12 grudnia 2019

Diamentowy Grant 2019 nie trafił do żadnego pedagoga młodego pokolenia


Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało Wykaz laureatów VIII edycji konkursu w ramach programu Diamentowy Grant. Tym samym grono młodych, najzdolniejszych uczonych liczy już prawie 700 osób.

Jak podaje resort:

W tym roku wicepremier Jarosław Gowin przyznał ponad 17 milionów zł na finansowanie projektów wybitnie uzdolnionych studentów studiów jednolitych magisterskich lub absolwentów studiów I stopnia, prowadzących badania naukowe na wysokim poziomie i posiadających wyróżniający się dorobek naukowy. W VIII edycji konkursu zespół ekspertów wyłonił 85 laureatów, których projekty uzyskały ocenę końcową nie mniejszą niż 85 pkt. Otrzymają oni nawet do 220 tys. zł na realizację swoich pierwszych samodzielnych projektów badawczych, trwających od 12 do 48 miesięcy. W trakcie realizacji projektu będą mogli pobierać wynagrodzenie w wysokości do 2500 zł miesięcznie.

Laureaci zostali wyłonieni spośród 243 wnioskodawców w dwustopniowym postępowaniu konkursowym.


Zainteresowanych wykazem odsyłam do strony internetowej. Nie znajdziemy w gronie 13 laureatów z nauk społecznych ani jednego wybitnego badacza z pedagogiki. Inna rzecz, że w obszarze nauk społecznych znalazły się projekty z nauk technicznych. To dziwne, bowiem nie istnieje już klasyfikacja obszarów nauk, ale są jedynie dziedziny i dyscypliny naukowe. Czyżby jakiś urzędnik w MNiSW nie znał własnego prawa?

Jest za to ciekawy projekt z psychologii międzykulturowej p.t. Rozpowszechnienie, uwarunkowania i międzykulturowe zróżnicowanie kompulsywnych zachowań seksualnych. W świetle różnych afer w elitach władzy wydaje się, że wnioski z badań mogą być tu bardzo interesujące. W kontekście noblowskiego wykładu Olgi Tokarczuk ciekawy też będzie wynik badań w ramach projektu: "Wpływ postaci wygenerowanych wirtualnie: ludzkie aspekty botów". Być może rządzący wszelkich opcji politycznych dowiedzą się za trzy lata, po zakończeniu badań, jakie znaczenie powinna mieć w naszym kraju: Legitymizacja prawa karnego w kontekście jego europeizacji. Bariery i perspektywy.

Potencjalni sprawcy wypadków czy katastrof w ruchu lądowym lub lotniczym uzyskają interesującą wiedzę z badań na temat: "Praksje wyobrażeniowe – czy mózgowe podłoże proceduralnych umiejętności kognitywnych jest tożsame z mózgowym podłożem proceduralnych umiejętności motorycznych? – badanie fMRI".

Wszystkim laureatom gratuluję i życzę jak najlepszego wykorzystania środków finansowych do zrealizowania własnej pasji badawczej.

(źródło fot. )

11 grudnia 2019

CZY WSPARCIE = WYPARCIE ?


W dn. 25.09.2019 skierowałem w imieniu władz Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN pismo do ministra Jarosława Gowina, w którym odniosłem się do reakcji wicedyrektora jednego z resortowych departamentów na krytykę nietransparentnej procedury dopuszczenia czasopism naukowych do prac komisji rekomendującej KEN czasopisma do ministerialnego wykazu z możliwością przyznania im od 20 do 70 pkt.

Treść skargi do MNiSW w sprawie wykazu czasopism, w dniu sierpnia 14, 2019 jest tu;

a treść reakcji na odpowiedź znajduje się tu.

