05 września 2020

Zmarł prof. Jerzy Mellibruda - wspaniały psycholog

 


Otwierając wczoraj  Facebook nie mogłem uwierzyć w informacje o śmierci prof. SWPS dr hab.  Jerzego Mellibrudy. Żegnają Go i  rozstawać się z Nim będą jeszcze kolejni członkowie rodziny, przyjaciele, koledzy, byli współpracownicy, ale niewątpliwie także tysiące  uwielbiających Go absolwentów studiów psychologicznych. 



Odszedł wyjątkowy AUTORYTET psychologii praktycznej w paradygmacie szeroko pojmowanej  psychologii humanistycznej.  W Jego publikacjach, które pojawiały się skromnie w okresie PRL ze względów cenzuralnych (politycznych), ale i naukowo sprzecznych z  dominującym wówczas marksistowskim behawioryzmem, były "kołem ratunkowym" dla studiujących na kierunkach nauczycielskich i pedagogicznych.


Mała książeczka, którą wydała w 1977 r. "Nasza Księgarnia" pod tytułem "Poszukiwanie samego siebie" w pewnym stopniu ukształtowała także moje poszukiwania problemu badawczego, którym chciałem się zająć w trakcie asystentury w Zakładzie Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego. Nakład wydanej książki w nowej serii "Orientacje" wyniósł wówczas 20 tys. egzemplarzy i rozszedł się dość szybko. Redakcja miała świadomość, że otrzymała znakomicie napisany tekst o poważnych problemach, które Autor potrafił przedstawić w wyjątkowo klarownej, a przy tym głęboko humanistycznej stylistyce.




Na okładce książki podane były następujące informacje: Jerzy Mellibruda urodził się w 1938 r. w Warszawie. Po II wojnie światowej studiował na Politechnice Krakowskiej, a następnie przez 8 lat pracował w przemyśle. Doskonale poznał ludzi pracy i ich egzystencjalne problemy. Podjął kolejne studia na psychologii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu  Jagiellońskiego, zaś po ich ukończeniu rozpoczął pracę w Klinice Psychiatrycznej w Krakowie, którą kierował wybitny uczony, psychiatra Antoni Kępiński.

Stopień naukowy doktora uzyskał w Uniwersytecie Warszawskim, gdzie pracował w Instytucie Psychologii. W stolicy utworzył OTiRO - Ośrodek Terapii i Rozwoju Osobowości, gdzie prowadził psychoterapię indywidualną i grupową. Był jednym z nielicznych, którzy w dobie  PRL zaszczepiali nową metodę doskonaleni a praktycznych umiejętności psychologicznych o pobudzania własnego rozwoju. 

W 1980 r. wydal kolejną książeczkę adresowaną do osób kierujących zespołami, grupami społecznymi. Uczył nas tego, jak budować prawdziwe relacje społeczne, rozwiązywać konflikty czy przeciwdziałać negatywnym emocjom. 


W okresie III RP powołał do życia Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Współczesnemu pokoleniu kojarzy się zatem bardziej z psychologią uzależnień i pedagogiką resocjalizacyjną. Był dyrektorem Instytutu Psychologii Zdrowia przy Polskim Towarzystwie Psychologicznym. Warto jednak pamiętać o Jego wyjątkowych a wcześniejszych doświadczeniach psychpedagogicznych i psychoterapeutycznych w kształceniu sił społecznych i profesjonalnych psychologów społecznych.

Praktyka psychoterapii - Mellibruda Jerzy | Zdrowepodejscie.pl


Dzięki temu miałem szansę na poznanie Jego i Jego brata Leszka w ramach kursu, który zorganizowała redakcja Telewizji Polskiej dla wychowawców społecznych, pozaszkolnych pedagogów, instruktorów harcerskich, animatorów życia kulturalno-oświatowego, funkcyjnych organizacji dziecięcych i młodzieżowych. Program kursu był realizowany metodą treningu  interpersonalnego w zamkniętym i oddalonym od cywilizacji ośrodku szkoleniowym jednej z organizacji młodzieżowych. 

To była doskonała szkoła praktycznej psychologii z możliwością zastosowania przeze mnie zdobytej wiedzy i umiejętności w pracy z kadrą instruktorską ZHP, ale także do studiowania psychologii społecznej. Zapewne kontakt z Jerzym Mellibrudą znacząco wpłynął na podjęcie przeze mnie w ramach  własnej pracy naukowej na UŁ problematyki samowychowania, samorealizacji. Aktywnemu poszukiwaniu i "kształtowaniu" samego siebie poświęciłem dysertację doktorską, a tuż po obronie odbyłem półroczny staż w Katedrze   Psychologii na Uniwersytecie J.E. Purkyne w Brnie (dzisiaj - Uniwersytet Masaryka).

