08 czerwca 2019

Dziecko w montessoriańskim świecie


W dniu dzisiejszym odbędą się w Łodzi obchody 25.lecia Polskiego Stowarzyszenia Montessori, któremu od ćwierćwiecza przewodniczy pani dr Małgorzata Miksza, em.wykładowca Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego, autorka wielu rozpraw poświęconych pedagogice włoskiej lekarki i twórczyni integralnego wychowania dzieci.

W czerwcowym wydaniu miesięcznika "Bliżej Przedszkola" zamykam dziesięcioletni okres współpracy felietonem o pedagogice montessoriańskiej. Jak mnie poinformowała redakcja BP w Krakowie - wraz z nowym rokiem przedszkolnym 2019/2020 zmienia profil pisma, co rzutuje na zakończenie naszej współpracy. VII Polskie Dni Montessori stają się zatem dla mnie nieprzewidzianą okolicznością podkreślenia szczególnej roli tej właśnie orientacji wychowawczej nie tylko w światowej, ale przede wszystkim w polskiej pedagogice jako nauce i praktyce edukacyjnej.

Jak piszę w swoim ostatnim felietonie, trzydzieści lat temu nastąpił w edukacji przedszkolnej postsocjalistycznych krajów renesans wychowania montessoriańskiego w duchu filozofii personalistycznej i pedagogicznych zasad konstruktywizmu dydaktycznego. Każda z fal ponownego zainteresowania się tą pedagogiką brała się z faktu jej wykluczenia z polskich placówek oświatowych w okresie dwóch totalitaryzmów – nazistowskiego i sowieckiego w latach 1939-1989.


Niedopuszczalna była dla ówczesnych władz koncepcja dziecka jako istoty autonomicznej w swoim rozwoju, której trzeba pomóc w sztuce odkrywania własnej wolności i odpowiedzialnego z niej korzystania. Dopiero transformacja ustroju politycznego w 1989 r., a wraz z nią likwidacja cenzury politycznej, ideologicznej sprawowanej przez Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk sprawiła, że można było wreszcie przekładać na język polski lub wydobywać z archiwów zbiorów zakazanych rozprawy naukowe oraz metodyczne o aplikacji pedagogiki Marii Montessori w kraju i na świecie.

O niepokojącym tradycjonalistów w okresie międzywojennym w Polsce zachwycie pedagogią Nowego Wychowania pisała w swojej rozprawie Ewa Łatacz z Uniwersytetu Łódzkiego . Wielu przeciwników tej pedagogii musiało zaskoczyć odkrycie łódzkiej historyk wychowania zachwytu m.in. bł. siostry Urszuli Ledóchowskiej, ale i przełożonych zakonu Jezuitów w naszym kraju tą koncepcją, a nawet powoływaniem do życia ochronek czy przedszkoli dla dzieci, w których wykorzystywano nie tylko metody wychowawcze Decroly’ego czy Froebla, ale i Montessori.

Dzięki wynikom badań dr Ewy Łatacz z Katedry Teorii Wychowania UŁ
zostało przywrócone na początku lat 90. XX w. wyjątkowe znaczenie myśli włoskiej lekarki i funkcjonujących już na świecie doświadczeń nauczycieli przedszkolnych oraz współpracujących z nimi producentami pomocy dydaktycznych, które są jednym z kluczowych czynników stymulowania samodzielności dzieci w poznawaniu świata.


Wkrótce pojawiło się w Łodzi pierwsze niepubliczne przedszkole montessoriańskie, a koleżanka z tej samej katedry UŁ – dr Małgorzata Miksza doprowadziła do powstania w tym mieście pierwszego publicznego przedszkola pracującego zgodnie z tą pedagogią (dyrektorką była Katarzyna Płoszajska). Po dzień dzisiejszy odbywają się w nim kursy, szkolenia i warsztaty dla zainteresowanych alternatywną edukacją, zaś dyrekcja ma poważny kłopot, jak poradzić sobie każdego roku z ogromną presją setek rodziców oczekujących przyjęcia ich dziecka do tej placówki.


Przedszkoli montessoriańskich jest wciąż za mało w stosunku do oczekiwań i potrzeb. Nie chodzi jednak o to, żeby wszystkie przedszkola czy nawet ich większość pracowały w oparciu o ten model edukacji. Doprowadziłoby to do „zniszczenia” pedagogicznej wartości tej alternatywy. Pedagogika montessoriańska nie jest podejściem antagonistycznym, rywalizacyjnie wykluczającym inne modele przedszkolnej edukacji.