Na odpowiedź - tym razem dyrektora Departamentu Nauki p. Bartłomieja Banaszaka - czekałem ponad dwa miesiące. W całości dokument jest opublikowany na stronie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

Przede wszystkim stwierdza się w nim, że odpowiedź na skargę została udzielona przez właściwą osobę i zgodnie z obowiązująca procedurą, a ponadto "(...) w sposób wyczerpujący odniesiono się do wszystkich przedstawionych w piśmie zarzutów, wskazując równocześnie obowiązujące w tym zakresie regulacje prawne".

Rozporządzenie MNiSW z dnia 7 listopada 2018 r. w sprawie sporządzania wykazów monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych (Dz.U. poz. 2152 oraz z 2019 r. poz. 335), - jednoznacznie wskazuje zakres spraw przekazanych do uregulowania w tym rozporządzeniu oraz wytyczne dotyczące treści tego aktu. Tymczasem delegacja w piśmie z dnia 16 września 2019 r. przesądza , że wykaz , którego sposób sporządzenia określono w ww. rozporządzeniu, obejmuje tylko te czasopisma, o których mowa w art. 265 ust.9 pkt. 2 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. poz. 1668, z późn. zm.).

Rzeczywiście, trzeba przyznać tu rację panu dyrektorowi, bowiem zapis w ustawie brzmi jednoznacznie:

2. Ewaluacja obejmuje osiągnięcia wszystkich pracowników prowadzących działalność naukową w podmiotach (...).

9. Osiągnięcie, o którym mowa w ust. 6, może stanowić w szczególności:

1) monografia naukowa wydana przez wydawnictwo publikujące recenzowane monografie naukowe;

2) artykuł naukowy opublikowany w:

a) czasopiśmie naukowym publikującym recenzowane artykuły lub recenzowanych materiałach z konferencji międzynarodowej, ujętych w międzynarodowych bazach czasopism naukowych o największym zasięgu,

b) czasopiśmie naukowym będącym przedmiotem projektów finansowanych w ramach programu „Wsparcie dla czasopism naukowych”, o którym mowa w art. 401.


Ministerstwo poinformowało także w komunikacie z dn. 31 sierpnia 2018 r. o planowanym na przełomie września i października 2018 r. rozpoczęciu naboru wniosków w ramach ww. programu., który wszedł w życie z dn. 20 września 2018 r. wskazując przy tym również, że czasopisma objęte pomocą w ramach tego programu zostaną umieszczone w wykazie czasopism naukowych.

Nie ma co tu dyskutować a dalej protestować, tylko trzeba przyznać się do "gapiostwa" i uderzyć we własną pierś. Skoro wydawcy nie zapoznali się dokładnie z - nie da się ukryć, jednak mało czytelną regulacją ustawową - i nie wystąpili do MNiSW z wnioskiem o dofinansowanie w ramach konkursu "Wsparcie dla czasopism naukowych", to niech nie wylewają teraz krokodyli łez z powodu pominięcia ich periodyku w tak ważnym wykazie.

Inna rzecz, to czy zasadne było uzależnienie wprowadzenia na listę tylko tych pism, których redakcje wnioskowały o pomoc finansową? Czy rzeczywiście każdy musiał odczytać pojęcie 'WSPARCIE" jako konieczny warunek do znalezienia się w tym wykazie? Jednak pojęcie WSPARCIE nie jest tożsame z pojęciem WYPARCIE, a Komitet Nauk Pedagogicznych PAN zwracał uwagę na ten właśnie aspekt owego wykluczenia!

Jest jednak w odpowiedzi pana dyrektora jedna nieprawdziwa konstatacja. Twierdzi bowiem, że czasopisma, które uczestniczyły w trym programie i zostały poddane analizie oraz wnioskom ocennym innego zespołu eksperckiego, a powołanego spośród profesorów poszczególnych dyscyplin, uzyskały podwyższoną punktację do 70 pkt. w danej dyscyplinie, jeśli zespół doradczy zaproponował zwiększenie o dwa progi punktowe. Co ciekawe, w wykazie zespołu doradców w ogóle nie było periodyku "Resocjalizacja Polska", a tylko jemu podwyższono o dwa progi z 20 do 70 pkt.