Właśnie J. Mellibrudzie zawdzięczam zainteresowanie psychologią humanistyczną, antypsychiatrią, antypedagogiką i pedagogiką niedyrektywną. Zostałem tak, jak oczekiwał tego Autor w/w książki - jej "współautorem" w obrębie pedagogiki, w tym szczególnie  teorii wychowania. Mellibruda był w radykalnej opozycji do psychologii i pedagogiki behawioralnej. Nareszcie pojawiła się w tamtym czasie książka, której autor explicite przeciwstawiał się dominującej psychologii i pedagogice wywierania zamierzonego wpływu  na osoby, by przekształcać je według zamierzonych wzorów. 

Zacytuję zatem jeden z najważniejszych fragmentów wstępu, który pozwalał nam - pedagogom humanistycznym i niegodzącym się z pedagogiką socjalistyczną - na poszukiwanie innej drogi do wchodzenia w kontakt z samymi sobą i z innymi:

W stosunkach międzyludzkich wydaje się również dominować tendencja do wywierania wpływu i kontrolowania jednych przez drugich. Kształtowanie innych i wpływanie, aby zmieniali się stosownie do określonych wzorów, by stawali się podobni do pewnych modelów, jest powszechne. Jednakże tej tendencji towarzyszy, w sposób coraz bardziej widoczny, poczucie niedosytu i braku porozumienia, nieufności i osamotnienia oraz dystansu w stosunkach międzyludzkich.    

Niejednokrotnie takie zjawiska wskazują na  niezaspokojenie jakiejś podstawowej potrzeby, ważniejszej niż prestiż, władza, popularność. Tą niezaspokojoną i ważna potrzebą jest POTRZEBA KONTAKTU Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM..  (...) im bardziej wpływasz na mnie, im bardziej chcesz mnie ukształtować według najlepszego twoim zdaniem wzoru, tym bardziej okazujesz mi, że nie akceptujesz mnie takim, jakim jestem. 

Im bardziej ważną osobą jesteś dla mnie, tym bardziej takie twoje postępowanie uniemożliwia mi poczucie się bezpiecznym i wartościowym. Nie mam już zaufania do siebie, a przestaję również ufać Tobie, bo gdy poddaję Ci się, to oddalam się coraz bardziej od siebie..." [Poszukiwanie samego siebie, Warszawa 1977, s. 8-9].    

Pamiętam, jak Roman Jurewicz dość powściągliwie zaprezentował tę publikację  na łamach czasopisma "Nauczyciel i Wychowanie" (1978 nr 1). Nagle bowiem okazało się, że psychologia może sprzyjać wyzwalaniu się osób z manipulacji i indoktrynacji przez nabieranie dystansu do zdegenerowanej części środowiska psychologów i pedagogów, dzięki autoedukacji i refleksyjnemu poszukiwaniu samego siebie, by być lepszym psychoterapeutą, pedagogiem, instruktorem czy nauczycielem.  

Dzisiaj studenci pedagogiki resocjalizacyjnej czytają jego rozprawy z zakresu właśnie problematyki uzależnień od alkoholu oraz psychologii i terapii Gestalt. 




                 





04 września 2020

Zmiana na funkcji przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego


 

 



W dniu wczorajszym odbył się Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Warszawie, którzy obradując w budynku ZNP, w sali Rady Szkolnictwa Wyższego dokonali wyboru nowych władz tego Stowarzyszenia na kadencję 2020-2023. Nowym Przewodniczącym PTP został dr hab. prof. UKW w Bydgoszczy Piotr Kostyło . Skład Zarządu zostanie zapewne wkrótce opublikowany na stronie Towarzystwa. 



Zgodnie ze znowelizowanym Statutem tego Towarzystwa, który został zarejestrowany w KRS dopiero w 2011 r., mimo podjętej 3 lata wcześniej uchwały Zjazdu Delegatów o jego zmianie, w tym obejmujacej  m.in. kadencyjność władz PTP już od 2008 r. To rozstrzygnięcie zostało zatem obciążone zaniedbaniem lub celowym odroczeniem uchwały Zjazdu Delegatów PTP z dn. 24.04.2008 r., by zarejestrować w KRS zmieniony już Statut (H. Rotkiewicz, Forum Oświatowe 2008 nr 2). 

Nastąpiło to dopiero w 2011 r.  Od tego czasu  funkcję przewodniczącego można pełnić maksymalnie dwukrotnie przez trzy lata. Kadencyjność władz ma miejsce w zdecydowanej większości demokratycznych, pozarządowych organizacji naukowych. Inaczej jest np. w oświatowych/nauczycielskich związkach zawodowych, gdzie można być przewodniczącym jak w PRL czy w organizacjach oświatowych (nauczycielskich, rodzicielskich itp.).    