VII Polskie Dni Montessori w Łodzi stają się okazją do skierowania słów najwyższego uznania do wszystkich członków Polskiego Stowarzyszenia Montessori w Polsce z tytułu jakże pięknego Jubileuszu 25-lecia ich działania w kraju i poza jego granicami. Tak się bowiem stało, że polscy mistrzowie tej pedagogii z różnych ośrodków akademickich i oświatowych w naszym kraju stworzyli własne przedszkola, szkoły i placówki pedagogiki specjalnej, które stały się środowiskami spełnionych marzeń o maksymalizowaniu własnego potencjału rozwojowego dla dzieci różnych klas społecznych.


Pozwolę sobie przy tej okazji podziękować montessoriańskim nauczycielkom i pozapedagogicznym pracownikom Przedszkola Miejskiego Nr 220 w Łodzi przy ul. Jaracza 68 oraz Przedszkola Miejskiego Nr 106 w Łodzi na ul. Astronautów 17 za wspaniały dar, jakim jest ich wyjątkowy wkład w rozwój moich córek – Ani i Hani. Życzę wszystkim rodzicom tak wspaniałych nauczycieli, jakimi są pedagodzy preferujący w duchu tej pedagogii wartości dobra, prawdy i piękna we współtworzeniu z podopiecznymi świata przyjaznego wszystkim ludziom.

Jak pisała Maria Montessori: "Nowe pokolenia muszą zrozumieć, że każdy człowiek jest zależny od innego człowieka i każdy musi przyczyniać się do istnienia wszystkich".

07 czerwca 2019

Partyjny nadzór oświatowy preferuje ubeckie metody wychowawcze



Podobno z kuratoriów słane są do szkół oczekiwania, by zachęcać uczniów do podejmowania nowej roli społecznej - anonimowego sygnalisty. "MEN zwrócił się do wszystkich kuratorów oświaty o zobowiązanie dyrektorów szkół i placówek w ramach sprawowanego nadzoru pedagogicznego do przeprowadzenia rad pedagogicznych na temat obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa uczniom, wynikających z przepisów prawa oświatowego, procedur zachowania w sytuacjach kryzysowych i nadzwyczajnych. Jednym z postulatów kuratorów jest tworzenia tzw. skrzynek dla sygnalistów."

Któż to taki? SYGNALISTA – to nowe słowo, którego znaczenie niesłusznie przypisuje się koordynatorowi służb specjalnych Mariuszowi Kamińskiemu. Miano sygnalisty przypisuje się osobie, która poinformuje kierownictwo instytucji publicznej, przedsiębiorstwa, spółki itp. o mających w niej miejsce nadużyciach i korupcji.

Jak wynika z definicji sygnalisty ma to być: "(...)osoba zgłaszająca wiarygodne informacje o podejrzeniu popełnienia przestępstwa korupcyjnego dotyczące urzędu lub przedsiębiorstwa, w którym lub dla którego, świadczy pracę. Osoba, której prokurator przyzna taki status, uzyska od państwa ochronę i pomoc prawną polegającą m.in. na ochronie zawodowej oraz prawnej."

Nihil novi. Już mieliśmy takie pseudopedagogiczne odkrycia w czasach ministra edukacji Romana Giertycha (2006-2007).

Teraz ktoś postanowił odgrzać stary kotlet. W MEN znajdzie się w każdej kadencji taki urzędnik, który usilnie będzie chciał przekonać ministra o potrzebie swojego istnienia. Być może w tym urzędzie panuje donosicielstwo jako jeden ze sposobów komunikacji, skoro postrzega się szpiclowanie jako złoty środek na...? No właśnie, na co? Przed jesiennymi wyborami jest jak znalazł.

O skrzynce dla sygnalisty pisał już w swoim blogu Dariusz Chętkowski.

Szkoła publiczna zamiast wychowywać, staje się środowiskiem demoralizującym. Proponuję, by MEN używało bardziej czytelnych określeń dla swoich pomysłów rodem z totalitarnego systemu kreując takie role, jak:

- donosiciel,

- szpicel,

- kolaborant,

- szpieg,

- denuncjator,

- kabel,

- gumowe ucho,

- kapuś,

- kompars,

- konfident,

- inwigilator,

- bezpieczniak,

- kret

- wtyczka

- ogon?