Otóż TO JEST WIERUTNE KŁAMSTWO. Przekazałem MNiSW wykaz czasopism, które zdaniem zespołu doradczego MNiSW miały mieć podwyższony próg o jeden lub dwa progi, co nie zostało uwzględnione przez KEN. Proszę zatem nie wprowadzać fałszywych informacji, bo nie ma to nic wspólnego z prawem i sprawiedliwością, a z etyką w szczególności.

10 grudnia 2019

O nauczycielach na Kongresie Łódzkiego Towarzystwa Pedagogicznego



Przewodnicząca Łódzkiego Towarzystwa Pedagogicznego dr Beata Owczarska zorganizowała w Dużej Sali Obrad Rady Miejskiej w Łodzi Kongres Edukacyjny, który w tym roku wieńczy całoroczną działalność społeczno-oświatową pedagogów z regionu łódzkiego.

V Kongres Edukacyjny poświęcony był nauczycielom, a więc jednej z najbardziej ryzykownych, pięknych, ale i niezwykle wymagających profesji, której przedstawiciele walczyli wiosną 2019 r. o zdecydowaną poprawę warunków ich pracy oraz płacy. To, że nauczyciele zostali zdradzeni w kluczowym dla negocjacji z rządem przez jeden ze związków zawodowych mających w nazwie "Solidarność" oraz że nieudolnie była prowadzona przez pozostałe związki akcja strajkowa, nie znalazło swojego odzwierciedlenia we wczorajszej debacie.

Zapewne dlatego, że jej uczestnikami byli głównie dyrektorzy przedszkoli, szkół i placówek oświatowych oraz socjoterapeutycznych, którzy chcąc nie chcąc musieli okazać uległość wobec władz oświatowych jako także członkowie nadzoru pedagogicznego. Być może, gdyby przybyli na obrady nauczyciele, mielibyśmy szansę na poznanie po wielu miesiącach ich postaw wobec wydarzeń, które swoistą traumą zapisały się w ich biografiach.

Kongres był jednak wart partycypacji w jego obradach, gdyż można było skonfrontować z kadrą kierowniczą oświaty w tym regionie analizę naukowej diagnozy stanu nauczycielstwa w Polsce po 30 latach transformacji ustrojowej z wiedzą i refleksją osobistą twórczych, refleksyjnych, (samo-)krytycznych nauczycieli pozytywnie zaangażowanych w swoją rolę. Nie było zatem przedmiotu sporu, gdyż tak akademikom, jak i liderom edukacji zależało na tym samym, a mianowicie na odpowiedzi na pytanie o powody nienajlepszej kondycji nauczycielskiego stanu pod koniec 2019 r.

Uniwersyteccy profesorowie - Jacek Pyżalski (Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu) i Piotr Plichta (Uniwersytet Wrocławski) przypomnieli wyniki badań nad obciążeniami zawodowymi nauczycieli, z których w 2010 r. wynikał porażający obraz poczucia u 86% nauczycieli, że obciążenia w ich zawodzie są większe niż w innych profesjach. Był to jednak rok 2010, kiedy to w chaosie urzędniczym PO i PSL usiłowano zaprowadzić obniżenie wieku obowiązku szkolnego, co zresztą zostało wprowadzone po kilku latach, chociaż z fatalnymi następstwami dla ofiar tej pseudoreformy.

Obaj panowie dziwili się, że obecne Ministerstwo Edukacji Narodowej nie jest w ogóle zainteresowane badaniami dotyczącymi kondycji zdrowotnej nauczycieli. Ba, nawet w możliwym do przeprowadzenia w ramach badań PISA wyłączono tę możliwość, żeby... , no właśnie, chyba po to, żeby się nie dowiedzieć i nie móc tym samym poinformować podatników, w jak fatalnym stanie jest to środowisko zawodowe. Słusznie, choć my pedagodzy wiemy to z dzieł m.in. Jana Amosa Komeńskiego, przywoływali wnioski z badań amerykańskich, że głównym czynnikiem różnicującym osiągnięcia szkolne uczniów jest jakość kadr nauczycielskich, w tym ich zdrowie psychiczne i fizyczne.