W 2011 r.  został też poszerzony katalog działań PTP. Uaktualniono je i doprecyzowano, za pomocą których form aktywności krajowej i zagranicznej można będzie realizować statutowe cele Towarzystwa. Dodano także nową formę członkostwa. Obok członków zwyczajnych, wspierających i honorowych wprowadzono jeszcze kategorię „członków stowarzyszonych”.

Przez dwie ostatnie kadencje - od 2014 r. - funkcję przewodniczącej PTP pełniła prof. dr hab. Joanna Madalińska-Michalak reprezentując początkowo Uniwersytet Łódzki, a w ostatnich latach Uniwersytet Warszawski.  

W latach 2014-2020 powstała wreszcie transparentna web-strona PTP, zaktywizowano wiele oddziałów terenowych i nawiązano też  współpracę międzynarodową z ważnymi towarzystwami pedagogicznymi o europejskiej i światowej skali działania.   

Miały też miejsce w ciągu minionych sześciu lat dwa ważne wydarzenia dla pedagogicznego środowiska, będące kontynuacją tradycji organizowania Ogólnopolskich Zjazdów Pedagogicznych właśnie co trzy lata.

Pisałem w blogu o obradach obu Zjazdów, z których IX odbył się na Uniwersytecie w Białymstoku, a X Zjazd Pedagogiczny obradował w dwóch stołecznych uczelniach - na Wydziale Pedagogicznym  Uniwersytetu Warszawskiego i w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. 

Warto podkreślić, że z wszystkich poprzednich zjazdów (od I do IX) ukazały się liczne publikacje, monografie, które zawierają treść plenarnych referatów oraz wybrane wystąpienia uczonych obradujących w sekcjach problemowych czy tematycznych. 

Już wkrótce ukaże się w Wydawnictwie Uniwersytetu Warszawskiego przy współpracy z APS tom obejmujący najważniejsze wystąpienia w czasie Jubileuszowego X Zjazdu Pedagogicznego w Warszawie. 


     (źródło fotografii: dr Anna Bryx - Facebook) 


03 września 2020

Czy szkoły zdały egzamin?

 



Z Konstytucji III RP jednoznacznie wynika, że to rodzice mogą scedować swoje naturalne prawo i obowiązek wychowywania i kształcenia własnych dzieci na państwo lub podmioty pozapaństwowe, by możliwa była efektywna realizacja obowiązku szkolnego. Mogą sami wychowywać i sami kształcić swoje pociechy (edukacja domowa), ale nie muszą. Od tego mają organizowane przez władze państwowe i samorządowe placówki oświatowe - przedszkola i szkoły różnego typu. 

Szkoły publiczne są utrzymywane z pieniędzy wszystkich podatników, nie tylko posiadających dzieci w wieku przedszkolnym czy/i szkolnym, a zatem obowiązkiem państwa jest zapewnienie im jak najlepszych warunków do uczenia się i samorozwoju. Władze resortu edukacji odpowiadają przed płatnikami podatków, przed całym społeczeństwem za realizację tej powinności i powinny być z niej rozliczane. 

Dyrektorzy placówek publicznych są reprezentantami nadzoru pedagogicznego, a zatem odpowiadają za właściwe wykonywanie swoich obowiązków, za co otrzymują dodatek do pensji. Każdy z nich musiał kończyć studia z zakresu zarządzania oświatą, każdy też musiał mieć w toku studiów kierunkowych i podyplomowych zajęcia z informatyki, w tym e-learningu. Jeśli ktoś się nie nauczył, to sytuacja zamknięcia przedszkoli i szkół w okresie wiosennym wymusiła intensywne samokształcenie. 

Dorosłym, nauczycielom jest jednak łatwiej opanować technologie elektronicznego kształcenia, aniżeli dzieciom czy młodzieży znaleźć w sobie motywację do samodzielnego uczenia się. Po raz pierwszy uczniowie musieli sami uczyć się nie dlatego, że solidaryzują się z niskimi płacami ich nauczycieli, a zatem popierają ich strajk (co miało miejsce wiosną ubiegłego roku), ale dlatego, że została zerwana z nimi wszelka komunikacja nauczycielska. 

Uczniowie zostali odizolowani (jak całe społeczeństwo) od realnego świata, toteż szczęście mieli ci, których rodziców czy innych członków najbliższej rodziny stać było na udzielenie im na co dzień pomocy w organizacji codziennej aktywności poznawczej, ale i fizycznej w ich przestrzeni domowego życia. Gorzej miały te dzieci, które nie tylko nie mogły liczyć na rodzicielskie wsparcie, ale w wyniku powszechnego lockdownu stanowiły dla pracujących zdalnie przeszkodę, utrapienie, były dla rodziców problemem.  