Drodzy kuratorzy, wykorzystajcie te synonimy, żeby upozorować pluralizm w waszej polityce nadzoru pedagogicznego. Zapewne znajdzie się partyjny koleś, który zacznie produkować skrzynki na donosy. Można też ogłosić konkurs na najciekawsze skrzynki drewniane. Niech kapusie będą ekologiczni.

Może też zainstalować co najmniej trzy rodzaje skrzynek sygnalistów: jedną na nauczycieli (oczywiście w kolorze czerwonym), drugą na dyrektora szkoły (w kolorze czarnym), a trzecią na uczniów (w kolorze zielonym). Na lekcjach informatyki w szkołach ponadpodstawowych uczniowie mogliby skonstruować skrzynki elektronicznych donosów z możliwością dźwiękowego nagrania, ale zniekształcającego głos nadawcy. Tu jest szerokie pole do PO-PiSu.

Szkoła staje się miejscem donosów, bo nie można z niej już niczego wynieść. Może zamierza się jeszcze powoływać szkolnego świadka koronnego, wybierając po makarenkowsku najgorszego ucznia, łobuza, szkolnego dręczyciela czy bandyty, by zaproponować mu promocję do następnej klasy, jeśli złoży na kogoś donos?

W końcu przykład idzie z góry. Niech dzieci uczą się w szkole świata mafijnej cooltury. Nie wierzycie? Przeczytajcie wpis na fb:

06 czerwca 2019

Oralna edukacja w szkołach publicznych



Wraz z początkiem tego tygodnia właściwie skończył się rok szkolny 2018/2019, mimo że oficjalnie nastąpić ma to dopiero 19 czerwca. Przez 2,5 tygodnia uczniowie szkół publicznych będą pozbawieni podręczników szkolnych, bowiem rozpoczęła się procedura ich zwrotu do szkolnej biblioteki.

W przypadku zgubienia, uszkodzenia lub zniszczenia podręcznika czy innych materiałów edukacyjnych wypożyczonego z biblioteki szkolnej, konieczne będzie pokrycie kosztów zaistniałych strat. Rodziców prosi się o zainteresowanie się stanem podręczników używanych przez ich dzieci oraz o dopilnowanie terminowego ich zwrotu do biblioteki szkolnej.

Ciekawe, jak będą wyglądały lekcje bez podręczników? Czy nauczyciele przejdą na edukację oralną? Czy może pojawią się hiperatrakcyjne formy i metody uczenia się, które nie wymagają korzystania z podręczników szkolnych? O ile możemy się domyślać, niektórzy nauczyciele będą teraz niemalże na każdej lekcji informować uczniów, że mogą robić to, co chcą, byle im tylko nie przeszkadzali, bo oni muszą wypełniać dzienniki elektroniczne, pisać sprawozdania, odpowiadać na pytania ankietowe z kuratorium oświaty i wypełniać świadectwa szkolne.

Najwięcej pracy będą mieli nauczyciele kształcenia zintegrowanego w szkołach podstawowych, gdyż muszą każdemu uczniowi wystawić świadectwo z oceną opisową. Konieczna jest zatem indywidualizacja gęstego opisu każdego ucznia, jego sukcesów i niepowodzeń, uzdolnień i braków, zachowań i aktywności pozaszkolnej oraz pozalekcyjnej. Nauczycieli przedmiotów szkolnych w klasach IV-VIII i w szkołach ponadpodstawowych wpiszą na świadectwach stopnie, co nie pochłonie im tak dużej ilości godzin, jak tym od wczesnej edukacji.

Uczniom zaczyna się zatem raj. Mogą sobie poplotkować, pośmiać się, pograć z wykorzystaniem smartfonów, serfować po sieci lub pospać w oczekiwaniu na dłuższą przerwę obiadową. W szkole może zatem być bardzo nudno albo niezwykle interesująco, ciekawie. W ostatnich dwóch tygodniach szkołach odchodzi od swoich tradycyjnych form przymusu czasu, dyscypliny zachowań i kontroli wiedzy oraz sprawdzania umiejętności uczniów.

Szkoła może być w tym okresie - jak pisze w szczerej aż do bólu książce Krystian Ostrowski - do du*y. O niej jednak napiszę osobno.