Koszty nieradzenia sobie przez dużą część nauczycieli z problemami wychowawczymi, rozwojowymi, ale i społeczno-kulturowymi w szkole są trudne do naprawy, gdyż w odróżnieniu od medyków lekarstwem pedagogów nie są leki, ale oni sami. Opracowana przez Pyżalskiego i Dorotę Merecz piramida obciążeń zawodowych wcale nie uległa zmianie, chociaż być może po kolejnej dekadzie nastąpią w jej układzie drobne przesunięcia.


Mimo zapowiedzi, że postarają się pokazać uczestnikom debaty, co wzmacnia nauczycieli w ich pracy, musieli poprzestać na kazusach, gdyż w pedagogice, tak jak w psychoterapii czy klinice medycznej, każdy przypadek jest odrębny, ma swoje biograficzne konteksty i uwarunkowania ich struktur. Konstruowanie zatem jakiejkolwiek księgi recept na rozwiązywanie problemów w szkole jest nonsensowne, aczkolwiek można je ładnie opakować np. w psychologię humanistyczną Carla Rogersa.

Z wspomnianych badań Pyżalskiego i Merecz wynikało, że już w 2010 r. zdaniem 55% nauczycieli tylko nieliczni z ich grona pedagogicznego cieszyli się ich uznaniem. Aż 49% wskazało na to, że tylko nieliczni członkowie rady pedagogicznej pomagali im, gdy musieli wykonać jakąś większą pracę na rzecz szkoły czy podzielili się z nimi inspirującymi pomysłami dydaktycznymi i wychowawczymi.

A niby dlaczego miałoby być inaczej? Polska szkoła jest instytucją w dużej mierze totalną, sterowaną odgórnie przez nomenklaturę partii władzy (lewicowej, liberalnej czy prawicowej) zobowiązującą nauczycieli do realizowania nieakceptowanych przez większość z nich zadań. Jak mówił Dariusz Chętkowski, tylko nieliczni starsi wiekiem i doświadczeniem nauczyciele są szczerze oddani swoim młodszym koleżankom i kolegom, gdyż większość przejawia postawę Schadenfreude (cieszenia się czyimś niepowodzeniem), postawę "psa ogrodnika" (sam nie skorzystam, drugiemu nie dam) lub postawę toksyczną, rywalizacyjną ("Ty masz problem z tym uczniem? Nie rozumiem. Ja takiego nie mam").

To, co zatem pozostaje nielicznym pasjonatom zawodu, to oddolne zaangażowanie się na rzecz kreowania wysp oporu edukacyjnego, wytwarzania w szkołach pól wolności dydaktycznej, albo stosowanie zasad przeżycia w posłuszeństwie, milczeniu, znoszeniu upokorzeń, ignorancji czy absurdów nadzoru pedagogicznego.

Jeszcze są szkoły publiczne, w których odważni a twórczy dyrektorzy potrafią zbudować zespół samorealizujących się w tym zawodzie pedagogów, którzy wbrew, pomimo, a może właśnie ze względu na patologię władzy centralnej starają się chronić dzieci i młodzież przed jej toksynami. Nie mają łatwo, bowiem musza pokonywać nie tylko naturalny opór we własnym środowisku, ale i odpowiednio uzasadniać powody wprowadzanych zmian, innowacji, których skuteczność nie musi przekładać się na najwyższe noty szkolne uczniów. Są tymi, którzy ratują motywacje i aspiracje dzieci do uczenia się, by doświadczając osobistej radości, bezpieczeństwa, wysokiej kultury i satysfakcji z wykonywanych zadań zapamiętały szkołę nie jako więzienie, ale "windę" do ich osobistego szczęścia.