,  znaczne oszczędności, a ponadto jest racjonalne, bo  nauczyciele kształcący małe dzieci nie muszą dysponować   zbyt rozległą wiedzą. Studia wyższe nie są  nauczycielom potrzebne na tym szczeblu nauczania, głosił. 

Uczestnicy konferencji wysuwali nieśmiało pewne zastrzeżenia wobec lansowanego przez referenta projektu reformy, ale zdecydowanego sprzeciwu nie było. Wtedy postanowiłem zabrać głos. 

Ku zaskoczeniu moich kolegów powiedziałem, że  popieram przedstawiony projekt reformy, a ponadto wnoszę o objęcie podobną reformą nie tylko systemu kształcenia nauczycieli, lecz również innych podobnych systemów, na przykład kształcenia lekarzy. Przecież pediatrzy też leczą tylko małe dzieci, dlaczego zatem i ich nie kształcić w średnich szkołach o medycznym profilu? 

W sali rozległy się  brawa, którym towarzyszył  głośny wybuch śmiechu. Wtedy zarządzono najpierw przerwę, a następnie zamknięto konferencję, do której – jak zapowiedziano –  w niedługim czasie wypadnie nam jeszcze wrócić. Nie wrócono. Ja natomiast bardzo naraziłem się towarzyszowi Garbowskiemu.

 

W 2004 roku ukazał się na łamach "Gazety Szkolnej" wywiad jej redaktora naczelnego Adama Kowalskiego z prof. Henrykiem Samsonowiczem. Był to okres rządu SLD/PSL, który nie był zainteresowany kontynuacją polityki oświatowej AWS, doskonaleniem systemu szkolnego i inwestowaniem w rozwój kadr nauczycielskich. Natomiast  zwolennicy lewicy ustawicznie dociekali powodów utrzymywania bliskiego związku Kościoła katolickiego w Polsce z Ministerstwem Edukacji Narodowej, wyrażając niezadowolenie z istnieniem w szkołach lekcji religii. 

Inna rzecz, że nic z tym nie uczynili, a nawet nie mieli zbyt wiele przeciwko nauczaniu religii w szkołach, skoro przedmiot jest dobrowolny.  Sytuacja pozornego sprzeciwu idealnie nadawała się do pozyskiwania wsparcia przez własny elektorat. Jednak społeczeństwo polskie jest w swej większości konserwatywne, toteż lewica utraciła władzę w 2005 roku i nie ma już szans na jej odzyskanie. 

Powróćmy jednak do Henryka Samsonowicza, który we wspomnianym wywiadzie odniósł się do powyższej kwestii: 



Rozmowa z prof. HENRYKIEM SAMSONOWICZEM, byłym ministrem edukacji narodowej (2004 nr 2)

- Panie Profesorze, był Pan pierwszym ministrem edukacji w III Rzeczpospolitej i jako pierwszy musiał się Pan zmierzyć z jej olbrzymimi potrzebami i problemami. Jak teraz, po latach, ocenia Pan rangę i skuteczność tamtych swoich dokonań?

- Odpowiedź musi być zróżnicowana. Po stronie pozytywów wymienię stworzenie warunków do powołania szkół społecznych i prywatnych. A była to niezwykle istotna sprawa, wprowadzająca pluralizm do edukacji, który zawsze jest korzystny. Powstały możliwości tworzenia autorskich programów nauczania, które dały większą swobodę programową środowisku nauczycielskiemu. Mówiąc nieco patetycznie, nauczyciele uzyskali podmiotowość, stali się kreatorami oraz interpretatorami tych treści, które swoim uczniom mogli później przekazywać. Udało się również poprzez rewaloryzację płac nieco podnieść skandaliczne niskie uposażenia nauczycieli.

- To skromnie powiedziane, bo wtedy nauczyciele byli bodaj najlepiej zarabiającą grupą zawodową.

- No tak, ale to nasze, polskie nieszczęście polega na tym, że zaszłości stworzone dla świata edukacji kilkadziesiąt lat temu traktują szkoły - też wyższe - najgorzej jak tylko można. Mam na myśli świadczenia płynące ze środków budżetowych, czyli z naszych podatków… Bilans musi być uczciwy. Nie udało się spowodować reformy metod nauczania i kłopoty ciągną się do dzisiaj. Uczyniliśmy taką próbę, zdając sobie sprawę, że mogą zawieść tu tzw. instrumenty ludzkie, bo nauczyciele nie byli do zmiany sposobu nauczania przygotowani oraz instrumenty techniczne, nie można przecież uczyć informatyki bez komputerów.

- Ma Pan rację, kwestie warsztatowe, te związane z metodyką nauczania, z przekazywaniem wychowankom umiejętności, nie tylko wiedzy encyklopedycznej, w wielu szkołach stanowią rzeczywisty problem.

- Ale są też znakomici nauczyciele, jest coraz więcej nowoczesnych szkół. Kiedyś organizowałem olimpiady historyczne i to nie może być przypadek, że rok po roku z tych samych szkół wywodzili się olimpijczycy. Byli tam mistrzowie nauczania i oni stosowali właściwe metody dydaktyczne. Każdy zawód wymaga powołania. 

Kiedy przychodziłem do ministerstwa, akurat gotowy był kolejny raport o stanie polskiej oświaty. Sporządził go, z zespołem ekspertów, mój uniwersytecki kolega, prof. Czesław Kupisiewicz. Jeśli dobrze pamiętam, tamten raport stwierdzał, że na 700 000 pracujących nauczycieli ok. 70 000 nie posiadało kwalifikacji zawodowych do prowadzenia zajęć, a podobna grupa nie posiadała predyspozycji psychicznych do tego, żeby być nauczycielami. Bo jak można być nauczycielem, jeśli "nie cierpi się tych bachorów"? 

W świetle tamtego raportu przynajmniej 1/5 stanu nauczycielskiego znalazła się w szkołach najzupełniej przypadkowo. Co najmniej drugie tyle nauczycieli, jeśli nie dwa razy więcej, powinno być dokształcanych nie tylko merytorycznie, ale przede wszystkim poprzez wzbogacanie ich warsztatu pracy, umiejętności dydaktycznych, metodycznych i wychowawczych. To tak się wtedy te sprawy miały… 

  (...) 

 

Warto zwrócić uwagę na to, że w szkolnictwie jest ok. 20 proc. nauczycieli, którzy nie wybrali tej profesji z miłości, pasji, zachwytu, ale z jakiejś konieczności życiowej, losowej. Trudno zatem, by przy tak fatalnej polityce oświatowej kolejnych rządów znaleźli w sobie i w środowisku wsparcie do zainwestowania we własny profesjonalizm, by pozyskiwać uczniów do współpracy służąc ich rozwojowi osobistemu. Do tego odsetka dochodzi lub częściowo nakłada się z nim 27 proc. nauczycieli, którzy są całkowicie wypaleni zawodowo, a więc są toksyczni dla siebie, własnej rodziny i uczniów. 

Minister edukacji, który traktuje szkolnictwo jako okazję do realizacji ideologii partii władzy, a przy tym wspierania kolejnej oligarchii, niewiele uzyska swoją polityką poza podtrzymanie szans na reelekcję w Sejmie lub awans do Parlamentu Europejskiego. Nauczyciele-profesjonaliści muszą zatem stosować strategię przetrwania, przeżycia w warunkach politycznego survivalu. W takim klimacie zmniejszy się odsetek tych, którym obiecywano wyrównywanie czy wzmocnienie ich szans edukacyjnych.