Kluczową sprawą było nagłe zerwanie więzi, kontaktów, realnej obecności, bycia uczniów z ich nauczycielami face to face. Ci pedagodzy, którzy przejęli inicjatywę, nie czekali na żadne wytyczne dyrekcji, kuratora oświaty czy resortu edukacji , stworzyli własną sieć alarmową do wzajemnego porozumiewania się ze swoimi uczniami. 

Większość nauczycieli jednak czekała na dyrektywy zewnętrzne. Były szkoły, w których przez pierwsze dwa tygodnie uczniowie nie mieli żadnych informacji, żadnych zadań czy zobowiązań. Powoli odzyskiwany był z nimi kontakt, przede wszystkim drogą elektroniczną i/lub telefoniczną. Z czasem tylko niektórzy nauczyciele ośmieli się prowadzić dla swoich uczniów zajęcia online, life. Niestety, nie dotyczyło to wszystkich nauczycieli, a więc i każdego przedmiotu. 

Radykalny spadek czy bardzo niski poziom kreatywności pedagogów przedszkolnych i szkolnych, samostanowienia nauczycieli o formach, metodach i środkach pracy na dystans jest pochodną także ich negatywnego stosunku do władz państwowych, do resortu edukacji. Ile razy bowiem można angażować się w reformę, zaangażowanie na rzecz której staje się po kilku latach i po zmianie władz politycznych obciążeniem, a nawet czymś niepożądanym. NAUCZYCIELE MAJĄ DOŚĆ MANIPULOWANIA NIMI PRZEZ PARTIE WŁADZY, które nie tylko utrzymują ich stan zawodowy w ustawicznym niedoszacowaniu finansowym, niedowartościowaniu, ale także deprecjonują ich pozycję społeczną i zawodowy autorytet. 

Centralistyczne zarządzanie szkolnictwem nie tylko generuje, ale i utrwala postawy zewnątrzsterowne. Nauczyciele wćwiczani są do konformizmu, politycznego posłuszeństwa wobec władzy państwowej bez względu na to, jakie wdraża ona prawa, jakie daje środki i stawia formalne, w tym programowe wymagania. NAUCZYCIELE MAJĄ MIEĆ OSOBOWOŚĆ RADAROWĄ. NIE MAJĄ BYĆ PROFESJONALISTAMI, PEDAGOGICZNYMI AUTORYTETAMI, gdyż o tym, co jest dobre lub złe decyduje władza, zwierzchnictwo, którego rola ma jednoznacznie penitencjarny charakter, dyscyplinujący, a nie kompetentnie ich wspierający, skoro określona jest mianem NADZORU PEDAGOGICZNEGO.          

Radarowi nauczyciele reagują adekwatnie na skierowane z centrum władzy bodźce przyjmując heteronomiczną moralnie postawę wobec innych, wobec współpracowników, uczniów i ich rodziców. Nie muszą być kreatywni, bo to grozi naruszeniem ustanowionych przez władze granic. Ci, którzy chcą być sobą, wprowadzać innowacje, samorealizować się w placówce oświaty publicznej bez poczucia zagrożenia dla siebie muszą albo uzyskać odpowiednią zgodę nadzoru, co jest prawnie możliwe, albo ukrywać przed nim własną odmienność dydaktyczną, kiedy są sam na sam w klasie ze swoimi uczniami. 

Od trzydziestu lat środowisko akademickiej pedagogiki upomina się o odtrucie polityczne szkół, by ich kadry mogły autonomicznie decydować o jakości pracy dydaktycznej i wychowawczej w uzgodnieniu z rodzicami dzieci czy młodzieży. Edukacja powinna być konstruowana na dwóch filarach: autonomii i uspołecznieniu. Jeśli zaś nie ma ani autonomii, ani samorządności, to pozostaje tylko instrumentalne, przedmiotowe, mainstreamowe oddziaływanie na młode pokolenia zgodnie z wolą władzy. 

Radarowców łatwo jest rozpoznać po wyrażaniu przez nich osobistego stosunku do pracy w oświacie publicznej. Jeden z kuratorów oświaty powiedział mi, że on nie jest od samodzielnego myślenia i działania, tylko od wykonywania poleceń władz resortu edukacji. Nie zamierza tracić tak korzystnego dla niego etatu i prestiżu tylko dlatego, że chciałby podejmować działania wbrew oczekiwaniom jego politycznego pracodawcy.  Podobnie jest z wieloma dyrektorami przedszkoli i szkół. Co każe  władza, to zrobią. Na co MEN nie  pozwoli, nie zaryzykują, by obejść ograniczenie. 

Nie o taką edukację i nie o taki sposób zarządzania nią walczyła "Solidarność" lat 1980-1989.